Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 11:20   #598
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Oddział maszerował ku powierzchni. Dirk rozpamiętywał modlitwę przy kapliczce Grungiego, a raczej uczucie jakie się pojawiło po złożeniu skromnej ofiary z rudy złota. Syn Urgrima idąc analizował dotychczasowe swoje wpadki. Przy czym mamrotał coś pod nosem sam do siebie prowadząc monolog. Karcił się w myślach za brawurową przeprawę przez komnatę pełną pułapek. Wystarczyło użyć czekana i zabrać ze sobą pochodnię. Jednak najbardziej winił się za błąd, który popełnił w komnacie oczyszczarki. Zamiast dokończyć pierwotny plan dał się ponieść emocjom oraz swemu skąpstwu. Dirk planował po ciśnięciu pierwszej bomby cisnąć kolejną w korytarz. Jednak skąpstwo wygrało nad dobrym planem. Żal było Dirkowi pozbywać się kolejnej bomby, dlatego wymyślił aby strzelać umaczanymi w specyfiku bełtami w celu zaoszczędzenia na jednej z bomb. Po raz kolejny poprzez skąpstwo stracił więcej niż by zyskał, po raz kolejny w życiu skąpstwo przyczyniło się do straty. Został poparzony, stracił wszystkie bomby, zniszczył zbroję oraz poharatał Rorana i Galeba. Także Ergana, który w wyniku następstw podjętej akcji podyktowanej skąpstwem, trafił w odmęty podziemnej rzeki. Oddział był zły na Dirka, to wyczuwało się na każdym kroku, w każdym geście i nieprzychylnym spojrzeniu. Szczególnie widoczne to było w poczynaniach Kyana. Który obchodził łukiem Dirka plecak. Podejrzliwie zerkał na Dirka gdy ten sięgał po leki w miedzianych pojemnikach. No i oczywiście Roran, który poważnie ucierpiał po kontakcie z dwoma żywiołami. Jedynie Thorin i Galeb choć na pewno mieli żal do Dirka to nie okazywali tego, za co obaj khazadzi zyskali szacunek w oczach Dirka. Ci dwaj byli ponad to, ci dwaj potrafili dostrzec i docenić pomoc Dirka lub biegle maskowali niechęć. Tak czy siak, Dirk stawiał tą dwójkę ponad resztą.

Maszerowali, przystawali na odpoczynek, ponownie podejmowali marsz. Aż w końcu dotarli do miejsca wypełnionego wonią pieczeni. Od razu potoki śliny uderzyły niczym fala przyboju na zęby. Dirk musiał szybko przełykać ślinę by się nie opluć. Przestał myśleć o czymkolwiek, głód wyostrzał zmysły, woń pokarmu budziła w nim dzikie instynkty. Nie minęło wiele czasu gdy dotarli do wejścia do jaskini, w której byli skaveni. Detlef na szybko wymyślił, że będą się przemykać.
“Przemykać! Co za głupota!”
Dirk zerknął do środka jaskini. Trzy grupki skavenów były oddalone od siebie wzajemnie, do tego ta najbliższa spała w najlepsze. Ostrzelanie śpiących nie powinno być problemem, łatwo i po cichu można byłoby ich wyeliminować. Możliwe, że nawet nie zorientowaliby się pozostali w tym, że śpiący kompani są już martwi. Możliwe, że kusznicy zdołaliby przeładować kusze, a wtedy ostrzelano by z kusz i broni palnej pozostałe szczurki. Do tego Dirk dostrzegł liny sterczące z sufitu jaskini, oraz stosik orków. Nie trzeba było być geniuszem aby wywnioskować, że skaveni trzymali w szachu orków. Jasnym było dla Dirka, że gdy skaveni znikną orki zejdą po linach. I gdy powrócił do oddziału by podzielić się swoimi spostrzeżeniami, okazało się, że Detlef ma te informacje za nic. I jak nawiedzony uparł się by rozpocząć przekradanie się. Wszyscy w ciężkich zbrojach zapewne będą skradać się jak koty, a wśród opancerzonych Roran zapewne przemknie niczym duch, a Galeb mocą woli powstrzyma skrzypienie swej protezy. Dirk niemal parsknął Detlefowi prosto w twarz, uprzedził go Thorin, a Kyan rozpoczął atakować honor dowódcy. Jednak Detlef był nie wzruszony, miał cel który za wszelką cenę chciał osiągnąć i z uporem maniaka obstawał przy swoim.

Detlef ruszył wraz z Khaidar i Grundim.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline