Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2015, 17:09   #48
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Przed południe, 22 Mirtula 1372RD . Górska Kotlina. Marchia Winnego Przedgórza; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.




Wszystko przebiegało sprawniej niż można było zakładać, mimo że oddziały marchii w tutejszych warunkach męczyły się praktycznie momentalnie. Jednak jak się okazało, z rodziną najlepiej wychodzi się na portretach. Znowu któreś z jego dzieci wszczynało zamieszanie. Nie twierdził że bezpodstawnie.
- Annabel ma rację. Po pierwsze, jeśli się poddała, to zostawimy ją w spokoju. Po drugie... nie nazwałbym tego bronią. Jeśli jeden z twoich ludzi został tym zraniony to nie wróży to dobrze i proszę, wytłumacz mi w jaki sposób do tego doszło, że w pełni opancerzony człowiek został zraniony kawałkiem drewna. Opancerzony i uzbrojony, idący wraz z oddziałem, wyszkolony do walki. - Margrabia podniósł otwartą dłoń kiedy mężczyzna zbierał się do mówienia. - Daruj sobie, zanim palniesz coś naprawdę głupiego. Co do półorczej samicy, weź pod uwagę, że w mieście za kilka miesięcy będziemy mieli dość sporo właśnie takich dzieci o oliwkowej skórze. Lepiej żebyś zaczął się przyzwyczajać. Dzieci i zwierzęta naznaczone Faerzes rosną szybciej jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś. Wydają się większe i nieco szybciej dorastają. - Przeniósł wzrok na Annabel. - Jeśli się oddała pod twoją opiekę... to jest pod twoją opieką. Przynajmniej póki co. Najpierw przeprowadzę sobie z nią rozmowę na temat plemienia, z którym do tej pory mieszkała i na temat orków w okolicy ogólnie. Zwłaszcza że tak doskonale zna wspólną mowę. - Mogła się okazać interesującym źródłem informacji, zwłaszcza że same chciały odejść od orków, tylko że gdyby próbowały uciec, zapewne zostałyby szybko złapane i zabite. Wypytana o swoje plemię, drowy i ewentualnych sprzymierzeńców nie wiedziała jednak w zasadzie nic. Może poza tym, że praktycznie wszystkie naznaczone dzieci lub dorosłe orki z plemienia były wraz z nią.










Aelienthe, a w zasadzie Marchia Winnego Przedgórza z przyległościami, rozrastała się nad miarę. Nie to było w planach, ale najwyraźniej ludziom wydawało się że tu będzie im się żyło lepiej. Niosło to ze sobą również negatywne strony. Rzeczni piraci nieco się rozzuchwalili, paląc tratwy i mordując flisaków. Z pierwszego z tych ataków, ocalało dziecko, chociaż było tak przerażone, że postradało mowę. Wszelkie próby komunikacji czy zwykłej czy magicznej niestety zawiodły, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę chaos jaki bił z jej myśli. Ronia doradziła by dać jej po prostu czas. Tymczasowo zostało umieszczone w sierocińcu, do czasu aż mu się polepszy i będzie w stanie ponownie porozumieć się ze światem lub wyjawić czy ma jakąś żyjącą rodzinę. Wiem jedynie że jest córką rodziny kupieckiej i nazywa się Taira Raugid.


Poza piratami, do morderstwa doszło również w Złotej Kiści. Było nieuniknione że kiedyś w końcu do tego dojdzie. Żyjemy na niespokojnym świecie, pełnym złych ludzi. Trop poprowadził psy do łaźni w burdelu. Miejsca, z którego w wolne dni korzysta dziesiątki osób. Po wspomożeniu się rozmowami z korralaksami, przesłuchaniem kotów, które były w okolicy w miejscu zdarzenia, kamieni i oczywiście samych pracujących w Czerwonym Lewiatanie a następnie oddzieleniu podejrzanych, śledztwo umknęło w martwym punkcie. Ktokolwiek to zrobił, był dobry w swoim fachu. Grono podejrzanych zostało mocno zawężone, ale bez żadnych konkretnych dowodów, nie dało się nikomu udowodnić winy. Tak więc wszyscy z ostatniego grona zostali oddani pod obserwację. Zaś do marchii zaproszono Irenthe i Gamala, dwójkę ludzi, którzy znani byli pod kilkoma imionami różnym ludziom. Mało kto wiedział jednak że naprawdę zajmują się zdobywaniem informacji i ich chronieniem.


