Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 12:42   #17
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dobra kolejka...

Bert kątem oka zauważył, że Igor Wielki nie miał oporów przed kontaktami z ludźmi - czego nie można było powiedzieć o dwójce jego towarzyszy. W sumie Winkela nie dziwiło, że kapłan i łowca czarownic nie piją z nimi ochoczo piwa śmiejąc się wniebogłosy, ale... oni byli naprawdę wycofani. Dziwni. W sumie jak przedstawiciele swoich profesji co już tak nadzwyczajnym nie było. Najemnik z Kisvelu zdawał się być bardziej beztroski. Śmiał się, pił piwo, nawet grał w piłkę z dziećmi!

Karczmarka wrzaskiem niemal budziła leśników kiedy grupa podróżnych skupiła się na kartce znalezionej przez Arno. Winkela zaciekawiła wspomniana Eliza i nie omieszkał w bliskiej przyszłości zapytać o nią miejscowych. Nie był to może najlepszy trop, ale zawsze lepsza jedna kochanka nekromanty niż nic.

Kiedy tylko Igor skończył rozmowę z gospodarzem i miał się zabierać z karczmy Winkel postanowił zagadnąć go w jednej sprawie. Co prawda fajnie by było nawiązać pewną znajomość z Kislevskim wojownikiem, ale nie tylko dlatego Bert postanowił zapoznać się z przyjaznym całkiem Igorem. Nie dawała mu spokoju Gowdie, która świetnie udawała znajomość zaledwie kilku słów w języku Igora. Gawędziarz nie miał szans tego sprawdzić, a zatem poprosił o to wojownika. Co prawda nie dosłownie, ale bardzo możliwe, że wojownik już niedługo porozmawia z rudą po Kislevsku. Bert miał przeczucie, że ta dziewka coś ukrywa...

Poza samą sprawą Winkel dowiedział się, że Igor jest najemnikiem w służbie legendarnego w Stirlandzie łowcy Gustawa Rocha. Morryta to Matajasz Schwartz z Altdorfskiej Gildii Łowców Czarownic. Trójka towarzyszy dwie noce temu uratowała ponoć miasteczko, a miejscowi zamiast się cieszyć, patrzą na nich spod byka. Kiedy Igor Wielki zapytał o imię towarzyszki trudno było mu nie odpowiedzieć. Sam bardzo ochoczo przedstawił całą swoją ekipę dlatego Winkel pozwolił sobie przedstawić siebie oraz Gowdie. Co prawda bez jej zgody, ale czego oczy nie widzą... Bert miał tylko nadzieję, że jego fortel się uda i odkryje, że dziewczyna zna więcej niż kilka słów po Kislevsku, a później - mając pewność, że ona coś ukrywa - pójdzie od nitki aż do kłębka.

Po opuszczeniu karczmy przez najemnika Bert postanowił zamienić kilka słów z miejscowym od rana chlejącym piwo przy barze. Zachary z radością dosiadł się do stolika towarzyszy Winkela i po kilku wstępnych wypowiedziach gawędziarz mógł uderzyć w interesujący go punkt. Ponoć dziewięć dni wcześniej grupa chłopów wybrała się na cmentarz, gdzie wielu - za sprawą ożywieńców nekromanty - dokonało żywota. Okropna to musiała być bitwa. Tydzień później na tym samym cmentarzu łowcy rozbili nekromantę, którym okazał się rzeźnik Peter.


Inny miejscowy - lubujący mocne i tanie trunki - zdradził Winkelowi sekret, że ojciec Choliebek sypia z żoną jakiegoś rolnika. Co więcej ponoć córka karczmarza oddawała się własnemu bratu. Bert nie mógł uwierzyć w to co słyszy, ale może to było właściwe patrząc na fakt, że jego rozmówca nie trzeźwiał od wielu dni.

Kiedy tylko Winkel zagadnął jednego z miejscowych o Elizę okazało się, że biedulka od dawna nie żyje. Wyrywkowe informacje zaczynały tworzyć jedną, nadal nie całkiem spójną, układankę. Dalsze pytania Winkelowi uniemożliwił łowca czarownic patrzący złowrogo na rozmówcę Winkela, który w końcu wyszedł z lokalu.

- Co Cię tak plotkarzu zmarli interesują z tego cmentarza? – rzucił oschle łowca.

- Od razu plotkarzu. - uśmiechnął się wesoło Bert. - Zostałem wychowany w tradycji poszanowania zmarłych. Moje zagajenie tego mężczyzny to jedynie ciekawość podróżnika. - wytłumaczył chłopak grzecznie. - Piękny mamy dziś dzień, prawda Panie łowco? - zapytał spoglądając krótko za okno aby po chwili znowu wrócić wzrokiem do swojego rozmówcy.

- Ciekawość podróżniku to często pierwszy stopień na szafot. - powiedział spokojnie rycerz.

Usiadł przy swoim stole i palcami ręki, które służą za robienie znaku Sigmara, wskazał na swoje oczy, a potem na Berta.

- Karczmarzu. - powiedział głośno. - Czas podać śniadanie.

Kuba pospieszył z dzbanem i kuflem obiecując przynieść zaraz strawę. Bert wyraźnie zbladł słysząc słowo, które nie kojarzyło mu się zbyt ciepło. Nie ulegało żadnej wątpliwości, że ten łowca nie dba o to ilu jeszcze ludzi powiesi - niekoniecznie winnych, ale zawsze podejrzanych. Z tej trójki jedynie Igor był na tyle towarzyski aby móc z nim zamienić słówko czy kilka. Gawędziarz jednak nie żałował dialogu z miejscowym. Wiedział o walce lokalnych z nekromantą, o samym wieszaniu, a nawet o tym, że Eliza nie żyje, ojciec Choliebek sypia z mężatką, a córka karczmarza z rodzonym bratem. Co prawda nie wszystkiemu z tego mógł wierzyć, ale… ponoć w każdej plotce jest ziarnko prawdy. Winkel nie mógł się doczekać aż podzieli się z towarzyszami tym czego się dowiedział.


Po drodze do świątyni Winkel spotkał Arno. Hammerfist podzielił się z nim informacjami, które uzyskał pod szafotem, a Bert raczył wspomnieć o wyniku swoich dzisiejszych plotek. W końcu niecodziennie słyszy się o sypianiu kobiety z własnym bratem czy dupczeniu przez kapłana żony jednego z rolników. Krasnolud z kimś rozwiał. Uważał on, że wszyscy bliscy Petera nie żyją. Poza tym ciału Petera przyglądał się Igor. Krasnolud zapytał czy nekromanta mógłby się przenieść do ciała Josta. Winkel najpierw pouczył go, że mogą być obserwowani przez łowcę, a później odparł, że to wysoce prawdopodobne. Lepiej aby nekromanta przejął ciało przyjezdnego, bo o podróżników mało kto dba. Tak samo podróżni od razu się nie zwrócą do łowcy, który zniszczy plany niegodziwca. Oni będą chcieli ratować jednego z nich... i dlatego zapewne mają teraz tak poważną robotę.

Budynek świątynny nie wyróżniał się niczym od tych, które Winkel widział wcześniej. Był otwarty, ale nie było z nim ojca Choliebka. Bert bez problemu wyłowił kilku wiernych modlących się w potężnych ławach. Kilka głów obróciło się w kierunku krasnoluda i gawędziarza, ale kiedy powrócili do modlitwy Winkel spokojnie wkroczył do domu Sigmara. Najpierw gawędziarz namierzył skrzynkę do ofiar, do której wrzucił złotą koronę. Później przystąpił do modlitwy.


"Panie mój, Młotodzierżco. Wiem, że ostatnio nieczęsto bywam w twoich progach, ale chciałbym abyś wiedział, że nigdy nie przestałem w Ciebie wierzyć. Nie rozmawiamy tak często jak bym chciał, ale postaram się to naprawić. Mój przyjaciel, Eryk, postąpił słusznie zwracając się ku Tobie w chwili zwątpienia. Ja również chciałbym prosić Ciebie o pomoc. Jost jest w niebezpieczeństwie, a ja nie wiem co robić. Obawiam się, że skupienie na sobie uwagi Morryty Matajasza Schwartza oraz twego wiernego sługi Gustawa Rocha może uniemożliwić mi słuszne działanie. Proszę Panie jedynie o to abym mógł pomóc przyjacielowi w spokoju. O nic więcej Ciebie nie proszę, Wielki Sigmarze."


- Przepraszam Pana, gdzie znajdę ojca Choliebka? - zapytał Winkel po skończeniu modlitwy jednego z wiernych wychodzących z terenu świątyni. - Nie ma go w świątyni.

- Zapewne jest u siebie w domu. - mężczyzna pokazał ręką na zabudowania przy świątyni.

- Zatem wiemy dokąd mamy się udać. - powiedział Winkel z lekkim uśmiechem do Hammerfista.
 
Lechu jest offline