Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-01-2015, 19:58   #61
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Tymczasem u Janosa...

Półsmok wcisnął czubki pazurów pomiędzy futrynę a drzwi i pociągnął. Ciszę panującą w korytarzu zakłócały jakieś szepty i nawet głosy dobiegające od strony drużyny i chłopak z irytacją spoglądał w stronę załomu, zdziwiony że Aria dopuściła do tego by towarzysze rozgadali się jak stare przekupy. Drewno i metal zaskrzypiały, gdy nagle Lazarides zamarł czując dotyk swego boga.

Cytat:
… pochodnie nadal kopciły. Mamelucy nieśli łotrzyka, postękując z wysiłku i pilnując by nie zawadzić o otwory drzwiowe… dokładnie te znajdujące się w głównym ciągu komunikacyjnym, koło których Janos był ledwie minutę wcześniej. Gdy doszli do rozwidlenia korytarzy cała grupa bez wahania skręciła w lewo...
- Dziękuję, Władco Bogów - Janos wyszeptał z wdzięcznością gdy tylko złapał oddech. Pomknął ku towarzyszom i o mały włos nie zderzył się z siostrzyczką.

- Aria! - szepnął ze zdumieniem. - Dlaczego ruszyłaś sama?? Wiem dokąd poszli.

- Przecież ty tu jesteś - wzruszyła ramionami Aria. - Skoro tak to wołaj resztę i chodźmy; te wrzaski niosą się po całych kanałach.
Co prawda nadal miała wrażenie, że “mroczni” mocodawcy przemytników mają coś wspólnego ze smętnymi resztkami geomantów, ale nie był to czas ani miejsce na przesłuchiwanie przypadkowych zbirów-wyrobników, którzy pewnie i tak wiedzieli mniej niż twierdzili.

Janos skinął głową, nadal niezadowolony że dziewczynka oddaliła się od grupy, nawet jeśli tylko o kilkanaście kroków. Ktoś mógł akurat nadejść, ktoś - lub coś - wychynąć z którychś drzwi.
- Trzymaj się blisko mnie - mimo że dyskusja trwała w najlepsze przemknął jak mógł najciszej, by wychynąć wśród drużyny i nieoczekiwanych - i hardych - “gości”.

***

Po przesłuchaniach

- Kto to? - Janos zagadnął paplających towarzyszy, a po zorientowaniu się w sytuacji zakomenderował: - Zwiążemy ich porządnie, zakneblujemy i zostawimy w którymś składziku.
- Tak, to najlepsze wyjście - powiedział Shamal. - Byli tacy... przyjacielscy, uczynni. Nie wypada zrobić im krzywdy - dodał z wyczuwalną nutą ironii.
- Jakie to szczęście że choć raz się zgadzamy - Janos odpowiedział beztrosko.

Złodzieje zostali zamknięci w jednym ze składzików, a cała drużyna ruszyła za Janosem. Znał on najwyraźniej drogę, gdyż doskonale poruszał się po wąskich tunelach kanałów.

W końcu smok zatrzymał się i gestem dłoni pokazał, że za rogiem znajduje się miejsce, którego szukają.

Smok wychylił się ostrożnie i ku swemu zdziwieniu spostrzegł, że korytarz jest pusty. W połowie korytarz znajdowały się drzwi za którymi, jeśli wierząc wizją jakie zsyłał na niego smoczy bóg, znajdował się Akbar.

Janos ruszył naprzód, a za nim reszta drużyny. Gdy zatrzymali się pod drzwiami wszyscy zauważyli, że są znajdują się na nich jakieś znaki. Malik szybko rozpoznał w nich sekretne znaki, jakich używali magowie posługujący się zakazaną magią rozkładu. Nie zwiastowało to niczego dobrego.

Malik rozpoznał tylko dwa znaki z pięciu zapisanych. Były to “huk” i “gołąb”. Było to zbyt mało, aby precyzyjnie określić, czym zabezpieczono drzwi.

Podczas marszu przez ciemne korytarze, Kumalu przyciszonym głosem zaproponował co zrobić z przemytnikami.

- Wypuśćmy te drobne płotki i niech umówią nas z grubszymi rybami. Coś nie podobają mi się ci mroczni magowie, więc warto by poznać kim są i jakie są ich intencje.
- Masz zamiar się z nimi zaprzyjaźnić? - mruknął niechetnie Shamal. - Straciliśmy mnóstwo czasu z tymi złotymi żukami. Poza tym nie sądzę, by ot tak, na piękne oczy, wtajemniczono nas w swoje podejrzane sprawy.
- Z ich gadki, o ile była prawdziwa, wynika że ich mocodawcy szykują jakiś przewrót - odrzekł mameluk - Wolałbym wiedzieć co się tu dzieje, nawet jeżeli miałbym trochę poudawać. Zresztą mam dziwne przeczucie że służba u tych magów i tak w końcu zaprowadziłaby nas na pustynię do której ci tak spieszno.
- No to życzę ci przyjemnego udawania - powiedział Shamal. - Mi takie zabawy nie odpowiadają i owo “w końcu” jest dla mnie nieco zbyt odległym terminem.
- Zgadzam się z Kumalu. Nie się nie stanie, jeżeli dowiemy się więcej na ich temat – rzekł mistyk. – Moglibyśmy zawiadomić przynajmniej milicję miejską.
- Nie obawiaj się Shamalu. Muluk jest tylko niewielkim fragmentem naszej drogi. Wszelkie znaki na niebie i ziemi skierowane są na pustynie. To tam cierpliwie oczekuje nas Przeznaczenie – dodał po chwili.
- Najlepiej byłoby zawiadomić samego Wielkiego Kalifa - odparł Shamal, na pozór całkiem serio. - On z pewnością nie jest zamieszany w różne korupcyjne afery.

- Skończmy na razie te przepychanki słowne. Któryś z naszych wiedzących ma pomysł jak rozwiązać problem tych drzwi? - zapytał czarnoskóry wojownik.
- Mam wrażenie, że wystarczy otworzyć, zeby zawrzeć bliższą znajomość z tymi magami od przewrotu - powiedział Shamal. - Albo z ich... pomocnikami. Tyle tylko, że to raczej nie byłby taki sposób zawierania znajomości, a jaką ci chodziło.

- Może byście się łaskawie zajęli jednym problemem na raz, o oświeceni panowie? - cieniutki głos Arii wprost ociekał jadem. - Mam wam przypomnieć, że przyszliśmy tu ratować Akbara, a nie cały świat? Znajdźmy go najpierw, a potem zastanowimy się co dalej; złodzieje są związani i nie uciekną. - “Chyba, że w międzyczasie ktoś ich tam znajdzie”, dodała w myślach, ale cóż - na to nie mieli wpływu. Było ich zbyt mało by zostawiać w składziku straż.

- Mądrość zaiste prawdziwa spływa z twych ust - odparł Shamal - więc jeśli znasz sposób, by bez problemów otworzyć te drzwi, to podziel się z nami owym sposobem. Poza tym to nie ja się rwę do ratowania świata.

- Jeśli nie przeszkadza wam … wybuch - Aria omal nie powiedziała “kolejny” - to mogę uderzyć w drzwi zwykłym ofensywnym zakleciem, które być może zdetonuje potencjalne zabezpieczenia. Sądzę jednak, że szacowny Malik będzie miał lepsze - i cichsze - pomysły; niestety nie jestem obeznana w niuansach zakharskiej magii. Ewentualnie możemy zapukać; nasze rozmowy zapewne i tak słychać po drugiej stronie.

Drużyna stanęła przed nie lada problemem, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało.

Z jednej strony niepewność i strach, z drugiej niepełna wiedza i obawa przed efektami magicznej pułapki. Wszystkie te rzeczy paraliżowały działania poszukiwaczy. Wszyscy mieli świadomość, że czas ucieka. W każdej chwili mogli wrócić porywacze, a wtedy walka pewnie byłaby nieunikniona. Impas przełamał Janos, który ruszył po złodzieja imieniem Hassan na którego Malik rzucił urok. Sha’ir niepewnym głosem rozkazał mu, aby otworzył drzwi.

Ten bez większych obaw chwycił z klamkę i mocno popchnął. Cała druzyna na wszelki wypadek odsunęła się kilka metrów.

Powietrze wypełniła dziwna wibracja i dało się wyczuć przyjemną woń przywodzącą na myśl jedną z cukierni w Muluk. Hassan przez chwilę stał na nogach, a nagle niespodziewanie osunął się na ziemię. Magiczna inskrypcja na drzwiach mieniła się bladym niebieskim światłem Po drugiej stronie stał lekko zdezorientowany i zdziwiony, ale i szczęśliwy Akbar.

Janos starannie unikał wzroku co bardziej prawych i szlachetnych towarzyszy kiedy Malik wydawał złodziejowi komendę, ale naprawdę nie było czasu na bardziej subtelne próby forsowania drzwi. Zdziwił się jeszcze bardziej gdy za tymiż drzwiami ukazał się Akbar - ani związany, ani też w jakimś “towarzystwie”.

- Witaj - powiedział powoli, z mieczem w dłoni i rozglądając się uważnie. Coś mu nie pasowało - Jesteś sam?
- Akbar... - Shamal o mały włos nie dodał “żyjesz?” - Miło cię widzieć.
- Coś cię tu jeszcze trzyma, czy możemy stąd iść? - dodał. Nawet nie zamierzał ukrywać, że miał zamiar opuścić to miejsce jak najszybciej i znaleźć się stąd dość daleko.

Nie wchodził do środka, cierpliwie czekając, aż Akbar wyjdzie ze swojej “celi” i nie rozumiejąc, dlaczego tamten nie zrobił tego wcześniej, sam.

- O, to wy? - uprzejmie zdziwił się Akbar - Zabiliście już wszystkich?
Ruszył do drzwi, ostrożnie omijając leżącego. Malik zauważył, że gdy Akbar wychodził ze swojej celi, magiczny znak na drzwiach zamigotał. Sha’irowi zdawało się też, że słyszy jakieś szepty, które wypełniły powietrze. Również Aria nadstawiła ucha, gdyż i ona posłyszała dziwne szmery.

- Kogo mielibyśmy zabić? - zapytał półsmok, przegradzając Akbarowi drogę. - Co się z tobą stało?
- Co się z tobą działo? - Shamal nieco inaczej sformułował pytanie poprzednika. - Jak cię traktowano? - spytał.
- Moglibyście to omówić po drodze? Nie chciałabym się natknąć na tych, co wymalowali te znaki, a coś mi się wydaje, że robi się to coraz bardziej prawdopodobne - syknęła Aria, wyjaśniając iż znaki mogły pełnić dla porywaczy nie tylko funkcję zabezpieczenia, ale też informacyjną. Janos zacisnął szczęki, ale skoro siostra tak mówiła to nie zamierzał się sprzeczać. Nachylił się i obejrzał Hassana w poszukiwaniu obrażeń (i oznak życia). Ten żył, jedynie paraliż poraził mu muskuły, a ze wszystkich obrażeń miał jedynie znamię wypalone w okolicach obojczyka - zabliźnione i wyleczone, ale niepokojące o tyle że Malik stwierdził, iż jest to znak magów rozkładu. Niestety sha’ir nie wiedział też, co on oznacza.

Janos złapał złodziejaszka - Hassana, nie Akbara - za fraki, po czym ruszył z nieporęcznym ciężarem, mając cały czas oko na oswobodzonego towarzysza.
- Powiadomimy kogoś o tym czego się dowiedzieliśmy o tych Wielkich? Mamy dwóch świadków - powiedział niechętnie, świadom nielegalności poczynań drużyny.

- Na te drzwi na pewno nałożony został alarm, musimy natychmiast uciekać. Wracamy do portalu - powiedział Malik i z nieszczęśliwą miną powiódł wzrokiem po człowieku, którego niósł Janos. Odczuwał teraz wielki żal, że poddał się presji grupy i uciekającego czasu, by wydać przemytnikowi ten nieszczęsny rozkaz. “Nigdy więcej”, obiecał sobie sha’ir, nawet jakby to miało znaczyć pójście inną drogą, niż jego towarzyszy. W myślach zastanawiał się, jak to się stało, że ci ludzie, których miał nadzieję wkrótce zwać dobrymi przyjaciółmi, byli tacy bezwzględni i żądni krwi. Spojrzał na Arię i Yata, chyba jedyne osoby, które wolały sprawę załatwić minimalnym rozlewem krwi. “Czemu się nie sprzeciwili?”, wyrzucił im w myślach, po czym chwyciwszy za pęta zakładników szybko ruszył w stronę magicznej bramy. “Może chociaż ten błąd uda się cofnąć”, pomyślał. Latifiyah, siedząc na ramieniu sha’ira popędziła gestem resztę drużyny.

- Wrócimy tą samą, sprawdzoną drogą - zaproponował Shamal, któremu niezbyt odpowiadało poznawanie innych części podziemnych korytarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Earendil : 22-01-2015 o 20:05.
Earendil jest offline  
Stary 22-01-2015, 22:40   #62
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Jak to kogo zabiliście? - zdziwił się Akbar - Harima Jabula al-Nasariego i jego przydupasów. To szef Abdula, chciał mnie wymienić za 1000 dinarów. Całkiem kulturalny facet, nie znosi przemocy. Niestety ma niekulturalnych pracowników. Będę musiał się wybrać do łapiducha bo mi żebra zgrzytają.
 
Mike jest offline  
Stary 24-01-2015, 15:45   #63
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Decyzja o ucieczce
Drużyna była w pełnej gotowości podczas wycofywania się z podziemi. Janos zatrzymał towarzyszy przy już wcześniej użytym składziku. Uderzeniem potężnej pięści półsmok ogłuszył najpierw jednego, potem drugiego łotrzyka. Był jeszcze i trzeci, ale mimo dziwaczności całej sytuacji nie wyglądało na to by Akbar był pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Janos wcześniej sprawdził to, tak samo jak Malik, a później zbadał też korytarz, zaalarmowany słowami Arii.
- Zabieramy tego - wskazał szponiastym paluchem “nie-Hassana”, który spoczywał błogo na podłodze składziku. - Wrócimy wszyscy przez portal, Maliku, twojego dżina, jeśli można prosić, poślemy przodem. Chłopców zostawimy wraz z matką, związanych i zakneblowanych - spojrzał na Yata, któremu tak jak i jemu nie uśmiechało się terroryzowanie dzieciaków. - Po drodze zorientujemy się czy ktoś nas aby nie śledzi - pokluczymy i poobserwujemy.

Sha’ir wysłał swoją podwładną przodem. Miał nadzieję, że jak najszybciej opuszczą to miejsce. Przyszli tu przecież po Akbara i go odzyskali, teraz należało pędem wrócić na powierzchnię. I być może opuścić miasto. Choć początkowo Malik był zachwycony, że znalazł się w Muluk, teraz zaczynał rozumieć, dlaczego al-badi mówili że miasto psuje człowieka. Być może powrót na pustynię pozwoli przemyśleć sza’irowi pewne sprawy.
Akbar bezceremonialnie obszukał jednego z bandytów zabierając jego broń i ewentualne wszelkie kosztowności. Po chwili namysłu broń drugiego też sobie przywłaszczył. O kosztownościach nawet nie warto wspominać, przecież by ich nie zostawił przy nieprzytomnym. W końcu ktoś ktoś mógłby go obrabować… w sposób nie fachowy i uwłaczający jego godności osobistej.

