Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2015, 17:41   #114
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Ocero, Quelnatham, Erilien //cz 2.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Paladyn wyszeptał słowa rozkazu i po chwili przez uchylone drzwi do wnętrza wleciały cztery kulki światła. Nieznacznie tylko poprawiające widoczność.
- Czcigodni, nie wyczuwam niebezpieczeństwa lecz pozwólcie bym poszedł przodem.
Może to niezbyt heroiczne ale pamiętał co mawiał jego nauczyciel: “Zawsze idź w pierwszej linii, cholernie głupio wygląda wyjmowanie strzały z tyłka.”
- Trzymaj rękę na kroczu bo ja tam sięgać nie będę, aby wyciągnąć strzałę. - Selunita poprawił chwyt na broni.
Erilien spojrzał człowiekowi prosto w oczy a było to groźnie spojrzenie takie po którym nie można być niczego pewnym.
- Czcigodny nie znałeś li przypadkiem elfa o imieniu Cortaler?
- Nie wydaje mi się. Ale wiele elfów przeszło przez moje komnaty. Może był tam taki.
Niby nie było widać jak Aeron się odsuwa, ale wydawało się, że znalazł się trochę dalej od Ocero. Podobnie postąpił Erilien, ten jednak zrobił to pod pretekstem wkroczenia do “pieczary zła”, lub też inaczej sklepu z odzieżą.
- Zapewne nasza tajemnicza pani chętnie usłyszy wasze historie, ale ja nie mam cierpliwości. Zapraszam. - Quelnatham gestem wskazał drzwi. Postąpił zaraz za paladynem rzucając przy tym zaklęcie widzenia niewidzialnych w razie gdyby wewnątrz czyhali osłonięci magią zabójcy.
“Pieczara Zła” oświetlona była teraz nieznacznie magią Eriliena. Już po wejściu zauważył on, że faktycznie na jednym ze stołków stoi samotna świeca pomagająca kulkom światła rozświetlić ciemności.
Sklep niczym się nie różnił od sobie podobnym standardzie. Pod ścianami były ustawione szafy z ubraniami i lustra. Był też stół krawiecki, gdzie robiono poprawki, a zasnuty on był belami i strzępami materiałów, przyborami krawieckimi i rozrysowanymi schematami odzieży. Najwyraźniej sklep robił także ubrania na specjalne zamówienie, oczywiście dostatecznie droższe, jednakże wyroby nie były pierwszej jakości, ale wystarczające, aby spełnić wymagania osób, do których oferta została skierowana.
Była tylko jedna różnica.
Większość sklepu zagradzały manekiny, ustawione w chaosie, nie zawsze w ogóle ubrane. Ich zdekapitowane ciała zagradzały Erilienowi przejście wgłąb sklepu, a jeżeli je przestawiać jeden po jednym byłoby to zaiste zajmujące zajęcie. Z drugiej strony rozrzucenie ich spowoduje ogromny hałas.
Nie było widać żadnej osoby, która mogłaby otworzyć drzwi, a zaklęcie Quelnathama nic nie odkryło.
- Więc jak? Robimy nielegalne wtargnięcie na cudzą własność?
- Czcigodny, to było by nieuprzejme. - Paladyn złajał selunitę. - Halo! Czy jest tu ktoś?! - Zawołał dość głośno aby na pewno byś dobrze słyszanym w nawet odległym zakątku sklepu.

... jest tu ktoś… jest tu ktoś… - rozległ się przypominający dzwoneczki szept, jakby niesiony przez wiatr. - Ktoś? Ktoś? Kto jest?

Mina Ocero wyrażała czyste zniesmaczenie.
- O bogowie nie… jeżeli to duch… to będę ostro wkurzony. Jeżeli to mag z brakiem wyobraźni i za duża ilością czasu… ktoś zarwie w mały palec u nogi.
- Możesz się pokazać? - Zawołał z nadzieją Erilien. - Przyjemniej się rozmawia twarzą w twarz.

Mam dziesiątki twarzy i ani jednej. Czego szukasz?

- Szukamy pani, która wie, że niebezpieczeństwo nie próżnuje. - głośno odpowiedział Quelnatham. Przynajmniej wiedzieli już, że nie mają do czynienia z prostą iluzją.

Wieszcz, kapłan i wojownik Stwórcy elfiej rasy. Dlaczego więc czterech?