Sprawa Ronii i Srebrnowłosej na szczęście zostały dokładnie załatwione. Dokumenty z oficjalnymi pieczęciami wszystko potwierdzały. Przyspieszenie biurokratycznej procedury może nieco kosztowało, ale lepsze było to, niż zawieszenie w niepewnej sytuacji.


Bezczelny Sembijski kupiec, którego resztki zostały zwrócone rodzinie zgodnie z obwieszczonymi warunkami, miał czelność posunąć się do pogróżek w stronę rodziny Tiran. Od momentu, kiedy oficjalnie go upomniano, że śle pogróżki pod adresem Margrabi, zaprzestał jawnych i oficjalnych pogróżek. Za to zwiększyła się ilość niewielkich sembijskich karawan podróżujących po Marchii. Zapewne mających na celu zdobycie informacji lub zorganizowanie jakiegoś kontrataku. Zwiadowcy i szpiedzy mają to na uwadze, ale na razie jedyne akcje podjęte przeciwko ewentualnym wrogim agentom, to dezinformacja i obserwacja. Nie bardziej wzmożona niż zwykle.


Prace nad nowymi materiałami zostały w końcu ukończone. Szkłostal jak i mieszanka żywej stali może w końcu zostać wykorzystana. Ta pierwsza głównie do produkcji pancerzy i być może pieniędzy, mogących zastąpić złoto i platynę. Wymaga to przemyślenia i zgody rady, ale może być sensowne.


Zakończyło się również rozpoznanie na terenach nowych szeryfostw. Plemię lwów zostało nagodzone terenami na południu, oczywiście ci, którzy brali udział w wyprawie. Jest to część terenów pod władaniem Marchii Winnego Przedgórza i zawierająca rzekę, jak i góry. Z okolic został ściągnięty jednorazowy podatek na pokrycie kosztów budowy miast i fortec. Nie spotkało się to z najlepszym przyjęciem, ale mogło być o wiele gorzej, nie był on zresztą przesadnie wysoki, ziemia tutaj nie była aż tak żyzna a i ludzie zamieszkiwali te tereny w nieco inny sposób. Każdy zalążek miasta jest budowany na Faerzes. Dodatkowo zasadzono w nich Jazodrzewa, połączone głównie ze Złotą Kiścią. Każde z nich ma opiekuńczą driadę. Te w Aelienthe są dość potężne, reszta nie aż tak, ale wystarczająco, by zabezpieczyć je przed niepowołanymi podróżnymi i kradzieżami z drzewa.


Co do samych miast z kolei. Kalnui, szeryfostwo Marchii. Jak to dziwnie wygląda pod piórem margrabiego, który niedawno przejmował się głównie tym, czy uda mu się wytropić przestępcę czy niedozwolone użycie magii, czy nie. Kalnui, miasto na rzece. Położone na skalistej wyspie, otoczonej z każdej strony wodą. Nawet w przypadku oblężenia nie będą mieli problemów z wodą, czy rybami, o ile ktoś nie wytruje całej rzeki, co jest raczej mało wykonalne. Centralna twierdza za wewnętrznym pierścieniem murów. Do tego dwie strażnice przy zewnętrznym pierścieniu, strzegącymi obu stron.


