Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2015, 15:38   #34
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Decyzje zapadły. Właściwie zadecydował Urdak jak na przywódcę przystało. Powietrzny łupieżca pewnym krokiem ruszył na spotkanie przeznaczenia a za nim, mniej lub bardziej chętnie pozostali. No oprócz Gellada. Ten miał odmienne plany. Najdłużej na podjętą decyzję pomstował Hrug. Wypowiedział wiele cierpkich słów pod adresem Bluszcza, a także już półgębkiem pod nosem na Urdaka, ale w tym drugim przypadku bardzo pilnował się żeby ten go nie usłyszał. Po mniej więcej pół godzinie ukazała im się dolina w której leżał "Dyniowy Padół". Po wiosce a także w jej najbliższej okolicy krzątało się kilkunastu dawców imion różnych ras odbudowując zasieki w gałęzi. Niektórzy widząc przybyszów pokazywali ich palcami, porzucali ciągnięte gałęzie i pędzili do wioski. Widać było niemałe poruszenie jakie wywołało pojawienie się drużyny. Na głównym placyku zgromadzili się wszyscy mieszkańcy, którym udało się przeżyć ostatnią noc. Byli wystraszeni, skupili się wokół starego orka, który ich uspokajał zarówno słowami jak i ruchem ręki. Gdy śmiałkowie stanęli przed zgromadzeniem ork wyszedł im naprzeciw. Był łysy, żylasty i dość wysoki, na lewym oku miał bielmo i bliznę ciągnącą się od oka przez policzek.

- Czy to ten wietrzniak?- Ork zwrócił się do człowieka, który stał za nim a którego Złoty Bluszcz rozpoznał jako Justiusa.

-Tak Rylgarze, ten sam.- potwierdził mężczyzna.

Rylgar przyjrzał wam się uważnie, przez chwilę wyglądał jakby chciał podejść do Urdaka i powitać go tradycyjnym orkowym ugryzieniem w kark, ale ostatecznie się rozmyślił.

- Witajcie w Dyniowym Padole. Wasz zwiadowca pewnie już was powiadomił o naszej sytuacji. Nie jest ona najlepsza. Ostatniej nocy straciliśmy dziewięciu ludzi. Ghule przyszły w sile około dwudziestu pięciu sztuk. Długo broniliśmy się zza płonących gałęzi, ale ostatecznie się przedarły. Uratował nas świt. Te bestie nie lubią słońca. Co wam będę dużo mówił. Jeśli zechcecie nam pomóc będziemy wam dozgonnie wdzięczni. Z wami będziemy mieć jakieś szanse. Niestety jesteśmy biedni i nie możemy wam zaoferować nic w zamian. Najcenniejszy przedmiot naszej wioski - posążek pasji- skradły ghule. Są jak sroki, biorą wszystko co się błyszczy.

Hrug, który z posępną miną przyglądał się wieśniakom i wiosce ewidentnie był w złym nastroju, postanowił jednak wtrącić się do rozmowy.

- W nocy napadło nas pięciu ghuli. Jeśli to ci sami, którzy atakowali was to by znaczyło, że zostało ich tylko dwudziestu.

- Czternastu- powiedział Justius- sześciu ustrzeliliśmy z łuków.

Wśród wieśniaków zapanowało ożywienie. Przyszłość przedstawiała się coraz lepiej.

- Ilu masz ludzi?-Kontynuował wypytywanie Hrug.

- Dziewięciu, w tym dwóch rannych, ale mogą strzelać z łuków. Reszta to dzieci i starcy.

- Dobrze, może nie zginiemy, ale musimy brać się do roboty.

Hrug zdjął pancerz, tarcze i plecak i rzucił to pod jedną z chat.

- Co się ludzie tak gapicie? Brać się do roboty. Chcecie żyć, prawda?

Powiedział, po czym ruszył ku sawannie w poszukiwaniu gałęzi.

Natomiast Gellad Leahner zrobił jak miał w planie. Okrążył wioskę i cały czas się skradając wszedł do niej od północy. Wiele nie ustalił. Stwierdził ogólną biedę i mizerię i zauważył pustą kapliczkę Pasji. Następnie przekradł się za jedną z chat otaczających wioskowy plac i wysłuchał całą rozmowę. Musiał teraz zdecydować, czy i jak pomoże mieszkańcom.
 
Ulli jest offline