Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-01-2015, 00:00   #21
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Portowa Nierządnica, Altdorf
5 Pflugzeit, 2526 K.I.
Zmierzch

- Witaj Hildigrim - Bazrak zagrodził halfingowi drogę i uśmiechnął się parszywie. - Pewnie setnie się ubawiłeś, okradając mnie, a? Myślisz, że jestem naiwny? Żem głupi? Otóż nie… - zsunął tarczę z ramienia i ujął ją w lewą rękę. W prawej miał już miecz. - Otóż powiem ci, żeś wielki błąd uczynił i zapłacisz. Drogo, kurwa, zapłacisz. Nikt nie oszuka Bazraka Bolgana!

Zdobyty na Błękitnej Mierzei kunsztownie wykuty miecz przeciął ze świstem powietrze nadlatując w stronę głowy osłupiałego niziołka. Spotkanie oko w oko z rozwścieczonym jak torreadorski byk krasnoludem musiało być dla Hildigrima dość sporym zaskoczeniem; na tyle dużym, że ledwo uniknął śmiertelnego ciosu, który zamiast skrócić go o głowę, boleśnie ugodził w podbrzusze, gdy ten próbował przeskoczyć obok długobrodego pirata. Okrętowego kucharza uratowała jedynie skórzana zbroja - bez niej jego flaki już dawno zaścieliłyby pokładowe dechy.

Bazrak odczuł na dłoni siłę uderzenia i był pod wielkim wrażeniem widząc swego przeciwnika wciąż trzymającego się na nogach. Atak, choć skuteczny, nie powstrzymał niziołka przed ucieczką, który gorączkowo trzymając się za ociekającą krwią ranę, rzucił się w stronę labiryntu wąskich uliczek Reikerbahn; zostawiając daleko w tyle czerwonego ze złości krasnoluda.


Pojedynek Dolcha z Gunterem nie należał do specjalnie widowiskowych. Dwaj szermierze przez dłuższą chwilę wymieniali się ciosami ostrożnie testując technikę walki i zręczność swego przeciwnika. Widząc brak rezultatów, zebrani w ciasnym kręgu wokół nich piraci robili się coraz bardziej niecierpliwi i od czasu do czasu popychali ku sobie walczących, którzy od samego początku starcia starali się utrzymywać bezpiecznych dystans względem siebie. W końcu; po przyjęciu na szabli serii wściekłych uderzeń, impas przełamał ten drugi i wyprowadzając przebiegłą fintę dotkliwie zranił konkurenta.
Cięcie pod tak ostrym kątem wytraciło sporo na impecie, ale wystarczyło aby zatopić się na kilka centymetrów w odsłoniętym ramieniu Dolcha, który jak poparzony odskoczył od oficera nie mogąc uwierzyć jak łatwo dał się podejść. Mając po swojej stronie psychologiczną przewagę, Gunter bez większych trudności zakończyłby ten pojedynek, gdyby nie pewien nieoczekiwany obrót wydarzeń.

Dwóch zaszczutych wcześniej przez niziołka oprychów postanowiło włączyć się do walki i tym samym przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Dolcha, któremu dotychczas szczęście nie sprzyjało w starciu z oficerem. Gunter był sprawnym szermierzem i szybko dał się poznać od tej strony swemu przeciwnikowi, ale nawet on nie był w stanie pokonać trzech doświadczonych wilków morskich jednocześnie. Okrążony przez zabijaków mimowolnie zaczął cofać się w głąb statku...


Bazrak zaniechał prób dorwania niziołka, doskonale zdając sobie sprawę, że było to poza jego fizycznymi możliwościami, ale wiedział też, że jeszcze nadarzy się ku temu odpowiednia okazja i prędzej czy później Hildigrim znowu znajdzie się w zasięgu jego miecza. Zamiast tego, pochłonęła go zupełnie inna walka, która rozgrywała się na pokładzie Portowej Nierządnicy.

Gunter walcząc z trzema zabijakami nie tylko nie miał większych szans na przeżycie, ale też wszystko wskazywało na to, że to właśnie halfling zachęcił złotem przydupasów Dolcha do wszczęcia burdy. Złotem, które było własnością Bazraka, które zostało podstępem skradzione, i które teraz znajdowało się w łapskach dwóch cuchnących rumem oprychów… takiego oszczerstwa dumny krasnolud nie potrafił zignorować.

Ściągnąwszy z pleców tarczę Bazrak zastąpił drogę dwóm osiłkom, którzy próbowali włączyć się do walki.