Marchia rozrastała się do sporych rozmiarów, od Kalnui, po zdobytą pod koniec Mirtula przełęcz w górach. W tej ostatniej skoszarowano część uczniów akademii wojskowej, żeby przyzwyczajali się do dużych wysokości. Sprowadzono tam też alpaki na miejsce zbiegłych z orkami stad. Doskonale nadający się do tworzenia szkła piasek, żyła żywego metalu a nawet żyła kamieni ksieżycowych jedynie zwiększała wartość przełęczy. Obecność tych klejnotów nie była zbytnim zdziwieniem, biorąc pod uwagę gejzery i pobliskie jezioro magmy. Wyprawa pod przewodnictwem Pentora znalazła również miejsca pod pozostałe trzy szeryfostwa, Kamienne Piargi, Zenit i Cernu. Z Kamiennych Piargów kapłan sprowadził coś bardziej cennego dla Złotej Kiści. Loxo o imieniu Harn, z plemienia Satru, będącego łowcą, mediatorem ze swoim ludem, jak i starym przyjacielem. Został powitany w Złotej Kiści z otwartymi ramionami.


Wracając jednak do rozrostu Marchii. To zarówno miara sukcesu, jak i kolebka nowych problemów. Ledwo rozpoczęła się przebudowa jednej z wież twierdzy na kwatery mieszkalne, a w Kiści pojawił się Ariston Brodaty. Z propozycją nie do odrzucenia. Propozycja połączenia rodzin, lub wojny domowej w przypadku odrzucenia oferty. Konflikt między nami miałby katastrofalne skutki, magiczna wojna w Nath, przejściu między Halruaa i Dambrath. Zostawiając spustoszenie i wolny wjazd dla drowów i cintrii. Nie miałoby znaczenia, który z nas by zwyciężył. Zostało jedynie zgodzić się na śluby między dziećmi. Warunki na jakich miało odbyć się zacieśnienie więzi między rodami nie były złe, nawet zadziwiająco dobre. W trakcie prywatnej rozmowy między mną a Brodatym przyznał się że został niejako postawiony pod ścianą przez swój niemały harem, a nie był okrutnikiem ani dość młody, żeby stłumić zapędy żon siłą bądź retoryką. Jako że przyszli małżonkowie mieli zamieszkać razem w Złotej Kiści, sprawa dokończenia przebudowy wieży zrobiła się jeszcze bardziej paląca. Toteż trzeba było się tym zająć od razu. Wieża została poszerzona, wstawiono tam sypialnie, łaźnię, nieco wspólnej przestrzeni. Do tego dorobiono przejście z kwater mieszkalnych do sali tronowej. Zaoszczędzi kilku wycieczek i czasu, ostatnio coraz więcej zajmują raporty i papierzyska. Co zaś do samych ślubów, mają się odbyć w czasie Święta Księżyca. Zaklęcia wieszczące dawały dość pomyślne rezultaty, poza Anabel, przy niej nie były zbyt precyzyjne, więc na jej barki spadła ostateczna decyzja. Wybrała młodzieńca obdarzonego mocą kapłańską o imieniu Behir. Bliźniakom przypadły z kolei Abani i Neal, młodszej Roni Jasper, Valtharysowi i Retanowi zaś Pragati i Sarit. Matki zostały z nimi tylko przez miesiąc, od Eleasias zaś opiekę nad nimi przejęły mamki.




Hallruaa zawsze wydawało się dość jednolite. Nath takie nie jest, mimo że to część magokracji. Do Aelienthe przybyła delegacja klanu niziołków. Zwykle w takich sytuacjach ludzie przybijają wszystko co się da do podłogi, obeszło się jednak bez incydentów. Chcieli osiedlić się na ziemiach Marchii i zacząć hodować szczepy winne. Starszyzna klanu nie została odprawiona z niczym. Zezwolono im na osiedlenie się na zachód od Złotej Kiści, nad rzeką, w jednej trzeciej drogi do Kalnui. Osada powstała na prawach Halruaa panujących w Aelienthe, co przeszło bez zgrzytów, jednak pięć setek dorosłych niziołków z ponad setką dzieci może być ciekawym dodatkiem.








Końca dobiegła w końcu również budowa katedry. Mury stały już od dawna, najważniejszą częścią jednak były ogromne witraże i lewitująca wieża. Można zrozumieć przepych i wielkość tej katedry chociażby z powodu Ronii i bliźniaków. W Ścianach znajdowały się przecież ogromne świątynie poświęcone głównie Mystrze. Teraz jednak potężna katedra stała również w zachodniej dzielnicy Złotej Kiści. Dziesiątki, jeśli nie setki akolitów i załogantów z floty kościoła Matki Magii miały gdzie się zakwaterować. Trzeba jednak przyznać, że sam gmach, wzmocnione magią witraże i wieża robią wrażenie. Większa część robót została zakończona przed Śródleciem, tak więc festyn udało się rozbić niejako na dwie części, jedną przy katedrze, drugą zaś na rynku. Miasto zresztą pękało w szwach. Festyn uświetnił pokaz sztuczek w wykonaniu uczniów po przeszkoleniu z podstaw magii. Nie obyło się to bez zgrzytów, gdy kilku uczniów prezentowało promienie mrozu, doprowadzając do stworzenia małej tafli lodu. Ktoś wpadł na pomysł pojeżdżenia na niej dla ochłody i złamał nogę. Jednak poza kilkoma drobnymi incydentami, Śródlecie było bardzo udane. Obfite Plony obchodzono już po zakończeniu wszelkich prac. Tak więc wieczór został zwieńczony pokazem magicznych fajerwerków i iluzji prowadzonym z lewitującej wieży.


Bliźniaki w końcu przyszły na świat, razem z całkiem sporą gromadką półorków a właściwie półorczynek. Widok sam w sobie był ciekawy i wzruszający. Przez chwilę cała rodzina była w komplecie. Nikt nie śmiał przeszkadzać w tym momencie, poza rozwrzeszczanymi maluchami, które po raz pierwszy miały bezpośredni kontakt ze światem.




Rovan odłożył pióro i schował swoje najbardziej osobiste zapiski kroniki. Kiedyś będzie w stanie przenieść je do biblioteki, ale to za wiele lat, kiedy większość wydarzeń w nich opisanych, zostanie dawno zatartych we wspomnieniach ludzi.


