Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2014, 00:17   #21
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
-Niech Pan na niego nie zwraca uwagi. Naczytał się zbyt wielu książek detektywistycznych i myśli, że jest sprytny - powiedział Adams, mierząc groźnym spojrzeniem Hindusa. Tego typu zagrywki, były jego zdaniem, zdecydowanie nie na miejscu.

-Jednak w dalszym ciągu nie jestem pewien, który z was jest większym idiotą. On myśląc, że z jego głupiego pomysłu wyniknie cokolwiek, czy Pan. Miałem już niegdyś do czynienia z taką postawą - Adams spochmurniał naglę, jakby ukazała się przed nim jakaś makabryczna wizja. - W szpitalach polowych w czasie wojny. Zrezygnowani ludzie bez rąk, nóg, czasem nawet obu. Oddaliby cały swój dobytek, gdyby wszystko było jak dawniej, by mogli normalnie żyć. Im nikt nie mógł pomóc. A Pan odrzuca swoją ostatnią deskę ratunku, i sam nawet nie wiem dlaczego.

Gniew w nim narastał. Gorman wcale nie przypadł mu do gustu, jednak wciąż nie wydawał się osobą, która mogłaby kogoś zabić. Dlatego w dalszym ciągu nie przestawał wypytywać Gormana.

-A tak poza tym, co ma Pan do stracenia? A więc jeszcze raz, proszę o zrelacjonowanie wydarzeń tamtego dnia. Nie każe Pan chyba osobie w moim wieku plątać się po komisariatach i sądach w poszukiwaniu jakichś papierów.

-Jestem również bardzo ciekaw Pana zdania w tej sprawie. Chyba ma Pan jakieś podejrzenia kto mógł to zrobić lub co mogło być motywem sprawcy. Czy tego dnia zdarzyły się Panu jakieś nietypowe incydenty, może zobaczył Pan kogoś, rozmawiał z kimś? Pani Brown zachowywała się jakoś inaczej, martwiła się czymś, spodziewała się jakiś gości?

Następnie, Adams, od niechcenia wyciągnął zwinięty kawałek papieru. Nieco ponarzekał na niewyraźne i koślawe pismo Hema, po czym odczytał pytania Gormanowi. Pominął oczywiście te, które były bezsensu i wynikały z nieuważnego wysłuchanie inspektora Davisa.

Wysłuchawszy odpowiedzi Gormana, uścisnął mu dłoń i obiecał, że postara się zrobić wszystko co w jego mocy, by odnaleźć prawdziwego mordercę (o ile właśnie z nim nie rozmawiał). Gdy w końcu opuścił to obskurne pomieszczenie, postanowił wrócić do gospody i na spokojnie przeanalizować sobie wszystko.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 05-12-2014 o 00:27.
Hazard jest offline  
Stary 09-12-2014, 13:53   #22
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
„Na Smugach” zdecydowanie nie było pensjonatem z prawdziwego zdarzenia. Prócz znajomych Hema zatrzymała się tam tylko starsza pani Eugenia Chester. Zasuszona staruszka, która niewiele się ruszała ze swego pokoju na górze. Jadała też niewiele. Głównie świeże bułeczki, gotowane jajka, a do tego pijała jedynie herbatę z mlekiem. Była jednak bardzo miła i za obsługę wręczyła Hemowi szylinga.
Pomimo starań Haque nie znalazł niczego co by świadczyło o obecności pani Brown. Może gdyby wiedział czego szuka ... a tak w komódce znalazł wiadro, miotłę i ścierki, których używała pewnie sprzątaczka. Lichy trop.
Jednak kręcenie się po domu nie było całkiem bezowocne. Każdy mógł zauważyć, że panował tam niesłychany wręcz bałagan. Rzeczy nie miały swoich miejsc, a gospodarze większość czasu czegoś szukali, bądź przestawiali z miejsca na miejsce. Co prawda kapitan Summers starał się zapanować nad bałaganem i nie raz Hem widział, jak stara się poukładać różne rupiecie, ale wszystko to szło na marne, bo już po chwili wpadała do pokoju Mary niczym wichura i przewracała wszystko do góry nogami. Zaiste John musiał ją bardzo kochać.
Hem sam się przyłapał na tym, że zaczął sprzątać podnosząc z podłogi rozsypane karty. Rozejrzał się i znalazł pudełko od nich leżące na fotelu. Wsadził tam karty i odłożył na zagraconą biblioteczkę przy oknie. Kątem oka zauważył pod rzuconym niedbale szalem trzonek. Chwycił za niego i wydobył coś na kształt toporka. Ostrożnie obrócił narzędzie w rękach. Wykonane z gęsto zdobionej miedzi, było ciężkie i ostre. Tu i owdzie wysadzane kolorowymi kamieniami, jasnoniebieskimi i czerwonymi. U góry miało frywolnego ptaszka z turkusowymi oczkami.
Hem stanął przy oknie, by lepiej się przyjrzeć. Na ostrzu widoczne były słabe, bardzo słabe odbarwienia.

W tym momencie weszła Mary w zwykłym pośpiechu i w towarzystwie dwóch psów. Jej głos, jasny i przyjazny, zapytał:
— Halo, bawisz się toporkiem do cukru? Piękna rzecz, gdyby się chciało kogoś zabić, nie sądzisz? — zapytała Mary tonem lekkiej rozmowy. Wzięła od niego toporek i wymierzyła morderczy cios w jakiś punkt w przestrzeni.
— Strasznie łatwe — orzekła.
— Zdaje mi się, że tym by można spokojnie każdemu rozłupać głowę.
Hem popatrzył na nią. Piegowata twarz była spokojna i wesoła. Powiedziała:
— Ostrzegłam Johnniego, co go czeka, jak go będę miała dosyć. Nazywam to najlepszym przyjacielem żony!
Roześmiała się, odłożyła toporek do cukru i nawróciła do drzwi.
— Po co ja tu przyszłam? — zastanowiła się. — Nie mogę sobie przypomnieć … Coś takiego! Lepiej pójdę zajrzeć, czy nic trzeba podlać wody do rondla z puddingiem.

***


Pani Kiddle wydawała się być zaskoczona pytaniem Richarda.
- Czemu … a bo frontowe są dla gości. Prowadzą do salonu, a niech mi Pan wierzy nie chciałabym, by dzieciaki mi się tam kręciły. Z boku wygodniej. Nie każdy musi widzieć moje papiloty, jak wychodzę do ogrodu. – dodała żartobliwie się uśmiechając.

Mogło to się wydawać trochę dziwne, ale tytoń i fajki można była w Shawford dostać na … poczcie. Przybytek ten nie tylko zajmował się listami i paczkami. Prawą stronę pomieszczenia zajmowała wprawdzie poczta Jego Królewskiej Mości, ale lewa oferowała bogaty asortyment przeróżnych towarów, w tym wyrobów tytoniowych, słodyczy, innych artykułów spożywczych, zabawek, wyrobów żelaznych, papierniczych, kartek urodzinowych, włóczki i bielizny dziecięcej.
Kobieta, która pośpieszyła, by go obsłużyć, była w średnim wieku i miała bystre, inteligentne oczy.
Nazywała się, bardzo stosownie, Sweetiman.
— I dwunastopensówki — powiedziała pani Sweetiman, zręcznie wydając resztę. — Coś jeszcze, proszę pana?
Utkwiła w nim ciekawe spojrzenie. W drzwiach w głębi widać było głowę żywo
przysłuchującej się dziewczyny. Miała włosy w nieładzie i katar.

***


- Oh, nie. – Mary tylko machnęła ręką w stronę Davidsona.
- Po prostu te głupie zwierzaki żrą co popadnie.
Schowała skwapliwie wręczone pieniądze z wyraźną ulgą na twarzy.
- Panowie na długo? – spytała z nadzieją w głosie.
Jej wzrok już padł na drzwi. Najwyraźniej myślami była już przy innym zajęciu.

***


Nagabywania Adamsa przyniosły ten skutek, że Gorman spojrzał na niego spod byka i wzruszył ramionami.
- Już mówiłem. Poszedłem na spacer. Jak zwykle co wieczór. Gdy wróciłem było bardzo cicho. Pani Brown … zwykle się kręciła u siebie, albo w kuchni.
Gorman przełknął ślinę i wzdrygnął się.
- Zapukałem do niej i wszedłem … leżała na podłodze, chciałem sprawdzić co jej się stało.
Nagle jego głos się zmienił. Zabrzmiał w nim złość i gorycz.
- Nie żyła. W porządku?
Znów wbił wzrok w blat stołu. Po chwili tak długiej, że Adamsowi wydawało się, że już nic nie powie Gorman wyszeptał.
- Chyba zszedłem na dół … nie pamiętam … obudziłem się u siebie, a potem przyszedł piekarz i pani Elliot.
Faktycznie Gorman nie powiedział niczego nowego.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 26-12-2014, 12:27   #23
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
- Dziękuję bardzo. - Monro skłonił lekko głowę, uśmiechając się do miłej kobiety. W sumie, ruchu pani nie ma, to chętnie porozmawiam. Jakiś rok temu szukałem domu, chciałem się w te strony przeprowadzić. Potem miałem problemy finansowe i musiałem się zająć pracą. Jednak niedawno udało mi się wyjść na prostą i przyjechałem. Wie może pani kto się tutaj takimi sprawami zajmuje?

Richard starał się zapamiętać twarz przysłuchującej się dziewczyny i jej ubiór. Zapytał jeszcze przyciszonym głosem pani Sweetiman:
- Kim jest tamta ślicznotka, która się nam tak zawzięcie przygląda? Wydaje się, że przydałby się jej kubek gorącego naparu imbirowego...
 
Ardel jest offline  
Stary 28-12-2014, 20:20   #24
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Adams oparł się łokciami o stół i, w akcie znużenia, przetarł twarz w dłonią. Dziękował Bogom, że życie szczędziło mu towarzystwa takich ludzi. Przynajmniej teraz miał już pewność, że nie ma do czynienia z mordercą. Gorman był idiotą, ale zdecydowanie nie mordercą.

Amerykanin ponownie oparł się na krześle i zadał ostatnie pytanie. Miał już po dziurki w nosie tej rozmowy.

-Przed powrotem ze spaceru rozmawiał Pan może z kimś? Spotkał jakiegoś znajomego? - Zapytał od niechcenia. Nie chciał tym razem zbytnio naciskać, by ten do końca się w sobie nie zamknął.

Gdy uzyskał odpowiedź, bez zbędnych ceregieli podał dłoń Gormanowi, wstał i zaczął szykować się do wyjścia. Będąc już przy drzwiach coś wpadło mu do głowy.

-Panie Gorman. Czy przed lub zaraz po odnalezieniu Pani Brown coś Pan pił? Alkohol? Być może kawę lub herbatę? Albo inaczej, czy wszystko co Pan jadł lub pił tego dnia smakowało tak samo? Nie czuł się Pan otępiały w żaden sposób, po jakimś posiłku?

Po uzyskaniu nie do końca nie zadowalających odpowiedzi, Adams miał zamiar udać się do Shawford. Być może inni mieli więcej szczęścia i dowiedzieli się czegoś nowego. Planował w pierwszej kolejności odwiedzić dom gościnny gdzie zatrzymała się reszta. Tam zastanowi się co dalej począć w tej sprawie.
 
Hazard jest offline  
Stary 28-12-2014, 20:58   #25
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gdy Mary wyszła, Hem wziął z plecaka kartkę i ołówkiem dokładnie obrysował toporek, a na drugiej naszkicował jego wygląd, starając się zachować proporcje wymiarów. Szkoda że nie miał aparatu, zrobiłby zdjęcie. Następnie odłożył go na inne miejsce, w którym nikt nie spodziewał by się go znaleźć. Jakby co to porządki będą jego wymówką

Mam już podejrzaną i narzędzie zbrodni! Pani Brown "była zbyt wścibska i zaglądała w cudzą korespondencję". Znalazła coś, czego nie powinna była zobaczyć, więc została zabita. Może to małżeństwo to para przestępców, i wcale nie byli w Indiach tylko są poszukiwani w całym kraju i zaszyli się w tej dziurze?- podpowiedziała mu młodzieńcza fantazja, podsuwając przy okazji obraz młodego małżeństwa jako niemieckich szpiegów lub ukrywających się specjalistów od napadów na banki.
Teraz trzeba tylko potwierdzić tą hipotezę. Po pierwsze Hem postanowił sprawdzić czy ta parka była w jego rodzinnych stronach. Nastolatek mówił płynnie w 3 językach: Hindi, Urdu i Bengali. Jeśli byli w Indiach, muszą mówić, chociaż trochę w jednym z nich. Pod przykrywką słabej znajomości angielskiego, spróbuje wybadać ich zdolności językowe.
Po drugie chciał zmusić podejrzanego do popełnienia błędów. A nic tak nie prowokuje błędów jak presja i stres. Biernie obserwując nic nie zdziała, wszystkie ślady zostały już dawno zatarte. Trzeba poruszyć machiną. Wycinając więc literki z gazety i przyklejając je na kartkę, spreparował więc list:
WIEM CO ZROBILIŚCIE
DO JUTRA MASZ CZAS BY ZEBRAĆ 50 FUNTÓW, WŁÓŻ JE TAM GDZIE OSTATNIO UKRYLIŚCIE ŁUP.
INACZEJ POWIEM DETEKTYWOM
włożył do koperty, zaadresował do Mary, po czym ukradkiem wrzucił go do skrzynek.
Obserwując bacznie zachowanie małżeństwa czekał na efekty.
 
Halfdan jest offline  
Stary 22-01-2015, 11:39   #26
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Inteligentne spojrzenie Pani Sweetiman zabłysło iskierką rozbawienia.
- Shawford proszę Pana to bardzo mała miejscowość. Wszyscy się tutaj znamy i jeśli wolno mi zauważyć obcy od razu rzucają się w oczy. Jeśli Pan pyta czy tu gdzieś jest dom do wynajęcia, to niestety nie. Nie mamy też żadnego biura nieruchomości. Chyba że w Winchester. Od czasu śmierci Pani Brown nic się nie zwolniło.
Uśmiechnęła się lekko do Monro’a.
- Podobno jacyś panowie z londyńskiej policji zatrzymali się u Państwa Summers. Gdyby któryś z nich szukał bardziej zacisznego lokum, może powinien porozmawiać z kimś u kogo pracowała Pani Brown, nie sądzi Pan?
Panią Sweetiman najwyraźniej bawiła, ta rozmowa pełna podtekstów. Widać nieczęsto zdarzało jej się prowadzić rozmowę, z kimś równie sprytnym. Ściszając głos powiedziała:
- Nikt z policji nie przyszedł nas wypytać. To znaczy mnie i Ednę. – wskazała wzrokiem zakatarzoną urzędniczkę – A mogłybyśmy powiedzieć wiele ciekawych rzeczy.
Nachyliła się do Monro’a jeszcze bardziej ściszając głos, choć na poczcie nie było nikogo oprócz dwóch kobiet i Richarda.
- Otóż pamiętam, jak .. no, niech pomyślę … kiedy to było, Edna? — Edna w drzwiach bezradnie siąknęła nosem. — Tego dnia, kiedy zginęła Pani Brown? Nie, dzień przedtem … czy jeszcze dzień wcześniej? Tak, to był poniedziałek. Racja. Została zabita w środę. Tak, to był poniedziałek. Przyszła kupić buteleczkę atramentu.
— Potrzebowała buteleczki atramentu? –
spytała Edna, która już przestała udawać, że podsłuchuje.
— Pewno chciała napisać list — powiedziała bystro pani Sweetiman.
Siąkająca nosem Edna przyczłapała zza drzwi do sklepu i włączyła się do
rozmowy.
— Była inna — stwierdziła. — Z czegoś zadowolona … no … właściwie nie
Zadowolona … przejęta.
— Może masz rację —
powiedziała pani Sweetiman.
— Co nie znaczy, żebym to wtedy zauważyła. Ale teraz, jak to mówisz … może
jakaś ożywiona?
— Pamiętasz co mówiła? –
spytała Edna.
— Normalnie bym nie pamiętała. Ale po tym, jak została zamordowana, z tą
policją i w ogóle, wtedy wychodzą rożne rzeczy. Nic nie mówiła o Gormanie,
to pewne. Mówiła coś o Carpenterach i o pani Upward … Wie pan, o tych domach,
gdzie pracowała.
— Och, tak. Właśnie powiedz Panu u kogo sprzątała. –
stwierdziła Edna trącając łokciem koleżankę.
Pani Sweetiman odpowiedziała bez zwłoki.
— W poniedziałki i czwartki chodziła do pani Summers „Na Smugach”. To
chyba tam, gdzie się pan zatrzymał? –
spytała niby niewinnie pani Sweetiman.
— Myślę, że nie jest panu za wygodnie „Na Smugach”? Pani Summers jest miła, ale pojęcia nie ma o prowadzeniu domu. Żadna kobieta wracająca z zagranicy nie zna się na tym. Straszny bałagan miała tam zawsze do sprzątania pani Brown, przynajmniej tak mówiła.
Edna tylko zachichotała. Pani Sweetiman kontynuowała.
- Tak, w poniedziałki po południu i w czwartki rano pani Summers, następnie wtorki rano doktor Rendell, a po południu pani Upward w Szczodrzeńcach. W środy pani Wetherby w Zagrodzie Myśliwego, a w piątki pani Selkirk … teraz ona jest panią Carpenter. Pani Upward to starsza dama, która mieszka z synem. Mają pokojówkę, ale starzeje się i pani Brown chodziła tam raz w tygodniu, żeby nadgonić pracę. U państwa Wetherbych nikt się chyba długo nie utrzyma … pani domu to osoba słabego zdrowia. Państwo Carpenterowie mają piękny dom i dużo przyjmują. Wszystko to bardzo przyzwoici ludzie.
Z tą nieodwołalną oceną mieszkańcow Shawford pani Sweetiman przerwała, bo na pocztę weszła klientka.


***


Wylewność, to zdecydowanie nie była cecha charakteryzująca Jamesa Gormana. Podobnie jak i uprzejmość. Bowiem na pytania Adamsa zareagował poirytowanym:
- Już mówiłem, to policji i to wiele razy. – stwierdził z naciskiem. – Nikogo nie spotkałem, z nikim nie rozmawiałem.
Zacisnął mocno usta i spuścił głowę. Popadanie w skrajności od nerwowości i złości, do rezygnacji i apatii niezbyt dobrze o nim świadczyło, ale czyż w jego sytuacji było, aż tak dziwne.
- Nie wiem … chyba nie. Niewiele jadłem. Nie miałem pieniędzy. – dodał jakby tonem usprawiedliwienia.
Zdecydowanie Gorman był mało pomocny.
Nie mając już nic więcej do załatwienia Adams zbierał się do wyjścia. Przeszedł właśnie te wszystkie korytarze i zakratowane drzwi. Znalazł się w obszernej Sali, z której wychodziło się z budynku. Zatrzymał się na chwilę, by założyć kapelusz i zapiąć płaszcz. Z tego co widział przez oszklone drzwi na zewnątrz zaczęło padać. Wtedy usłyszał urywek rozmowy jaka odbywała się pomiędzy stojącym za masywnym drewnianym kontuarem policjantem, takie kontuary były typowym wyposażenie na posterunkach policji i sądach, a jakąś ubraną w jasnoturkusową garsonkę z dzianiny blondynką. Kobieta była odwrócona tyłem do Adamsa i mężczyzna mógł zauważyć prościutkie szwy na jedwabnych pończochach opinających zgrabne łydki.
- Przykro mi, ale nie może się Pani widzieć ze skazanym. Nie bez zgody sędziego. – policjant zbywał kobietę oficjalnym i nieco znudzonym tonem.
- A czy … może Pan powiedzieć Panu Gormanowi, że byłam tu? – spytała z nadzieją w głosie. Głosie młodym w brzmieniu.
- Przykro mi proszę Pani, ale nie bez zgody sądu.
- No tak, oczywiście. –
westchnęła zrezygnowana i wyraźnie poirytowana bezdusznością policjanta.
Obrócił się na pięcie i skierowała w stronę wyjścia.


