Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2015, 20:53   #15
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację
Pierwszy raz od wielu tygodni Edmund miał szansę spać w prawdziwym łóżku, nie ważne jak bardzo zainfekowanym pchłami i innym robactwem, ale jednak to było łóżko. Miał nawet własny koc i poduszkę, a nagle jakaś piegowata szlora budzi go kopniakiem w żebra. „Jeszcze się na niej zemszczę” pomyślał Edmund w duchu, rozcierając bok jedną ręką. Drugą miał zajętą wokół ciepłego ciała Josta Schlachtera, a za nimi włóczyła się jego zmaterializowana dusza. Na długo zapamięta ten poranek…

Emocje już nieco opadły i nie zastanawiał się wiele nad decyzjami swoich nowych kompanów. „Róbta jak chceta”, zaśmiał się gdzieś w okolicy czoła, „gdzie jest szlam, tam są niziołki, trzeba tylko je teraz znaleźć i porządnie wytrząść”. Jost nie był jakoś wyjątkowo ciężki, a po wczorajszej kolacji nie trudno było go przedstawiać jako zalanego w sztok obdartusa. Szczęśliwie karczmarz i jego małżonka nie zwrócili szczególnej uwagi, także mogli go bezpiecznie ułożyć na piętrze pobliskiej stajni. Spojrzał pełnym powagi wzrokiem na Arno.

- Nie ma co tracić czasu. Idziemy? – spytał Edmund.

Khazad skinął jedynie głową w geście zgody.


Dom rzeźnika nie wyróżniał się wiele na tle innych domostw w sąsiedztwie. Typowy domek wieśniaka, który dorobił się na nieszczęściu innych, w tym przypadku na nieszczęściu trzody i innych zwierząt hodowlanych, co można było stwierdzić po bardzo okazałym szyldzie przedstawiającym różowego prosiaka. Wszystkie otwory na parterze były szczelnie zadeskowane, wrota do piwnicy zamknięte kłódką, jedynym wejściem wydały się okna na piętrze. Korzystając z faktu, że nie wielu ludzi budzi się skoro świt, a jedynie rolnicy i grupy wędrowców nękane przez duchy, Edmund wspiął się z pewną dozą gracji po ścianie budynku, wybił szybę ręką owiniętą w płaszcz i wszedł do środka, zastając tam istne pole bitwy. Wojna najwyraźniej toczyła się pomiędzy meblami i wygląda na to, że nie było żadnych ocalałych. Prędko wyciągnął linę ze swojej torby i rzucił jej drugi koniec na zewnątrz. Krasnolud po dłuższej chwili wspiął się na piętro i szybko chwycił swoją broń. Nie mieli teraz czasu na przeszukiwanie pomieszczeń, musieli się najpierw upewnić, że są bezpieczni, przecież za każdym rogiem mógł na nich czekać jakiś ohydny nieumarły albo coś jeszcze gorszego. Edmund nie wiedział co jest gorsze, ale właśnie z tego powodu pot zrosił mu plecy…