Wieczór 27 Marpenoth 1372RD. Gabinet Rovana. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Pora była późna, a przed margrabią piętrzyły się jak zawsze papiery. Tym razem były jednak zepchnięte na bok. Przygotowywał obecnie listę ważniejszą, niż większość raportów i dokumentów jakie leżały na biurku. Zwiadowcy mieli dalej się zajmować tym co zawsze, chociaż główne wysiłki mieli skupiać na znalezieniu i dostarczeniu wiadomości o siedzibie oraz powiązaniach piratów rzecznych. Zwiększenie handlu rzecznego i jej przepustowości samego szlaku musiało przyciągnąć piratów, ale trzeba było sobie poradzić z tym elementem. Mógł mocno podminować rozwijający się w Aelienthe handel. Irenthe i Gamal mieli skompletować swoją siatkę, najlepiej w oparciu o ludzi Rovana jeśli to było możliwe, lub wyszkolonych na miejscu. Nie był to jednak warunek konieczny. Czarodziej oczekiwał rezultatów i miał nadzieję że będą mu w stanie ich dostarczyć. Działając zapobiegawczo i ochronnie. Trwały poszukiwania maga renegata, co prawda całość terenów objętych działaniem wypaczonego węzła przy Victorii została wyświęcona, ale mag dalej był niebezpiecznym przestępcą, którego należało znaleźć. Syn Otaku spisywał się całkiem nieźle, chociaż czasami miewał problemy pojęciem szerszych efektów, jakie mogły wywoływać pewne decyzje. Mimo całego zabiegania, jednak znajdywał dotychczas dla niego czas przynajmniej raz w tygodniu. Osada produkcyjna na przełęczy została w końcu nazwana Jastrzębie Gniazdo, miała się zając produkcją szkłostali i chłodzącego stopu, czy raczej półproduktów do nich, proces samego ich tworzenia był znany niewielu osobom i na razie tak miało pozostać. Rovan liczył na to, że ich unikalność sprawi, że będą pożądanym towarem przynajmniej w okolicy, gdzie temperatura była zabójczym przeciwnikiem. Większość i tak miała trafić na wyposażenie oddziałów marchii, przynajmniej z początku, ale na dłuższą metę materiały te mogły mieć zastosowanie również handlowe. Eksport wina i innych towarów do Impiltur i Dolin, szedł nienajgorzej dzięki stałym teleportom i placówkom handlowym. Z kolei stworzenie przeszło pięćdziesięciu pereł mocy w celach obronnych i codziennych na potrzeby węzła Gildii, spowodowało przyspieszenie produkcji kiedy było to konieczne a dodatkowo zwiększało potencjał obronny. Dzięki nim, można było poświęcić kilka zaklęć codziennego użytku i przywołać coś odpowiednio potężnego, gdyby zaszła taka konieczność. Na razie jednak jego osobiste prace koncentrowały się na przenośnym pałacu, mimo że nazwa była nieco myląca, jako że można go było przenieść raz i po prostu umieścić gdzie się chciało wejście do niego a nie zajmował prawie w ogóle miejsca w tutejszym świecie. Dodatkowo, prace trwały nad wskaźnikiem dostrojonym do każdego członka rodziny, który miał wskazywać stan zdrowia i ogólny stan każdej osoby, oraz miejsce przebywania, chociaż ta ostatnia część była najmniej dokładna ze wszystkich. Na warsztat w przyszłości miało jednak pójść wyposażenie dla sił marchii, głównie przedmioty komunikacyjne, ale i umagicznione pancerze i broń. Przeszedł do dalszej pozycji na liście, jaką były słonie dla hrabiego, miały dostarczyć całkiem ciekawej siły w powietrzu. To zaś oznaczało, że najlepiej oddelegować alchemików, do wytwarzania substancji, które można swobodnie zrzucać z grzbietu latającego wierzchowca, bez narażania się zbytniego. Zaplanował też spotkanie ze swoją jubilerką, w celu omówienia wprowadzenia nowej waluty w na ziemiach Rovana, jak i najlepszego wykorzystania żyły kamienia księżycowego z Jastrzębiego Gniazda. Osobno dopisał też coś dla Aureliusza i Geoffa, uzupełnienie księgozbiorów z zakresu geografii, natury i leczenia oraz jeśli to możliwe, fizjologii smoków. Harn miał kontynuować zwiad i rozmowy z innymi plemionami swojej rasy na ziemiach Marchii Winnego Przedgórza. Pentor z wiadomych względów zaś miał grzecznie siedzieć na miejscu. W przeciwnym razie Tabitha urwałaby Rovanowi głowę, lub przynajmniej spróbowała. Pomoc Teriona Gronbersara, jej nowego asystenta, który miał ją zastąpić na czas połogu i na krótko po narodzinach dziecka, była całkiem duża, ale wciąż się uczył, ciężko było zastąpić w pełni kogoś, kto patrzył od samego początku jak trawiasty kawałek ziemi nad rzeką zamienia się w całkiem ludne miasto. Zdecydował też o wysłaniu jednego z oddziałów straży miejskiej wpierw do Jeziorzan, następnie do Kaostel, po miesiącu w każde miejsce. Mieli poznać okoliczne miasta, ale również donosić o czymś niepokojącym czy nietypowym. Było też coś, co nieco ciążyło mu na sercu. Chirroki był z nim od dawna, przeszli razem przez wiele, ale biorąc pod uwagę w jakim był niebezpieczeństwie porwania poprzez nową pozycję Rovana, wspólnie zadecydowali o jednym, trzeba było coś z tym zrobić. Jastrzębiowi nie widział się powrót do ptasiego móżdżku, jaki miała większość jego braci, ani chowanie się po bezpiecznych miejscach, zamiast latać w przestworzach. Zadecydowali więc że poproszą Elestreaę o pomoc w przebudzeniu chowańca. Co prawda zerwałoby to więź między nimi, ale obaj wiedzieli że muszą podjąć jakieś kroki. To z kolei wiązało się z Rovanionami, większość została przydzielona, zwłaszcza ze względu na zbliżające się śluby, zostało jeszcze kilka nierozdzielonych, ale te mogły chwilowo poczekać niezwiązane.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 17-01-2015 o 18:50.
Plomiennoluski jest offline