Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 18:01   #144
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sophie bała się zawołać. Tam gdzieś był ten anioł śmierci… a ona nie wiedziała nawet czy i dziecko nie będzie w stanie zrobić jej krzywdy, ale to pomieszczenie…
Tak znajome…
Fotografka zaczęła obchodzić piwniczkę rozglądając się bacznie, próbując sobie coś przypomnieć… o ile było tutaj cokolwiek do przypominania sobie.
Przypominała sobie, że… to miejsce było jej… domem. Że spędzała tu dzień za dniem, pomiędzy treningami. Samotna, oddzielona od wszystkich, uczona różnych rzeczy w jednym celu, by uwodzić, kraść, zabijać jeśli trzeba. Samotna dziewczynka której dzieciństwo odarto z marzeń, przyjaźni, z ciepła… Jej własna przeszłość.
Tu właśnie mieszkała, zanim trafiła do szkoły… w pełni ukształtowana i urobiona wedle planów swego mistrza.
Sophie zamarła uderzona tym, co zostało przed nią odkryte. Nie, to nie może być prawda! To nie może...
...jest…?
Obeszła jeszcze raz pomieszczenie desperacko poszukując miejsca, które pozwoliłoby się jej wydostać z tego koszmaru, a później… Właśnie. Co później?
Oczywistym sposobem wyjścia były drzwi, zamknięte na klucz. Tylko… gdzie był ów klucz?
Sophie obejrzała dokładnie zamek, aby zrozumieć jaki typ klucza był tutaj potrzebny. Zamek był staroświecki i wymagał dużego mosiężnego klucza. To było intrygujące… taki płaski klucz łatwo było ukryć.
Kobieta zaczęła przeszukiwać pomieszczenie- materac, pod nim, wszelkie śmieci, każdy zakamarek. Czuła strach i zapętlone myśli, nie wiedziała co o tym wszystkim kończyć. To nie mogła być prawda, nie mogła.... Jak mogłaby o czymś takim zapomnieć…?
Pod materacem była luźna cegła, pod nią… stary zniszczony pamiętnik w skórzanej oprawce i stary klucz. Pamiętnik był mało czytelny, niewyraźne zapiski gryzmolącej dziewczynki połączone były z niezdarnymi bazgrołami przedstawiającymi sceny przemocy. Klucz zaś wydawał się pasować do drzwi.
Sophie zabrała dziennik i podeszła do drzwi, aby po chwili wsunął w nie klucz chcąc przekręcić.

Drzwi otworzyły się ze zgrzytem i Sophie z ulgą ujrzała brzydką ruinę wnętrza Hotelu Heaven’s Hill. Udało się jej… tym razem.
Odetchnęła głęboko i weszła do środka zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się w poszukiwaniu drzwi oznaczonych jej kartą.
Te znalazła bez trudu. Pod tym względem hotel był jedyną statyczną kotwicą w tej otchłani szaleństwa. Dotarła do mety… drzwi miała przed sobą.
Jak i poprzednim razem skorzystała z karty tarota Świat, aby otworzyć sobie przejście do… normalności.

Znalazła się po przejściu w swoim samochodzie zatrzymanym na poboczu. Na siedzeniu obok leżały zdjęcia. Niektóre pochodziły z akt policyjnych i przedstawiały sceny brutalnych morderstw inne były zmysłowymi nagimi aktami samej Sophie. Jakieś zdjęcia z przyjęć na które chodziła z ludźmi, których nie pamiętała… a którzy byli zamordowanymi ofiarami na innych zdjęciach.
Sophie zamknęła oczy próbując dojść do siebie, chociaż niezbyt jej to wychodziło. Co tutaj się tak naprawdę działo… Czy oba światy zwariowały? Zgarnęła zdjęcia i schowała je, po czym postanowiła i tak skonfrontować się z Silver Ring… Tak jak miała zamiar wcześniej.
Samochód ruszył bez problemu, silnik ryczał miarowo nie dając właścicielce ni chwili zwątpienia w jego zawodność. Przemierzała drogę podążając w jednym kierunku, bowiem nie natrafiała na rozwidlenia. Podróż robiła się monotonna, w brzuchu coraz bardziej burczało… a i robiło się coraz ciemniej. W końcu włączyła światła, bo już zmrok zapadł. Odczuwała zmęczenie zdając sobie sprawę, że w końcu będzie musiała stanąć. Na szczęście dla niej w końcu pojawił się znak nadziei.


W okolicy był motel.
Sophie skierowała samochód w stronę motelu mając nadzieję, że tak przynajmniej trochę uda jej się odpocząć, o ile to było w ogóle możliwe w tym stanie, po tych przeżyciach…
Zatrzymała samochód i zapukała do drzwi po wysiądnięciu z niego. Otworzyła jej blondynka o szarych oczach i zgrabnej sylwetce.


Bardzo zgrabna i kusząca kształtami, które dobrze były widoczne zważywszy że jedynym jej ubraniem była niedbale narzucona półprzeźroczysta podomka. Otaczał ją zapach tanich perfum i drogiej marihuany. Uśmiechnęła się nieco przyjaźnie i nieco lubieżnie do Sophie mrucząc z lekką chrypką ala Marlena Dietrich.- Hej złotko, co cię sprowadza na te bezdroża?
Poprawiła dekolt podomki bardziej się odsłaniając niż zasłaniając, gdy pytała.- Kotek ci odgryzł języczek?
Bowiem mimo jej słownych zaczepek Sophie zdębiała. Nie znała bowiem Mary Pigeons od tej strony. Kwiaciarka jaką Sophie pamiętała, nie ubierała się jak kobieta wamp z lat pięćdziesiątych.
Sophie z trudem otrząsnęła się z szoku. Wymusiła uśmiech i odparła:
- Potrzebuję miejsca na odpoczynek… i muszę coś zjeść. Nie sądziłam, że aż tyle zajmie podróż. - zerknęła na kobietę. - Czy my się nie znamy przypadkiem? Z Silver Ring?
-Nie… Nie sądzę. Zapamiętałam bym taką ładną buzię, gdybym ją zobaczyła.- oparła się o framugę drzwi prężąc ciało zmysłowo.- Niemniej mogła mnie pani zapamiętać z któregoś z przedstawień. Grywałam na największych scenach Miami.
Po czym wpuściła Sophie do środka.- Mam tu wiele wolnych pokoi, możesz wybrać sobie każdy. Mam gorzałkę i ziółka na ukojenie nerwów i...jedzenie jeśli sobie upichcisz. Gwarantuję tylko śniadanie do łóżka… czasem.- te ostatnie słowa wręcz wyszeptała do ucha Sophie, dodając zmysłowo.- To na co masz ochotę?
Sophie była zbyt zmęczona i wykończona psychicznie, aby przejmować się zaczepkami kobiety. Ponownie się blado uśmiechnęła.
- Dziękuję. A prosiłabym o właśnie coś mocniejszego i zrobiłabym sobie jedzenie. Ile to będzie mnie kosztować?
- Rozliczymy się rano, a teraz choć za mną. Jak właściwie masz na imię?- zapytała Mary idąc przodem i zmysłowo kręcąc pośladkami. Nie przejmowała się chłodnym przyjęciem ze strony Sophie. Możliwe nawet że go nie zauważyła. Bycie femme fatale wydawało się być częścią jej natury.
- Sophie. - odpowiedziała kobieta myślami już będąc z jedzeniem i łóżkiem. - Ty jesteś Mary, dobrze pamiętam? I co tu robisz, na takim odludziu?
- Wegetuję… niestety. - westchnęła z irytacją Mary.-Moje życie się tak jakoś potoczyło, że skończyłam jako właścicielka motelu.
Mijały pokoje obwieszone zdjęciami i nagimi aktami Mary. Sophie szybko oceniła, że są to artystyczne zdjęcia zrobione przez utalentowanych artystów. Rzeczywiście musiała być sławna, albo bogata. Kuchnia była obskurna, ale miała lodówkę i kuchenkę mikrofalową. A z szafki z przyprawami Mary wyciągała burbon, whisky oraz kolejne butelki win kalifornijskich. - A ty… co tu robisz, na tym odludziu?
- Zmierzam do Silver Ring… - westchnęła Sophie. - Dawno tam nie byłam.
- Ostatnio bardzo popularne miejsce, jak na zapomniane miasto. To… czego się napijesz?- zapytała wskazując na butelki trunków.
- Whisky poproszę. - wybrała i zapytała tłumiąc ciekawość. - Popularne miejsce? Więcej osób się do niego wybierało?
- Taka miła artystka… Emma jej było na imię.- rzekła z uśmiechem Mary.- Zabawna sprawa. Nazywała się identycznie jak moja dobra przyjaciółka. Emma Durand. A następnego dnia, chyba para narzeczonych. Ona znikła… pewnie wybrała się wcześniej. On wyjechał wcześnie rano.
Nalała trunku do dwóch kieliszków i siadła przy stole.- Dziwne, prawda? Może to przeznaczenie?
- Tak… - zgodziła się Sophie i upiła zawartość kieliszka. - Bardzo dziwne. Może to przypadek jednak…
Mimo słów wiedziała, że to nie był żaden przypadek. Coś złego się działo, a ten wzmożony ruch do Silver Ring? Stawiał tylko więcej pytań niż odpowiedzi.
-Za dobre przypadki.- mruknęła zmysłowo Mary i nalała znów alkoholu do obu kieliszków.- Wyglądasz jak zmokły pisklaczek. Kłopoty w pracy? Rodzinne?
- Tak jakby wszystko na raz, ale na pewno jestem przemęczona, tylko jak tu o odpoczynek w tym szalonym świecie?
- Tutaj łatwo o odpoczynek skarbie. Tak samo jak i o nudę.- wystawiła żartobliwie język Mary. Upiła nieco alkoholu dodając.- Raczej jesteś tu bezpieczna. Nikt cię nie znajdzie. Ani wściekły szef, ani zazdrosny mąż, ani komornik.
- Zdziwiłabyś się, jak niektóre kłopoty potrafią być uparte w dążeniu do celu. - uśmiechnęła się fotografka przed oczami mając swoje nemesis…
- Cóż… może i masz rację.- zachichotała Mary nalewając kolejną kolejkę.- Więc… jak dobrze sobie radzisz z alkoholem? Nie wiem czy będę miała siłę cię doholować do pokoju. Choć rozebrać mogę.
- Nie najgorzej, ale po tej kolejce raczej spasuję, bo jestem zbyt wykończona, aby przeciwstawiać się mocy alkoholu. - stwierdziła uśmiechając się przyjaźnie. - Ostatnie wydarzenia dały mi w kość, a teraz jeszcze ta cała podróż.
-Zważywszy że… w zasadzie jesteś jedynym gościem, wybierz sobie dowolny pokój w hotelu. Łącznie z moim, acz… łóżkiem wtedy musiałabyś się ze mną podzielić, więc… lepiej.- zagroziła żartobliwie Mary.- Dzisiaj po południu dowieźli pizzę, więc możesz sobie ją odgrzać. No i jeszcze ziółka i moje towarzystwo. Telewizor gdy działa… hmm… to wszystkie oferty tego motelu.
- Zjem więc coś, trochę ci dotrzymam towarzystwa i mam nadzieję, że się nie obrazisz jak legnę spać? - na myśl o telewizji przechodziły ją ciarki. Pamiętała jeszcze łowcę, który mówił do niej z telewizora.
- To raczej była oferta w drugą stronę. Nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa… jeśli nie czujesz się na siłach.- upiła nieco trunku Mary spoglądając z ciepłym uśmiechem na Sophie.
- Dziękuję. Naprawdę muszę odpocząć… - dopiła trunek i starając się nie narobić bałaganu w kuchni przez trzęsące się ręce zabrała się za odgrzewanie pizzy. Nie żeby to miało znaczenie, zważywszy, że w kuchni rzadko sprzątano.
- Jakbyś chciała… coś bardziej relaksującego niż whisky, to daj mi znać. Będę w swoim pokoju.- rzekła z uśmiechem Mary i wyszła zostawiając Sophie samą.
Kiedy pizza była już gotowa, kobieta rzuciła się na nią. Nie obchodziło ją, że jest odgrzewana i już nie tak smaczna, jak ją zrobiono. Nie obchodziło jej, że to śmieciowe jedzenie. Ważne było, iż coś zjadła. Po skończonym posiłu ruszyła do pokoi z ręką na sercu, jako że to właśnie w motelu rozpoczął się jej koszmar…

Wybrany przez nią pokój hotelowy przypominał ten w którym wszystko się zaczęło, tylko było tu bardziej niechlujnie. No i oczywiście wisiał na łóżkiem, bardziej przyzwoity z aktów Mary. Niemniej nie różnił się on zbytnio od innych pokoi, więc… pozostało tu właśnie spędzić noc.
Sophie szybko się przebrała, przemyła i padła na łóżko bez sił rozkoszując się materacem. Wydawało się, że upłynęło tak wiele czasu, lata, odkąd mogła naprawdę odpocząć… tylko co z tymi osobami, które udały się do Silver Ring? Czy nie byłoby dobrze je złapać i porozmawiać, o ile na wstępie nie uznają ją za wariatkę? Tylko… jak to zrobić?
Fotografka biła się z myślami jednocześnie coraz bardziej odpływając w sen…
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 25-01-2015 o 18:06.
Zell jest offline