Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2015, 10:44   #64
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nareszcie w seraju...
(noc)


Cisza wręcz dzwoniła w uszach. Pokój był na tyle mały by co i rusz zahaczyć się spojrzeniem czy wyczuwać drugą osobę tuż obok siebie. Aria milczała i Janos sam już nie wiedział czy tak jest lepiej czy gorzej niż gdyby czyniła mu wyrzuty czy napominała, czego się spodziewał. Obmył ciało i przez chwilę spoglądał przez okno, łowiąc uchem każdy szelest i westchnienie dochodzące od siostry. Chyba oboje mieli dość tego dnia i nocnych wypadków.


Raz jeszcze sprawdził zabezpieczenie drzwi i okna, pomny ataku Niewidzialnych Bestii. Rozebrany do przepaski biodrowej położył się obok Arii, kładąc wielką głowę na dłoniach i spoglądając na dziewczynkę w ciemności.
- Nie nadajemy się do tego - mruknął cicho. - Żadni z nas włamywacze czy detektywi. Ale nie wiem też czy wybierając się na poszukiwanie grobowca tego sha’ira poradzimy sobie lepiej. Chciałem zarobić by przygotować się do tej wyprawy, dokupić ekwipunku, tobie zaklęć.
- Póki co dorzuciłeś nam więcej wrogów, niż dorobiliśmy się podczas ostatnich dwóch lat - spokojnie odparła Aria. - Rozumiem, że chciałeś zarobić; byłam nawet dziś… wczoraj już w związku z tym u bin Nassura. Niestety ponieważ nie zadeklarowaliśmy się w czasie rozmowy wynajął już inną grupę do poszukiwania oszustów - skłamała gładko.

Janos zmarszczył czoło i otworzył usta, ale zaraz zamknął je z powrotem. Wiedział już że siostra wymknęła się w miasto, a co miał zrobić poniewczasie - zabronić jej na przyszłość? Miał wrażenie że od czasu nieszczęsnego wyznania w łaźni coś się kruszy i zmienia, niestety nie na lepsze.
- Nie mamy więc co tutaj robić. Najważniejsze że nic ci się nie stało, mimo tego wszystkiego co się wydarzyło - powiedział wreszcie i odwrócił głowę, spoglądając przez okno. Wygodniej ułożył skrzydła okrywające go niczym ciemny płaszcz, a gdy się przeciągnął kolce na grzbiecie najeżyły się niczym ostrokół. Pomilczał przez chwilę - Zastanawiam się czy to wrażenie iż ktoś cię obserwuje nie oznacza pobratymców Latifiyah, zaalarmowanych przez nią i szpiegujących nas skrycie - odezwał się wreszcie w smoczej mowie. - A czy zapowiedź kataklizmu z kolei nie oznacza tych “Wielkich”.

Aria westchnęła. Z jednej strony Janos rzucał się na każdą tajemnicę jak pies na kość, a z drugiej… Nie wiedziała już czego chciał i podejrzewała, że chyba on sam tego nie wiedział. Smoczy bóg namieszał mu w głowie i wyglądało jakby brat rozpaczliwie próbował teraz odnaleźć swoje miejsce w tym pustynnym kraju. Albo zawczasu zrekompensować jego mieszkańcom to, co dopiero ma zamiar zrobić. Albo po prostu robił co chciał, bo mógł. Znów powróciła niechciana myśl, że wyznanie tajemnicy ich pokrewieństwa zerwało jakąś niewidzialną nić zobowiązań, które półsmok czuł wobec niej. Przewróciła się na bok, tyłem do Janosa i zacisnęła powieki powstrzymując łzy.
- Nassur zapłaci nam za informacje, nie martw się - rzekła cicho. - A na szpiegujące nas dżiny nic nie poradzimy, choć nie sądzę, że to one - zignorowała ostatnie zdanie brata, nie mając ochoty na roztrząsanie kolejnych pustych teorii. Przemilczała też uzyskane poprzedniego dnia informacje. Na to będzie jeszcze czas… albo i nie.

Półsmok znowu odwrócił głowę i spojrzał na niesforne włosy dziewczynki. Pomilczał chwilę.
- Nawet jeśli nie zapłaci to miłe, że próbowałaś zadbać o to - powiedział łagodnie i wyciągnął dłoń spod głowy by pogłaskać siostrę po ramieniu. Aria omal nie prychnęła z oburzenia; kłamstwo nie zrobiło na bracie najmniejszego wrażenia! - Chciałem iść do niego gdybyśmy znaleźli jakiś konkretny trop i dowody, ale już mniejsza z tym.
- Teraz spać - powiedział, mimo wszystko bawiąc się kosmykami drżącymi w podmuchach powietrza emanujących od dziewczynki. - Na pustyni pewnie będziemy mieli mniej atrakcji - dodał żartobliwie i pociągnął lekko za kosmyk.
- To nie jest śmieszne! - Aria gwałtownie odwróciła się w jego stronę, wyrywając mu włosy i rozdzierając ramiączko koszulki o jeden z kolców przedramienia półsmoka. - Gdy nie wróciłeś na noc do seraju… gdy Kumalu powiedział co zrobiliście… nawet nie wiesz… nie wyobrażasz sobie… - głos jej się łamał gdy puszczały kolejne tamy stawiane w ciągu ostatnich dni. Nigdy nie byli tak daleko od siebie - w wielu znaczeniach tego słowa. Nawet gdy byli w śmiertelnym niebezpieczeństwie to zawsze razem. A teraz… - Dla ciebie to tylko żart? Tak długo żyliśmy na ostrzu noża, że już nie potrafisz się bez tego obejść?! - wyskoczyła z łóżka i nerwowo zaczęła chodzić po pokoju, zaciskając pięści. Rozerwana koszulka co i rusz zsuwała jej się z ramienia. - Myślisz, że teraz jesteś nieśmiertelny? Że ten twój smoczy bóg cię ochroni, bo ma wobec ciebie PLAN?! Że możesz robić co chcesz? - rozpędzała się. - Jak nie ty to ktoś inny! Śniło mi się… - urwała i płaczliwie wciągnęła oddech. Podeszła do okna i wystawiła twarz na chłodne nocne powietrze, choć przez miejski smród prawie nie czuła pustynnego wiatru. Chciała wyjechać. Choć w dzień doskwierał upał, w nocy chłód a piasek wciskał się wszędzie (również tam, gdzie nie trzeba) na pustyni czuła się wolna, jak gdyby miała unieść się wraz z wiatrem gdzieś hen, daleko. Nigdy nie zazdrościła Janosowi hipotetycznej możliwości latania, ale gdy spoglądała na Latifiyah czuła nieokreślony smutek i tęsknotę, a przez to i zawiść. Gdy dżinija powietrza unosiła się nad piaskami Zakhary wydawała się jednością z niebem i wiatrem; jednością, której Aria jako człowiek nie miała szans osiągnąć. Nie wiedziała skąd brały się te uczucia, lecz złotobłękitny bezkres nieznacznie koił ten stan. W Muluk czarodziejka miała wrażenie, że się dusi, co dodatkowo rozbijało jej kruchą psychiczną równowagę.

Zaskoczony chłopak najpierw usiadł, a potem podniósł się z łoża. Podszedł do siostry i przyklęknął na jedno kolano spoglądając na nią z boku.
- Wcale tak nie jest - powiedział łagodnie, próbując spokojnym tonem uśmierzyć wzburzenie dziewczynki. - Ario, nie spodziewałem się że wdepniemy w coś takiego, i przyznaję że jesteśmy w większym niebezpieczeństwie niż bym tego chciał - przez chwilę smocza część jego natury sprawiła że krew szybciej zaczęła krążyć mu w żyłach, ale zwalczył instynktowną agresję. Westchnął. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Jeżeli chcesz byśmy wyjechali z Muluk to tak zrobimy.
- Co ci się śniło? - zapytał po chwili.
- Nieważne - czarodziejka nie miała zamiaru omawiać smoczego snu; w tej chwili był on dla niej najmniej ważny. - W kółko to powtarzasz, a nadal jesteśmy w mieście. Nie mam prawa zabraniać ci robić co chcesz, ale nie musi mi się to podobać. - Nie dodała, że przy zadzieraniu ze sprytną i zorganizowaną szajką złodziei mającą na swoich usługach zdolnego czarodzieja (lub czarodziejów) i przekupną milicję niebezpieczeństwo było oczywiste. Cóż, i ona mogła pomyśleć o tym wcześniej, i użyć takiego argumentu. Teraz nie było już sensu.
Półsmok zacisnął szczęki, ale zmusił się do zachowania spokoju.
- Chcesz jutro wyjechać z Muluk?Tak czy nie?
Aria przyglądała mu się chwilę w milczeniu zastanawiając się jak ta decyzja wpłynie na ich dalsze relacje. Jednak… czy mogło być wiele gorzej? Janos będzie zły, nieszczęśliwy - ale przynajmniej będzie żył.
- Tak. Ale najpierw odwiedzimy bin Nassura. Skoro już ryzykowałeś głową niech to się na coś przyda.
- Dobrze, ale też żadnego więcej samotnego wymykania się na miasto - Janos podniósł się i odwrócił do łoża. Miał wrażenie że jest coraz gorzej, a nie lepiej. Ale może po wyjeździe siostra trochę się uspokoi.
- Chodź, kruszynko, musimy się przespać - mruknął, nawet nie próbując żartu czy uśmiechu.

Aria bez słowa położyła się obok niego, nie składając żadnych obietnic. Ze zmęczenia i od tłumionego płaczu bolała ją głowa, a do tego miała wrażenie, że mimo konsensusu nic się nie zmieniło. Na Janosie jej zmartwienie, jej łzy wydawały się nie robić wrażenia; odpowiedzi - zawsze takie same - traciły na wartości, wydawały się automatyczne i wyuczone. Zacisnęła powieki wtulając się w poduszkę - znów inaczej niż dawniej. Miała wrażenie, że od przyjazdu do Muluk, od ich rozmowy w łaźni minęła wieczność. Nie wiedziała co z nimi będzie.

Gdyby mogła przewidzieć co przyniesie poranek głowa z pewnością rozbolałaby ją jeszcze bardziej.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-01-2015 o 12:00.
Sayane jest offline