Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2015, 19:58   #61
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Tymczasem u Janosa...

Półsmok wcisnął czubki pazurów pomiędzy futrynę a drzwi i pociągnął. Ciszę panującą w korytarzu zakłócały jakieś szepty i nawet głosy dobiegające od strony drużyny i chłopak z irytacją spoglądał w stronę załomu, zdziwiony że Aria dopuściła do tego by towarzysze rozgadali się jak stare przekupy. Drewno i metal zaskrzypiały, gdy nagle Lazarides zamarł czując dotyk swego boga.

Cytat:
… pochodnie nadal kopciły. Mamelucy nieśli łotrzyka, postękując z wysiłku i pilnując by nie zawadzić o otwory drzwiowe… dokładnie te znajdujące się w głównym ciągu komunikacyjnym, koło których Janos był ledwie minutę wcześniej. Gdy doszli do rozwidlenia korytarzy cała grupa bez wahania skręciła w lewo...
- Dziękuję, Władco Bogów - Janos wyszeptał z wdzięcznością gdy tylko złapał oddech. Pomknął ku towarzyszom i o mały włos nie zderzył się z siostrzyczką.

- Aria! - szepnął ze zdumieniem. - Dlaczego ruszyłaś sama?? Wiem dokąd poszli.

- Przecież ty tu jesteś - wzruszyła ramionami Aria. - Skoro tak to wołaj resztę i chodźmy; te wrzaski niosą się po całych kanałach.
Co prawda nadal miała wrażenie, że “mroczni” mocodawcy przemytników mają coś wspólnego ze smętnymi resztkami geomantów, ale nie był to czas ani miejsce na przesłuchiwanie przypadkowych zbirów-wyrobników, którzy pewnie i tak wiedzieli mniej niż twierdzili.

Janos skinął głową, nadal niezadowolony że dziewczynka oddaliła się od grupy, nawet jeśli tylko o kilkanaście kroków. Ktoś mógł akurat nadejść, ktoś - lub coś - wychynąć z którychś drzwi.
- Trzymaj się blisko mnie - mimo że dyskusja trwała w najlepsze przemknął jak mógł najciszej, by wychynąć wśród drużyny i nieoczekiwanych - i hardych - “gości”.

***

Po przesłuchaniach

- Kto to? - Janos zagadnął paplających towarzyszy, a po zorientowaniu się w sytuacji zakomenderował: - Zwiążemy ich porządnie, zakneblujemy i zostawimy w którymś składziku.
- Tak, to najlepsze wyjście - powiedział Shamal. - Byli tacy... przyjacielscy, uczynni. Nie wypada zrobić im krzywdy - dodał z wyczuwalną nutą ironii.
- Jakie to szczęście że choć raz się zgadzamy - Janos odpowiedział beztrosko.

Złodzieje zostali zamknięci w jednym ze składzików, a cała drużyna ruszyła za Janosem. Znał on najwyraźniej drogę, gdyż doskonale poruszał się po wąskich tunelach kanałów.

W końcu smok zatrzymał się i gestem dłoni pokazał, że za rogiem znajduje się miejsce, którego szukają.

Smok wychylił się ostrożnie i ku swemu zdziwieniu spostrzegł, że korytarz jest pusty. W połowie korytarz znajdowały się drzwi za którymi, jeśli wierząc wizją jakie zsyłał na niego smoczy bóg, znajdował się Akbar.

Janos ruszył naprzód, a za nim reszta drużyny. Gdy zatrzymali się pod drzwiami wszyscy zauważyli, że są znajdują się na nich jakieś znaki. Malik szybko rozpoznał w nich sekretne znaki, jakich używali magowie posługujący się zakazaną magią rozkładu. Nie zwiastowało to niczego dobrego.

Malik rozpoznał tylko dwa znaki z pięciu zapisanych. Były to “huk” i “gołąb”. Było to zbyt mało, aby precyzyjnie określić, czym zabezpieczono drzwi.

Podczas marszu przez ciemne korytarze, Kumalu przyciszonym głosem zaproponował co zrobić z przemytnikami.

- Wypuśćmy te drobne płotki i niech umówią nas z grubszymi rybami. Coś nie podobają mi się ci mroczni magowie, więc warto by poznać kim są i jakie są ich intencje.
- Masz zamiar się z nimi zaprzyjaźnić? - mruknął niechetnie Shamal. - Straciliśmy mnóstwo czasu z tymi złotymi żukami. Poza tym nie sądzę, by ot tak, na piękne oczy, wtajemniczono nas w swoje podejrzane sprawy.
- Z ich gadki, o ile była prawdziwa, wynika że ich mocodawcy szykują jakiś przewrót - odrzekł mameluk - Wolałbym wiedzieć co się tu dzieje, nawet jeżeli miałbym trochę poudawać. Zresztą mam dziwne przeczucie że służba u tych magów i tak w końcu zaprowadziłaby nas na pustynię do której ci tak spieszno.
- No to życzę ci przyjemnego udawania - powiedział Shamal. - Mi takie zabawy nie odpowiadają i owo “w końcu” jest dla mnie nieco zbyt odległym terminem.
- Zgadzam się z Kumalu. Nie się nie stanie, jeżeli dowiemy się więcej na ich temat – rzekł mistyk. – Moglibyśmy zawiadomić przynajmniej milicję miejską.
- Nie obawiaj się Shamalu. Muluk jest tylko niewielkim fragmentem naszej drogi. Wszelkie znaki na niebie i ziemi skierowane są na pustynie. To tam cierpliwie oczekuje nas Przeznaczenie – dodał po chwili.
- Najlepiej byłoby zawiadomić samego Wielkiego Kalifa - odparł Shamal, na pozór całkiem serio. - On z pewnością nie jest zamieszany w różne korupcyjne afery.

- Skończmy na razie te przepychanki słowne. Któryś z naszych wiedzących ma pomysł jak rozwiązać problem tych drzwi? - zapytał czarnoskóry wojownik.
- Mam wrażenie, że wystarczy otworzyć, zeby zawrzeć bliższą znajomość z tymi magami od przewrotu - powiedział Shamal. - Albo z ich... pomocnikami. Tyle tylko, że to raczej nie byłby taki sposób zawierania znajomości, a jaką ci chodziło.

- Może byście się łaskawie zajęli jednym problemem na raz, o oświeceni panowie? - cieniutki głos Arii wprost ociekał jadem. - Mam wam przypomnieć, że przyszliśmy tu ratować Akbara, a nie cały świat? Znajdźmy go najpierw, a potem zastanowimy się co dalej; złodzieje są związani i nie uciekną. - “Chyba, że w międzyczasie ktoś ich tam znajdzie”, dodała w myślach, ale cóż - na to nie mieli wpływu. Było ich zbyt mało by zostawiać w składziku straż.

- Mądrość zaiste prawdziwa spływa z twych ust - odparł Shamal - więc jeśli znasz sposób, by bez problemów otworzyć te drzwi, to podziel się z nami owym sposobem. Poza tym to nie ja się rwę do ratowania świata.

- Jeśli nie przeszkadza wam … wybuch - Aria omal nie powiedziała “kolejny” - to mogę uderzyć w drzwi zwykłym ofensywnym zakleciem, które być może zdetonuje potencjalne zabezpieczenia. Sądzę jednak, że szacowny Malik będzie miał lepsze - i cichsze - pomysły; niestety nie jestem obeznana w niuansach zakharskiej magii. Ewentualnie możemy zapukać; nasze rozmowy zapewne i tak słychać po drugiej stronie.

Drużyna stanęła przed nie lada problemem, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało.

Z jednej strony niepewność i strach, z drugiej niepełna wiedza i obawa przed efektami magicznej pułapki. Wszystkie te rzeczy paraliżowały działania poszukiwaczy. Wszyscy mieli świadomość, że czas ucieka. W każdej chwili mogli wrócić porywacze, a wtedy walka pewnie byłaby nieunikniona. Impas przełamał Janos, który ruszył po złodzieja imieniem Hassan na którego Malik rzucił urok. Sha’ir niepewnym głosem rozkazał mu, aby otworzył drzwi.

Ten bez większych obaw chwycił z klamkę i mocno popchnął. Cała druzyna na wszelki wypadek odsunęła się kilka metrów.

Powietrze wypełniła dziwna wibracja i dało się wyczuć przyjemną woń przywodzącą na myśl jedną z cukierni w Muluk. Hassan przez chwilę stał na nogach, a nagle niespodziewanie osunął się na ziemię. Magiczna inskrypcja na drzwiach mieniła się bladym niebieskim światłem Po drugiej stronie stał lekko zdezorientowany i zdziwiony, ale i szczęśliwy Akbar.

