Konstablowi Mürdow było przykro z wielu powodów. Słyszącemu te wymówki Wolmarowi zrobiło się przykro, że w ogóle tam poszedł. Dlaczego władze nigdy nie miały czasu dla spraw zwykłych ludzi? Najchętniej pacnąłby przygłupawo wyglądającego urzędnika i wyszedł. Wtedy jednak wyjście mogłoby okazać się trudniejsze, niż przed podniesieniem ręki na strażnika.
Niekompetencja i brak zaangażowania ze strony Straży Miejskiej zniechęciły go do otwierania ust w ogóle - dlatego w czasie wizyty w koszarach milczał.
* * *
- Rzućmy na to okiem... - Skinął okiem na sterty śmieci w zaułku.
- Byle nie za długo, bo nie domyjemy tego brudu. - Dodał, krzywiąc się z niesmakiem.
- Następnie do świątyni. Tego drugiego możemy sobie odpuścić na razie, chociaż Minister Skarbu z pewnością byłby wdzięczny za odnalezienie syna. - Powiedział.
Naszła go jeszcze myśl, czy nie jest to w jakiś sposób powiązane z prawdopodobnie opętanym przez demona oficerem. Jego dziwne nawrócenie i odosobnienie z pewnością było chytrym zabiegiem, aby nikt nie odkrył prawdy - czy jednak demon wciąż pozostawał w ciele oficera, czy też poszukał innego, które dawało mu większą szansę na realizację swoich planów? A może obecność demona wpływała jakoś na ofiarę której ciało zaczynało deformować od przeklętej mocy i bestia potrzebowała kolejnego? W takim przypadku wytropienie jej mogło okazać się znacznie trudniejsze, bo skąd mieli wiedzieć, kto będzie następną ofiarą.