- Hej, sucze chwosty - zakrzyknął do Dolchowych dupowślizgów. - Chcecie się zabawić, a? Za moje, kurwa, pieniądze? Już ja was…

Krasnolud, nie czekając za reakcją, rzucił się do przodu zasłaniając się tarczą i po krótkiej chwili usłyszał charakterystyczny dźwięk szabli z impetem wbijających się o okuty żelazem kawałek drewna, który przez tyle lat dzielnie bronił go przed śmiercią. Większej zachęty już nie potrzebował…

Miecze poszły w ruch i choć brodacz walczył z dwoma przeciwnikami jednocześnie to dość szybko dał się poznać jako zaciekły przeciwnik. Na każdy przyjęty na tarczy cios odpowiadał swoim, znacznie bardziej skutecznym i choć wróg miał przewagę liczebną to właśnie Bazrak był tym, który dominował w walce, spychając swych przeciwników w stronę lewej burty.

Wrzawa głosów, szczęk oręża oraz przepełnione przedśmiertną agonią okrzyki po raz kolejny tego feralnego wieczora wypełniły ulokowany w najbiedniejszej części Altdorfu dok załadunkowy. Marynarze sąsiednich jednostek stali przy burtach, okrzykami zachęcając pojedynkowiczów do dalszej walki i w pośpiechu robiąc zakłady póki ci jeszcze żyli. Część nieco bardziej odważnych mieszczan żyjących najbliżej portu wyszła na ulice, by móc przyjrzeć się z bliska widowisku. Po upływie ledwie kilku uderzeń serca, wokół Portowej Nierządnicy zebrały się istne tłumy gapiów żądnych taniej rozrywki.
Bazrak był wojownikiem, który był w stanie dostarczyć sporo wrażeń widowni, ale tego dnia był zbyt wściekły, aby mieć ochotę na dalszą zabawę z przeciwnikiem. Już na samym początku walki przejął inicjatywę, a chwilę później “walczący” z nim piraci tańczyli jak on im zagrał. Nie chcąc dalej igrać z ogniem, Bolgan postanowił zakończyć to raz na zawsze.

Krasnolud widząc irytację malującą się z każdym niecelnym uderzeniem na twarzach oprychów, postanowił wykorzystać sytuację i zaczął udawać wyraźnie zmęczonego walką. Głośne sapanie i stękanie przy każdym odbitym ciosie, a także coraz bardziej ospałe ruchy krasnoluda szybko zachęciły jego wrogów, którzy nie wyczuli uknutego podstępu, do przejścia do pełnej ofensywy.
Ten poważny błąd bezlitośnie wykorzystał Bazrak, który po przyjęciu na tarczy gradu ciosów i zmniejszeniu dystansu, zdecydował się ruszyć do kontrataku. Doświadczony wojownik odbił mieczem cięcie z lewej strony, wyrzucił nogę do przodu trafiając w kolano oprycha z prawej strony, tak iż ten skręcił się z bólu, stracił równowagę, a następnie runął twarzą na twarde dechy pokładu. Brudny Młot mając przed sobą tylko jednego przeciwnika wyładował na nim całą swoją złość i po zepchnięciu go furią ciosów pod samą burtę, okręcił się z mieczem w dłoni i z półobrotu skrócił go o łeb.

Leżący na pokładzie pirat obserwował w bezruchu jak pozbawione głowy ciało jego kolegi upada tuż przed nim. Dla niego było to już za wiele - zerwał się na równe nogi szybciej niż kapitan Dashauer mógłby go do tego zmusić, a następnie wyskoczył przez burtę krzycząc jakieś przekleństwa o demonie w krasnoludzkim ciele.


Za plecami Bazraka zacięty bój wciąż toczył Gunter i chociaż jego przeciwnik krwawił z blisko tuzina ran, to dalej nie miał zamiaru się poddać. Krasnolud nie śpieszył się z pomocą - zbliżał się powoli, z mieczem wciąż trzymanym w dłoni. Uważnie obserwował każdy ruch Dolcha, który był tak pochłonięty walką z Gunterem, że nie zwrócił uwagi na śmierć i ucieczkę jego towarzyszy, ani tym bardziej na zbliżającego się kata. Walcząc z tak doświadczonym przeciwnikiem, który ciągle zasypywał go gradem ciosów, nie mógł sobie pozwolić na chwilę nieuwagi i właśnie to było przyczyną jego śmierci.
Bazrak spokojnie zbliżył się do Dolcha na odległość jednego metra i jednym niedbałym cięciem odrąbał mu łeb, tak jak to poprzednio uczynił z jego towarzyszem.

Głowa upadła tuż u stóp krasnoluda, który ciężkim butem powstrzymał ją przed dalszym turlaniem.

- No, tyle tego dobrego - mruknął Bazrak uśmiechając się szeroko. - Żyjesz, człeczyno?
- Piękna robota, Bazraku - odparł Gunter nie spuszczając wzroku z paskudnego oblicza Dolcha. - Ciut mnie zahaczył. Ciekaw jestem, swoją drogą, co ich napadło. Tamtą dwójkę. Bo słyszałem, że coś o swoim złocie mówiłeś.
- Ten śmierdzący niziołek, Hildigrim, okradł mnie i za te pieniądze poszczuł tych dwóch na ciebie.
- A tak mi się zdawało, że coś gadał z tą dwójką. No to trzeba będzie poszukać nowego kucharza - mruknął Gunter. - Inaczej będę musiał do końca życia sam sobie robić obiad.
Bazrak uśmiechnął się - Masz ikrę człowieku. Słuchaj, mam w kajucie dwie trzecie beczki porządnego, krasnoludzkiego piwa. Może się napijesz?
Gunter skinął głową.
- Znajdę tylko jakąś czystą szmatę - powiedział - żeby podłogi zbytnio nie zabrudzić.
Bazrak pokiwał głową.
- Dziesięć koron za głowę Hildigrima... Co byś sądził o takiej nagrodzie? - spytał Gunter.
- Za dziesięć koron - odrzekł spokojnie Bazrak. - Sprzedałbym ci własną matką. Ona i tak brała mniej.
Ruszył do kajuty, zerknąwszy wpierw, czy Gunter idzie za nim. Ten zaś stracił tyle tylko czasu, ile trzeba było, by zabrać broń i sakiewki pokonanych piratów. Bazrak był nieco stratny, a czemu miałby dopłacać do interesu.
Zanim zniknął z pokładu zatrzymał się jeszcze na moment.
- Dziesięć sztuk złota za głowę Hildigrima - rzucił głośniej. Na tyle głośno, by usłyszało go spore grono członków załogi. - Dość dużo, jak za złodzieja i dezertera, ale to będzie dobry przykład dla innych.
Bazrak skinął głową.
- Dobrze mówi - dodał Bazrak na chwilę przed zejściem pod pokład. - Dorzucę jeszcze dwa złocisze.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:04.
Warlock jest offline  
Stary 14-01-2015, 23:48   #22
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Mathias należał do osób o dość dziwnym połączeniu cech. Z jednej strony niespecjalnie przepadał za różnego typu zamieszaniem czy przebywaniem wśród zbyt dużej liczby ludzi, z drugiej strony nie miał co robić ze swoim wolnym czasem. Mógł co prawda znaleźć w ostateczności jakieś zajęcie, które nie wrzucałoby go w zamieszanie, ale to miało w zwyczaju sporo kosztować na wstępie, a czasami też po fakcie dowiadywało się o dodatkowych opłatach, niewymienionych w momencie zawierania kontraktu. Dlatego też pirat nie zwracał jak na razie uwagi na portowe panny do towarzystwa. Jeszcze trochę wytrzyma bez towarzystwa kobiety, a może w międzyczasie znajdzie taką, której płacić nie będzie trzeba.

Karczma „Pod Miedzianym Kuflem” była miejscem docelowym tego wieczoru dla Szramy. Karczmarz oferował w miarę dobre piwo, w miarę przystępnej cenie. A do tego można było się przespać, nie ryzykując zostania przypadkowo okradzionym lub zabitym. No i o dostanie w mordę też trzeba było się postarać, co dla Mathiasa było decydującą zaletą przybytku.
Shiffmann zmienił trochę swoje plany i zamiast jednego kufla wypił dwa. Uznał, że należało mu się za zwycięstwo, poza tym trochę mocniejsze znieczulenie było nawet wskazane.

Szrama po dokonaniu stosownych opłat za nocleg udał się na piętro do wynajętego pokoju. Zamknął za sobą drzwi, pod które dodatkowo podstawił stołek. Naciągniętą kuszę położył w zasięgu ręki, tak by bełt w razie samoczynnego wystrzału nie zranił go w jakikolwiek sposób. Mathias nie przypominał sobie, by ostatnio zalazł za skórę komuś, kto mógłby wynająć ludzi, przed którymi takie zabezpieczenie miałoby chronić. Jednak w okolicy było wielu wrednych osobników, dla których zabicie kogoś nie byłoby trudne. Pirat doskonale o tym wiedział. W końcu sam był jednym z nich.
Tak przygotowany na wypadek niechcianej wizyty, sternik pozwolił sobie zapaść w sen.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 15-01-2015, 21:32   #23
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Hildigrim Underbough

Odyseja Hildigrima


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Kgjp2Y3fULk[/MEDIA]

Niknące światło zachodzącego słońca, po raz ostatni dziś rozjaśniło mokre od potu czoło Hildigrima, który skręciwszy w boczną ulicę slumsów, pogrążył się w mroku. Znalazłszy kawałek białej szmaty, przycisnął ją do poważnie krwawiącej rany. Każdy kolejny krok sprawiał mu niewyobrażalny ból, jednak nie zwalniał. Jego zdeterminowany wyraz twarzy i pałające żądzą zemsty oczy skierowały się w stronę staraj kamienicy, w której sklep miał pewien alchemik.

