Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2015, 01:21   #60
Halfdan
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Veronica powoli otworzyła oczy. Strasznie bolała ją głowa i chciało jej się wymiotować. I miała rozwalony nos, a na kanapie leżał wyrwany pukiel włosów. Moje piękne loki, co się z nimi stało? Próbowała sobie przypomnieć gdzie jest i co tu robi, ale ciężko jej to szło. Była w pokoju bez okien, na ścianie broń, dużo broni. Do tego jakieś skrzynki zakryte płachtą.
Ten skurwiel! Teraz sobie przypomniała. Przyszła tutaj na bankiet, jako dama do towarzystwa. Jej przyjaciółka Katie poleciła jej tego klienta, zawsze zachowywał się z klasą. I szybko kończył, nie trzeba było pracować do późna. A teraz? Dziadowi odbiło. Zeszli na dół do piwniczki po wino. W pomieszczeniu było mnóstwo butelek z winem. Głównie Chianti z charakterystycznym kogucikiem potwierdzającym autentyczność. Było też kilka beczek, pewnie z grappą . No i amaretto, limoncello, cynar, campari i trochę bourbona i Maraschino. W mniejszej alkowie wisiały szynki parmeńskie, w drugiej parmezan. Wybierali odpowiedni trunek i nagle Gasparro zaczął ją tłuc. Rozwalił jej wargę i nos i zaczął zlizywać jej krew. Świr! Zaczęli się szamotać, wyrwał włosy, nabił limo. W końcu wstrzyknął jej coś i odpłynęła. Obudziła się w ukrytym pomieszczeniu za beczką.
A teraz dziad dobiera się do Katie! Przyjrzała się bliżej i zobaczyła kły. Wcześniej gdzieś tutaj była trumna. WAMPIR? SERIO? Nie chciała w to uwierzyć, ale na jej stary Włoch z kłami chłeptał krew z jej przyjaciółki. Szybko zabrała rewolwer ze stołu i wyjęła srebrny krzyżyk który nosiła na szyi. Strzeliła w starucha, ale ten nic sobie z tego nie robił. Rana się zrosła, ale puścił Katie i ruszył w stornę Weroniki. Ta zachowała zimną krew, wyciągnęła krzyżyk przed siebie i zaczęła się modlić. PATER NOSTER KWI ES IN CIELIS..., czy jak to szło. Na filmach działało. I na szczęście tutaj też. Don zasyczał, pokazał kły i cofnął się, jakby go odpychało pole siłowe. Veronica strzeliła jeszcze dwa razy, jednocześnie zataczając koło i doszła do Katie. Pomogła jej wstać i cały czas się modląc podeszły do drzwi. Wampir trzymał się na odległość. Katie powolutku otworzyła wszystkie zamki. Drzwi były jednak zbyt ciężkie, a ona zbyt słaba by je otworzyć samodzielnie. Spróbowały we dwie i udało się. Już przekroczyły próg drzwi, gdy rozległy się strzały. To nie fair – pomyślała Veronica gdy kula przebiła pierś Katie. Dziewczyna osunęła się na ziemię. Veronica zdołała zrobić jeszcze parę kroków, ale wampir wycelował rewolwer prosto w jej głowę i nacisnął spust...





Główny posterunek stanowej policji przy pierwszej alei był oblężony niczym centra handlowe w Czarny Piątek. Do mrocznego widma atomowej zagłady dołączył fakt że telefony nie działały tak jak powinny i pod wpływem paniki ludzie masowo zapytać co się dzieje. Od kilku godzin po podniesieniu słuchawki i wykręceniu numeru najczęściej nie działo się nic. Czasem następowało połączenie do losowej osoby. Czasem nawet do kilku jednocześnie. Innym razem można było tylko podsłuchiwać. Wszystko w obrębie jednego miasta.
Nic dziwnego że tylu ich przyszło. Nie można wezwać pomocy, a liczba przestępstw wzrosła. W końcu skoro jutro mamy umrzeć od promieniowania to chociaż dzisiaj sobie posłuchamy muzyki na skradzionym z wystawy sklepowej radiu - pomyślała Jennifer. Krótkowłosa policjantka, której bliżej było do czterdziestki niż do trzydziestki siedziała za biurkiem za szybą w okienku przyjęć i grzecznie wyjaśniała że policja i reszta służb pracuje jak tylko może by naprawić usterkę.
Zobaczyła swojego kolegę Roya, który dopijał kawę i kończył pączka. Spojrzała na zegarek i ucieszyła ją myśl że zaraz on ją zmieni. Już miała zamykać okienko gdy do sali weszły 4 osoby.
Pierwszych dwóch było ubranych w czarne garnitury. Pierwszy biały, koło pięćdziesiątki, w okularach. Drugi młodszy, murzyn koło czterdziestki (chyba przywieziony prosto z Afryki, był CZARNY jak smoła, nie to co amerykańska kawa z mlekiem). Podeszli do niej i od razu pomachali legitymacjami.
-Agent Johnson i agent specjalny Smith. FBI. Chciałbym rozmawiać z twoim szefem, panienko - powiedział ten ciemniejszy
- Niestety szefa nie ma. Ale możecie porozmawiać z zastępcą - odpowiedziała Jenny po dokładnym przestudiowaniu ich legitymacji. - Sir - dodała po chwili, chociaż ledwo jej to przeszło przez usta. Wcisnęła przycisk i agenci przeszli przez drzwi.
- Przejmujemy dowodzenie. Na czas kryzysu potrzebujemy odpowiedzialnych ludzi na odpowiedzialnym stanowisku - usłyszała skrawek ich rozmowy z witającym ich jednym z zastępców komendanta, Fredem Wilsonem. Z chęcią posłuchałaby co z tego wyniknie, Wilson to krewki gościu i tak łatwo się nie da. Cała trójka weszła wgłąb labiryntu biurek i drewnianych ścianek i ogólnego bałaganu.
Zagapiła się i zobaczyła ostatnią dwójkę interesantów na tej zmianie. Dziwna para, jeden mówi do drugiego per "mistrzu". I co to za imię, Zabydecośtam, ciekawe jak to wpisze do rubryczki w dokumentach...
 
Halfdan jest offline