Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2015, 15:45   #63
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Decyzja o ucieczce
Drużyna była w pełnej gotowości podczas wycofywania się z podziemi. Janos zatrzymał towarzyszy przy już wcześniej użytym składziku. Uderzeniem potężnej pięści półsmok ogłuszył najpierw jednego, potem drugiego łotrzyka. Był jeszcze i trzeci, ale mimo dziwaczności całej sytuacji nie wyglądało na to by Akbar był pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Janos wcześniej sprawdził to, tak samo jak Malik, a później zbadał też korytarz, zaalarmowany słowami Arii.
- Zabieramy tego - wskazał szponiastym paluchem “nie-Hassana”, który spoczywał błogo na podłodze składziku. - Wrócimy wszyscy przez portal, Maliku, twojego dżina, jeśli można prosić, poślemy przodem. Chłopców zostawimy wraz z matką, związanych i zakneblowanych - spojrzał na Yata, któremu tak jak i jemu nie uśmiechało się terroryzowanie dzieciaków. - Po drodze zorientujemy się czy ktoś nas aby nie śledzi - pokluczymy i poobserwujemy.

Sha’ir wysłał swoją podwładną przodem. Miał nadzieję, że jak najszybciej opuszczą to miejsce. Przyszli tu przecież po Akbara i go odzyskali, teraz należało pędem wrócić na powierzchnię. I być może opuścić miasto. Choć początkowo Malik był zachwycony, że znalazł się w Muluk, teraz zaczynał rozumieć, dlaczego al-badi mówili że miasto psuje człowieka. Być może powrót na pustynię pozwoli przemyśleć sza’irowi pewne sprawy.
Akbar bezceremonialnie obszukał jednego z bandytów zabierając jego broń i ewentualne wszelkie kosztowności. Po chwili namysłu broń drugiego też sobie przywłaszczył. O kosztownościach nawet nie warto wspominać, przecież by ich nie zostawił przy nieprzytomnym. W końcu ktoś ktoś mógłby go obrabować… w sposób nie fachowy i uwłaczający jego godności osobistej.

Yat skinął głową na propozycję Janosa. W prawdzie wolałby tu zostać i poczekać na tych, którzy porwali Akbara, jednak najważniejsze było odstawienie dzieci do domu. Nadal czuł się źle z tym, że pozwolił reszcie wziąć ich na zakładnika. Miał nadzieje, że Bogowie wybaczą im za ten ohydny występek. W tej chwili miał jednak inne zmartwienia. Podszedł do Akbara, który dopuszczał się kradzieży. Widocznie miał już w tym doświadczenie, skoro tak sprawnie mu to szło. Jednak Yat przemilczał swoje spostrzeżenie. Również uważał, że bezpieczniej dla nich, jak przemytnicy nie będą mieć przy sobie broni.
-Pozwól mi zająć się twoimi ranami – rzekł do Akbara, po czym wyciągnął do niego ręce i zaczął inkantować zaklęcie leczące.
Skończywszy rzekł do reszty.
- Tego też bierzemy – wskazał na sparaliżowanego Hassana. - Przenieśmy go przynajmniej za portal. Tam znajdą go straże lub sam Abdul.
To powiedziawszy, przyklękną nad przemytnikiem. Był w stanie nawet sam dowlec go do portalu, gdyby nikt inny nie chciałby mu w tym pomóc.

Drużyna zatem ruszyła w powrotną drogę. Wszyscy byli pewni obaw i lęków. Udało się odszukać i uratować Akbara, ale z pozoru prosta sprawa żukowych oszustów stawała się bardzo niebezpieczna i zagmatwana.
Wąskimi i przesyconymi wilgocią podziemnymi korytarzami, drużyna dotarła do magicznego portalu, który prowadził do domu Łysego Abdula. Wszyscy stanęli przed portalem i czekali na raport od Malika. Sha’ir po raz kolejny tej nocy wysłał Latifyah przodem.