Yat skinął głową na propozycję Janosa. W prawdzie wolałby tu zostać i poczekać na tych, którzy porwali Akbara, jednak najważniejsze było odstawienie dzieci do domu. Nadal czuł się źle z tym, że pozwolił reszcie wziąć ich na zakładnika. Miał nadzieje, że Bogowie wybaczą im za ten ohydny występek. W tej chwili miał jednak inne zmartwienia. Podszedł do Akbara, który dopuszczał się kradzieży. Widocznie miał już w tym doświadczenie, skoro tak sprawnie mu to szło. Jednak Yat przemilczał swoje spostrzeżenie. Również uważał, że bezpieczniej dla nich, jak przemytnicy nie będą mieć przy sobie broni.
-Pozwól mi zająć się twoimi ranami – rzekł do Akbara, po czym wyciągnął do niego ręce i zaczął inkantować zaklęcie leczące.
Skończywszy rzekł do reszty.
- Tego też bierzemy – wskazał na sparaliżowanego Hassana. - Przenieśmy go przynajmniej za portal. Tam znajdą go straże lub sam Abdul.
To powiedziawszy, przyklękną nad przemytnikiem. Był w stanie nawet sam dowlec go do portalu, gdyby nikt inny nie chciałby mu w tym pomóc.

Drużyna zatem ruszyła w powrotną drogę. Wszyscy byli pewni obaw i lęków. Udało się odszukać i uratować Akbara, ale z pozoru prosta sprawa żukowych oszustów stawała się bardzo niebezpieczna i zagmatwana.
Wąskimi i przesyconymi wilgocią podziemnymi korytarzami, drużyna dotarła do magicznego portalu, który prowadził do domu Łysego Abdula. Wszyscy stanęli przed portalem i czekali na raport od Malika. Sha’ir po raz kolejny tej nocy wysłał Latifyah przodem.

W domu Abdula nadal panowała niczym nie zmącona cisza. Dżinija sprawdziła wszystkie pokoje. Jedyną osobą, która przebywała w domu była związana żona kupca.
Upewniwszy się, że droga powrotna jest bezpieczna, wszyscy przekroczyli portal.
Dotrzymując danego słowa położono synów Abdula do łóżka obok skrępowanej matki. Yat tuż obok nich ułożył sparaliżowanego oprycha. Mistyk nie mógł postąpić inaczej. Cały czas czuł się winny temu, że uległ presji drużyny i pozwolił na skrzywdzenie człowieka, choć sytuacja wcale tego nie wymagała. Zostawiając złodzieja w domu Abdula, choć częściowo zmazywał swoją winę i bierność. Miał nadzieję, że odkupi w ten sposób swój grzech i bogowie nie ześlą na niego kary.
Gdy zakładnicy byli już bezpieczni, najemnicy jeden po drugim opuszczali dom Łysego Abdula. Noc powoli zmieniła się w świt. Niebo przybierało szarawą barwę i z każdą chwilą stawało się coraz jaśniejsze. Ulice Muluk nadal były jednak ciche i puste.
Za radą Janosa drużyna nie ruszyła wprost do seraju. Wybór bardziej krętej i długiej drogi miał pozwolić wykryć ewentualny pościg. Na szczęście okazało się, że nikt nie ruszył ich tropem i wszyscy bezpiecznie dotarli do “Czarnego Lwa”
Główne drzwi seraju były już zamknięte, więc skorzystano z wejścia, którym posługiwał się Janos. Kolejna wspinaczka i wślizgnięcie się przez okno, gwarantowało, że nikt nie będzie zadawał nie potrzebnych i niezręcznych pytań.
Ogłuszony złodziej został skrępowany i znalazł bezpieczne miejsce tuż obok łóżka Janosa. Członkowie drużyny rozeszli się do swoich pokoi, aby choć trochę odpocząć po całodziennych trudach.

Konsekwencje nocnej wyprawy
Skoro świt do pokoju Malika zapukał jeden z posługaczy w “Czarnym Lwie” Chłopak skłonił się nisko i pozwolił o wejście do środka i gdy je uzyskał, zamknął drzwi i powiedział:
- Panie przysyła mnie pan Amani al-Atallah, właściciel seraju - wyjaśnił chłopiec widząc zdziwioną minę sha’ira - Mój pan kazał przekazać, że na dole jest Jednooki Abdul i kilku jego ludzi. Szukają was. Mój pan próbuje ich zbyć, ale wygląda na to, że milicja będzie chciała przeszukać seraj. Mój pan prosił, abym was dyskretnie stąd wyprowadził.

Lekko zszokowany Malik szybko przekazał wieść reszcie drużyny. Podjęto szybką decyzję o skorzystaniu z oferty al-Atallaha. Właściciel seraju już nie pierwszy raz okazywał im życzliwość i pomoc, nie było więc sensu wątpić w jego intencje i uczciwość.
Cała drużyna ruszyła za posługaczem. Był jednak mały problem, który trzeba było szybko rozwiązać. Janos musiał coś zrobić z oprychem, którego wziął na zakładnika. Było oczywiste, że nie można go zabrać ze sobą.

***

Chłopak poprowadził grupę do piwnicy, gdzie znajdowało się pewne tajne przejście. Właściciel “Czarnego Lwa” jak widać także miał swoje sekrety. Wąskim tunelem drużyna przeszła dobrych dwieście metrów i znalazła się w niewielkiej prywatnej piwniczce.
- Czcigodny pan Amani, kazał powiedzieć, abyście tutaj państwo zaczekali. To jego prywatny dom i jesteście tutaj bezpieczni, ale nie możecie w tym momencie wejść na górę. Gdy tylko sytuacja z milicją się wyjaśni, pan Amani osobiście was o tym powiadomi.
Chłopak skłonił się nisko i ruszył z powrotem do seraju.
Drużyna usiadła na beczkach i skrzynkach, które były zebrane w piwnicy i czekała na wieści od krasnoluda.

***

Po około godzinie Amani al-Atallah zjawił się w piwnicy swego domu.
- Wybaczcie przyjaciele, ale Jednooki Abdul był bardzo natrętny i niestety musiałam długo go przekonywać, że nie mam pojęcia o miejscu waszego pobytu. Nie wydałem was, bo wiem, że pomagacie szlachetnemu bin Nassurowi. Żukowi oszuści to nie tylko plaga bazaru. Coraz więcej osób znajduje w swych sakiewkach oszukane monety. Dlatego też wam pomogłem. Jednooki Abdul twierdzi, że ponoć okradliście dom jednego z kupców. Milicja przeszukuje miasto i wszystkie seraje w poszukiwaniu smoka i jego towarzyszy. Nie wiem, co chcecie teraz zrobić, ale bez obaw możecie korzystać z gościny w moim domu. Pod moim dachem nic wam nie grozi. Moja żona przygotowała już dla was posiłek oraz pokój, gdzie w spokoju będziecie mogli się naradzić. Radziłbym w tym momencie nie wychodzić na miasto. Chłopcy Jednookiego Abdula nie spoczną dopóki was nie znajdą. Trzeba poczekać przynajmniej do jutra. Jeżeli będziecie czegoś potrzebować, to służę swoją pomocą. - zakończył krasnolud kłaniając się nisko i wprowadzając drużynę do swego domu.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline  
Stary 28-01-2015, 10:44   #64
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nareszcie w seraju...
(noc)


Cisza wręcz dzwoniła w uszach. Pokój był na tyle mały by co i rusz zahaczyć się spojrzeniem czy wyczuwać drugą osobę tuż obok siebie. Aria milczała i Janos sam już nie wiedział czy tak jest lepiej czy gorzej niż gdyby czyniła mu wyrzuty czy napominała, czego się spodziewał. Obmył ciało i przez chwilę spoglądał przez okno, łowiąc uchem każdy szelest i westchnienie dochodzące od siostry. Chyba oboje mieli dość tego dnia i nocnych wypadków.


Raz jeszcze sprawdził zabezpieczenie drzwi i okna, pomny ataku Niewidzialnych Bestii. Rozebrany do przepaski biodrowej położył się obok Arii, kładąc wielką głowę na dłoniach i spoglądając na dziewczynkę w ciemności.
- Nie nadajemy się do tego - mruknął cicho. - Żadni z nas włamywacze czy detektywi. Ale nie wiem też czy wybierając się na poszukiwanie grobowca tego sha’ira poradzimy sobie lepiej. Chciałem zarobić by przygotować się do tej wyprawy, dokupić ekwipunku, tobie zaklęć.
- Póki co dorzuciłeś nam więcej wrogów, niż dorobiliśmy się podczas ostatnich dwóch lat - spokojnie odparła Aria. - Rozumiem, że chciałeś zarobić; byłam nawet dziś… wczoraj już w związku z tym u bin Nassura. Niestety ponieważ nie zadeklarowaliśmy się w czasie rozmowy wynajął już inną grupę do poszukiwania oszustów - skłamała gładko.