Ocero postanowił przemilczeć na razie sprawę. Zobaczyć jak poprowadzą to elfy. Quelnatham szturchnął pół-elfa, żeby odpowiedział. Swoją drogą ciekawe - pomyślał - że głos nie wiedział o Aeronie.
Aeron uniósł wzrok na sufit i odparł:
- Nazywają mnie różnie. - mruknął. - Wieszczem też.

W dwóch ciałach jedna dusza. Czy tak?

Mag uniósł wysoko brwi i zwrócił się ku pół-elfowi.
- Ten głos właśnie zasugerował, że nie masz duszy Aeronie. Co to ma znaczyć?
Pół-elf spojrzał na Quelnathama.
- Jak dziś rano sprawdzałem miałem duszę.
- Kim jesteś głosie i dlaczego się nam nie ukażesz? - zapytał elf.

Widzicie mnie… Przed sobą.

Ocero rozejrzał się wokół.
- Jakiś czas temu byłem w sanatorium dla szczególnych. Jak sądzę znajdzie się miejsce dla czterech mężczyzn, którzy najwyraźniej gadają z budynkiem.
Erilien zmierzył selunite wzrokiem jakby miał ochotę zadać pytanie w jakim charakterze odwiedzał to sanatorium lecz tym razem się powstrzymał.
Czarodziej dla pewności wyszeptał słowa zaklęcia i spojrzał na wnętrze jeszcze raz mistycznym wzrokiem. Tuż przed Quelnathamem zaświeciły się manekiny. Wszystkie.
- Wspaniale - mruknął mag. - To manekiny. - poinformował towarzyszy, ale zaraz wrócił do konwersacji z tym… czymś.
- Nie wiem czemu nie widzisz naszego przyjaciela, ale możesz mu ufać, tak jak i my mu ufamy.

Zaufanie…

W tym momencie zauważyli wyrwę w formacji manekinów, która dawała dostęp do dalszej części sklepu. Problem w tym, że byli prawie pewni, iż jej tam wcześniej nie było…
- Mamy Ci zaufać tak? - Zapytał paladyn… manekinów. - Cóż, raz się żyje.
Nim ktokolwiek zdążył przemówić mu do rozsądku dzielnie wkroczył głębiej.
Cała czwórka, po kolei- Erilien, Quelnatham, Ocero i Aeron, ruszyli pomiędzy manekiny. Ciężko było się przez nie przeciskać, szczególnie że natrafiali na opór, kiedy przypadkowo któregoś potrącili. Do tego… to trwało za długo, jak na małą przestrzeń sklepową.
Pierwsi zauważyli problem dwaj mężczyźni na przodzie. Zauważyli i poczuli. Swąd płonącego drewna i okrutne ciepło odchodzące od wysokich płomieni, które odgradzały im dalszą drogę, po czym każdy z nich usłyszał szept przy uchu:

Zaufaj, jak i jemu ufasz. Idź dalej.

