Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2015, 15:18   #113
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Moneto, a ty jak się zapatrujesz na niewolnictwo? - Zapytał Amelius.
Theodor drgnął wyrwany z niewesołych rozmyślań.
-Arnelius, ja siedem lat spędziłem w kiciu - warknął - Nienawidzę niewoli i ty dobrze o tym wiesz. Nikomu jej nie życzę - zerknął spode łba na chłopaka - A jeśli chodzi o tego tu to niech odda nerkę na komponenty magiczne albo sprzedaje tyłka aż wyrówna dług, co mnie to obchodzi - zirytowany przetarł oczy odchylając się na krześle.
- Jesteś uroczy jak się złościsz. - odparł słodkim tonem Arnelius i spojrzał na zestresowanego chłopaka. - Poczekaj na zewnątrz. - machnął ręką. - Ale grzecznie. Nigdzie się nie ruszaj. - powiedział te słowa na tyle głośno, aby ochroniarz stojący przy wyjściu je dosłyszał.
Młody pokiwał energicznie głową i szybko opuścił pomieszczenie. Arnelius ponownie skupił spojrzenie na Theodorze.
- Odrobiłem swoje zadanie, więc tak, wiem o tym. - wyjaśnił beztrosko opierając łokcie na blacie stołu. - Ale chciałem zobaczyć minę twoją i tego dzieciaka. - wyszczerzył się. - Niemniej nie zaczynaj gryźć ręki, która ci sprzyja, Theodorze. Nie myślałem o niewolnictwie w całym sensie tego słowa, bo to mało zyskowne posunięcie. Myślałam o czymś, co nazwać można “niewolną przysługą”. Rozumiesz, przysługa, której po prostu nie możesz odmówić będąc w sumie przymuszonym. - poruszył palcami zabandażowanej dłoni krzywiąc się. - A tutaj nadarza się na zysk dla ciebie i dla mnie. Powiedz mi… Czy nie brzmi smakowicie możliwość wymazania z rozgrywki chociaż jednego z głównych “generałów” Machy? - zapytał i odchylił się w krześle obserwując Greycliffa.
Theodor niechętnie skinął głową.
-Wybacz - przetarł twarz - Ostatnio za dużo mam stresów -spojrzał uważnie na Arneliusa - Mówiłeś coś o generale Machy? Wytłumacz z łaski swojej.
Arnelius pokiwał głową.
- Mieliśmy przed chwilą, a teraz stoi grzecznie na zewnątrz, młodego, który posiada pewną wiedzę na temat może nie samego Machy, ale przynajmniej jednego z jego generałów. Wie, gdzie go spotkać i jak do niego się dostać. - Arnelius uśmiechnął się. - Wie, bo w swoim krótkim życiu wparował nie do tego miejsca, aby coś ukraść. W sam środeczek azylu przybocznego Machy. A przynajmniej tak twierdził ostatnim razem, kiedy spanikowany szukał po kradzieży kryjówki. Co z nimi jest, że złażą się do mnie. - parsknął.
-To chyba twoja magnetyczna osobowość - prychnął Theodor - Elerdrin, ja, ten młody, przyciągasz nas - uśmiechnął się po raz pierwszy od dłuższego czasu - Czy ten generał ma jakieś imię?
- Korevis. Mówi ci to coś? - faktycznie, mówiło. Theodor pamiętał tego bydlaka jeszcze jako niższego “stopniem” podwładnego Machy, który nie stronił od przemocy wobec dłużników, ich rodzin, własnych podkomendnych czy przypadkowych osób. Był to rosły, dobrze zbudowany człowiek, który teraz powinien mieć z czterdziestkę, o sile, o jakiej Greycliff mógł tylko zamarzyć. Kawał sukinsyna.
-Mówi - Theodor przyjrzał się Arneliusowi - Czy to jakiś twój dłużnik?
- Korevis? Teraz stołuje się u Machy, kiedyś miał jakiś dług, ale po tym jak skasował moich dwóch chłopców, którzy prosili o zwrot, a kilku kolejnych nieźle urządził... dałem sobie spokój.
-Aha. I mówisz mi, że jest okazja żeby go skasować. Jak, skoro twoi artyści nie dali rady nawet się do niego zbliżyć?
- Zacznijmy od tego, że było to dawno, koleś się postarzał, ale jest jeszcze jedno. Ostatnio sam wdał się w jakąś walkę z kimś od Machy. Wygrał, ale z tego co wiem, nie wyszedł bez szwanku. Nie widać go zbytnio na mieście, więc zgaduję, że domowymi sposobami liże rany, aby brońcie bogowie nie musieć opłacić kapłana. Może ma jakiegoś konowała, ale raczej taki twardziej leczy się sam. Do tego… Nikt ci nie każe grać fair i stanąć z nim oko w oko na polu.
-Ma ochroniarzy, prawda?
- Sądzę, że tak, Macha jakiś patałachów mógł mu wepchnąć, ale zadaniem tego chłopaczka byłoby pomóc ci się dostać tak, żebyś miał jak najmniej roboty. - odparł Arnelius. - Zadanie ciężkie, wiem, ale czy nie opłacalne? Sam chcę głowę Machy nabitą na pal, ale zakładam, że raczej tak daleko to się nie posunie?
-Sam nie wiem - skrzywił się Theodor - Wolałbym się skupić na tym skurwysynie Farellu. Nie słyszałeś niczego o nim?
