Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2015, 23:04   #27
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Slumsy Reikerbahn, Altdorf
6 Pflugzeit, 2526 K.I
Świt

Poranek przywitał skacowanych marynarzy niezbyt przyjemnym zapachem suszonych ryb oraz odległym skrzekiem mew, które o tej porze roku zapuszczały się nieco dalej, w głąb lądu, licząc na łatwy łup jakimi niewątpliwie były rozwieszone na sieciach pstrągi i makrele. Wydarzenia sprzed ostatniej nocy dla większości piratów były zamglone, zaś wszelkie niesnaski żywione względem swych kolegów po fachu utonęły razem z ostatnią kroplą przelanego rumu. Tradycyjnie większość z nich obudziła się bez krzty ciężko zarobionego złota, a jedyne co pamiętali to krótkie chwile uniesienia w ramionach nie zawsze pięknych i zdrowych kobiet z doków Reikerbahn.

Ból głowy i brzucha, otępienie, suchość w ustach, a na domiar złego; opróżnione butelki rumu chaotycznie porozrzucane po całym pomieszczeniu - tego poranka ten obraz wspólny był każdemu Korsarzowi. Mimo wszystko, było to lepsze od nagłej pobudki w kałuży własnych rzygowin, gdzieś na dnie rynsztoku, a i w gorszym gównie potrafili się obudzić spragnieni wrażeń żeglarze.

Ogołocona ze złota załoga Portowej Nierządnicy ruszyła w stronę macierzystej jednostki, licząc na darmowe śniadanie oraz kubek lodowato zimnej wody. W takich chwilach wszelkie inne trudy życia traciły na znaczeniu…


Altdorf był miastem oportunizmu, co było widoczne na każdym kroku. Z jednej strony niewyobrażalne bogactwo, luksus i postawne pałace, a z drugiej bieda, rozsypujące się rudery i zmarnowane szanse. Zwłaszcza ta druga część zdania pasowała do portowej dzielnicy, w której cumowała rzeczna barka Kapitana Dashauera. Za dnia nie było tu choć jednej rzeczy, która potrafiłaby przykuć spragnione piękna ludzkie oczy. No… może z wyjątkiem nielicznych powabnych kurtyzan, które teraz zmęczone po ciężkiej pracy, wracały do swych skromnych kwater, aby zregenerować siły przed kolejną pełną wrażeń nocą.

Miasto budziło się do życia wraz z pierwszymi promieniami słońca. Kupcy rozkładali stragany, wystawiali towary i wzajemnie przekrzykiwali się w nadziei na przyciągnięcie klientów. Potężne okręty Imperialnej Floty szykowały się do wypłynięcia w dół rzeki Reik, ku otwartym wodom Morza Szponów, zaś liczni w porcie dokerzy zbierali się przy statkach czekając na rozładunek.
Wraz z otwarciem potężnych, żelaznych bram, do miasta wdarła się lawina uchodźców ze wschodu. Powiadano, że nieodległa Sylvania po raz kolejny pogrążyła się w ciemnościach, zaś owe plotki znalazły swe potwierdzenie w wyraźnie obcym akcencie przybyszów, który zdradzał chłopskie pochodzenie. Niepewni swej przyszłości i zszokowani dotąd nieznaną im kulturą, skończą w Altdorfie jako tania pożywka dla portowych gangów.

Tak czy inaczej; miasto tętniło życiem i dało się to zauważyć na każdym kroku.


Na dwie godziny przed południem, załoga po spożyciu niezbyt wytrawnego śniadania zebrała się na pokładzie Portowej Nierządnicy. Choć od pobudki minęło już trochę czasu, to wciąż walczyli z dolegającym im kacem.

- Ustawić się w szeregu, rzeczne dupy! Kapitan idzie! - Wydarł się szyper, po wyjściu na pokład. Piraci posłuchali, choć widok ich ospałych mord wcale nie zadowolił Rolfa Eisenberga. - Ruszać się, łajzy! Szybciej, gamonie! Chyba, że wolicie szorować pokład przez cały dzień! - Ta ostatnia groźba wyraźnie poskutkowała i załoga dość sprawnie ustawiła się w całkiem równym szeregu. Po kilku minutach stania na baczność i mrużenia przekrwionych oczu w obronie przed irytującymi promieniami słońca, na pokład wkroczył kapitan Dieter Dashauer w towarzystwie dotąd nieznanego załodze jegomościa o przenikliwym spojrzeniu i smukłych rysach twarzy. Nosił się jak szlachcic, ale jego ubranie już dawno straciło swój blask.
- Jak już zapewne sami zdążyliście wywnioskować po niezbyt wytrawnym posiłku; brakuje nam kucharza, a także trzech innych, mniej istotnych członków załogi - zaczął kapitan w swym charakterystycznym, zachrypniętym głosie.
- Macie przyjemność gościć Walbrechta Tarashoffera… - Dashauer przedstawił stojącego za nim mężczyznę, który na dźwięk swego imienia skinął głową w aroganckim geście, w którym arystokracja zwykła witać pospólstwo.
- ...który podczas nieobecności Hildigrima przejmie rolę okrętowego kucharza - szlachcic wyprostował się, gdy tylko jego uszu dotarła ta zniewaga.
- Kucharzem, kurwa?! Kpisz sobie! Nie tak się umawialiśmy! - Obrażony słowami kapitana protestował, choć ten kompletnie go zignorował.
- To moja łajba i ja tu dowodzę. Jeśli coś ci się nie podoba, to możesz zaciągnąć się na inną jednostkę, proszę bardzo, ale co wtedy powiesz Hochowi, jeśli stanie mi się krzywda? Teraz przynajmniej mam pewność, że nikt nie poczęstuje mnie tojadem, czy też innym chwastem - odparł w końcu pirat, po czym zwrócił się w stronę reszty załogi:
- Mam dla was dwie wiadomości. Jedna dobrą, druga złą. Zła wiadomością to poufna informacja, że mamy w naszych szeregach pieprzonego szczura, który zrobi wszystko żeby pogrążyć mnie i całą moją załogę. Nadzwyczajnie niefortunne dla nas spotkania z Imperialną Flotą, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku tygodni to wyłącznie jego zasługa, a nie wiadomo co jeszcze dla nas przygotował. Któryś z was, łajdaki, współpracuje z wrogim nam gangiem, a ja klnę się na wszystkie trędowate dziwki w tym kurewskim mieście, że go wytropię i osobiście za kuśkę na rei powieszę… i to jest właśnie ta dobra wiadomość - kapitan Dashauer sięgnął za pazuchę, by wyciągnąć z niej misternie wystruganą fajkę, którą następnie rozpalił i włożył do ust. Przez chwilę delektował się widokiem zdenerwowanych piratów, którzy spodziewali się, że ten w jednej chwili sięgnie po ręcznie zdobiony pistolet skałkowy wiszący u jego boku i bez ostrzeżenia pośle któremuś z nich kulkę między oczy. Nic takiego nie nastąpiło. Dieter tylko uśmiechnął się obrzydliwie, a spomiędzy jego pożółkłych zębów wydobywał się fajkowy dym, niczym z wulkanicznego krateru.

- Niedługo wypływamy z nowym zadaniem i tym razem możemy spędzić trochę więcej czasu poza Altdorfem. Weźcie ze sobą koce, namioty, pochodnie i inne pierdoły, które mogą się wam przydać w głuszy. O szczegółach poinformuję was, gdy już wypłyniemy. Macie niecałą godzinę czasu na dokonanie niezbędnych zakupów. Rozejść się, szczury lądowe!
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:06.
Warlock jest offline