Ocero spojrzał na płomienie i westchnął.
- Czemu nie poprosiłem o zaklęcie chroniące przed żywiołami? - najpewniej dlatego, że nie zakładał scenariusza, który widniał przed nim. “Manekiny, doprowadziły mnie do ściany ognia”. Dostanie wygodną celę obok Tarniusa.
- Wykaż odrobinę wiary! - Paladyn odważnie ruszył przed siebie wprost w objęcia płomieni.
Im bardziej zbliżał się do płomieni, tym bardziej czuł na skórze ich niszczącą moc. Kiedy przysunął się już bardzo blisko poczuł piekący ból, jednak jak stanął twarzą w twarz z płomieniami odczucie nie powiększyło się. Kiedy zaś wszedł w ogień… Quelnatham stracił go z oczu.
- Bardzo tajemnicze. Myślę, że może to jakaś forma teleportacji. - orzekł czarodziej. Podkasał szatę i ostrożnie zbliżył nogę do płomieni. Nic się nie stało. Czuł ciepło, ale delikatne, żadnego pieczenia nawet nie doświadczył. Obejrzał uważnie stopę, ale nie dostrzegł śladów ognia na odzieniu.
- Jest bezpiecznie - oznajmił i wkroczył w płomienie.
Nie doświadczył poparzeń. Wyglądało na to, jakby nic się nie miało zdarzyć, aż nagle… Poczuł ból. Potworny ból i gorąco buchające z poparzonej skóry. Płonął.
A Ocero i Aeron go nie widzieli.
Ocero delikatnie skrzywił usta.
- Przysięgam na bogów, jeżeli to mnie zabije, znajdę tych dwóch po tamtej stronie i zacznę uczyć się najbardziej skocznego tańca jaki znam na ich głowach. - po czym nawet się nie zatrzymując ruszył przez płomień.
Od początku czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, niekoniecznie wywołany strachem. Kiedy wszedł w płomienie wydawało mu się, że płonie od środka, a ogień trawi jego wnętrzności. Zaczął drapać brzuch w rozpaczliwej róbie zgaszenia wewnętrznego ognia, gdy… Znalazł się za manekinami obok żywych Eriliena i Quelnathama.
Selunita poklepał się przez chwilę aby upewnić, że nie płonie i że wciąż jest żywy.
- Dobrze, lekcje tańca odwołane.
- Ciekawe - mag próbował skryć przejęcie. - Zobaczmy jakie jeszcze przygotowano niespodzianki. Ale.. poczekajmy jeszcze na Aerona.
Po dłuższej chwili spomiędzy manekinów wyszedł Aeron. Wyglądał na zaniepokojonego i trochę roztrzęsionego, ale wyraźnie się uspokoił na widok towarzyszy.
- Interesujące przeżycie, prawda? - rzucił z uśmiechem Quelnatham po czym ruszył dalej do wnętrza sklepu.
Aeron dogonił Quelnathama i zatrzymał go.
- Co ci powiedziały? - zapytał twardo.
- Och? Powiedziały żeby zaufać. - odparł po prostu. - Ciekaw jestem co usłyszałeś ty, że tak tobą wstrząsnęło.
- … głupstwo. Dałem się nabrać. - mruknął Aeron i puścił Quelnathama. - Nie wiem… czy to była jawa.
- Dostatecznie realne, abym unikał świec przez dekadzień. - stwierdził Ocero podążając za elfami.
- Bardzo to wszystko ciekawe i pouczające ale chciałbym wiedzieć gdzie my właściwie jesteśmy.- Zapytał Erilien po równo swoich przyjaciół jak i tajemniczego głosu który ich tu przywiódł.
Tajemniczy głos nie odpowiedział, zaś Aeron mruknął:
- Wydaje się, że przeszliśmy ledwo kawałek od wejścia, po prostu za manekiny…
- Nie jestem pewien… Wydaje mi się, że szedłem znacznie dłużej niż powinna mi zająć droga do wnętrza sklepu.
- Ktoś zadał sobie wiele trudu, żeby przywitać naszą czwórkę.
- Trójkę. - Poprawił pół-elfa paladyn mając w pamięci iż dziwna istot nie zdawała sobie sprawy z istnienia Aerona.

Stanęli przed drzwiami na zaplecze, niczym nie różniącymi się od sobie typowych. Drewniane, bez zdobień i bez tabliczki z opisem. Znajdowali się teraz za manekinami, tak naprawdę rzut kamieniem od drzwi wejściowych do sklepu. Ile oni tak szli?
Drzwi na zaplecze stały uchylone o milimetry.
Paladyn zapukał z grzeczności po czym pchnął drzwi. Niezbyt silnie, nie chciał by uderzyły w ścianę.
Za drzwiami ukrywało się spore pomieszczenie, w którym pod ścianami stały smętnie ogołocone z ubrań manekiny, skrzynie, z których wylewały się materiały i szafy, zaś na środku stał spory stół, podobny do tego co w samym sklepie, zapewne o takim samym zastosowaniu co jego bliźniak. Przy stole zaś, na prostym krześle siedziała jasnowłosa kobieta… której żaden z nich nie mógł skojarzyć. Miała podkrążone oczy i niezbyt porządnie ułożone włosy, ale spojrzenie jakim obdarzyła Eriliena wskazywało na to, że zmęczenie nie zmąciło jej umysłu.
- Długo wam zajęło, aby się zdecydować. - odezwała się cichym głosem kobieta.
Erilien zauważył przy jednej z szaf opartego o nią niskiego, ludzkiego mężczyznę… karła.
- Musi nam pani wybaczyć, ale ostatnimi czasy czyhają na nas różne niebezpieczeństwa. Woleliśmy być ostrożni. - Quelnatham, który wszedł do pokoju zaraz za paladynem uprzejmie tłumacząc skłonił się z gracją.
- Z pewnością zajęło by nam mniej czasu gdybyśmy miast płomieni zobaczyli tabliczkę z napisem “Serdecznie Witamy”. Zauważyłem, ze to dość powszechnie używany slogan w Waterdeep. [/i] - Paladyn był jakiś nie swój, rozdrażniony. Może po prostu tak działała na niego abstynencja, dawno już żadnego drowa nie zabił.
Kobieta spojrzała niepewnie na Eriliena, trochę zaniepokojona.
- Jakie płomienie?
Ocero odchrząknął.
- Za gadającymi manekinami, była ściana ognia. Manekiny namówiły nas żebyśmy przez nią przeszli. - dopiero kiedy słowa opuściły usta selunity dostrzegł delikatny brak…. poczytalności w ich znaczeniu.
Erilien tylko cmoknął niezadowolony, o manekinach wolał akurat nie wspominać.
Rozmówczyni uniosła brew i patrząc na Ocero odparła.
- Manekiny was namówiły? - zapytała z rosnącą niepewnością. - Naprawdę?
- Ty nas tu zaprosiłaś pani, nie masz teraz co grymasić.
- Chwila. - wstała z krzesła opierając ręce na stole. - Co się tu dzieje? O czym wy mówicie? Zostaliście zaproszeni, ale bez ognia i gadających manekinów.
- Interesujące. - skwitował to mag. - Sądziłem, że te... przeszkody są pani sprawką i sprawdzianem naszych intencji.
- Nie stawiałam przeszkód. - odparła kobieta siadając. - Nie wiem czego doświadczyliście, ale cieszę się, że nie był to przynajmniej zabójca.
- Przepraszam na moment. - Rzekł paladyn i odwrócił się w stronę Aerona po czym odciągnął go na bok aby zapytać o coś szeptem.
Po chwili wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Ty nie pani ale może on? - Wskazał gestem dłoni karła podpierającego szafę.
Kobieta nawet nie odwróciła głowy, ale rozbawiona odparła:
- On? Niemożliwe, przykro mi psuć twoją teorię.
Karzeł parsknął rozbawiony.
Niemniej elf z zadowoleniem skinął głową Aeronowi. Karzeł jednak był prawdziwy. Wieszcz nie podzielał jednak entuzjazmu “świętego wojownika”.
- Później możemy dyskutować o tych przygodach. Przejdźmy jednak do rzeczy. Jak to się stało, że zna nas pani tak dobrze, a żaden z nas nic o pani nie wie?
- Jestem dobrze poinformowaną osobą w Waterdeep. - odpowiedziała wymijająco obserwując całą czwórkę. - A o was zrobiło się… głośniej. Szczególnie o wieszczu.
Ocero uniósł brew.
- Mówimy o Quelnathamie? - Selunita starał się skojarzyć kobietę ze swą obszerną wiedzą o Waterdeep.
- Jeżeli spełnia wymóg bycia wieszczem i podróżowania z wami to tak. - uśmiechnęła się kobieta. - Chyba że z legionem wieszczów podróżujecie, to może być problem.
Ocero spojrzał na towarzyszy czekając na pomoc werbalną.
- Zdaje się, że do miana wieszcza może pretendować więcej niż jedna osoba z naszej grupy - poratował kapłana mag. - Co zatem takiego słychać o nas w mieście?
- Więcej niż jedna… - mruknęła kobieta i spojrzała na Quelnathama. - Nie słychać w całym mieście, oczywiście, ale w pewnych specyficznych środowiskach zrzeszających osoby… o morderczych instynktach. Próbowano wynająć na wasze głowy indywidua, z zastrzeżeniem, że jeden ma żyć… wieszcz. - odpowiedziała i zamilkła.
