-Dobrze, ale do Serpens lecimy razem - wrzucił do ust ostatni kęs wołowiny - Nie obraź się, ale jak Cię tam zobaczą to zostaniesz na Serpens już raz na zawsze... - Casimir nie chciał być niemiły, ale wiedział jak zareagowali by piraci na widok szlachcica z Oriona.
Po tych słowach pożegnał się po prostu z gospodarzem i poszedł szukać swojej załogi.
Chłopaki siedzieli razem na jakiejś ławce w ogrodzie i wyglądali tak jakby chcieli coś zachachmęcić.
-Dobra zmiana planów! - Dewayne ryknął po swojemu, załoganci stali już na baczność - Płyniemy do domu odebrać jeden z moich statków. Później płyniemy dalej... A i mała zmiana zawodowa. Teraz przechodzimy na samozatrudnienie.
-Co to znaczy kapitanie? - Papuga ściskał czapkę w rękach jak dzieciak na dywaniku u dyrektora szkoły
-Piracimy głąbie... piracimy...
Teraz Dewayne mógł tylko czekać. Nie miał właściwie większego celu w siedzeniu na tej pełnej wołowiny wyspie, ale nie miał też środków by udać się w podróż. Musiał uzbroić się w cierpliwość.
__________________ Regulamin jest do bani. |