- Nie, cokolwiek robi, robi to dobrze, że najwyraźniej nikt nie wie. Jeżeli na przekór Masze, to ma jaja, chociaż jeżeli na przekór Krukowi - wzruszył ramionami. - to rozdziobią go jak padlinę. Po tym, jak zrobią z niego padlinę. - spojrzał uważnie na Theodora.
-Sam nie wiem...Ale psiakrew, dobrze byłoby się czymś wykazać po tym jak spieprzyłem sprawę z Farellem. - Greycliff poprawił się na krześle - Daj tu tego młodego.
Arnelius gwizdnął.
- Tehlin, właź! Mamy do pogadania jeszcze.
Nie zwlekając młodzik wszedł ponownie do pokoju, cały denerwowany i niepewny. Spojrzał po obu mężczyznach i zwrócił się do Arneliusa:
- Ja naprawdę…
- Daruj sobie jęczenie. - uciął szybko Arnelius i skinął na Theodora. - Ten pan ma z tobą do pogadania.
Tehlin spojrzał na Greycliffa z pełnią obaw.
Był to młody chłopak o ciemno-brązowych włosach i wystraszonym spojrzeniu piwnych oczu. Z wyglądu był niewyróżniający się spomiędzy tłuszczy Skullportu, ale widać było, że raczej nie należy do jego rynsztoka, a raczej do tych, którzy coś już mają, ale nie na tyle, aby pozwolić sobie na zbyt częsty hazard i panienki.
-Korevis - Greycliff zmierzył chłopaka ciężkim spojrzeniem - Mówi ci to coś?
- Tak… - odparł ostrożnie. - Czemu pytasz?
- Bo potrzebuję się z nim spotkać. Niekoniecznie twarzą w twarz. - Greycliff przerwał na chwilę - Arnelius mówi, że możesz mi w tym pomóc. Możesz?
Chłopak skrzywił się i spojrzał z wyrzutem na Arneliusa. Wrócił spojrzeniem do Theodora i powoli pokiwał głową.
- Zaczynanie z tym gnojkiem jest niebezpieczne… ale czego byś ode mnie dokładnie chciał?
- Może zacznijmy od tego, że powiesz mi gdzie on mieszka…
- Niedaleko granic Machy, za którymi zaczynają się jego kasyna, ale nie na samych jego terenach. Nie wiem dlaczego. - wzruszył ramionami chłopak.
-A może tak trochę dokładniej? Podobno już u niego byłeś. Wywietrzało ci z pamięci?
Młody parsknął.
- Niedaleko tego niewielkiego kasyna, “Martwej Róży”, kojarzysz? Ten budynek został zbudowany dla tych, co nie posiadają takich funduszy, jak uzależnieni z wyższych dzielnic. Mniejszy standard, rozumiesz, chociaż zdzierstwo i oszustwo takie samo, które wpędza cię tylko w długi. - zerknął z ukosa na Arneliusa. - Jak i tu…
- Opanuj się. - mruknął Arnelius. - Przegrywałeś na swój rachunek, ja nie mam nic z tym wspólnego.
- No właśnie. Ile jesteś winny Ameliusowi, Tehlin?
- Czemu cię to interesuje? - zapytał podejrzliwie chłopak.
Theodor uśmiechnął się. Twardy dzieciak, przed chwilą się trząsł, a zaraz zacznie pyskować.
-Bo jeśli mi pomożesz ja pomogę tobie. Spłacę twój dług. Ile jesteś winien?
- … Trzydzieści złotych monet…
- Arnelius?
- Dokładniej trzydzieści złotych monet, trzy srebrniaki i pięć miedzi. - odparł spokojne Arnelius. - Takich dłużników się nie zapomina.
- Dobra. Powiedzmy więc, że spłacę twój dług. Pod warunkiem, że mi pomożesz. Wprowadzisz mnie do miejscówki Korevisa. Tak, żebym nie musiał szarpać się z jego ochroniarzami. Da się zrobić?
- Zależy czy potrafisz nie robić wokół siebie zamieszania…
- Będę szedł na paluszkach.
- To będę w stanie…. Już raz tam wszedłem bez alarmowania ochroniarzy. - oznajmił Tehlin.
Theodor skinął głową.
-Jak ci się to udało?
- Znalazłem ukryte wyjście, z którego najpewniej Korevis miał korzystać jako z drogi ucieczki, jeżeli przyszłoby do czegoś poważnego.
-Nie ma tam straży?
- Nie ma, ale po moim ostatnim wtargnięciu możliwe, że zamontował jakąś pułapkę. Straży nie ma, bo zapewne nie chce się nikomu chwalić jak może uciec.
- Brzmi rozsądnie. Wiesz kiedy Korevis jest w domu?
- Jak do niego wpadałem, to najlepiej było wybrać późne popołudnie-wieczór, bo wtedy siedzi gdzieś, w kasynach czy u Machy- nie wiem. Ale wiem, że wraca w nocy.
-Powiedzmy jutro, o drugiej w nocy. Jesteśmy umówieni?
- Dobrze… Gdzie? Tutaj?
-Tu się spotkamy i razem pójdziemy do celu. Dobrze?
- Dobrze. - skinął głową Tehlin. - Jeżeli to ma wymazać mój dług…
-To jesteśmy umówieni. Arnelius? W porządku?
- W jak najlepszym porządku. - odparł spokojnie Arnelius obserwując Tehlina i Theodora w zamyśleniu.
 
Jaśmin jest offline