Doścignięcie rannego nie było problemem. Uciekający za późno się odwrócił, by odeprzeć cios, drugiego już nie zdołał. Padł od włóczni Ernsta. Na twarzy miał straszną ranę - rozwarstwione na kilkanaście drzazg łuczysko wbiło mu się głęboko, pozostawiając oblicze poszatkowane niemal, jak po strzale z garłacza. Drewno nie przebiło się do mózgu, ale ból musiał być straszny.
Ernst mógł pójść tropem kolejnego bandyty, ale znając tych łotrów, w kluczeniu i uciekaniu byli znacznie lepsi niż w stawieniu czoła w walce twarzą w twarz. Poza tym, śnieg to była bardzo zła nowina. Przygotowanie jakiegoś zadaszenia na noc czy znalezienie miejsca osłoniętego od wiatru musiało skrócić czas marszu. Tego właśnie kupiec się obawiał. |