- Nie jest to dla nas nowa wiadomość. Chyba, że wie pani więcej o tym kto dokładnie jest zainteresowany pojmaniem. - odpowiedział mag.
- Wiem. - odparła kobieta. - Ale najpierw ja chcę wiedzieć co takiego zrobiliście, że podniesiono taką chęć zabójstwa i porwania.
- Ostatnio? Nic aż tak godnego uwagi jak sądzę. - Selunita zastanowił się - Nastenęliśmy na odcisk jednemu kapłanowi Torma.
- Oraz pewnemu skrytobójczemu kultowi drowów - dodał czarodziej, wymownie spoglądając na Eriliena.
Który na te słowa dumnie wypiął pierś, świadom wagi czynu którego dokonał.
- Typowe, godne pochwały czyny poszukiwaczy przygód.
- Nie sądzę, aby kapłan Torma zlecał zabójstwo i porwanie, a kult drowów… To byłoby osobliwe, chociaż o drowach nie wiem zbyt wiele. - rzekła ignorując wypowiedź Ocero i wzruszyła ramionami. - Zlecenie było jasne. Porwać wieszcza i zabić, koniecznie, zabić jego towarzyszy.
- Ach, co za nieprzyjemność. - zmartwił się wieszcz. - Liczyłem, że zlecono tylko porwanie, ale w takim razie wszyscy musimy mieć się na baczności. Bardzo nam pani pomogła. Pozostaje jeszcze pytanie. Czemu?
- Ponieważ ja potrzebuję was, jak i wy potrzebujecie mnie, skoro jak mówiłam wiem, kto jest zainteresowany porwaniem… i zabójstwem.
Selunita spojrzał badawczo na kobietę.
- No dobrze, pani, ale zanim przejdziemy do współpracy, może załatwimy też inne przyjemności? Chciałbym chociażby poznać twe imię.
- Aleosa. - odpowiedziała kobieta
- Ładne. Więc czego od nas wymagasz?
- Chodzi tak naprawdę o małą przysługę. - Aleosa rozejrzała się po obecnych. - Istnieją pewne dokumenty, które chciałabym odzyskać, ale okazało się to trudniejsze niż sądziłam. Potrzebuję osób, które się tym zajmą. Droga do tego jest jaka chcecie- może to być zwykła dyplomacja nawet. Byleby dokumenty trafiły w moje ręce…
- Proszę o więcej szczegółów. Co to za dokumenty i dlaczego nie mogła ich pani zdobyć? Kto jest teraz w ich posiadaniu?
- Małe zapiski maga… Nie mogę ich zdobyć, bo nie żyję w zgodzie z tym, kto je przetrzymuje, a mam do nich prawo, jak i on. Asdener Lather. Mówi to wam coś?
- Nie wydaje mi się, lecz czy słusznie zgaduje iż owe dokumenty maja coś wspólnego z ostatnią wolą?
Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo.
- Być może, jednak są dla mnie ważne. Podejmiecie się tego?
- Nie mogę dać swego słowa nie wiedząc więcej. Jak miałbym żyć gdyby ktoś przez nasze pochopne działanie doznał krzywdy?
- Krzywda nie zostanie wyrządzona. Dokumenty będą zwrócone w odpowiednim czasie.
Selunita chrząknął.
- Gdzie konkretnie znajdują się te dokumenty?
- Asdener jest osobą o małym… zaufaniu. Woli trzymać swoje rzeczy przy sobie lub we własnym domu, więc tam sądzę, że szukałabym.
- Imię to tak niewiele. Gdybyś podzieliła się pani czymś więcej, myślę, że bylibyśmy skłonni spełnić tę przysługę. Wplątywanie się w cudze spory bywa równie szkodliwe co wyznaczona za głowę nagroda. - odezwał się Quelnatham.
- Dobrze. Faktycznie, chociaż nie stawiałam wam na drodze przeszkód, jestem magiem. Z Asdenerem mieliśmy rywalizujących mistrzów, a wiadomo, że to nie wpływa dobrze na relacje uczniów i te dokumenty dotyczą właśnie pracy naszych mentorów, bo choć rywalizowali stworzyli także coś wspólnie. Problemem jest, że Lather mnie oszukał i zabrał całość, chociaż mam prawo do tego tak, jak i on.
Selunita spojrzał na chwilę na swych towarzyszy.
- I jak zgaduję, czym jest to co stworzyli, to nie nasz problem?
- Przykro mi, ale masz rację. - uśmiechnęła się przepraszająco i spojrzała po swoich gościach - Jak więc będzie?
Aeron zerknął na swoich towarzyszy jakby rozważając, ale koniec końców się nie odezwał czekając na wypowiedź reszty.
- Być może uda się zdobyć nam te dokumenty. Ustalmy jeszcze tylko miejsce i czas następnego spotkania.
- Czas nie działa na waszą korzyść, więc może spróbujemy już jutro, o podobnej porze? Jeżeli nie zdołacie do jutra, to ustalimy co dalej.
- Jutro ale tym razem spotkamy się w karczmie gdzie wynajęliśmy pokoje. - Nie wiedzieć czemu paladyn nie pałał zbytnią ochotą by znów przedzierać się przez płomienie. Zdecydowanie wolał chłodniejsze klimaty.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline