Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2015, 20:53   #33
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Tura 7

- Panie! Są! Prorok mówił prawdę! - wykrakał zdyszany posłaniec potykając się o biedaków, którzy siedzieli i leżeli dookoła.
Kerok był... skonsternowany, choć nie dał tego po sobie poznać. ~ Ale jak to?! Przecież... A może...~ Myślał intensywnie Kerok, po czym wzniósł pazury w triumfalnym geście.
- Chwała Kektakowi! Chwała po wieki wieków! Chwałą Kenku jego jedynych słusznych wybrańców! - zakrakał doniośle, a było to słychać zapewne nawet poza pałacem, gdyż na owe wieści zapadła kompletna cisza, lecz gdy tylko okrzyk przebrzmiał wzniosły się okrzyki i wiwaty zebranych. Co i rusz kolejni padali na kolana w dziękczynnych modłach do Jedynego Prawdziwego Boga Kenku!

- Weź ze sobą eskortę i czym prędzej biegnij im oznajmić, że chcę się spotkać z ich przywódcą. Na Kektaka nie zawiedź! Ruszaj! - zakrakał Kerok do posłańca jakimś cudem wygrywając z otaczającym ich hałasem. Ten zaś ruszył bez zwłoki, a za nim dwójka wojowników. Tymczasem Kerok pogrążył się w swoich myślach. Był tak blisko odzyskania tego, co mu się należy! Nie może tego zepsuć! Taka możliwość nie ma prawa bytu!

- Módlcie się, gdyż oto nadchodzi ten lot na który czekaliśmy tak długo! Módlcie się za waszych partnerów, synów i ojców, by wrócili zdrowi z walki! Módlcie się za Proroka jedynego słusznego boga jakim jest Kektak! Módlcie się za Keroka, by poprowadził razem z małymi sojusznikami Kenku ku chwale i dobrobytowi! Módlcie się za to co najważniejsze, czyli ziemie, która jest domeną Kektaka, by rodziła obfite plony! Módlcie się o deszcze i pełen studnie byście mogli pić ile zapragniecie! Dziękujcie za to co Kektak ofiarował Kenku, by ci mogli wyplenić tą zarazę, którą jest Bractwo Czarnego Dzioba! Za zwycięstwo!! - dodał triumfalnie na koniec, a wszyscy wokół padli na pazury, by pogrążyć się w tym, co jest jak najbardziej słuszne.

Niedługo potem do pałacu wbiegł Kenku z nowymi wieściami. Kerok po chwili zebrał część swoich najwierniejszych wojowników i ruszył przybyszom na spotkanie. Nie mógł bowiem już bezczynnie czekać. Trzeba zabrać sprawy we własne szpony.

***

Poseł zatrzymał się przed czołem pochodu, po czym w geście powitalnym skrzyżował ręce na piersi i, wykonując szybki ukłon, donośnie zakrakał. Tak samo uczynili dwaj żołnierze, którzy go eskortowali.
Następnie wyprostował się i zaczął krakać w mowie Kenku:
- Kerok wita was wśród Kenku! Kerok chce się spotkać z waszym… - zawahał się, po czym dodał. -wodzem. Prorok Kekrik przewidział wasze przybycie, o mali sojusznicy!
Archont wymienił uprzejmość płytkim ukłonem po czym odparł, że jest gotowy na spotkanie z Kerokiem.
Na całe szczęście dla obydwu stron kupiec na bieżąco tłumaczył to co obie strony miały do powiedzenia. Poseł otrzymawszy odpowiedź zaczął prowadzić przybyszów do miasta. Jeden z wojowników został wysłany przodem, by poinformował Keroka o tym co nastąpiło. Tymczasem poseł uprzedził Ulliarich, by ci uważali, gdyż mogą natrafić na szalejących cywili. Na całe szczęście nie doszło do żadnego incydentu. Widać pospólstwo było zbyt zaskoczone, by zdobyć się na śmiałość do wykonania takiego czynu.
Wreszcie będąc w połowie drogi do pałacu na spotkanie wyszedł im Kerok. Razem z nim były dwie garści wojowników jako eskorta. Obecne czasy wymagały takich przedsięwzięć. Ulliari mogli rozpoznać Keroka po lepszym wyposażeniu, lecz przede wszystkim po płaskim wisiorze w kształcie dwóch dziobów Kenku wychodzących z jednej głowy. Widok był przedstawiony z profilu, a na samym środku było jedno duże oko.
- Witajcie w Kenku-Aku! Wielce jestem rad, że przybyliście wesprzec nas w walce z Bractwem Czarnego Dzioba! - zakrakał wreszcie Kerok, by przerwać milczenie, które nastało, gdy przywódcy dwóch ludów się spotkali dziobem w twarz.
- I ja jestem rad powitać ciebie, władco Kenku-Aku - powiedział archont unosząc dumnie głowę zwieńczoną szyszkową koroną. - Przejdźmy jednak do konkretów. Moi ludzie są zmęczeni i głodni a ja chcę wiedzieć jaki macie plan. Nie wypada chyba jednak rozmawiać pod gołym niebem, nawet pomimo tego, że jest tutaj znacznie cieplej niż w naszej ojczyźnie.
Kerok przez chwilę wpatrywał się w archonta. Najpewniej rozmyślał nad tym co usłyszał. Za dużo nie dało się wywnioskować z mimiki, gdyż tej praktycznie nie było. Wreszcie skinął lekko głową, po czym szponami dał dość jasny znak, by ruszyć za nim.

