|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-01-2015, 00:00 | #21 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Portowa Nierządnica, Altdorf 5 Pflugzeit, 2526 K.I. Zmierzch - Witaj Hildigrim - Bazrak zagrodził halfingowi drogę i uśmiechnął się parszywie. - Pewnie setnie się ubawiłeś, okradając mnie, a? Myślisz, że jestem naiwny? Żem głupi? Otóż nie… - zsunął tarczę z ramienia i ujął ją w lewą rękę. W prawej miał już miecz. - Otóż powiem ci, żeś wielki błąd uczynił i zapłacisz. Drogo, kurwa, zapłacisz. Nikt nie oszuka Bazraka Bolgana! Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:04. |
14-01-2015, 23:48 | #22 |
Reputacja: 1 | Mathias należał do osób o dość dziwnym połączeniu cech. Z jednej strony niespecjalnie przepadał za różnego typu zamieszaniem czy przebywaniem wśród zbyt dużej liczby ludzi, z drugiej strony nie miał co robić ze swoim wolnym czasem. Mógł co prawda znaleźć w ostateczności jakieś zajęcie, które nie wrzucałoby go w zamieszanie, ale to miało w zwyczaju sporo kosztować na wstępie, a czasami też po fakcie dowiadywało się o dodatkowych opłatach, niewymienionych w momencie zawierania kontraktu. Dlatego też pirat nie zwracał jak na razie uwagi na portowe panny do towarzystwa. Jeszcze trochę wytrzyma bez towarzystwa kobiety, a może w międzyczasie znajdzie taką, której płacić nie będzie trzeba. Karczma „Pod Miedzianym Kuflem” była miejscem docelowym tego wieczoru dla Szramy. Karczmarz oferował w miarę dobre piwo, w miarę przystępnej cenie. A do tego można było się przespać, nie ryzykując zostania przypadkowo okradzionym lub zabitym. No i o dostanie w mordę też trzeba było się postarać, co dla Mathiasa było decydującą zaletą przybytku. Shiffmann zmienił trochę swoje plany i zamiast jednego kufla wypił dwa. Uznał, że należało mu się za zwycięstwo, poza tym trochę mocniejsze znieczulenie było nawet wskazane. Szrama po dokonaniu stosownych opłat za nocleg udał się na piętro do wynajętego pokoju. Zamknął za sobą drzwi, pod które dodatkowo podstawił stołek. Naciągniętą kuszę położył w zasięgu ręki, tak by bełt w razie samoczynnego wystrzału nie zranił go w jakikolwiek sposób. Mathias nie przypominał sobie, by ostatnio zalazł za skórę komuś, kto mógłby wynająć ludzi, przed którymi takie zabezpieczenie miałoby chronić. Jednak w okolicy było wielu wrednych osobników, dla których zabicie kogoś nie byłoby trudne. Pirat doskonale o tym wiedział. W końcu sam był jednym z nich. Tak przygotowany na wypadek niechcianej wizyty, sternik pozwolił sobie zapaść w sen.
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu. Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. |
15-01-2015, 21:32 | #23 |
Reputacja: 1 | Hildigrim Underbough Odyseja Hildigrima [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Kgjp2Y3fULk[/MEDIA] Niknące światło zachodzącego słońca, po raz ostatni dziś rozjaśniło mokre od potu czoło Hildigrima, który skręciwszy w boczną ulicę slumsów, pogrążył się w mroku. Znalazłszy kawałek białej szmaty, przycisnął ją do poważnie krwawiącej rany. Każdy kolejny krok sprawiał mu niewyobrażalny ból, jednak nie zwalniał. Jego zdeterminowany wyraz twarzy i pałające żądzą zemsty oczy skierowały się w stronę staraj kamienicy, w której sklep miał pewien alchemik. Wchodząc do środka poczuł tak intensywny zapach ziół, że głośno kichnął, co wywołało wyraz bólu na jego twarzy. Za biurkiem znajdującym się na samym środku pokoju siedział drobny mężczyzna -mający już najpewniej najlepsze lata życia za sobą - z popękanymi okularami na nosie. Za jego plecami znajdowała się wysoka i długa jak cała ściana szafa z dziesiątkami małych szufladeczek, które zostały oznakowane za pomocą wyrytych na nich cyfr, liter i symboli. Staruszek poprawia okulary by dokładniej się Tobie przyjrzeć. - Och! Nareszcie klient zawitał w moich skromnych progach! - wykrzyczał głosem zgrzytliwym jak źle nastrojone skrzypce. - Co panu dolega? - zapytał podnosząc się z siedzenia i ruszając w stronę tysięcy szuflad znajdujących się za jego plecami. - Kaszel? - wyciągnął jakąś brązową fiolkę, po czym szybko ją schował. - Zaparcia? Problemy jelitowe? Już wiem! Gorączka! Ostatnio jakąś epidemię tu mamy, słowo daję! - mówił tak szybko, że trudno było Tobie się wtrącić słowem. W końcu, po wymienieniu dziesiątek przyrządzonych przez niego specjałów i podaniu jeszcze większej liczby dolegliwości, odwrócił się do Ciebie i zauważył paskudnie wyglądającą ranę, którą próbowałeś ukryć pod czerwoną od krwi szmatą. - Hmm… Chyba mam coś odpowiedniego dla Ciebie… - powiedział odrobinę poważniejszym głosem i sięgnął do szuflady, z której to wyciągnął zielonkawą fiolkę. - ...ale będzie Ciebie kosztować to 5 złotych koron. Zioła wymagane do przyrządzenia owej mikstury są dość rzadkie, a też mają brzydki zwyczaj psuć się w procesie mieszania, jak sam rozumiesz… bardziej zejść z ceną nie mogę. Hildigrim spojrzał na sprzedawcę spode łba, z wykrzywionymi z bólu ustami. -Nie jestem w sytuacji by się wykłócać o cenę – powiedział wyciągając z mieszka monety i kładąc je na biurku. Parę minut później wyszedł ze sklepu z pozornie zadowolonym wyrazem twarzy. Dobrze wiedział, że ma jeszcze sporo rzeczy do załatwienia tej nocy. * * * Godzinę później, z wciąż krwawiącą raną i przerażonym wyrazem twarzy znalazł się u progu niewielkiego domu. Niepewnie zapukał, a po kilku chwilach drzwi się uchyliły. Zapach alkoholu uderzył w niego z taką premedytacją, że aż oczy zaszły mu łzami. U progu stał człowiek średniego wzrostu, z długimi lepiącymi się do jego skóry włosami i nieregularnie zarośniętą twarzą. Niziołek westchnął i wyciągną przed siebie butelkę chwilę wcześniej zakupionej gorzały. - Potrzebuje usług cyrulika – rzekł, wiedząc, że słowa te padały w tym miejscu wiele razy, a ich właściciela zazwyczaj długo ich żałowali. Cyrulik-moczymorda z ochotą przyjął butelkę i od razu pochłonął sporą część jej zawartości. Skrzywił się dosyć mocno i krzyknął: -Achhhhh! Pali. Dobrze, przynajmniej nie starasz się mnie oszukać, jak ten poprzedni, co wodę do butelki nalał – rzekł wesoło. – Na całe szczęście, z tych brudnych bandaży, co mu je założyłem, dostał chłop zakażenia i zdechł w męczarniach. Ha ha ha. Gromki śmiech cyrulika wywołał u Hildigrima ciarki na plecach. Ten bez zbędnych słów, usunął się trochę na bok, robiąc przejście niziołkowi i gestem zaprosił go do środka. Wchodząc do środka, przez myśl przeszło mu, że chyba wolałby znaleźć się teraz sam na sam z Bazrakiem niż tym szarlatanem. Jednak trzask drzwi za jego plecami uświadomił mu, że nie ma już odwrotu. Przechodzący obok niewielkiego domu w slumsach Reikerbah ludzie, mogli usłyszeć tej nocy donośny krzyk z niego dochodzący. Potem krótką serie jęków. A na końcu nastąpiła długa cisza, którą raz co raz przerywała głos zachwytu: „achhhhh!” i stukot butelek. Aż w końcu, drzwi ponownie rozwarły się na oścież, a zza nich wyszedł zlany potem niziołek. O dziwo, brodząca krwią rana została skutecznie zszyta, a Hildigrim czuł się o niebo lepiej. Gdy odszedł kilka kroków, po raz ostatni odwrócił się w stronę chatki i w jej drzwiach ujrzał cyrulika z odchyloną delikatnie do tyłu głową, jedną ręką trzymającą już prawie pustą butelkę gorzały, która wlewała się skromnym strumieniem do jego ust, a drugą machającą Hildigrimowi na pożegnanie. Ów dziwaczna scena wyryła mu się w pamięci na długo. * * * Będą już w znacznie lepszym stanie, niziołek skierował się do najprawdopodobniej jedynego miejsca, gdzie wiedział, że zostanie ciepło przyjęty. Skręcając w coraz do ciaśniejsze i bardziej oddalone od centym części slumsów, dotarł w końcu do niewielkiej, pozornie wyglądającej na opustoszałą kamienicy. Drzwi były zamknięte, ale po zapukaniu w nie, wybijając charakterystyczny rytm, otwarły się jak na zwołanie. Wszedłszy do środka przywitał go szereg podstępnie uśmiechających się twarzy. Odwzajemniwszy się takim samym, ruszył w stronę sporej kanapy w dalszej części budynku. Hildigrim wymienił się szerokim uśmiechem z siedzącą na niej osoba i rzekł: - Mam do was pewną sprawę... * * * Późno w nocy, położywszy się wreszcie we własnym łóżku, złodziej snuł nikczemne plany i zastanawiał się, co takiego przyniesie mu następny dzień. Nim się obejrzał, zasnął z tym samym szelmowskim uśmiechem, który na co dzień zdobi jego twarz. Ostatnio edytowane przez Hazard : 10-03-2015 o 21:14. |
17-01-2015, 14:52 | #24 |
Administrator Reputacja: 1 | Gunter nie tracił zbyt wiele czasu na popijanie piwa z Bazrakiem. Fakt - piwo było przednie, a krasnolud wyrządził nawigatorowi niemałą przysługę, ale życie nie sprowadzało się do napadania na statki i nieustannego picia piwa. O zdrowie i interesy również należało zadbać. Tak więc po opatrzeniu rany i wypiciu kufla przedniego piwa Gunter wyszedł na pokład, zostawiając Bazrakowi broń i sakiewki obu pokonanych piratów. Jeśli ktoś dopadnie Hildigrima, to Bazraka również czekają pewne wydatki, a e lepiej opłacać z cudzej kieszeni. No i dlaczego kanonier nie miałby sobie chociaż troszkę powetować poniesionej przez kucharza strat? Już na lądzie zaczepił go jeden z młodych, kręcących się po porcie Szczurów. - Prawda to? - spytał. - O Hildigrimie? Gunter skinął głową. - Dwanaście sztuk złota - powiedział. - Trochę dużo, jak za głowę niziołka, ale zdrajca nie powinien zbyt długo cieszyć się wolnością. Trzeba go usunąć, zanim narobi większych szkód. *** Interesy poszły całkiem nieźle. Rusznica poszła za ładny kawałek grosza (chociaż handlarz nie uległ gładkim słowom Guntera), mikstury leczące nie były za darmo, ale były (no i działały, o czym Gunter przekonał się natychmiast). No i udało się zabezpieczyć nadwyżkę złota przed zachłannymi łapskami niektórych matrosów, co trzeba było koniecznie zrobić, jako że Hildigrim nie był jedynym, który miał zamiłowanie do cudzego złota, nie patrząc przy tym na to, kto jest właścicielem. *** Po zjedzeniu szybkiego posiłku w jednej z tawern Gunter wrócił na Nierządnicę, gdzie czekała na niego koja. |
18-01-2015, 20:13 | #25 |
Reputacja: 1 | 5-ty Pflugzeit 2522 K.I., zmierzch Altdorf, "Portowa Nierządnica" Zmierzch nadszedł w międzyczasie, otulając całunem mroku slumsy i doki. Bazrak upewnił się, że latarnia się pali i przeciągnął się, rozglądając się dookoła. Gunter wyszedł jakiś czas wcześniej, zostawiając krasnoludowi niemało piwa. Wyjątkowo niezabawowy, pomyślał Bazrak, przytraczając miecz do szerokiego pasa. Było jeszcze parę rzeczy do zrobienia, nim wieczór przejdzie w ciemną, nieprzeniknioną noc. |
