Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2015, 13:43   #602
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Plan Detlefa był dobry….Acz wyszło jak zawsze. Bo i zawsze wychodziło tak samo. Jak piard w czasie rodzinnej uczty – źle. Zresztą.. czy pomysł by ciężka piechota się skradała może być dobry? Przypominało to Ronagaldsonowi starą kampanię przeciw siłom chaosytów, opodal wsi Myrtz. Służyli wówczas po starym lokalnym szlachcicem..Jak ten ramol się zwał.. von Kyrtz? Ich dwie piesze kompanie i garstka jazdy starucha. Kretynowi też się wydawało że podejdą wroga.. kosztowało go to życie syna … i połowy z nich. Dawniej, jeszcze przed Skaz.. oddział dziwił się, że zawsze kazał atakować.. młodzi.. kto ich zrozumie. Najgorsze było to że Roran nic nie mógł zrobić. Nie mógł walczyć, ba, bronić się by nie mógł gdyby go znaleźli. Skaveny nie były strasznym przeciwnikiem – ale Roran miał dość stania jak głupi i czekania n swój los. Miał ochotę kopnąć w zad tego pojebanego alchemika…granatów mu się kurwa zachciało..

Gdy szczury dostrzegły w końcu grupę w tunelu i walka zaczęła narastać stary krasnolud postanowił wesprzeć kompanów jakkolwiek…a że mógł jedynie krzyczeć – to właśnie zrobił – zaczynając w czystym tileańskim wykrzykiwać komendy, odpowiadające ich działaniom. Miał cichą nadzieję, że zastanowi to choć nieprzyjaciela i skłoni do zawahania. Niestety a chuja tam, głupie pasożyty nie zawahały się ani na chwile i runęły do ataku. Darł się jednak w najlepsze, po chwili dołączył zaś do niego Galeb, pokrzykując solidnie i gardłu odpocząć nie dając. Czy to od przewagi wroga, czy od potężnego pogłosu jaki wołały dwa dumne krasnolud, czy może w końcu z przywar rasie szczurów wiadomych – atak wroga załamał się a same skaveny poczęły pierzchać.. Widząc, że bitwa ku nim się przechylać zaczęła tak kowal run jak i stary zbójnik wznieśli pieśń pochwalną ku czci Valayi by swoich pokrzepić…lecz za dobrze im to nie wyszło. A po chwili na krasnoludy spadły orkasy…coraz to i lepiej było. Wygrana nastąpiła na szczęście lecz kolejne krasnoludy zostały ranne. Niewiele szło dobrze. A Roran dalej nic nie mógł zrobić. Stał i bezsilnie tykał butem twarz martwego orka.. Wkurwiony i zirytowany. Do tego ten ból…Skóra pękła i znów poszła krew..kurwa mać.

Splunął krzywiąc się mocno. –Detlefie…nie traktujmy zielonych jak idiotów… nie szedłbym po linach na górę, to się źle skończy
 
vanadu jest offline