Po pewnym czasie dotarli do pałacu. Budowla była największą w okolicy, lecz obecny czas raczej nie należał do okresu jej największej świetności. Wokół było brudno, a ze środka prawie już wylewał się motłoch. Strażnicy widząc przybyszów oraz Keroka popatrzyli po sobie, po czym wpadli do środka. Już z oddali dało się słyszeć zamieszanie. Wreszcie, gdy władcy dotarli do pałacu zapanował jako taki spokój. W sali tronowej Kenku utworzyli dość szerokie przejście. Wszyscy, którzy mogli stali ciasno po obu stronach pomieszczenia. W powietrzu wisiał strach, radość, niepewność i ciekawość. Kerok postanowił nie czekać, tylko zaprowadzić archonta do bardziej ustronnego miejsca. Ruszyli więc do sypialni Keroka. Gdy już byli w mniej licznym gronie Wielki postanowił kontynuować rozmowę, którą bez marudzenia tłumaczył kupiec.
-Jeśli chodzi o odpoczynek, to niestety nie możemy zaoferować dachu nad dziobami dla was wszystkich. Muszę zapewniać schronienie Kenku. Jeśli chodzi o żywność, to ta sprawa ma się jeszcze gorzej. Jedzenia starcza ledwie na nasze potrzeby. Nie mogliśmy wysyłać większych grup na łowy, gdyż potrzeba nam ochrony, a i tak to co udaje się nam zdobyć w dużej mierze jest rozkradana przez zbuntowanych. Co do planu to właśnie jesteśmy w czasie opracowywania taktyki ataku na Bractwo Czarnego Dzioba. Naszych zbuntowanych braci, którzy chcieli zniewolić Kenku. Zgromadziliśmy zapasy broni, a wszyscy, którzy mogą ją dzierżyć ruszą do walki. Teraz, gdy przepowiednia się sprawdziła i przybyliście nam z pomocą wychodzimy z inicjatywą równoległego ataku z dwóch stron, tak, by nie mogli się skupić na obronie jednego miejsca - przedstawił sprawę Kerok.
- W takim razie co mamy uczynić? - zapytał rozdrażniony archont, zaczynając chodzić nerwowo po pomieszczeniu - Obiecano nam bogactwa, a nie możemy dostać nawet schronienia i pożywienia. Jak będziemy walczyć? Mamy spać na twardej ziemi? Żywić się robakami, korzeniami albo tym co uda nam się znaleźć? Czy może zjeść tych waszych buntowników? Bo ja nie mam już na to pomysłu…
- Co rozumiesz przez bogactwo? -
- To już bez znaczenia. Była to pewnie tylko daremna obietnica złożona po to, by skłonić nas do przybycia tutaj. Ale odpłacimy sobie to w jakiś inny sposób. Teraz natomiast, istotne jest to, czy moi wojownicy otrzymają chociaż chwilę wytchnienia. Nie można walczyć od razu po tak długiej podróży, ani też z pustym brzuchem. Z noclegiem jakoś sobie poradzimy. Ale co z jedzeniem? To co zabraliśmy ze sobą jest już na ostatku.
- Postaramy się coś zrobić. Pozwolimy wam zebrać siły, lecz trzeba nam nalegać na pośpiech. Zwłoka nie jest nam po myśli. Udam się wydać niezbędne rozkazy - zakrakał Kerok, po czym wyszedł z pomieszczenia, by po dłuższej chwili wrócił do archonta.
- Potrzeba wam czegoś jeszcze?
- Nie, to już chyba wszystko.

***

Kerok dał sojusznikom czas na odpoczynek i odzyskanie sił. Pośpieszne łowy zapewniły im pożywienie, a transport wody dotarł nietknięty. Były to jedne z niewielu sukcesów w ostatnim czasie. Teraz jednak Kerok przybył do archonta, gdyż czas był już najwyższy na walkę. Powstańcy zaczęli się niecierliwić. Rzecz jasna towarzyszył mu tłumacz, który to poznał mowę ich sojuszników.
- Czas nam uzgodnić taktykę ataku - zakrakał Kerok po tradycyjnym przywitaniu. - Tak jak poprzednio proponujemy atak z dwóch stron. Najlepiej będzie skorzystać z tunelu, by móc w miarę niepostrzeżenie dostać się na drugi koniec miasta. Najlepiej będzie też podzielić wojska na dwie grupy. Większą i mniejszą, gdyż frakcje wrogów są bardzo nierówne. Pierwsza Tukaki są nieliczni. Jest ich o kilku więcej niż pazurów ma Kenku. Druga frakcja, Kirkuska, jest prawie po trzyktroć większa w liczbie. - skończył i oczekiwał na odpowiedź wodza sojuszników.
- Wy najlepiej znacie swoje miasto i zdrajców którzy je nękają. - odparł archont. - Zgadzamy się więc na wasz plan, ufając, że nasze i wasze wojska nie poniosą wielu strat.
- Zróbmy co trzeba zrobić. Czas najwyższy nastał - rzekł na koniec Kerok i rozpoczął wydawanie rozkazów...
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 22-02-2015 o 12:20.
Zormar jest offline