Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2015, 21:21   #70
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
- Хорошо - Золa przytaknęła. Zgadzała się z Juergensem w znacznej części planu, na pewne rzeczy patrzyła jednak zgoła odmiennie. Pojawienie się większej liczby gangsterów otwierało nowe możliwości. Włącznie z otwieraniem ścian, sufitów i ludzkich serc. Stąpając w ciężkiej atmosferze modlitw, grzechów i kar za przewiny, chciała użyć jedynego ze znanych remediów - ognia. Ognia, który oczyszcza, ognia, który spopiela, ognia który płonie chimeryczną czerwienią.

Czy wybuch ściągnie na głowę gangsterów miejskie służby? Stanie się pretekstem dla policji do przetrząsania posiadłości i reszty posiadanych przez nich magazynów w poszukiwaniu nielegalnej broni. Powodem do aresztowań, wyroków, początkiem końca organizacji? Może to za dużo, równie dobrze reakcja mogła nie nadejść, inna poza satysfakcją. Poczęstunek dawką bezsilności, którą tak lubili karmić swoje ofiary.

Przyglądała się Nosferatu, jak napychał kieszenie granatami. Śledziła ich drogę, wodząc leniwie wzrokiem. Szybkim ruchem położyła łapę na jednym z nich. Zważyła broń w dłoni. Podrzuciła kilka razy.

- Chcesz znać moje zdanie... - zagadała. - Robak to szpieg, zghulony szpieg i lepiej zawczasu ukręć mu łeb - skreśliła kameleona na samym początku, nie dając szans znajomości na piękny rozwój. Odsunęła się jak najdalej od rzuconego ziarna niepewności. W skupieniu zajęła tkaniem sieci z ludzkich żywotów.

Skrzynia z minami ważyła tyle co nic. Sprawdziła zawartość, zbadała jakość zapalników, sposób ich działania. Przeniosła pojemnik w pobliże wejścia. Dwie miny wyjęła. Nucąc melodię z filmu projektowanego ostatnio w kinie, mocowała w pobliżu granat. Wspomagała się sznurami, na których wisiało jedzenie. Płonąca tęczówka spojrzała przez oko zawleczki. Przewlekła przez nią koniec, zawiązała. Drugi przytroczyła do drzwi. Przemieszczenie wrót miało wyrwać zabezpieczenie z gniazda. Odcisnęła szminkę na metalowych karbach w zmysłowym pocałunku. "From Russia with Love", wyszeptała zalotnie, słysząc coraz donośniejsze okrzyki zza ściany.

Przeciągnęła martwego wartownika do ukrytego pomieszczenia. Zostawiała przy tym dość wyraźny ślad sunięcia zwłok. Przymknęła regał maskujący przejście. Ciało rosłego gangstera ułożyła na drugiej z min. Trik był prosty. Ruszenie truchła z naciskowej płyty miało spowodować detonację.

- A towarzysze stali się gniazdem szrapneli - dokończyła tylko sobie znaną biblijną przypowieść. Ton na granicy westchnienia i ponurego pogodzenia z naturą wszechświata.

Przerzuciła przez plecy karabin, ujęła w ręce bezpański granatnik. Podążyła tunelem wsłuchując się w ciszę. Wyczekiwała hałasu eksplozji. Założyła maskę, tylko na chwilę. Guma pachniała znajomo, wizjer ograniczał widzenie. Zerwała ją z twarzy. Chciała dostrzegać pułapki, nie w nie wchodzić.

- Tylko jedne narodziny są uświęcone - zakręciła P-Gazem na palcu. - Używajcie zabezpieczenia - posłała go w kąt.

~*~*~*~

- Elizjum zapłonie... - Mantra Veroniki robiła się nudna. Stawała czymś w rodzaju wołania o knebel. Spokrewniona powstrzymała się z powodu pewnej utajonej, lecz niewątpliwej zalety - głos ocalonej zwiastował koniec tunelu. Золa wydostała się na zewnątrz. Ściągała nitki pajęczyn przylepione się do włosów.

- Нравится нам это или нет, dona trzeba przesłać Morganowi - napomknęła. Wyciągnęła dłoń w kierunku kobiety. - Chodź, dla ciebie to koniec, wrażeń na tę noc...



Plan wieczoru przewidywał odstawienie dziewczyny do bezpiecznej, w swojej losowości kryjówki i ułożenie jej do snu w towarzystwie silnych farmaceutyków z pierwszej lepszej obrabowanej apteki. Potem, wizyta w Elizjum.

~*~*~*~


Nocna lampka rozświetlała nieduże pomieszczenie. Łóżko, kilka mebli, oprawiona fotografia z wodospadem. W kącie telewizor, połyskujący pustym ekranem. Drzwi z głębi prowadziły do łazienki. Na podłodze leżała wykładzina w kolorze szaroburym z kilkoma starymi plamami, które widać, mocno opierały się próbom usunięcia. Fotel o brązowym obiciu znajdował się poza kręgiem światła. Gościł wampirzycę. Siedziała z butem wspartym o kolano, bawiła się pustym kieliszkiem. Cień skrywał jej twarz. Na stoliku nieopodal stała otwarta butelka Chianti i przewrócone opakowanie z tabletkami nasennymi.

Kainitka wstała, przeciągnęła się, masując mięśnie karku. Zbliżyła do okna. Spoglądała w noc przez nieznacznie odciągniętą zasłonę o zapachu kurzu. Veronica, tak zdawała się nazywać pechowa dziewczyna, złapała spokojny sen. Przestała się rzucać i majaczyć jak w delirium po odstawieniu. Prezentowała się dość marnie, rozmazany makijaż, obita, w porozdzieranym ubraniu. Rany się zagoją, gorzej z piętnem psychicznym. Золa zostawiła jej na komodzie strój na zmianę. Towar wprost ze sklepu, najnowsza kolekcja, szacunkowa rozmiarówka. Obok niego gotówkę, broń i krótki list.

Wiedziała, że powinna patrzeć na całokształt. Nie skupiać się na detalach, jednak nie ruszało jej to ani trochę. Żadnego dyskomfortu, nawet cicha satysfakcja. Jeśli młoda nie będzie w stanie udźwignąć brzemienia, przyjdzie się zwrócić do kogoś z Rodziny. Lasombra odpada. Może Czarodziej będzie w stanie wyczyścić wspomnienia. Elizjum zapłonie? To i dobrze, za uratowanie budy będziesz mi wisiał przysługę, Morgan. Spokrewniona podniosła z podłogi cały zabójczy inwentarz, wsunęła ręce pod szelki plecaka. Wyszła na zewnątrz i pozwoliła połknąć ciemności.

 

Ostatnio edytowane przez Cai : 01-02-2015 o 11:28.
Cai jest offline