Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 22:24   #600
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Droga przez kolejnymi korytarzami ciągnęła się kolejne klepsydry, rozdzielana postojami. Wody ubywało, lecz z każdą kolejną milą dało się odczuć że powierzchnia jest coraz bliżej. Widać to było również po tych towarzyszach, którzy nienawykli do dużych głębokości. No może nie po Roranie, gdyż ten cały czas wyglądał jak żywy trup, który dopiero co uciekł z jakiejś wspólnej mogiły.

Tak czy inaczej czas sobie spokojnie mijał i wydawać by się mogło że udało im się odciąć od ścigających ich skavenów, gdy natknęli się na grupę parszywców u wyjścia z tunelu. Najpierw nozdrza khazadów wyczuły kuszący zapach pieczeni, a w dużej jaskini będącej rodzajem rozgałęzienia szlaku, oczy dostrzegły obozującą grupę szczuroludzi. Część pogrążona była we śnie, a część stała przy linach zwisających z sufitu i stosie orczych trupów, prowadząc dziwaczną nie to rozmowę ni kłótnię z orkami na górze. Od czasu do czasu w dół poleciała jakaś strzała, a w górę bełt, lecz nic nie wskazywało na eskalację konfliktu.



Tę właśnie chwilę khadzadzi pod wodzą Detlefa postanowili wykorzystać na to aby spróbować prześlizgnąć się bokiem i zniknąć w jednym z tuneli. Taki przynajmniej był plan. Realizacja natomiast pozostawiała wiele do życzenia, gdyż ciężkozbrojni khazadzi w okutych buciorach niezbyt nadawali się na bezgłośne przemykanie w cieniu i już po pierwszych krokach chrzęst żwiru zaalarmował skaveny. Światło wpadające przez otwory w sklepieniu nie pomogło krasnoludom i po chwili szczury z piskiem biegły w ich kierunku.
Walka przebiegała wręcz wzorowo i kolejne szczury padały jak muchy, kiedy to grupa orków zjechała po linach do sali i z rykiem ruszyła do ataku. Skaveny jak to skaveny próbowały uciec z okrarzenia, a orki jak to orki rozdzieliły się przy ataku. Debilne bestie pojedynczo ruszyły na zwartą grupę khazadów i miły za to zapłacić odpowiednią cenę.
Z khazadzkiej strony poleciały pociski, a gdy pierwszy stwór szarżował najwyraźniej na Thorina, Grundi postanowił wejść mu z drogę, osłaniając medyka. Topór krasnoluda wbił się zielonemu w czerep i utknął głęboko pozbawiając bestię żywota, lecz ogronme ostrze orka również zagłębiło się w udzie Fulgrimssona. Ból był ogromny i Grundi mógłby przysiąc że poczuł jak żelazo uderza w kość. Jedynym pocieszeniem było to że ork skończył gorzej. Jednak marne było to pocieszenie, gdyż Grundi również przez dłuższą chwilę nie mógł nadążyć za walką.
Kiedy w końcu dokuśtykał do wroga, już porządnie wkurwiony najnowszą raną, ciął parszywca z całych sił. Ostrze topora idealnie rozrąbało pancerz i przecięło brzuch z którego trysnęła krew, flaki i gówno. Lecz euforia była krótka, gdyż orczy topór trafił Fulgrimssona niczym wagonik z urobkiem jakiejś kopalni, podbijając go na chwilę do góry i w następej sekundzie przygwoździł niczym robaka do ziemi. Uderzenie było na tyle potężne że wgięło płytę napierśnika i przebiło ją, zagłębiając zimne żelazo w brzuchu. Grundi poczuł ciepłą krew sozlewającą po skórze i z nienawiścią spojrzał na orka nad nim.

Niemal w tej samej chwili, pazury Detlefa przebiły orczy łeb, definitywnie kończąc życie zielonoskórego.


Chociaż tyle że parszywiec nie wyszarpnie ostrza i nie zada kolejnego ciosu. Fulgrimsson powoli wyciągnął orczy tasak z brzucha i starał się ocenić rany. Napierdalało go wszystko równo i musiał się zastanowić dłuższą chwilę co mu tak naprawdę jest.
Trzeba było jak najszybciej pozbierać i dołączyć do reszty. Wrogów mogło być więcej, lecz nie chciał niepotrzebnie dorabiać roboty Thorinowi przez zbyt gwałtowne, nieprzemyślane ruchy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline