Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2015, 15:09   #8
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Nie wiedziała jak powiedzieć rodzicom o swoim “genialnym” pomyśle dołączenia do wyprawy. Bo i co miała im powiedzieć? “Mamo, Tato, dziękuję za wszystko, jesteście wspaniali, ale trochę tu nudno, więc idę na niebezpieczną wyprawę, nie wiem czy wrócę, kocham was”? Potrafiła sobie wyobrazić ich reakcję: ojca zanoszącego się śmiechem i matkę troskliwie sprawdzającą czy nie dostała gorączki. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać czy nie popełniła błędu. Może powinna zostać w mieście i zostawić to zadanie bardziej doświadczonym? Szybko odrzuciła tą myśli. To był najlepszy pomysł jaki miała odkąd postanowiła zjechać ze schodów na pokrywie od garnka!
~ Weź się w garść, dziewczyno. “Przyjaciel” czeka.
Całą drogę do gildii magów patrzyła w ziemię, starając się unikać wzroku mijanych ludzi. Oczy są zwierciadłem duszy, a jej się łatwo i byle komu nie oddaje. Dwa razy prawie na kogoś wpadła, ale skończyło się na szybkim “Przepraszam” i ruszyła dalej. W tej chwili była wyjątkowo niecierpliwa, chciała jak najszybciej dowiedzieć się kto jest autorem tajemniczej notatki i czego od niej chce. Miała przeczucie, że ciekawość wprowadzi ją kiedyś w kłopoty.
W końcu dotarła na miejsce.
Wielokrotnie przechodziła obok gidlii magów, ale nigdy nie zwróciła na ten budynek uwagi. Wyglądał… całkiem normalnie, może był trochę większy od reszty. Jedynym co go wyróżniało był zegar słoneczny umieszczony przed wejściem do gildii. Zawsze uważało, że magowie powinni mieć siedzibę w latającym zamku lub chociaż w strzelistej wierzy - żeby zachować jakiekolwiek pozory czegoś fascynującego.
Zapukała.
Cisza.
Zapukała drugi raz, trochę natarczywiej niż poprzednio.
Znowu nic.
Lekko podirytowana dziewczyna nacisnęła klamkę i weszła do środka. Drzwi były otwarte. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to czerwony dywan ozdabiający podłogę. Potem książki na półkach: księgi, tomiszcza i tomiki - najnudniejsze przedmioty jakie znała. Ludzi i elfów było tutaj prawie tak samo dużo jak na zatłoczonych ulicach w centrum miasta. Zdawało jej się, że zauważyła też gnoma. Wszyscy spoglądali na nią z lekkim zaskoczeniem jakby nagłe wtargnięcie młodej dziewczyny było dla nich czymś niezwykłym. Pewnie rzadko miewali gości.
-Panienka czegoś szuka?- zapytał jeden z elfów. Jego głos był miły i pewny siebie. Nienachalnie wzbudzał w niej zaufanie, więc Kier postanowiła mu się przyjrzeć. Miał złote włosy i zielone oczy. Szybko przeniosła wzrok na coś co pozwalało jej nie patrzeć mu w oczy nie będąc jednocześnie niegrzeczną.
- Przyjaciół - odpowiedziała mechanicznie, ale zorientowała się jak dziwnie to musi brzmieć w uszach kogoś niewtajeniczonego. - Znaczy się, przyjaciela. Jednego przyjaciela.
- Nie bardzo chyba rozumiem.- Uśmiechnął się nieświadomie onieśmielając ją jeszcze bardziej. - Ale dobrze. Jeśli szukasz kogoś, kto jest przedstawicielem zrzeszonym tutaj, to pewnie kogoś konkretnego masz na myśli- powiedział w zamyśleniu. - Opisz go zatem i postaram się…- Nie dokończył nawet mówić, gdy nagle otworzyły się jedne z licznych drzwi, sprawiając, że jej serce zabiło szybciej. Kiedy przestanie się tak bać wszystkiego?
Zobaczyła pięknie ubraną kobietę, a biżuteria, którą nosiła robiła na Kier niemałe wrażenie. Zdawało jej się, że gdzieś ją już widziała. Z całą pewnością skąd ją pamięta! Tylko skąd? Czyżby to były opowieści babci? Pewnie tak. “Była to kobieta o cudownych, szafirowych oczach, która wręcz emanowała pewnością siebie”. Z całą pewnością tak brzmiały jej słowa. Tylko kogo one dotyczyły?
- Jest tutaj, na moje polecenie i na moją gościnę, Sandro - rzekła kobieta i posłała w jej kierunku uśmiech. - Proszę, pozwól za mną, mamy sprawy do omówienia…- Nie wiedziała jaki konkretnie element jej postawy… jej całego zachowania sprawiał, że wyglądała na kobietę, której nigdy się nie odmawia. Z całą pewnością to ona tutaj rządziła i dostawała wszystko czego chciała.
Kier skinęła głową uprzejmemu elfowi i bez słowa ruszyła za “Przyjacielem”. Szły w milczeniu przez wiele korytarzy, co pozwoliło dziewczynie na chwilę wytchnienia i poukładania sobie wszystkiego w głowie. Nie wiedzeć czemu cały niepokój dotyczący wyprawy i tego spotkania zniknął, najpewniej zastąpiony ciekawością i zaintrygowaniem. Pierwszy raz widziała gildię magów od środka. Wydawało jej się, że w środku budynek jest większy niż wskazywałby na to jego wygląd z zewnątrz, ale zapewne to jej wyobraźnia dopisywała niezliczone drzwi i korytarze, które w rzeczywistości występowały w mniejszej ilości.
Mijały jakiś obraz, na który Kier nie zdążyła spojrzeć, gdy kobieta odbiła w lewo i otworzyła kolejne drzwi. Kiedy weszła za kobietą do pokoju znów zobaczyła pełno ksiąg. Na szczęście dla niej nie była to biblioteka - w środku znalazło się też biurko, etażerka, jakiś kufer na który nawet nie zwróciła uwagi i wygodne łóżko.
- Witaj, jestem Alamrtyn. Zwana Niebieskooką. To ja jestem autorką wiadomości - rzekła spokojnie, gestem wskazując na jakiś taboret, co najprawdopodobniej znaczyło “usiądź”. - Jestem czarodziejką i wyczułam w tobie dość mocne połączenie ze Splotem...wydaje mi się, że masz w sobie potencjał, by sprostać wymaganiom gildii i zostać uczennicą...i opanować arkana! Oczywiście, ja sama nie mogę zadecydować za ciebie, ale jesteś młoda, ambitna i dość pewna siebie. Zastanawiam się czy chciałabyś rzucić się w wir przygody, zdobyć doświadczenia, złota, podziwu i edukację… - Kobieta mówiła swobodnie, naturalnie i pewnie.
- I… wyczułaś to tak po prostu? Tak… przechodząc obok?
Bardzo dobrze, że tan taboret tam był. Usiadła spokojnie, dziękując wszystkim przychylnym bogom, że nogi się pod nią nie ugięły. Była na tyle zszokowana propozycją Alamrtyn, że na chwilę zapomniała o tym jak bardzo nie lubi siedzenia nad książkami, czym bezpośrednio wiąże się edukacja.
- W wiadomości wspomniałaś o wyprawie, nie o arkanach. - Starała się, żeby jej słowa nie zabrzmiały jak wyrzut.
Zaśmiała się serdecznie.
- To prawda. I nadal utrzymuję słowa o tej wyprawie. Najlepsza nauka to taka, która jest poparta doświadczeniem. Nie ma nic gorszego niż mag-teoretyk, który w swoim życiu raz użył kuli ognistej, a rozprawia o deszczu ognia z nieba…- westchneła. - A co do poprzedniego pytania, możesz uznać, iż istotnie wyczułam ciebie przechodząc obok. Mogę dokładnie to wyjaśnić, oczywiście, ale...bez obrazy, twoja wiedza nie jest wystarczająca by pojąć pewne sprawy. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Zatem, chcesz zostać uczennicą?
Nie była pewna czy jest w stanie podjąć teraz decyzję, chociaż odpowiedź na to pytanie siedziała już z tyłu jej głowy. Słowa Niebieskookiej o magu-teoretyku wyjątkowo trafnie odzwierciedlały to co Kier myślała o czarodziejach. Sztywni, nudni staruszkowie z brodami ukorzonymi od starych ksiąg. Alamrtyn wydawała się inna, całkowicie zaprzeczała wizji arkanisty, którą miała w głowie rudowłosa dziewczyna. No i wyprawa. Mogła okazać się niebiezpieczna, a wtedy poznanie chociażby kilku podstawowych czarów mogłoby uratować jej skórę. W końcu po to tu właśnie przyszła: w sprawie wyprawy.
- Myślę, że to będzie… rozsądne - stwierdziła zważając na to co mówi. Nauczyła się uważać na to co mówi silniejszym od siebie. Łącznie z tymi uzbrojonymi w siekierę.
- Doskonale- powiedziała z uśmiechem. - Roztropna i ciekawa świata. - Pokiwała głową i wstała. - Masz w sobie ogromny potencjał, dziewczyno. Przygotuję ciebie do wyprawy, nauczę kilku zaklęć i nabędziesz trochę elementarnej wiedzy. Dostaniesz też wyposażenie i kto wie? Bogactwo i sławę? Niezliczoną ilość przygód? A kiedy się wyszalejesz, miejmy nadzieję, że będziesz idealną kandydatką na zastępienie mnie i przejęcie odpowiedzialności za gildię. - Uśmiechneła się raz jeszcze, widząc minę Kier, gdy wspomniała o gildii. - Ale to jeszcze nie teraz, Twój czas dopiero nadejdzie i tego jestem pewna. Masz jakichś rodziców? Tak? Powiedz im, że jutro przybędę do nich w odwiedziny, niech wiedzą i będą dumni z córki. Jeżeli jeszcze nie poznałaś...- powiedziała rozbawiona.- ...to...no cóż, jestem jestem mistrzynią Gildii Magów w tym mieście. Jednym z doradców Lorda Neverwinter. No i sądzę, że niejedna osoba pozielenieje z zazdrości, gdy dowie się, że jesteś moją uczennicą. - Alamrtyn wyglądała na wesołą i zadowoloną, a rudowłosa miała ochotę uderzyć głową o ścianę. No tak! Przecież to nazwisko było nawet na ogłoszeniu o wyprawie! Mieszka w tym mieście od urodzenia powinna je już pamiętać, ale zawsze wpadało jednym uchem i wypadało drugim, ponieważ nigdy nie myślała, że kiedyś jej się przyda.- No i uważaj teraz co i komu mówisz, bo niebawem poznasz rodzinę królewską i lokalną szlachtę. A teraz smaruj do domu i uprzedź rodzinę, że jutro w południe przybędę. - Dała dziewczynie do zrozumienia, że sprawa jest już zakończona, a wszystko co było do omówienia zostało powiedziane. Wciąż lekko otępiała Kier pożegnała się uprzejmie i wyszła, dokładnie zamykając za sobą drzwi.
Właśnie została uczennicą najważniejszej kobiety w calutkim Neverwinter.
- JEST! - zakrzyknęła dziewczyna podskakując w miejscu z niepochamowanej radości. Zakręciła się trzykrotnie wokół własnej osi i, dla zasady, trzykrotnie odkręciła w drugą stronę. Była pewna, że nie zgubi się w gąszczu korytarzy szukając wyjścia. Nie dzisiaj. Nie teraz.
Do domu wróciła prawie tanecznym krokiem. Przez całą drogę pogwizdywała pod nosem pieśń o wyprawie, którą usłyszała przechodząc pod “Rozbitym Dzbanem”, a którą fałszowała w sposób uwłaczający sztuce. Czuła się niemal nieśmiertelna.
 
Kaeru jest offline