Janos zmarszczył czoło i otworzył usta, ale zaraz zamknął je z powrotem. Wiedział już że siostra wymknęła się w miasto, a co miał zrobić poniewczasie - zabronić jej na przyszłość? Miał wrażenie że od czasu nieszczęsnego wyznania w łaźni coś się kruszy i zmienia, niestety nie na lepsze.
- Nie mamy więc co tutaj robić. Najważniejsze że nic ci się nie stało, mimo tego wszystkiego co się wydarzyło - powiedział wreszcie i odwrócił głowę, spoglądając przez okno. Wygodniej ułożył skrzydła okrywające go niczym ciemny płaszcz, a gdy się przeciągnął kolce na grzbiecie najeżyły się niczym ostrokół. Pomilczał przez chwilę - Zastanawiam się czy to wrażenie iż ktoś cię obserwuje nie oznacza pobratymców Latifiyah, zaalarmowanych przez nią i szpiegujących nas skrycie - odezwał się wreszcie w smoczej mowie. - A czy zapowiedź kataklizmu z kolei nie oznacza tych “Wielkich”.

Aria westchnęła. Z jednej strony Janos rzucał się na każdą tajemnicę jak pies na kość, a z drugiej… Nie wiedziała już czego chciał i podejrzewała, że chyba on sam tego nie wiedział. Smoczy bóg namieszał mu w głowie i wyglądało jakby brat rozpaczliwie próbował teraz odnaleźć swoje miejsce w tym pustynnym kraju. Albo zawczasu zrekompensować jego mieszkańcom to, co dopiero ma zamiar zrobić. Albo po prostu robił co chciał, bo mógł. Znów powróciła niechciana myśl, że wyznanie tajemnicy ich pokrewieństwa zerwało jakąś niewidzialną nić zobowiązań, które półsmok czuł wobec niej. Przewróciła się na bok, tyłem do Janosa i zacisnęła powieki powstrzymując łzy.
- Nassur zapłaci nam za informacje, nie martw się - rzekła cicho. - A na szpiegujące nas dżiny nic nie poradzimy, choć nie sądzę, że to one - zignorowała ostatnie zdanie brata, nie mając ochoty na roztrząsanie kolejnych pustych teorii. Przemilczała też uzyskane poprzedniego dnia informacje. Na to będzie jeszcze czas… albo i nie.

Półsmok znowu odwrócił głowę i spojrzał na niesforne włosy dziewczynki. Pomilczał chwilę.
- Nawet jeśli nie zapłaci to miłe, że próbowałaś zadbać o to - powiedział łagodnie i wyciągnął dłoń spod głowy by pogłaskać siostrę po ramieniu. Aria omal nie prychnęła z oburzenia; kłamstwo nie zrobiło na bracie najmniejszego wrażenia! - Chciałem iść do niego gdybyśmy znaleźli jakiś konkretny trop i dowody, ale już mniejsza z tym.
- Teraz spać - powiedział, mimo wszystko bawiąc się kosmykami drżącymi w podmuchach powietrza emanujących od dziewczynki. - Na pustyni pewnie będziemy mieli mniej atrakcji - dodał żartobliwie i pociągnął lekko za kosmyk.
- To nie jest śmieszne! - Aria gwałtownie odwróciła się w jego stronę, wyrywając mu włosy i rozdzierając ramiączko koszulki o jeden z kolców przedramienia półsmoka. - Gdy nie wróciłeś na noc do seraju… gdy Kumalu powiedział co zrobiliście… nawet nie wiesz… nie wyobrażasz sobie… - głos jej się łamał gdy puszczały kolejne tamy stawiane w ciągu ostatnich dni. Nigdy nie byli tak daleko od siebie - w wielu znaczeniach tego słowa. Nawet gdy byli w śmiertelnym niebezpieczeństwie to zawsze razem. A teraz… - Dla ciebie to tylko żart? Tak długo żyliśmy na ostrzu noża, że już nie potrafisz się bez tego obejść?! - wyskoczyła z łóżka i nerwowo zaczęła chodzić po pokoju, zaciskając pięści. Rozerwana koszulka co i rusz zsuwała jej się z ramienia. - Myślisz, że teraz jesteś nieśmiertelny? Że ten twój smoczy bóg cię ochroni, bo ma wobec ciebie PLAN?! Że możesz robić co chcesz? - rozpędzała się. - Jak nie ty to ktoś inny! Śniło mi się… - urwała i płaczliwie wciągnęła oddech. Podeszła do okna i wystawiła twarz na chłodne nocne powietrze, choć przez miejski smród prawie nie czuła pustynnego wiatru. Chciała wyjechać. Choć w dzień doskwierał upał, w nocy chłód a piasek wciskał się wszędzie (również tam, gdzie nie trzeba) na pustyni czuła się wolna, jak gdyby miała unieść się wraz z wiatrem gdzieś hen, daleko. Nigdy nie zazdrościła Janosowi hipotetycznej możliwości latania, ale gdy spoglądała na Latifiyah czuła nieokreślony smutek i tęsknotę, a przez to i zawiść. Gdy dżinija powietrza unosiła się nad piaskami Zakhary wydawała się jednością z niebem i wiatrem; jednością, której Aria jako człowiek nie miała szans osiągnąć. Nie wiedziała skąd brały się te uczucia, lecz złotobłękitny bezkres nieznacznie koił ten stan. W Muluk czarodziejka miała wrażenie, że się dusi, co dodatkowo rozbijało jej kruchą psychiczną równowagę.

Zaskoczony chłopak najpierw usiadł, a potem podniósł się z łoża. Podszedł do siostry i przyklęknął na jedno kolano spoglądając na nią z boku.
- Wcale tak nie jest - powiedział łagodnie, próbując spokojnym tonem uśmierzyć wzburzenie dziewczynki. - Ario, nie spodziewałem się że wdepniemy w coś takiego, i przyznaję że jesteśmy w większym niebezpieczeństwie niż bym tego chciał - przez chwilę smocza część jego natury sprawiła że krew szybciej zaczęła krążyć mu w żyłach, ale zwalczył instynktowną agresję. Westchnął. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Jeżeli chcesz byśmy wyjechali z Muluk to tak zrobimy.
- Co ci się śniło? - zapytał po chwili.
- Nieważne - czarodziejka nie miała zamiaru omawiać smoczego snu; w tej chwili był on dla niej najmniej ważny. - W kółko to powtarzasz, a nadal jesteśmy w mieście. Nie mam prawa zabraniać ci robić co chcesz, ale nie musi mi się to podobać. - Nie dodała, że przy zadzieraniu ze sprytną i zorganizowaną szajką złodziei mającą na swoich usługach zdolnego czarodzieja (lub czarodziejów) i przekupną milicję niebezpieczeństwo było oczywiste. Cóż, i ona mogła pomyśleć o tym wcześniej, i użyć takiego argumentu. Teraz nie było już sensu.
Półsmok zacisnął szczęki, ale zmusił się do zachowania spokoju.
- Chcesz jutro wyjechać z Muluk?Tak czy nie?
Aria przyglądała mu się chwilę w milczeniu zastanawiając się jak ta decyzja wpłynie na ich dalsze relacje. Jednak… czy mogło być wiele gorzej? Janos będzie zły, nieszczęśliwy - ale przynajmniej będzie żył.
- Tak. Ale najpierw odwiedzimy bin Nassura. Skoro już ryzykowałeś głową niech to się na coś przyda.
- Dobrze, ale też żadnego więcej samotnego wymykania się na miasto - Janos podniósł się i odwrócił do łoża. Miał wrażenie że jest coraz gorzej, a nie lepiej. Ale może po wyjeździe siostra trochę się uspokoi.
- Chodź, kruszynko, musimy się przespać - mruknął, nawet nie próbując żartu czy uśmiechu.