W domu Abdula nadal panowała niczym nie zmącona cisza. Dżinija sprawdziła wszystkie pokoje. Jedyną osobą, która przebywała w domu była związana żona kupca.
Upewniwszy się, że droga powrotna jest bezpieczna, wszyscy przekroczyli portal.
Dotrzymując danego słowa położono synów Abdula do łóżka obok skrępowanej matki. Yat tuż obok nich ułożył sparaliżowanego oprycha. Mistyk nie mógł postąpić inaczej. Cały czas czuł się winny temu, że uległ presji drużyny i pozwolił na skrzywdzenie człowieka, choć sytuacja wcale tego nie wymagała. Zostawiając złodzieja w domu Abdula, choć częściowo zmazywał swoją winę i bierność. Miał nadzieję, że odkupi w ten sposób swój grzech i bogowie nie ześlą na niego kary.
Gdy zakładnicy byli już bezpieczni, najemnicy jeden po drugim opuszczali dom Łysego Abdula. Noc powoli zmieniła się w świt. Niebo przybierało szarawą barwę i z każdą chwilą stawało się coraz jaśniejsze. Ulice Muluk nadal były jednak ciche i puste.
Za radą Janosa drużyna nie ruszyła wprost do seraju. Wybór bardziej krętej i długiej drogi miał pozwolić wykryć ewentualny pościg. Na szczęście okazało się, że nikt nie ruszył ich tropem i wszyscy bezpiecznie dotarli do “Czarnego Lwa”
Główne drzwi seraju były już zamknięte, więc skorzystano z wejścia, którym posługiwał się Janos. Kolejna wspinaczka i wślizgnięcie się przez okno, gwarantowało, że nikt nie będzie zadawał nie potrzebnych i niezręcznych pytań.
Ogłuszony złodziej został skrępowany i znalazł bezpieczne miejsce tuż obok łóżka Janosa. Członkowie drużyny rozeszli się do swoich pokoi, aby choć trochę odpocząć po całodziennych trudach.

Konsekwencje nocnej wyprawy
Skoro świt do pokoju Malika zapukał jeden z posługaczy w “Czarnym Lwie” Chłopak skłonił się nisko i pozwolił o wejście do środka i gdy je uzyskał, zamknął drzwi i powiedział:
- Panie przysyła mnie pan Amani al-Atallah, właściciel seraju - wyjaśnił chłopiec widząc zdziwioną minę sha’ira - Mój pan kazał przekazać, że na dole jest Jednooki Abdul i kilku jego ludzi. Szukają was. Mój pan próbuje ich zbyć, ale wygląda na to, że milicja będzie chciała przeszukać seraj. Mój pan prosił, abym was dyskretnie stąd wyprowadził.

Lekko zszokowany Malik szybko przekazał wieść reszcie drużyny. Podjęto szybką decyzję o skorzystaniu z oferty al-Atallaha. Właściciel seraju już nie pierwszy raz okazywał im życzliwość i pomoc, nie było więc sensu wątpić w jego intencje i uczciwość.
Cała drużyna ruszyła za posługaczem. Był jednak mały problem, który trzeba było szybko rozwiązać. Janos musiał coś zrobić z oprychem, którego wziął na zakładnika. Było oczywiste, że nie można go zabrać ze sobą.

***

Chłopak poprowadził grupę do piwnicy, gdzie znajdowało się pewne tajne przejście. Właściciel “Czarnego Lwa” jak widać także miał swoje sekrety. Wąskim tunelem drużyna przeszła dobrych dwieście metrów i znalazła się w niewielkiej prywatnej piwniczce.
- Czcigodny pan Amani, kazał powiedzieć, abyście tutaj państwo zaczekali. To jego prywatny dom i jesteście tutaj bezpieczni, ale nie możecie w tym momencie wejść na górę. Gdy tylko sytuacja z milicją się wyjaśni, pan Amani osobiście was o tym powiadomi.
Chłopak skłonił się nisko i ruszył z powrotem do seraju.
Drużyna usiadła na beczkach i skrzynkach, które były zebrane w piwnicy i czekała na wieści od krasnoluda.

***

Po około godzinie Amani al-Atallah zjawił się w piwnicy swego domu.
- Wybaczcie przyjaciele, ale Jednooki Abdul był bardzo natrętny i niestety musiałam długo go przekonywać, że nie mam pojęcia o miejscu waszego pobytu. Nie wydałem was, bo wiem, że pomagacie szlachetnemu bin Nassurowi. Żukowi oszuści to nie tylko plaga bazaru. Coraz więcej osób znajduje w swych sakiewkach oszukane monety. Dlatego też wam pomogłem. Jednooki Abdul twierdzi, że ponoć okradliście dom jednego z kupców. Milicja przeszukuje miasto i wszystkie seraje w poszukiwaniu smoka i jego towarzyszy. Nie wiem, co chcecie teraz zrobić, ale bez obaw możecie korzystać z gościny w moim domu. Pod moim dachem nic wam nie grozi. Moja żona przygotowała już dla was posiłek oraz pokój, gdzie w spokoju będziecie mogli się naradzić. Radziłbym w tym momencie nie wychodzić na miasto. Chłopcy Jednookiego Abdula nie spoczną dopóki was nie znajdą. Trzeba poczekać przynajmniej do jutra. Jeżeli będziecie czegoś potrzebować, to służę swoją pomocą. - zakończył krasnolud kłaniając się nisko i wprowadzając drużynę do swego domu.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline