17 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda, wieczór.
Holthusen nad rzeką Schnilder, gospoda "Das Stadttor" Sceneria: Oświetlone jasno lampami i pachnące jedzeniem wnętrze oberży. Wewnątrz nie ma niczego wyróżniającego - ot porządne stoły na sześcioro ucztujących każdy, zydle z krótkimi oparciami, wszystko widać że regularnie sprzątane. Schody prowadzą na galeryjkę na półpiętrze, gdzie znajdują się drzwi do pokoi gościnnych i dobry widok na jadalnię na dole.
Osoby: Gudi, Karczmarz Jontek Svenson, Kelnerka Brygida, Głos kucharza. Goście: dwójka dobrze odzianych mieszczan gawędzących przy kielichu, czwórka gości w dobrej jakości ubraniach podróżnych (w tym dwójka przy mieczach), dwóch zbrojnych w barwach miejskich, siedzący pod ścianą, o którą oparli halabardy.
"Bramowa" jak sobie nazwę w głowie przetłumaczył Gudi była niczym nie wyróżniającą się gospodą dla osób o nieco zasobniejszych portfelach. Z gatunku takich gdzie koce są prane, pluskwy spotyka się sporadycznie, zaś za odpowiednią opłatą można dostać kąpiel. Zapachy dochodzące z kuchni były nęcące i tak wymieszane, że pochodziły z pewnością z kilku garów jednocześnie. Za plecami oberżysty wisiały zaś na kołkach mosiężne klucze do pokoi.
Takiego miejsca szukają podróżni, którzy pragną odpoczynku. Nieopal, knajpa "Der Fatzkeweine" Sceneria: Kilka kopcących smrodliwie świec na krzyżaku zwisającym z sufitu oświetla salę o podłodze wysypanej trocinami i szatkowanym sianem. Brudne stoły ktoś przyśrubował do podłogi, podobnie jak zydle i ławy - i beczki, które postawiono tam, gdzie zabrakło zydli. Ogólnie czuć zapach alkoholu ludkiego, niemytego ciała i niepierwszej świeżości jadła, którego smak ktoś chce zabić dużą ilością cebuli.
Osoby: Arno, Sven, Werner, Witalis, oberżysta Drrug Leibnitz, kelnerki Anna i Bessy, wykidajło Bruno Shwartz, lampucery nie pierwszej świeżości - Magnolia, Róża i Stokrotka, wdzięczące się do tych z sakiewką, nizioł szuler Kostek, barwna zbieranina miejscowego elementu i ubogich przyjezdnych, szczury, muchy.
O ile blask boskiego Sigmara i sługi jego Cesarza oświetla całe imperium, tak w niektórych miejscach zdaje się przygasać. Tak właśnie było w Fatzkenweine, gdzie Ranald rozsiadł się swoją szachrajską dupą. Nikt nie spodziewał się tu luksusów czy niechrzczonego piwa. Wręcz przeciwnie - ludzie przychodzili tu by się sponiewierać i upodlić w towarzystwie podobnie myślących.
O dziwo z pozostałymi przyszedł Witalis, który za radą Wernera zaprowadził Kubusia do pustej stajni karczemnej i przyszedł dogadać się z karczmarzem.
Naszych bohaterów powitała nagła cisza i gościnne "spierdalać!" rzucone przez anomimowego odważniaka z głębi karczmy. Po czym wrócił gwar i przestano zwracać na nowych uwagę. Wykidajło, widząc broń spojrzał spod oka i poklepał wymownie ciężką, nabijaną gwoździami pałę, którą trzymał w pogotowiu. A wyglądał conajmniej na półogra, jeżeli coś takiego natura stworzyła.
No cóż, z jakiegoś powodu Fatzkenweine jeszcze nie spalono i nie obrabowano. Zapewne właśnie z tego.
__________________ Bez podpisu. |