Aria bez słowa położyła się obok niego, nie składając żadnych obietnic. Ze zmęczenia i od tłumionego płaczu bolała ją głowa, a do tego miała wrażenie, że mimo konsensusu nic się nie zmieniło. Na Janosie jej zmartwienie, jej łzy wydawały się nie robić wrażenia; odpowiedzi - zawsze takie same - traciły na wartości, wydawały się automatyczne i wyuczone. Zacisnęła powieki wtulając się w poduszkę - znów inaczej niż dawniej. Miała wrażenie, że od przyjazdu do Muluk, od ich rozmowy w łaźni minęła wieczność. Nie wiedziała co z nimi będzie.

Gdyby mogła przewidzieć co przyniesie poranek głowa z pewnością rozbolałaby ją jeszcze bardziej.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-01-2015 o 12:00.
Sayane jest offline  
Stary 28-01-2015, 12:08   #65
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Pomoc Amaniego była bardzo ważna dla grupy awanturników, jednak nie pozwolił on przechowywać w swoim domu żadnych jeńców. Zgody i pomysłów co do dalszych losów nieprzytomnego przemytnika nie było, więc Kumalu postanowił wyprowadzić jeńca poza dom gospodarza i spokojnie z nim porozmawiać gdy ten odzyska przytomność. Mameluk poprosił krasnoluda o kubek wina, którym potem skropił łotrzyka, a poźniwziął go pod ramię i wyprowadził na ulicę.

Kumalu szedł pod rękę z nieprzytomnym złodziejem szukając jakiegoś spokojnego i oddalonego od ludzi miejsca. Musiał jakoś ścierpieć karzące spojrzenia przechodniów, którzy go mijali. Muluk może było i miastem pełnym występku i grzechu, ale oficjalnie strzegło tradycji i nauk Dawczyni Wiedzy i wszyscy tutaj potępiali picie alkoholu, a zwłaszcza jego nadużywanie. Mieszkańcy Muluk szerokim łukiem omijali Kumalu i jego pijanego towarzysza. Część z nich głośno wyrażała swoje oburzenie, a jeden z kupców nawet splunął pod ich nogi.
Mameluk w końcu znalazł się w mniej ludnej okolicy i natrafił na spalony dom. Ruiny był idealnym miejscem do tego, aby w miarę spokojny warunkach przesłuchać złodzieja. Kumalu oczywiście musiał się liczyć z tym, że nie ma za wiele czasu. W każdej bowiem chwili ktoś mógł się przypadkowo zjawić w pogorzelisku.
Kumalu przywiązał złodzieja do słupa podtrzymującego resztki stropu. W tym momencie zlodziej odzyskał przytomność i spojrzał błędnym wzrokiem na czarnoskórego mameluka.
Kumalu wyciągnął sztylet i przeciął więzy krępujące łotrzyka. Miał to być taki gest dobrej woli, taki trochę teatr dla jednego widza.
- Wybacz kiepskie traktowanie, ale nie nawykliśmy do łagodnego traktowania tych którzy wchodzą nam w drogę. Zaciekawiła mnie gadka o twoich mocodawcach i dlatego żyjesz, ba nawet pozwolę ci odejść wolno niezależnie od wyniku tej rozmowy.
- Nie masz nade mną władzy, aby mi odebrać lub darować życie. - burknął łotr - Czego więc chcesz?
- Jak zauważyłeś jesteśmy grupą potrafiącą działać w stresie i nie wahamy się ostro pogrywać, tak konkretnie to jesteśmy najemnikami, którzy chcą sporo zarobić. Na razie pracujemy nad pewnym zleceniem, ale może wkrótce je zakończymy i tu jest twoja rola. Jeżeli twoi szefowie są rzeczywiście tak potężni jak mówisz to możliwe że potrzebują ludzi do zadań mniej ważnych ale wymagających pobrudzenia sobie rąk. Mógłbyś być pośrednikiem miedzy nimi, a nami.
- A kim ty jesteś, aby moi władcy się tobą zainteresowali. Ich nie interesują takie najemne pchły, jak ty i twoi towarzysze. Oni sami wybierają tych, którym zaufają. Ty najwyraźniej nie zaliczasz się do tego grona.
- Trudno się zaliczać skoro jestem w tym mieście dopiero od dwóch dni.
- W takim razie czekaj, rób swoje, a może zostaniesz przez nich dostrzeżony i doceniony. Oni widzą tych którzy są tego warci.
- Niech i tak będzie. Bywaj więc i nie miej żalu do nas, gdyż musieliśmy zrobić swoją robotę. Mogę cię gdzieś spotkać, gdybym miał użyteczne informacje dla twych panów?
- Mam nadzieję, że się już nie spotkamy. Nie miej żalu - odparł z ironią złodziej - Jak zasłużysz, to moi panowie cię odnajdą.
Kumalu skinął głową i powoli oddalił się. Starając zgubić ewentualne wścibskie oczy wrócił do domu Amaniego. Z wdzięcznością przyjął możliwość wypoczynku, gdyż noc była bardzo pracowita. Mameluk postanowił że spędzi w bezpiecznym miejscu kilka godzin i popołudniu znowu ruszy do akcji.
 
Komtur jest offline  
Stary 28-01-2015, 22:59   #66
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy Kumalu opuścił pogorzelisko złodziej przez chwilę siedział najwyraźniej zdziwony całą sceną. Wszystko to obserwował Akbar ukryty na dachu sąsiedniego budynku. Gdy złodziej w końcu z obawą wyszedł na ulicę sa’luk ruszył jego tropem. Złodziej kluczył po uliczkach i zakamarkach Muluk, ale Akbar nie dał się zbyć.
Po około godzinie łażenia po mieście, złodziej udał się do podrzędnego seraju. Usiadł przy stoliku i zamówił kielich wina. Gdy pokrzepił się alkoholem wstał i ruszył do właściciela. Przez chwilę z nim rozmawiał, ale Akbar był zbyt daleko żeby usłyszeć szczegóły. Jedyne, co usłyszał to:
- ...przyjdę wieczorem. Ty powiadom Nazira…
Po rozmowie z właścicielem seraju złodziej wyszedł ponownie na ulice Muluk. Po dłuższym spacerze dotarł na Wielki Bazar, gdzie Akbar stracił go z oczu.
Sa’luk przez kilkanaście minut pokręcił się po bazarze. Kilka razy widział patrole milicji i dowiedział się, że poszukuje ona smoka i jego towarzyszy, a nawet oferują nagrodą za wszelkie informacje na ich temat.
 
Mike jest offline  
Stary 29-01-2015, 16:24   #67
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Yat i rozmowa z uczniami


Gdy tylko sytuacja się uspokoiła Yat wyjaśnił swoim nowym uczniom, co właściwie zaszło. Opowiedział im o żukowych oszustwach, o śledztwie i wysiłku całej drużyny, aby ich schwytać. Chłopcy tylko pokiwali głowami, jakby ze zrozumieniem, ale w ich oczach czaiły się dziwne błyski, które niepokoiły mistyka. Wadim po krótkiej chwili namysłu, powiedział:
- Nam mistrzu tego nie musisz tłumaczyć. My wiem, że milicja często ściga uczciwych zło… ludzi znaczy.
- Nie martwcie się - odparł Yat - już wkrótce wszystko się wyjaśni i wszyscy zostaniemy uniewinnieni.
- Mistrzu - wtrącił młodszy z chłopców - Niejeden tak mówił i do teraz w lochu gnije. Z milicją trzeba uważać.
- Prawda i Przeznaczenie są po naszej stronie – rzekł spokojnie Yat. – Razem z nimi nic nam nie grozi. Już wkrótce się o tym przekonacie.
- Wielki i czcigodny mistrz - zaczął Wadim - nie wątpię w twoją wiarę i mądrość. Zapewne znasz się na bogach, historii, Przeznaczeniu i innych magicznych sprawa, ale o życiu na ulicy to my więcej wiemy. Nie obraź się szlachetny panie, bo nie chcę żadną miarą ci uchybić. Jednak jak milicja już kogoś sobie upatrzy, to szybko nie odpuszcza. Prawa, bogowie i Przeznaczenie mogą być po naszej stronie, ale w Muluk rządzi Jednooki Abdul i jego ludzie. Z nimi trzeba uważać.
- Bardzo uważać - dodał młodszy z braci.

Aria przysłuchiwała się rozmowie, niezbyt zadowolona z tego, że Yat wtajemnicza obce osoby w ich problemy. Niemniej jednak odpowiedzi chłopców wydawały się szczere; do tego ich znajomość miasta i zwyczajów Abdula mogła być teraz dla drużyny na wagę złota. Jeśli chcieli wymknąć się milicji, oszustom i wyjechać z miasta niezbędni byli im zarówno sprzymierzeńcy, jak i dinary na ekwipunek i łapówki.
- Z tego co mówicie wnoszę, że macie wprawę w unikaniu ludzi Jednookiego? - bez ogródek spytała (a raczej stwierdziła) dziewczynka. - Czy więc przeprowadzenie mnie dyskretnie ulicami Muluk byłoby zadaniem na miarę waszych możliwosci? Muszę odwiedzić kilka miejsc. - dodała mając na myśli kram bin Nassura i obserwatorium.
Chłopcy spojrzeli na swego mistrza i widząc, że ten nie wyraża sprzeciwu, ochoczo kiwnęli głowami. Po krótkiej dyskusji z resztą drużyny Aria owinęła głowę chustą i cała trójka wymknęła się na ulice Muluk.
 
Hazard jest offline  
Stary 29-01-2015, 18:31   #68
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Złe wieści szybko się rozchodzą,
czyli z wizytą u mistrza Hassima i bin Nassura

“Uczniowie” Yata poprowadzili Arię bocznymi uliczkami w stronę obserwatorium. Dla postronnego przechodnia wyglądali jak zwykła trójka uliczników, rodzeństwo może. Kwef nieco ograniczał Arii pole widzenia, toteż chcąc nie chcąc musiała zdać się na nowych towarzyszy. Wędrówkę wykorzystała by lepiej poznać chłopców,choć to co mówili z grubsza zgadzało się z opowieścią Yata. Rozgadali się nieco o życiu na ulicy i o tym, jak musieli sobie radzić - mimo ogólników Aria domyśliła się, że musieli kraść nie tylko jedzenie, i że mają kontakty w światku przestępczym (a przynajmniej mają kilka osób żyjących poza prawem). Dawało to nadzieję graniczącą z pewnością, że ulicznicy nie wydadzą ich milicji… jednak nadal pozostawała druga strona medalu. Chcąc zaskarbić sobie zainteresowanie i podziw towarzyszy czarodziejka zaprezentowała kilka mocno ubarwionych opowieści o przygodach swoich i Janosa, a podnieceni chłopcy wypytywali o skarby, potwory i obce kraje. Jakoś temat ich mistrza i nauki nie został poruszony, ale dziewczynki to nie zdziwiło; podejrzewała, że główną motywacją dzieciaków w tym aspekcie było jedzenie i dach nad głową, jakie mógł im zapewnić dobroduszny mistyk. Ani się obejrzeli jak znaleźli się u bram obserwatorium. Aria zabrała chłopców do środka by mieć ich na oku, choć rozmowę z głównym astronomem przeprowadziła już poza zasięgiem ich uszu.
Mistrz Hasim wysłuchał słów Arii o magach rozkładu i naznaczonych przez nich ludziach.
Podrapał się po policzku i rzekł niemal szeptem:
- Ludzie, którzy oddają się magii rozkładu są bardzo niebezpieczni. W większości to szaleńcy, którzy za nic mają nasz świat. Dla nich liczy się już tylko potęga i magiczna moc, a że ta moc łączy się i bazuje na śmierci i rozkładzie magowie tej dziedziny szybko przestają być ludźmi. Zmienia się ich ciało i umysł. Jeżeli prawdą jest to, że za żukowymi oszustami stoją ci, którzy praktykują te magię, to trzeba powiadomić o tym nasz panią kalif i to jak najszybciej. Szczerze jednak mówiąc wątpię w to, aby tacy ludzie zajmowali się tak banalną sprawą. To raczej zajęcie dla kogoś pokroju Lepkiego Ahmeda. Nawet jeżeli w grę wchodzi magia, to wątpię, aby to byli magowie rozkładu. Czy jesteś tego pewna czcigodna pani. Musimy mieć mocne dowody, a nie tylko czyjeś słowa, żeby udać się z tym do pani kalif. - zakończył astrolog.
- Nie jestem pewna - przyznała Aria. - Rozważaliśmy teorię, iż magowie rozkładu mogą w ten sposób zapewniać sobie fundusze do działania, a odnaleziony przez nas w kanałach skład towarów pochodzi z żukowych oszustw, lecz równie dobrze mogła być to jedynie wysoce niefortunna zbieżność czasu i miejsca. Przyszłam, by cię powiadomić o naszych odkryciach, o czcigodny, gdyż uważamy, że masz prawo wiedzieć o tym, co odbywa się pod ulicami Muluk. Niemniej jednak nasze przypuszczenia to tylko teorie i ciężko nam przedstawić namacalne dowody, a zwłaszcza przed obliczem pani kalif. Wiedza, którą posiedliśmy została uzyskana w nie do końca właściwy sposób i już teraz mamy z tego powodu problemy.
- Dziękuję ci czcigodna pani za informację.
- Gdybyś był uprzejmy spojrzeć jeszcze na te symbole… - Aria pokazała mu pergamin z wykaligrafowanymi przez Malika znakami znalezionymi w kanałach. Niestety astronom nie wiedział nic ponad to, że są to symbole magów rozkładu. Obiecał jednak pokazać je znajomemu shai’rowi.

Korzystając z okazji czarodziejka przekazała mężczyźnie jedną z “żukowych” fiolek, z prośbą o identyfikację i możliwe sugestie kto mógłby wyprodukować tak skomplikowaną miksturę.
- Zrobię co będę mógł, jednak za stary już jestem, aby angażować się w tego typu ryzykowne przedsięwzięcia. To zadanie dla was, młodych. Jeżeli znajdziecie inne dowody na obecność w mieście magów rozkładu, to pomogę wam spotkać się z panią kalif lub kimś z jej dworu, aby was wsparli w tej sprawie. Miejcie także na uwadze komu pokazujecie takie symbole - wskazał na pergamin.
- Jeśli natrafimy na jakoś ślad to z pewnością powiadomię cię o tym, o czcigodny. Niemniej jednak podejrzewam, że wcześniej udamy się na pustynię w związku ze sprawami, które omawialiśmy wcześniej. Czy byłbyś gotów do podróży w ciągu najbliższych dni?
- Jestem gotowy choćby zaraz - odparł z uśmiechem i dużo głośniej mistrz Hassim - Czekam tylko na sygnał od was, aby ruszać ww drogę.
- W takim razie prześlę wieść, szlachetny Hassimie, gdy tylko ustalimy datę wyjazdu - uśmiechnęła się Aria.
- Będę czekał. Tylko uważajcie na siebie o szlachetna pani. Jeżeli faktycznie natrafiliście na ślad magów rozkładu, to jesteście w wielkim niebezpieczeństwie. - powiedział na pożegnanie mistrz Hassim.
Czarodziejka skłoniła nisko w podzięce przed astrologiem, po czym ruszyła do domu bin Nassura prowadzona bocznymi uliczkami przez “uczniów” Yata. Słowa astrologa tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że należy opuszczać Muluk co koń (albo wielbłąd) wyskoczy. Niestety miała przeczucie graniczące z pewnością, że jej towarzysze są innego zdania.

