Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 11:36   #599
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Dorrin religijny nie był, rzec to trza, ale tym razem modlitwa miała dla niego znaczenie. Wreszcie wyrwą się z tych kazamatów, Zarkan czuł to sercem całym. Miał już dość szlajania się podziemnymi korytarzami Azul, chciał odetchnąć powietrzem, choćby i ostatni raz w swym nie tak znowu długim życiu. Tedy modlił się do Grungniego z zażartością, jaką znać u niego było dotychczas tylko w czas walki. Obejrzał kapliczkę i myślał, co zrobi, gdy wreszcie na zewnątrz znajdzie się. Czym się zajmie? Nie mógł znaleźć ni jednej odpowiedzi na choćby i jedno z jego pytań. Miast tego obejrzał się na rozmodlonym towarzyszy. Co chcą osiągnąć? W jakiej intencji składają swe modły? Czego pragną od życia? Dorrin poprawił kurtę, płaszcz i wstał z zimnych, twardych kamieni.

Czuł się już o niebo lepiej, choć nadal bolał go każdy niemal mięsień, każda niemal kość zdawała się pogruchotana. Resztki oka również. Zaklął i poprawił opaskę na oko. Przeciągnął się. Coś chrupnęło, a krasnolud po raz kolejny przeklął swe rany. Chciałby położyć dupę na miękkim sienniku, napić się piwa... dużo piwa. I pochędożyć. Nie był z kobietą od... szlag, zapomniał już, kiedy to było. Czuł się lepiej fizycznie, prawda... ale psychicznie... gdyby nie perspektywa wyjścia z tej pieprzonej sieci podziemnych korytarzy, załamałby się, zapewne. Miast tego przeklął matkę konstruktora owych korytarzy, opisał, jakim to zawodem się trudniła i zażyczył konstruktorowi, by ciało jego trupojady wydupczyły. A dzieci jego i dzieci ich... i dzieci ich dzieci i tak dalej francę złapały, psiamać.

Maszerowali, maszerowali. Potem pieczeń... zaraz, zaraz... pieczeń? Ech... no właśnie, że nie pieczeń. A Detlef przemknąć cichaczem się chce. Głupota, głupota i zabobon. Szanse jakieś pewnie są, ale małe... ale są. Gdyby nie to, dołączyłby się do litanii Kyana, zelżyłby honor Detlefa.

Detlef ruszył wprzód, wraz z Grundim i Khaidar. Purpurooki nie miał złudzeń. Zobaczą ich...

Kuszę miał w ręce.
 
Fyrskar jest offline