Janos starannie unikał wzroku co bardziej prawych i szlachetnych towarzyszy kiedy Malik wydawał złodziejowi komendę, ale naprawdę nie było czasu na bardziej subtelne próby forsowania drzwi. Zdziwił się jeszcze bardziej gdy za tymiż drzwiami ukazał się Akbar - ani związany, ani też w jakimś “towarzystwie”.

- Witaj - powiedział powoli, z mieczem w dłoni i rozglądając się uważnie. Coś mu nie pasowało - Jesteś sam?
- Akbar... - Shamal o mały włos nie dodał “żyjesz?” - Miło cię widzieć.
- Coś cię tu jeszcze trzyma, czy możemy stąd iść? - dodał. Nawet nie zamierzał ukrywać, że miał zamiar opuścić to miejsce jak najszybciej i znaleźć się stąd dość daleko.

Nie wchodził do środka, cierpliwie czekając, aż Akbar wyjdzie ze swojej “celi” i nie rozumiejąc, dlaczego tamten nie zrobił tego wcześniej, sam.

- O, to wy? - uprzejmie zdziwił się Akbar - Zabiliście już wszystkich?
Ruszył do drzwi, ostrożnie omijając leżącego. Malik zauważył, że gdy Akbar wychodził ze swojej celi, magiczny znak na drzwiach zamigotał. Sha’irowi zdawało się też, że słyszy jakieś szepty, które wypełniły powietrze. Również Aria nadstawiła ucha, gdyż i ona posłyszała dziwne szmery.

- Kogo mielibyśmy zabić? - zapytał półsmok, przegradzając Akbarowi drogę. - Co się z tobą stało?
- Co się z tobą działo? - Shamal nieco inaczej sformułował pytanie poprzednika. - Jak cię traktowano? - spytał.
- Moglibyście to omówić po drodze? Nie chciałabym się natknąć na tych, co wymalowali te znaki, a coś mi się wydaje, że robi się to coraz bardziej prawdopodobne - syknęła Aria, wyjaśniając iż znaki mogły pełnić dla porywaczy nie tylko funkcję zabezpieczenia, ale też informacyjną. Janos zacisnął szczęki, ale skoro siostra tak mówiła to nie zamierzał się sprzeczać. Nachylił się i obejrzał Hassana w poszukiwaniu obrażeń (i oznak życia). Ten żył, jedynie paraliż poraził mu muskuły, a ze wszystkich obrażeń miał jedynie znamię wypalone w okolicach obojczyka - zabliźnione i wyleczone, ale niepokojące o tyle że Malik stwierdził, iż jest to znak magów rozkładu. Niestety sha’ir nie wiedział też, co on oznacza.

Janos złapał złodziejaszka - Hassana, nie Akbara - za fraki, po czym ruszył z nieporęcznym ciężarem, mając cały czas oko na oswobodzonego towarzysza.
- Powiadomimy kogoś o tym czego się dowiedzieliśmy o tych Wielkich? Mamy dwóch świadków - powiedział niechętnie, świadom nielegalności poczynań drużyny.

- Na te drzwi na pewno nałożony został alarm, musimy natychmiast uciekać. Wracamy do portalu - powiedział Malik i z nieszczęśliwą miną powiódł wzrokiem po człowieku, którego niósł Janos. Odczuwał teraz wielki żal, że poddał się presji grupy i uciekającego czasu, by wydać przemytnikowi ten nieszczęsny rozkaz. “Nigdy więcej”, obiecał sobie sha’ir, nawet jakby to miało znaczyć pójście inną drogą, niż jego towarzyszy. W myślach zastanawiał się, jak to się stało, że ci ludzie, których miał nadzieję wkrótce zwać dobrymi przyjaciółmi, byli tacy bezwzględni i żądni krwi. Spojrzał na Arię i Yata, chyba jedyne osoby, które wolały sprawę załatwić minimalnym rozlewem krwi. “Czemu się nie sprzeciwili?”, wyrzucił im w myślach, po czym chwyciwszy za pęta zakładników szybko ruszył w stronę magicznej bramy. “Może chociaż ten błąd uda się cofnąć”, pomyślał. Latifiyah, siedząc na ramieniu sha’ira popędziła gestem resztę drużyny.

- Wrócimy tą samą, sprawdzoną drogą - zaproponował Shamal, któremu niezbyt odpowiadało poznawanie innych części podziemnych korytarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Earendil : 22-01-2015 o 20:05.
Earendil jest offline