18-01-2015, 22:13 | #26 |
Reputacja: 1 | Kiedy zamieszanie na rzece skończyło się i załoga zawinęła do portu kapitan począł rozdawać wynagrodzenie. Nic dziwnego, że nastroje nie były najlepsze, każdego krew by zalała jakby po kilku dniach spędzonych na wodzie dostał ledwie grosze, które nijak są w stanie zapewnić rozrywkę. Nic też dziwnego, że na pokładzie doszło do bójki, czy może lepiej powiedzieć walki. Nicolas starał się nie mieszać i stać poza zasięgiem tłumu otaczającego walczących. Spokojnie przeczekał bitke a kiedy zobaczył już trupa leżącego na deskach ucieszył się w duchu że to nie nawigator leży bez ducha. -No dalej szczury, na co sie patrzycie jak sroki w gnat, za szmaty łapać i sprzątać mi to zaraz, a truchło na bukszpryt zawiesić co by innym do głowy nie przyszło butów wzniecać. - wrzeszczał tak ze aż krew napłynęła mu do twarzy, po tych kilku dniach na wodzie głos powoli nabierał chrypy, trza go było dobrze przepłukać Ruchy! im szybciej tro zrobicie tym szybciej podupczycie w porcie!. Poczekał tylko na reakcje załogi a kiedy zobaczył, że ta uwija się jak w ukropie postanowił sam ruszyć do portu, w poszukiwaniu hazardu, napitków i panienek. |
20-01-2015, 23:04 | #27 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Slumsy Reikerbahn, Altdorf 6 Pflugzeit, 2526 K.I Świt Poranek przywitał skacowanych marynarzy niezbyt przyjemnym zapachem suszonych ryb oraz odległym skrzekiem mew, które o tej porze roku zapuszczały się nieco dalej, w głąb lądu, licząc na łatwy łup jakimi niewątpliwie były rozwieszone na sieciach pstrągi i makrele. Wydarzenia sprzed ostatniej nocy dla większości piratów były zamglone, zaś wszelkie niesnaski żywione względem swych kolegów po fachu utonęły razem z ostatnią kroplą przelanego rumu. Tradycyjnie większość z nich obudziła się bez krzty ciężko zarobionego złota, a jedyne co pamiętali to krótkie chwile uniesienia w ramionach nie zawsze pięknych i zdrowych kobiet z doków Reikerbahn. Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:06. |
24-01-2015, 08:41 | #28 |
Reputacja: 1 | Mathias był jednym z lepiej trzymających się na nogach piratów. Do pełnej sprawności trochę mu brakowało, ale patrząc na twarze niektórych marynarzy, mógł tylko się cieszyć. No i w sakiewce zapewne ubyło mu znacznie mniej niż im. Wieści od kapitana były takie sobie. Niziołka kucharza gdzieś wcięło – dobrze. Pieniądze będą choć trochę bezpieczniejsze, gdy złodziejaszka nie będzie w pobliżu. Nowy kuchta jest szlachcicem i znajomym kapitana – fatalnie. Szrama stosunek do szlachciców miał niemal taki sam co do kupców, a wyrzucenie będącego pod protektoratem Dashauera mogłoby mieć niemiłe konsekwencje. Ktoś jest szczurem i donosi – trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądało poszukiwanie tego idioty. Nowa misja w głuszy – gorzej być nie mogło. Shiffmann nie cierpiał zadań na lądzie. No ale skoro był tylko sternikiem na tej łajbie... musiał się dostosować. Gdy tylko odprawa została zakończona, Mathias ruszył na zakupy. Zamierzał dokupić to, czego brakowało mu z rzeczy wymienionych przez kapitana... czyli praktycznie wszystko. Do tego zamierzał dokupić z drugie tyle bełtów, co miał obecnie. W dziczy z pewnością się przydadzą, a na ich produkcji pirat się nie znał. Dodatkowo Szrama zamierzał nabyć gdzieś tak tygodniowy zapas suszonego mięsa. Szlachetka pewnie nawet najprostszą potrawę będzie umiał przygotować niejadalną, więc lepiej się zabezpieczyć. Z pewnością wśród zakupionych towarów znajdzie się kilka nieplanowanych, ale Shiffmann sądził, że zmieści się w jednej czwartej zawartości swojej sakiewki. Nie było tak źle, ale Mathias zdecydowanie wolał na co innego przeznaczyć te pieniądze.
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu. Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. Ostatnio edytowane przez Karmazyn : 11-02-2015 o 19:45. |
24-01-2015, 13:56 | #29 |
Administrator Reputacja: 1 | Jakiż to ciekawy pomysł wpadł do łba Dashauera, pomyślał Gunter, niezbyt zadowolony z tego, że mają spędzić kilka dni na zielonej trawce. Dashauer najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, ile kłopotów sprawia utrzymanie w ryzach takiej niesfornej bandy, szczególnie jeśli przedstawiciele owej bandy nie mają w najbliższych planach rzezi lub chociażby gwałtu. I wtedy może się okazać, ze nawet kulka we łbie jednego czy drugiego wichrzyciela nie uspokoi pozostałych. Za wszystkim jednak stał zapewne Veldar Hoch, więc jakiekolwiek uwagi można było schować do kieszeni. Gunter obrzucił szybkim spojrzeniem zwykłych członków załogi, usiłując wypatrzyć tych, którzy mogliby stanowić zarzewie buntu, a potem przeniósł wzrok na nowego - chrońcie bogowie - kucharza, po czym do listy konicznych zakupów dorzucił kilka porcji żywnościowych. Co prawda do tej pory na poważnie kucharzowaniem się nie zajmował, ale był pewien, że zakupiony prowiant, podlany odrobiną wina, będzie lepszy, niż to, co zdoła upichcić Walbrecht... Gdy tylko Dashauer skończył mówić, Gunter spenetrował zawartość swojej kajuty by sprawdzić, co mu się może przydać na owej nietypowej eskapadzie, a potem ruszył do portu, by zrobić zakupy. |
26-01-2015, 21:49 | #30 |
Reputacja: 1 | "Hmm wprost idealnie, nowy kuchcik... niedość że jakiś pożal się boże samozwańczy szlachetka gołota, to pewnie jeszcze nigdy w ręku chochli nie miał... żarcie będzie wprost wyborne, palce lizać" - pomyślał zrezygnowany, ale nie czas na rozmyślanie o posiłkach, albowiem kapitan już kontynuował swój wywód, Nicolas doskonale wiedział, że mają w załodze kreta, nie wiedział tylko kto nim może być, jeden szczur już zdezerterował, ograbiając przy okazji załoge i osłabiając jej morale, ale napewno jest ktoś jeszcze i to Nicolas musi dowiedzieć się kto ma za długi język, a potem mu ten język wyrwać razem z jajami.Zauważył że Gunter też bacznie się rozgląda, warto porozmawiać przy najbliższej okazji, co dwie głowy to nie jedna. Czas zrobić zapasy, szykuje się nie dość że dłuższa wyprawa to i z wypadami w ląd, te nigdy nie kończą się dobrze, rozwydrzeni korsarze zawsze coś narobią czego nie powinni, gwałcą i rabują nie bacząc na konsekwencje, fakt faktem nie może im odmówić tej przyjemności, sam zaciągnął się głównie po to żeby sie dorobić, ale na litość boską, troche rozsądku, czasem trzeba pomyśleć... ale czego można oczekiwać po osobnikach które od kury różnią się tylko tym że sobie do żarcia nie srają... no trudno trzeba kupić co trzeba, zwijać załoge i ruszać! |