Na ich szczęście, albo i nie szczęście, budynek był zupełnie opuszczony, Edmund zauważył jedynie pająka cierpliwie układającego swoją sieć w rogu jednego z pokoi. We wszystkich pokojach zastali jeden wielki ładnie powiedziawszy „budynek w którym uprawia się nierząd” - powywracane meble, porozbijane dzbany, pobite butelki, półki zrzucone na ziemię, szafy wybebeszone, papiery porozrzucane. Wyglądało to na niezbyt subtelną rewizję, najpewniej przeprowadzoną przez łowcę czarownic i tęgiego Kislevite. Zwrócił ich uwagę brak mięsa w części sklepowej, wszystko inne leżało na ziemi, ale ten brak świńskich tuszy u rzeźnika, który został oskarżony o nekromancję przywodził Edmundowi jedynie jedną rzecz do głowy. Musiał się głęboko zastanowić czy aby wczorajszy posiłek to na pewno wieprzowina. Poza tym dom wyglądał bardzo zwyczajnie, żadnych podejrzanych ksiąg i znaków, plam krwi, świec złowieszczo skapujących i ustawionych wokół piekielnego portalu. Zdziwiło to Edmunda, spodziewał się chociażby oznak Morryckiej interwencji, kapłan przecież powinien w jakiś sposób zabezpieczyć to miejsce. Edmund mógł jedynie podejrzewać, że to nie jest to miejsce którego szukali. Krasnolud też nie zauważył nic nienaturalnego, zdawało się to go smucić, zapewne przejmował się losem przyjaciela i aktualnym brakiem rozwiązania tegoż problemu. Ostatnim pokojem jaki odwiedzili był gabinet, pełen wszelkiej maści papierów leżących na praktycznie każdej powierzchni, mniej lub więcej takiego widoku można by się spodziewać po eksplozji książki. Rachunki, przepisy na mięso, nic szczególnego, oprócz pewnej koperty z listem, która kuriozalnym zrządzeniem losu wpadła Edmundowi w oko. Nieco mniejsza od standardowych skrywała bardzo stary list, sprzed kilku co najmniej lat. Jako prawdziwy ekspert w dziedzinie analfabetyzmu oddał posłusznie kopertę Arno i czekał na wyjaśnienie treści. Jak się okazało była to korespondencja miłosna między nieznaną niewiastą, a rzeźnikiem.


- Warto pokazać to reszcie, i poszukać tej Elizy. – stwierdził Edmund.

Długobrody znowu jedynie kiwnął głową z aprobatą i schował kopertę za pazuchę. Dziwnym przypadkiem i zbiegiem okoliczności Edmund też miał za pazuchą coś co należało wcześniej do rzeźnika, świecę z kuchni i butelkę wina z piwnicy, o czym khazad nie mógł wiedzieć, a co radowało Edmunda.

Nadszedł czas na powrót, minęło już trochę czasu, a nie mogli ryzykować wychodzenia z domu osobnika powiązanego z nekromancją w biały dzień, niektórym sąsiadom mogłoby się to nie spodobać. Edmund wyjrzał przez okno którym weszli, aby wybadać jak wygląda sytuacja na zewnątrz. Sąsiadka właśnie wchodziła do budynku, a przed jej domem na ulicy dzieciaki grały w piłkę… z Kislevskim ochroniarzem kapłana… który na szczęście był odwrócony plecami. Edmund przymknął framugę i ruszył do okien prowadzących na ogród. Tam było pusto i nie tracąc czasu wyszli na ogród, najpierw Arno z małą pomocą Edmunda, a potem sam Edmund. Przywitał ich zapuszczony ogród, stodoła i szopa, których nie widzieli od frontu. Edmund zapisał w pamięci, że w razie problemów warto jeszcze zajrzeć do tych budynków, ale czuł w bebechach, że to nie tutaj. Ukradkiem przeszli przez posesję sąsiadów do drogi po drugiej stronie, jak najdalej od Kislevity. Powrót nie zajął im wiele czasu. Czujne oczy łowcy czarownic przyglądały im się jak wchodzili do karczmy, co obaj postanowili zwyczajnie zignorować.


W karczmie czekali na nich Bert i Eryk, dziewczyna podobno wyszła do latryny. Edmund i Arno przysiedli się, zamówili jajecznicę i ściszonym głosem opowiedzieli wszystko co spotkali w domu rzeźnika, a sami też wysłuchali czego się reszta dowiedziała z rozmowy z karczmarzem, bo jak się okazało kapłan nie był zbyt rozmowny. Najwyraźniej czekała ich teraz wyprawa na cmentarz i rozmowa z Sigmarytą. Jedząc swoją porcję jajek Edmund przypomniał sobie o Yorrim, który czekał przy ciele. Pewniakiem był głodny, także trzeba mu wziąć coś na wynos.
 
Evil_Maniak jest offline