A niech mnie. Cwany dzieciak, może rzeczywiście miał racje - pomyślał podirytowany Adamas, słuchając wypowiedzi kobiety. Nie miał oczywiście zamiaru wspominać o tym podopiecznemu. Ten od razu poczułby się zbyt pewnie i już wkrótce wpakowałby się w jakieś kłopoty. O ile już w jakieś nie wpadł.
Dostrzegłszy, że kobieta kieruje się w stronę wyjścia, zawołał głośno, lecz z dostojeństwem:
-Przepraszam! Bardzo przepraszam - mówił, mozolnie kierując się w jej stronę. Starał się równocześnie iść spiesznym krokiem oraz z godnością, jak na niego przystało. Jednak rana wojenna i laska najwyraźniej uniemożliwiały wykonywania obu tych czynności jednocześnie. Dlatego, gdy upewnił się już, że kobieta zwróciła na niego uwagę, nieco zwolnił.
Będąc już przy niej nieco zadyszany, rzekł:
- Jeszcze raz bardzo szanowną Panią przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczy mi Pani, jeżeli powiem, że przypadkiem podsłuchałem Pani rozmowę z funkcjonariuszem. I tak się szczęśliwie składa, że przybyłem tu dziś właśnie z powodu Pana Gormana. Ach... Przepraszam za nietakt. Abraham Adams - przedstawiwszy się, wyciągnął do niej rękę, wiedząc, że nie przystoi osobie w jego wieku całować nieznajomych kobiet po rękach.
- Zostałem wynajęty przez nadinspektora Davisa, by udowodnić niewinność Pana Gormana. Właśnie chwilę temu, skończyłem z nim rozmawiać, lecz niestety nie dowiedziałem się zbyt wiele. Być może Pani mogłaby mi pomóc dowiedzieć się o nim nieco więcej. |