***

Czcigodny bin Nassur, gdy tylko usłyszał szczegółową relację Arii o ich śledztwie (choć dziewczynka pominęła niecne sposoby, jakimi uzyskali rzeczone informacje), załamał ręce i łapiąc się za głowę zaczął lamentować.
- O bogowie jesteśmy zgubieni. Magia… i to jeszcze magia rozkładu… nie pozostaje nic innego, jak szukać innego miejsca do życia. Co ja biedny pocznę? Za jakiego grzechy mnie tak karzecie bogowie.
Zasmucony i załamany bin Nassur usiadł na niewielkim zydelku przed swoim sklepem i schował głowę w dłoniach. Trwał w takiej pozycji kilka chwil.
- Dziekuję ci o szlachetna pani - rzekł troszkę spokojniejszym głosem po chwili - tobie i twoim czcigodnym towarzyszom. Powiadomię o wszystkim gildię. Zapewne otrzymacie należna wam część zapłaty. Nie przypuszczam bowiem, abyście chcieli dalej nam pomagać. Gdy po drugiej stronie są władcy rozkładu nikt nie będzie chciał nam pomóc. Muszę, jak najszybciej powiadomić gildię. Wybacz pani, ale opuszczę cię. Spotkajmy się tutaj za godzinę… może dwie. Wtedy powiem ci o zamiarach gildii i przekażę oczywiście waszą zapłatę. Za jakie grzechy to wszystko. O bogowie - zakończył Nassur wznosząc ręce ku niebu.
- Nie lękaj się, czcigodny Nassurze. Bogowie dbają o tych, którzy pokładają ufność w ich mądrość i podążają ścieżkami Przeznaczenia - rzekła Aria. Godziny spędzone w towarzystwie elokwentnego Yata nie szły na marne. - Los złączył nasze ścieżki, a my z ufnością nimi podążamy. Weź ze sobą to - podała kupcowi jedną z fiolek znalezionych w domu Łysego Abdula z niechęcią konstatując, że kłamstwa i półprawdy ubrane w piękne słowa przychodzą jej z coraz większą łatwością. - To mikstura z pomocą której złodzieje zamieniali żuki w złote monety. Może liczne kontakty i wpływy Gildii pozwolą wam wykryć jakiż to podły sha’ir mógł brać udział w takim oszustwie.
- Dziękuję ci, twoje słowa są balsamem na moją zbolałą duszę. Obyś miała rację i bogowie pozwolą, aby uczciwi i sprawiedliwi ludzie, zwyciężyli.
- Niestety… - westchnęła Aria, zręcznie wykorzystując słowa Nassura by wpleść w rozmowę informację o problemach drużyny ze stróżami prawa. - nierzadko ci, którzy powinni stać na straży prawa i porządku szkodzą najbardziej. Sam wiesz, szlachetny panie, jak skorumpowana jest mulucka milicja. Łysy Abdul zdołał już wkupić się w łaski Jednookiego Abdula - z pewnością złotem pozyskanym z kradzieży waszych towarów - i teraz to nas szukają miejscy mamelukowie, zamiast skupić się na pomocy uczciwym mieszkańcom.
- Wszystko opowiem w gildii - odparł Nassur - Nie martwcie się, nie zostawimy was bez pomocy.
- Czcigodny szejk miał rację; zaiste jesteś szlachetnym i honorowym człowiekiem - rzekła czarodziejka z wdzięcznością, choć mimo wszystko nabyta przez lata praktyki podejrzliwość nakazywała jej sceptycznie odnosić się do słów mężczyzny. - Będę modlić się do bogów by nasze przypuszczenia były błędne - by ohydni magowie rozkładu nie mieli nic wspólnego z waszymi problemami.

Po zastanowieniu Aria postanowiła poczekać w okolicy sklepu na powrót bin Nassura; wysłała tylko młodszego z chłopców z informacją dla Yata i reszty drużyny, że wrócą później.
 
Sayane jest offline  
Stary 01-02-2015, 23:46   #69
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Dziękujemy ci jeszcze raz za twą pomoc - po wypoczynku Kumalu miał zamiar zasięgnąć informacji, a Amani akurat wpadł na chwilkę do domu zobaczyć jak miewają się goście - Muszę porozmawiać z najlepszym alchemikiem w mieście, znasz może jakiegoś?
- Najlepsi pracują w pałacu - odparł krasnolud - jednak powiedz, co cię interesuje, a znajdę specjalistę, który uwarzy dla ciebie pożądaną substancję.
- Bardziej chciałbym zbadać substancję z jakich składników się składa i jak potężnych czarów trzeba użyć do jej stworzenia - odpowiedział mameluk - No i przydałoby się gdyby alchemik był dyskretny, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Ktoś taki na pewno się znajdzie. A dyskrecję zawsze można kupić. Myślę, że Sulejman bin Khani powinien ci pomóc. Mieszka niedaleko Wielkiego Bazaru, bez trudu znajdziesz jego kram.
-Dziękuję ci za pomoc szlachetny Amani, zajrzę do tego Sulejmana.

Jak powiedział mameluk tak zrobił. Rzeczywiście łatwo było znaleźć tego alchemika, jak mówił krasnolud i już po chwili Kumalu i Sulejman negocjowali kwotę usługi. Stanęło na dziesięciu dinarach, które czarnoskóry wojownik wypłacił z żalem, ale bez ociągania. Analiza "żukowych eliksirów" trwała długo, godzinę lub może troszkę więcej ale była dokładna. Sulejman pobierał próbki, mieszał z odczynnikami, wąchał, oglądał kolor i na koniec wygłaszał magiczne formuły. Gdy skończył bezzwłocznie podzielił się wiedzą z mamelukiem. Eliksir zawierał proste i łatwe do uzyskania składniki, jednak magia użyta do ich połączenia była bardzo potężna. Alchemik nie znał w Muluk nikogo o takiej potędze, choć zasugerował że może ktoś z rodziny al Rahmani mógłby mieć takie zdolności. Kumalu podziękował Sulejmanowi za usługę i obietnicę zachowania dyskrecji i już miał opuścić jego kram gdy tknięty przeczuciem zapytał czy zna on Harima Jabul al Nasariego. Odpowiedź zaskoczyła młodego sługę Wielkiego Kalifa. Al Nasari był zdolnym sha'irem służącym na dworze pani kalif, jednak nadużywał mocy dżinów nie wynagradzając ich usług w odpowiedni sposób lub po prostu bezczelnie ich oszukując. Potężne duchy obrażone zachowaniem Harima po pewnym czasie ukarały go paskudną chorobą skóry. Sha'ir zniknął z miasta i od wielu miesięcy nie było o nim wieści.

Kumalu opuszczając kram Sulejmana myślał intensywnie. Klocki układanki dotyczącej żukowych oszustów zaczynały się zazębiać, a jej centrum stanowił Harim Jabul al Nasari. Dotknięty magiczną chorobą sha'ir zapewne szukał antidotum na swą dolegliwość i odnalazł je wśród ksiąg lub magów rozkładu. Jego serce skłonne do oszustw wymyśliło sprytny plan dający bogactwo, dzięki czemu w przyszłości nie będzie musiał obawiać się klątw oszukanych dżinów. Łysy Abdul i Wściekły Pies, a może i kapitan straży to zapewne chciwi wspólnicy al Nasariego. Pytanie było co teraz i czy największe rodziny kupieckie mają coś z tym wspólnego? Kumalu postanowił na razie wrócić do domu Amaniego i podzielić się informacjami z towarzyszami. Możliwe że tej nocy trzeba będzie odwiedzić ponownie Łysego Abdula albo zakraść się do mieszkania Wściekłego Psa.
 
Komtur jest offline  
Stary 02-02-2015, 11:55   #70
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Kłopoty, kłopoty, kłopoty, czyli po co muśmy się w to wplątali

Dla drużyny nastał ciężki czas. Ledwo stało słońce, a otrzymali wieść, która zmusiła ich do ucieczki. Oddziały muluckiej milicji przeszukiwały miasto w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów drużyny. Wszystko pod zarzutem włamania i kradzieży. Tylko dzięki uprzejmości właściciela seraju, krasnoluda Amaniego, udało im się uciec przed obławą.
Ten fakt jednak mocno sparaliżował poczynania drużyny. Wyjście na ulicę wiązało się z dużym ryzykiem i nikt nie miał ochoty go podejmować.
Tym bardziej, że Shamal co i rusz przypominał wszystkim, że to wszystko spadło na nich na ich własną prośbę.
Takie zachowanie wcale nie pomagała. ucieczka z miasta była jakimś rozwiązaniem, ale większość z drużyny nie chciała się poddać.
Świadomość, że wplątali się w spisek, którego sieć dotyka być może większość możnych miasta była deprymująca. Po długiej naradzie postanowiono, że Ariia i Kumalu wyjdą na miasto. Dziewczyna miała porozmawiać z bin Nassurem, a czarnoskóry mameluk zdobyć informacje na temat żukowych eliksirów.

Tego nam jeszcze brakowało, czyli szaleństwa Adila

Było późne popołudnie. Mimo otwartych okien w domu Amaniego panował nieznośny gorąc. Było parno i duszno. Zmęczeni awanturnicy siedzieli na dywanikach i chłodzili swe ciała zimnymi sorbetami przygotowanymi przez zonę krasnoluda. Aria i Kumalu długo nie wracali i wszyscy zaczynali się zastanawiać, czy aby nie spotkało ich coś złego.
I właśnie w tym momencie Adil, który drzemał w rogu pokoju wstał gwałtownie. Jego oczy lśniły dziwnym blaskiem. Jego mięśnie napięły się, jakby szykował się do skoku. Powietrze w pokoju stało się jeszcze gęstsze i czuć było atmosferę zagrożenia.
Adil zbliżył się do Janosa, stanął przed nim i nienaturalnie basowym głosem zaczął krzyczeć:
- Zginiesz psie. Ty i cała twoja banda zdechniecie w męczarniach. Sępy wydłubią ci oczy, a hieny będą kąsać twoją wątrobę. A cnotę twojej ślicznej blondyneczki będą szargać każdego dnia, aż sama zapragnie śmierci. Iash kan salma unti agabh. - zakończył Adil w niezrozumiałym dla nikogo języku, po czym rzucił się na Janosa pragnąc rozszarpać jego gardło gołymi rękami.
Tylko dzięki wrodzonemu refleksowi smok uniknął ciosu. Odskoczył w bok i przygotował się do obrony. Siedzący nieopodal Akbar rzucił się na Adila próbując go obezwładnić, jednak w tym momencie młodzieniec był dla niego zbyt silny. Jednym ciosem odrzucił sal’uka pod ścianę i ponownie ruszył na Janosa.
Wywiązała się walka. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu rzucili się na Adila chcąc go obezwładnić. Mimo liczebnej przewagi nie mogli tego zrobić. Adil szarpał, drapał, gryzł i bił wszystkich, którzy próbowali się do niego zbliżyć.
Dopiero po kilku chwilach, potężne uderzenie świecznikiem w głowę, pozbawiło chłopaka przytomności. Dumny ze swojego podstępu Akbar postawił nogę na chłopaku i czekał, aż reszta go zwiąże.
- Panie? - spytał przerażony Adil - Co robisz? Co się dzieje?
W tym momencie do pokoju wszedł krasnolud. Spojrzał gniewnie na wszystkich i spytał oburzonym tonem:
- Co wy wyprawiacie do jasnej cholery?

W oczekiwaniu na bin Nassura

Nieobecność czcigodnego bin Nassura przedłużała się. w skutek czego Aria spędziła niemal cały dzień w jego sklepie. Z nudów zaczęła już liczyć belę z materiałem i segregować je według kolorów i faktur.
W końcu późnym popołudniem kupiec zjawił się z powrotem. Ku zaskoczeniu Arii nie był sam.
Wraz z nim do sklepu wszedł wysoki, postawny mężczyzna. Aria instynktownie zaczęła szukać drogi ucieczki.
- Nie bój się dziecko - powiedział mężczyzna głębokim i pewnym siebie głosem.
- To Jabbar al-Awasani, jeden z członków najwyższej rady gildii - wyjaśnił bin Nassur - Pan Jabbar chciałby z tobą porozmawiać. jego słowa sa oficjalnym stanowiskiem gildii.

Bin Nassur zaprowadził Arię i al-Awasaniego do pokoju na górze i zostawił samych.
- Czcigodna pani - zaczął Jabbar - musisz wiedzieć, że rozmawiam z tobą tylko dlatego, że słyszałem wiele dobrego o tobei od naszego gospodarza. W innych okolicznościach, zarówno ze względu na twój wiek, płeć, jaki i pochodzenie, traktowałby cię jak kogoś nie godnego zaufania. Mam nadziej,ę że słowa szlachetnego bin Nassura potwierdzą się i nie marnuje tutaj mojego czasu. To, co do tej pory robiliście było li tylko prywatna inicjatywą bin Nassura. Szlachetną, ale uważam, że nie do końca przemyślaną. Wasze działania być może i pozwoliły zajrzeć wam za kurtynę tego obleśnego spisku, ale sprawiły także, że kolejne kroki zarówno wasze, jak i nasze zostały sparaliżowane. Dowody, które zdobyliście są nic nie warte, gdyż zdobyliście je niezgodnie z prawem. A my jako gildia nie możemy pozwolić sobie na to, aby popierać tego typu działania. mam nadzieję, że się rozumiemy. Skoro jednak mleko już się rozlało, to trzeba to wykorzystać na naszą korzyść. Jesteśmy skorzy korzystać dalej z waszych usług, ale w sposób nieformalny. Jeżeli uda się wam rozbić spisek i ukrócić plagę oszustw, to gildia wypłaci wam nagrodę. nie możecie jednak liczyć na naszą oficjalną pomoc lub wstawiennictwo. Oficjalnie nikt z naszych członków, łącznie z bin Nassurem, was nie zna i nie zatrudnia. Wysokość nagrody zależna jest zarówno od czasu w jakim uporacie się ze spiskowcami, jak i sposobu eliminacji zagrożenia. Nie będę ukrywał, że najbardziej interesuje nas śmierć tych, którzy za tym stoją oraz odzyskanie skradzionych dóbr. Wiem, że twoi towarzysze, gdzieś się ukrywają z powodu kłopotów z milicją. Dlatego też ty musisz w ich imieniu podjąć wiążącą decyzję.
Słowa mężczyzny sprawiły, że Aria stanęła przed trudnym wyborem. Od jej słów i decyzji zależały w dużej mierze dalsze losy drużyny.

W drodze powrotnej

Kumalu jako jedyny tego dnia zdołał zdobyć nowe informacje w sprawie żukowych oszustów. Kosztowały go to niemało, ale były to bardzo użyteczne informacje, które stanowiły kolejną część tej skomplikowanej układanki.
Idąc ulicami Muluk, Kumalu myślał o tym, kto jeszcze może być zamieszany w ten spisek.
Nagle do jego uszu dotarły jakieś głośne krzyki i wołania.
- Zabić ajami!
- Żądamy sprawiedliwości i ochrony!
- Wypędzić smoki z Muluk. Wypędzić smoki z Zakhary!
Mameluk wyszedł zza rogu i ujrzał duży tłum ludzi. Wymachiwali oni kijami, drągami i pochodniami. Na ich czele szedł wysoki prawie na dwa metry, łysy mężczyzna i gęstą czarną brodą. Kumalu nie znał go, ale nie miał wątpliwości, że to człowiek, który zarabia na chleb grabieżami, kradzieżami, a być może i morderstwami.
Mniej więcej w połowie tłumu, mameluk dostrzegł coś co zmroziło mu krew w żyłach. Na szerokiej desce ludzie nieśli ciało Łysego Abdula. Kupiec miał poderżnięte gardło i wydłubane oczy.
Przerażony mameluk schował się w cieniu uliczki i z lękiem w sercu obserwował tłum, który zmierzał pod pałac kalifa.

Wszyscy ponownie razem

Późnym popołudniem Aria i Kumalu wrócili do domu Amaniego. Mieli oni wiele do opowiedzenia swoim towarzyszom i w dużej mierze nie były to dobre wiadomości. Niestety także w domu krasnoluda czekały na nich kolejne kłopoty.
Widok związanego Adila mówił jasno, że nastąpił ponowny atak szaleństwa, a mina czcigodnego Amaniego jasno wskazywała, że jak szybko czegoś nie wymyślą, to mogą pożegnać się z bezpieczną kryjówką.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172