Wchodząc do środka poczuł tak intensywny zapach ziół, że głośno kichnął, co wywołało wyraz bólu na jego twarzy. Za biurkiem znajdującym się na samym środku pokoju siedział drobny mężczyzna -mający już najpewniej najlepsze lata życia za sobą - z popękanymi okularami na nosie. Za jego plecami znajdowała się wysoka i długa jak cała ściana szafa z dziesiątkami małych szufladeczek, które zostały oznakowane za pomocą wyrytych na nich cyfr, liter i symboli.

Staruszek poprawia okulary by dokładniej się Tobie przyjrzeć.
- Och! Nareszcie klient zawitał w moich skromnych progach! - wykrzyczał głosem zgrzytliwym jak źle nastrojone skrzypce.
- Co panu dolega? - zapytał podnosząc się z siedzenia i ruszając w stronę tysięcy szuflad znajdujących się za jego plecami.
- Kaszel? - wyciągnął jakąś brązową fiolkę, po czym szybko ją schował. - Zaparcia? Problemy jelitowe? Już wiem! Gorączka! Ostatnio jakąś epidemię tu mamy, słowo daję! - mówił tak szybko, że trudno było Tobie się wtrącić słowem. W końcu, po wymienieniu dziesiątek przyrządzonych przez niego specjałów i podaniu jeszcze większej liczby dolegliwości, odwrócił się do Ciebie i zauważył paskudnie wyglądającą ranę, którą próbowałeś ukryć pod czerwoną od krwi szmatą.
- Hmm… Chyba mam coś odpowiedniego dla Ciebie… - powiedział odrobinę poważniejszym głosem i sięgnął do szuflady, z której to wyciągnął zielonkawą fiolkę.
- ...ale będzie Ciebie kosztować to 5 złotych koron. Zioła wymagane do przyrządzenia owej mikstury są dość rzadkie, a też mają brzydki zwyczaj psuć się w procesie mieszania, jak sam rozumiesz… bardziej zejść z ceną nie mogę.
Hildigrim spojrzał na sprzedawcę spode łba, z wykrzywionymi z bólu ustami.
-Nie jestem w sytuacji by się wykłócać o cenę – powiedział wyciągając z mieszka monety i kładąc je na biurku. Parę minut później wyszedł ze sklepu z pozornie zadowolonym wyrazem twarzy. Dobrze wiedział, że ma jeszcze sporo rzeczy do załatwienia tej nocy.

* * *

Godzinę później, z wciąż krwawiącą raną i przerażonym wyrazem twarzy znalazł się u progu niewielkiego domu. Niepewnie zapukał, a po kilku chwilach drzwi się uchyliły. Zapach alkoholu uderzył w niego z taką premedytacją, że aż oczy zaszły mu łzami. U progu stał człowiek średniego wzrostu, z długimi lepiącymi się do jego skóry włosami i nieregularnie zarośniętą twarzą.
Niziołek westchnął i wyciągną przed siebie butelkę chwilę wcześniej zakupionej gorzały.

- Potrzebuje usług cyrulika – rzekł, wiedząc, że słowa te padały w tym miejscu wiele razy, a ich właściciela zazwyczaj długo ich żałowali.
Cyrulik-moczymorda z ochotą przyjął butelkę i od razu pochłonął sporą część jej zawartości. Skrzywił się dosyć mocno i krzyknął:
-Achhhhh! Pali. Dobrze, przynajmniej nie starasz się mnie oszukać, jak ten poprzedni, co wodę do butelki nalał – rzekł wesoło. – Na całe szczęście, z tych brudnych bandaży, co mu je założyłem, dostał chłop zakażenia i zdechł w męczarniach. Ha ha ha.
Gromki śmiech cyrulika wywołał u Hildigrima ciarki na plecach. Ten bez zbędnych słów, usunął się trochę na bok, robiąc przejście niziołkowi i gestem zaprosił go do środka. Wchodząc do środka, przez myśl przeszło mu, że chyba wolałby znaleźć się teraz sam na sam z Bazrakiem niż tym szarlatanem. Jednak trzask drzwi za jego plecami uświadomił mu, że nie ma już odwrotu.

Przechodzący obok niewielkiego domu w slumsach Reikerbah ludzie, mogli usłyszeć tej nocy donośny krzyk z niego dochodzący. Potem krótką serie jęków. A na końcu nastąpiła długa cisza, którą raz co raz przerywała głos zachwytu: „achhhhh!” i stukot butelek. Aż w końcu, drzwi ponownie rozwarły się na oścież, a zza nich wyszedł zlany potem niziołek. O dziwo, brodząca krwią rana została skutecznie zszyta, a Hildigrim czuł się o niebo lepiej. Gdy odszedł kilka kroków, po raz ostatni odwrócił się w stronę chatki i w jej drzwiach ujrzał cyrulika z odchyloną delikatnie do tyłu głową, jedną ręką trzymającą już prawie pustą butelkę gorzały, która wlewała się skromnym strumieniem do jego ust, a drugą machającą Hildigrimowi na pożegnanie. Ów dziwaczna scena wyryła mu się w pamięci na długo.

* * *

Będą już w znacznie lepszym stanie, niziołek skierował się do najprawdopodobniej jedynego miejsca, gdzie wiedział, że zostanie ciepło przyjęty. Skręcając w coraz do ciaśniejsze i bardziej oddalone od centym części slumsów, dotarł w końcu do niewielkiej, pozornie wyglądającej na opustoszałą kamienicy. Drzwi były zamknięte, ale po zapukaniu w nie, wybijając charakterystyczny rytm, otwarły się jak na zwołanie. Wszedłszy do środka przywitał go szereg podstępnie uśmiechających się twarzy. Odwzajemniwszy się takim samym, ruszył w stronę sporej kanapy w dalszej części budynku. Hildigrim wymienił się szerokim uśmiechem z siedzącą na niej osoba i rzekł:

- Mam do was pewną sprawę...

* * *

Późno w nocy, położywszy się wreszcie we własnym łóżku, złodziej snuł nikczemne plany i zastanawiał się, co takiego przyniesie mu następny dzień. Nim się obejrzał, zasnął z tym samym szelmowskim uśmiechem, który na co dzień zdobi jego twarz.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 10-03-2015 o 21:14.
Hazard jest offline  
Stary 17-01-2015, 14:52   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gunter nie tracił zbyt wiele czasu na popijanie piwa z Bazrakiem.
Fakt - piwo było przednie, a krasnolud wyrządził nawigatorowi niemałą przysługę, ale życie nie sprowadzało się do napadania na statki i nieustannego picia piwa. O zdrowie i interesy również należało zadbać. Tak więc po opatrzeniu rany i wypiciu kufla przedniego piwa Gunter wyszedł na pokład, zostawiając Bazrakowi broń i sakiewki obu pokonanych piratów. Jeśli ktoś dopadnie Hildigrima, to Bazraka również czekają pewne wydatki, a e lepiej opłacać z cudzej kieszeni.
No i dlaczego kanonier nie miałby sobie chociaż troszkę powetować poniesionej przez kucharza strat?


Już na lądzie zaczepił go jeden z młodych, kręcących się po porcie Szczurów.
- Prawda to? - spytał. - O Hildigrimie?
Gunter skinął głową.
- Dwanaście sztuk złota - powiedział. - Trochę dużo, jak za głowę niziołka, ale zdrajca nie powinien zbyt długo cieszyć się wolnością. Trzeba go usunąć, zanim narobi większych szkód.

***

Interesy poszły całkiem nieźle.
Rusznica poszła za ładny kawałek grosza (chociaż handlarz nie uległ gładkim słowom Guntera), mikstury leczące nie były za darmo, ale były (no i działały, o czym Gunter przekonał się natychmiast).
No i udało się zabezpieczyć nadwyżkę złota przed zachłannymi łapskami niektórych matrosów, co trzeba było koniecznie zrobić, jako że Hildigrim nie był jedynym, który miał zamiłowanie do cudzego złota, nie patrząc przy tym na to, kto jest właścicielem.

***

Po zjedzeniu szybkiego posiłku w jednej z tawern Gunter wrócił na Nierządnicę, gdzie czekała na niego koja.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-01-2015, 20:13   #25
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
5-ty Pflugzeit 2522 K.I., zmierzch

Altdorf, "Portowa Nierządnica"

Zmierzch nadszedł w międzyczasie, otulając całunem mroku slumsy i doki. Bazrak upewnił się, że latarnia się pali i przeciągnął się, rozglądając się dookoła. Gunter wyszedł jakiś czas wcześniej, zostawiając krasnoludowi niemało piwa. Wyjątkowo niezabawowy, pomyślał Bazrak, przytraczając miecz do szerokiego pasa. Było jeszcze parę rzeczy do zrobienia, nim wieczór przejdzie w ciemną, nieprzeniknioną noc.

Wyszedł z kajuty, a potem - ze statku. Wątpił, by ktoś był na tyle głupi, by podebrać mu resztę piwa, dla pewności jednak wsunął ją między pęta lin, zalegające pod pokładem statku. Podrapał się po szyi, wszedł po schodach i pchnął drzwi. Wieczorne powietrze musnęło mu plecy, zawiało wokoło niego. Odetchnął głęboko i zszedł na ląd.

Slumsy były obskurne i śmierdzące, ale Bazrakowi przeszkadzał gwar - przeklęty gwar człeczego miasta, gargantuiczne masy ludzkie na ulicach. Zaklął, przepychając się przez tłum przy pomocy łokci, pięści i twardego czoła.

U alchemika zakupił nową miksturę leczniczą, wydał na to cholerstwo koron pięć. Przeklął bogów i zasranego aptekarza. Tyle kasy, tyle kasy i już niemal bankrutem jest. Ale życie od złota ważniejsze.

Przez następne godziny szlajał się po mieście, by wrócić na statek do kajuty. Zamknął drzwi, zablokował je, krzesłem zresztą i położył się na hamaku. I zapadł w sen.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 18-01-2015, 22:13   #26
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Kiedy zamieszanie na rzece skończyło się i załoga zawinęła do portu kapitan począł rozdawać wynagrodzenie. Nic dziwnego, że nastroje nie były najlepsze, każdego krew by zalała jakby po kilku dniach spędzonych na wodzie dostał ledwie grosze, które nijak są w stanie zapewnić rozrywkę. Nic też dziwnego, że na pokładzie doszło do bójki, czy może lepiej powiedzieć walki. Nicolas starał się nie mieszać i stać poza zasięgiem tłumu otaczającego walczących. Spokojnie przeczekał bitke a kiedy zobaczył już trupa leżącego na deskach ucieszył się w duchu że to nie nawigator leży bez ducha.
-No dalej szczury, na co sie patrzycie jak sroki w gnat, za szmaty łapać i sprzątać mi to zaraz, a truchło na bukszpryt zawiesić co by innym do głowy nie przyszło butów wzniecać. - wrzeszczał tak ze aż krew napłynęła mu do twarzy, po tych kilku dniach na wodzie głos powoli nabierał chrypy, trza go było dobrze przepłukać Ruchy! im szybciej tro zrobicie tym szybciej podupczycie w porcie!.

Poczekał tylko na reakcje załogi a kiedy zobaczył, że ta uwija się jak w ukropie postanowił sam ruszyć do portu, w poszukiwaniu hazardu, napitków i panienek.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 20-01-2015, 23:04   #27
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Slumsy Reikerbahn, Altdorf
6 Pflugzeit, 2526 K.I
Świt

Poranek przywitał skacowanych marynarzy niezbyt przyjemnym zapachem suszonych ryb oraz odległym skrzekiem mew, które o tej porze roku zapuszczały się nieco dalej, w głąb lądu, licząc na łatwy łup jakimi niewątpliwie były rozwieszone na sieciach pstrągi i makrele. Wydarzenia sprzed ostatniej nocy dla większości piratów były zamglone, zaś wszelkie niesnaski żywione względem swych kolegów po fachu utonęły razem z ostatnią kroplą przelanego rumu. Tradycyjnie większość z nich obudziła się bez krzty ciężko zarobionego złota, a jedyne co pamiętali to krótkie chwile uniesienia w ramionach nie zawsze pięknych i zdrowych kobiet z doków Reikerbahn.

Ból głowy i brzucha, otępienie, suchość w ustach, a na domiar złego; opróżnione butelki rumu chaotycznie porozrzucane po całym pomieszczeniu - tego poranka ten obraz wspólny był każdemu Korsarzowi. Mimo wszystko, było to lepsze od nagłej pobudki w kałuży własnych rzygowin, gdzieś na dnie rynsztoku, a i w gorszym gównie potrafili się obudzić spragnieni wrażeń żeglarze.

Ogołocona ze złota załoga Portowej Nierządnicy ruszyła w stronę macierzystej jednostki, licząc na darmowe śniadanie oraz kubek lodowato zimnej wody. W takich chwilach wszelkie inne trudy życia traciły na znaczeniu…


Altdorf był miastem oportunizmu, co było widoczne na każdym kroku. Z jednej strony niewyobrażalne bogactwo, luksus i postawne pałace, a z drugiej bieda, rozsypujące się rudery i zmarnowane szanse. Zwłaszcza ta druga część zdania pasowała do portowej dzielnicy, w której cumowała rzeczna barka Kapitana Dashauera. Za dnia nie było tu choć jednej rzeczy, która potrafiłaby przykuć spragnione piękna ludzkie oczy. No… może z wyjątkiem nielicznych powabnych kurtyzan, które teraz zmęczone po ciężkiej pracy, wracały do swych skromnych kwater, aby zregenerować siły przed kolejną pełną wrażeń nocą.

Miasto budziło się do życia wraz z pierwszymi promieniami słońca. Kupcy rozkładali stragany, wystawiali towary i wzajemnie przekrzykiwali się w nadziei na przyciągnięcie klientów. Potężne okręty Imperialnej Floty szykowały się do wypłynięcia w dół rzeki Reik, ku otwartym wodom Morza Szponów, zaś liczni w porcie dokerzy zbierali się przy statkach czekając na rozładunek.
Wraz z otwarciem potężnych, żelaznych bram, do miasta wdarła się lawina uchodźców ze wschodu. Powiadano, że nieodległa Sylvania po raz kolejny pogrążyła się w ciemnościach, zaś owe plotki znalazły swe potwierdzenie w wyraźnie obcym akcencie przybyszów, który zdradzał chłopskie pochodzenie. Niepewni swej przyszłości i zszokowani dotąd nieznaną im kulturą, skończą w Altdorfie jako tania pożywka dla portowych gangów.

Tak czy inaczej; miasto tętniło życiem i dało się to zauważyć na każdym kroku.


Na dwie godziny przed południem, załoga po spożyciu niezbyt wytrawnego śniadania zebrała się na pokładzie Portowej Nierządnicy. Choć od pobudki minęło już trochę czasu, to wciąż walczyli z dolegającym im kacem.

- Ustawić się w szeregu, rzeczne dupy! Kapitan idzie! - Wydarł się szyper, po wyjściu na pokład. Piraci posłuchali, choć widok ich ospałych mord wcale nie zadowolił Rolfa Eisenberga. - Ruszać się, łajzy! Szybciej, gamonie! Chyba, że wolicie szorować pokład przez cały dzień! - Ta ostatnia groźba wyraźnie poskutkowała i załoga dość sprawnie ustawiła się w całkiem równym szeregu. Po kilku minutach stania na baczność i mrużenia przekrwionych oczu w obronie przed irytującymi promieniami słońca, na pokład wkroczył kapitan Dieter Dashauer w towarzystwie dotąd nieznanego załodze jegomościa o przenikliwym spojrzeniu i smukłych rysach twarzy. Nosił się jak szlachcic, ale jego ubranie już dawno straciło swój blask.
- Jak już zapewne sami zdążyliście wywnioskować po niezbyt wytrawnym posiłku; brakuje nam kucharza, a także trzech innych, mniej istotnych członków załogi - zaczął kapitan w swym charakterystycznym, zachrypniętym głosie.
- Macie przyjemność gościć Walbrechta Tarashoffera… - Dashauer przedstawił stojącego za nim mężczyznę, który na dźwięk swego imienia skinął głową w aroganckim geście, w którym arystokracja zwykła witać pospólstwo.
- ...który podczas nieobecności Hildigrima przejmie rolę okrętowego kucharza - szlachcic wyprostował się, gdy tylko jego uszu dotarła ta zniewaga.
- Kucharzem, kurwa?! Kpisz sobie! Nie tak się umawialiśmy! - Obrażony słowami kapitana protestował, choć ten kompletnie go zignorował.
- To moja łajba i ja tu dowodzę. Jeśli coś ci się nie podoba, to możesz zaciągnąć się na inną jednostkę, proszę bardzo, ale co wtedy powiesz Hochowi, jeśli stanie mi się krzywda? Teraz przynajmniej mam pewność, że nikt nie poczęstuje mnie tojadem, czy też innym chwastem - odparł w końcu pirat, po czym zwrócił się w stronę reszty załogi:
- Mam dla was dwie wiadomości. Jedna dobrą, druga złą. Zła wiadomością to poufna informacja, że mamy w naszych szeregach pieprzonego szczura, który zrobi wszystko żeby pogrążyć mnie i całą moją załogę. Nadzwyczajnie niefortunne dla nas spotkania z Imperialną Flotą, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku tygodni to wyłącznie jego zasługa, a nie wiadomo co jeszcze dla nas przygotował. Któryś z was, łajdaki, współpracuje z wrogim nam gangiem, a ja klnę się na wszystkie trędowate dziwki w tym kurewskim mieście, że go wytropię i osobiście za kuśkę na rei powieszę… i to jest właśnie ta dobra wiadomość - kapitan Dashauer sięgnął za pazuchę, by wyciągnąć z niej misternie wystruganą fajkę, którą następnie rozpalił i włożył do ust. Przez chwilę delektował się widokiem zdenerwowanych piratów, którzy spodziewali się, że ten w jednej chwili sięgnie po ręcznie zdobiony pistolet skałkowy wiszący u jego boku i bez ostrzeżenia pośle któremuś z nich kulkę między oczy. Nic takiego nie nastąpiło. Dieter tylko uśmiechnął się obrzydliwie, a spomiędzy jego pożółkłych zębów wydobywał się fajkowy dym, niczym z wulkanicznego krateru.

- Niedługo wypływamy z nowym zadaniem i tym razem możemy spędzić trochę więcej czasu poza Altdorfem. Weźcie ze sobą koce, namioty, pochodnie i inne pierdoły, które mogą się wam przydać w głuszy. O szczegółach poinformuję was, gdy już wypłyniemy. Macie niecałą godzinę czasu na dokonanie niezbędnych zakupów. Rozejść się, szczury lądowe!
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:06.
Warlock jest offline  
Stary 24-01-2015, 08:41   #28
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Mathias był jednym z lepiej trzymających się na nogach piratów. Do pełnej sprawności trochę mu brakowało, ale patrząc na twarze niektórych marynarzy, mógł tylko się cieszyć. No i w sakiewce zapewne ubyło mu znacznie mniej niż im.

Wieści od kapitana były takie sobie. Niziołka kucharza gdzieś wcięło – dobrze. Pieniądze będą choć trochę bezpieczniejsze, gdy złodziejaszka nie będzie w pobliżu. Nowy kuchta jest szlachcicem i znajomym kapitana – fatalnie. Szrama stosunek do szlachciców miał niemal taki sam co do kupców, a wyrzucenie będącego pod protektoratem Dashauera mogłoby mieć niemiłe konsekwencje. Ktoś jest szczurem i donosi – trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądało poszukiwanie tego idioty. Nowa misja w głuszy – gorzej być nie mogło. Shiffmann nie cierpiał zadań na lądzie. No ale skoro był tylko sternikiem na tej łajbie... musiał się dostosować.

Gdy tylko odprawa została zakończona, Mathias ruszył na zakupy. Zamierzał dokupić to, czego brakowało mu z rzeczy wymienionych przez kapitana... czyli praktycznie wszystko. Do tego zamierzał dokupić z drugie tyle bełtów, co miał obecnie. W dziczy z pewnością się przydadzą, a na ich produkcji pirat się nie znał. Dodatkowo Szrama zamierzał nabyć gdzieś tak tygodniowy zapas suszonego mięsa. Szlachetka pewnie nawet najprostszą potrawę będzie umiał przygotować niejadalną, więc lepiej się zabezpieczyć. Z pewnością wśród zakupionych towarów znajdzie się kilka nieplanowanych, ale Shiffmann sądził, że zmieści się w jednej czwartej zawartości swojej sakiewki. Nie było tak źle, ale Mathias zdecydowanie wolał na co innego przeznaczyć te pieniądze.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.

Ostatnio edytowane przez Karmazyn : 11-02-2015 o 19:45.
Karmazyn jest offline  
Stary 24-01-2015, 13:56   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakiż to ciekawy pomysł wpadł do łba Dashauera, pomyślał Gunter, niezbyt zadowolony z tego, że mają spędzić kilka dni na zielonej trawce. Dashauer najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, ile kłopotów sprawia utrzymanie w ryzach takiej niesfornej bandy, szczególnie jeśli przedstawiciele owej bandy nie mają w najbliższych planach rzezi lub chociażby gwałtu. I wtedy może się okazać, ze nawet kulka we łbie jednego czy drugiego wichrzyciela nie uspokoi pozostałych.
Za wszystkim jednak stał zapewne Veldar Hoch, więc jakiekolwiek uwagi można było schować do kieszeni.

Gunter obrzucił szybkim spojrzeniem zwykłych członków załogi, usiłując wypatrzyć tych, którzy mogliby stanowić zarzewie buntu, a potem przeniósł wzrok na nowego - chrońcie bogowie - kucharza, po czym do listy konicznych zakupów dorzucił kilka porcji żywnościowych. Co prawda do tej pory na poważnie kucharzowaniem się nie zajmował, ale był pewien, że zakupiony prowiant, podlany odrobiną wina, będzie lepszy, niż to, co zdoła upichcić Walbrecht...

Gdy tylko Dashauer skończył mówić, Gunter spenetrował zawartość swojej kajuty by sprawdzić, co mu się może przydać na owej nietypowej eskapadzie, a potem ruszył do portu, by zrobić zakupy.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-01-2015, 21:49   #30
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
"Hmm wprost idealnie, nowy kuchcik... niedość że jakiś pożal się boże samozwańczy szlachetka gołota, to pewnie jeszcze nigdy w ręku chochli nie miał... żarcie będzie wprost wyborne, palce lizać" - pomyślał zrezygnowany, ale nie czas na rozmyślanie o posiłkach, albowiem kapitan już kontynuował swój wywód, Nicolas doskonale wiedział, że mają w załodze kreta, nie wiedział tylko kto nim może być, jeden szczur już zdezerterował, ograbiając przy okazji załoge i osłabiając jej morale, ale napewno jest ktoś jeszcze i to Nicolas musi dowiedzieć się kto ma za długi język, a potem mu ten język wyrwać razem z jajami.Zauważył że Gunter też bacznie się rozgląda, warto porozmawiać przy najbliższej okazji, co dwie głowy to nie jedna.

Czas zrobić zapasy, szykuje się nie dość że dłuższa wyprawa to i z wypadami w ląd, te nigdy nie kończą się dobrze, rozwydrzeni korsarze zawsze coś narobią czego nie powinni, gwałcą i rabują nie bacząc na konsekwencje, fakt faktem nie może im odmówić tej przyjemności, sam zaciągnął się głównie po to żeby sie dorobić, ale na litość boską, troche rozsądku, czasem trzeba pomyśleć... ale czego można oczekiwać po osobnikach które od kury różnią się tylko tym że sobie do żarcia nie srają... no trudno trzeba kupić co trzeba, zwijać załoge i ruszać!
 
piotrek.ghost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172