***


Po dokonaniu „dywersji” Hem musiał się uzbroić w cierpliwość, bo ani John, ani Mary nie kwapili się w zaglądaniu do skrzynki na listy zajęci oboje swoimi czynnościami przy prowadzeniu domu i obsłudze gości. Z nudów chłopak zaczął znów przeglądać kąty licząc, iż może znajdzie coś ciekawego i … znalazł. Jeśli miał jakieś wątpliwości co do tego, że Państwo Summers byli w Indiach, to zostały one przynajmniej częściowo rozwiane, otóż na jednej z komód pod jakimiś ciuchami znalazł kilka oprawionych w drewniane ramki fotografii. Tu Pani Summers jechała na słoniu, ewidentnie indyjskim, tam zaś Pan Summers z dumną miną i karabinem w ręku trzymał stopę na karku martwego tygrysa. Jakby tego było mało, by pognębić podejrzenia młodego Hindusa na trzeciej fotografii Mary i John stali uśmiechnięci przed białym budynkiem Tadż Mahal.
Hem odłożył zdjęcia, bo w pokoju obok usłyszał wołanie Mary.
- John chodź tu szybko! John!
Hague ostrożnie podszedł do drzwi spojrzał lekko je uchylając. Zobaczył rudowłosą Mary trzymającą w ręku podrzuconą przez niego kartkę.
Na piegowatych policzkach dziewczyny dostrzegł szkarłatne rumieńce, jej pierś podnosił się i opadała w rytmie przyspieszonego oddechu.
Po chwili zaniepokojony wołaniem żony zjawił się kapitan Summers.
- O co chodzi kochanie? – spytał gdy Mary bez słowa podała mu kartkę papieru.
John przeleciał wzrokiem po przyklejonych literach.
- A cóż to znowu u diabła? – spytał zdumiony – Skąd to masz?
- Było w naszej skrzynce mój drogi.
- Co za bezczelność. To jakiś szantażysta.
- Co z tym zrobimy? –
spytała rzeczowo Mary.
John podrapał się w zadumie po nosie.
- Cóż. Nie działajmy pochopnie. To jakiś cwany łotrzyk moja droga.
- Myślisz, że to jeden z naszych gości? Podali się za policjantów, ale Mój Boże przecież ich nie wylegitymowałam.
- Uspokój się kochanie. Mam gdzieś numer do tego inspektora z Winchester, jak on się nazywał?
- Chyba Davis.
- Zadzwonię do niego. Razem na pewno złapiemy tego szubrawca. Nic się nie martw. –
pocałował żonę czule w czoło – Zachowuj się jakby nigdy nic. Pójdę zadzwonić na pocztę.
- Nic z tego idę z Tobą. –
Mary chwyciła go za rękę.
- Ależ kochanie bądź rozsądna. Nie możemy zostawić domu bez opieki. – kapitan próbował uwolnić się z uścisku żony. – Po za tym jest tu ten mały Hindus.
- A jeśli to on? John nie zostawiaj mnie. –
głos Mary się załamał i była bliska płaczu.
- Ależ kochanie nie dramatyzuj. – kapitan objął ramieniem żonę i przytulił starając się ją uspokoić, co zaowocowało tym, że Mary rozpłakała się na dobre i wtuliła w męża.
- Mam pomysł. Idź na górę do pani Chester i poczekaj tam na mnie. Zgoda?
Mary pociągając nosem kiwnęła tylko z ulgą głową.
Oboje poszli w kierunku schodów.
Po jakimś czasie ze schodów dziarsko zbiegł pan Summers. Hem ze swojego miejsca dostrzegł, jak przed wyjściem z domu kapitan coś chowa do kieszeni płaszcza. Coś co niepokojąco przypominało rewolwer wembley Mk VI, jakiego używała brytyjska armia.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 29-01-2015, 21:07   #27
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
A niech mnie. Cwany dzieciak, może rzeczywiście miał racje - pomyślał podirytowany Adamas, słuchając wypowiedzi kobiety. Nie miał oczywiście zamiaru wspominać o tym podopiecznemu. Ten od razu poczułby się zbyt pewnie i już wkrótce wpakowałby się w jakieś kłopoty. O ile już w jakieś nie wpadł.

Dostrzegłszy, że kobieta kieruje się w stronę wyjścia, zawołał głośno, lecz z dostojeństwem:
-Przepraszam! Bardzo przepraszam - mówił, mozolnie kierując się w jej stronę. Starał się równocześnie iść spiesznym krokiem oraz z godnością, jak na niego przystało. Jednak rana wojenna i laska najwyraźniej uniemożliwiały wykonywania obu tych czynności jednocześnie. Dlatego, gdy upewnił się już, że kobieta zwróciła na niego uwagę, nieco zwolnił.

Będąc już przy niej nieco zadyszany, rzekł:
- Jeszcze raz bardzo szanowną Panią przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczy mi Pani, jeżeli powiem, że przypadkiem podsłuchałem Pani rozmowę z funkcjonariuszem. I tak się szczęśliwie składa, że przybyłem tu dziś właśnie z powodu Pana Gormana. Ach... Przepraszam za nietakt. Abraham Adams - przedstawiwszy się, wyciągnął do niej rękę, wiedząc, że nie przystoi osobie w jego wieku całować nieznajomych kobiet po rękach.

- Zostałem wynajęty przez nadinspektora Davisa, by udowodnić niewinność Pana Gormana. Właśnie chwilę temu, skończyłem z nim rozmawiać, lecz niestety nie dowiedziałem się zbyt wiele. Być może Pani mogłaby mi pomóc dowiedzieć się o nim nieco więcej.
 
Hazard jest offline  
Stary 08-02-2015, 21:39   #28
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Prawdziwa spluwa! Czyli jednak mają coś na sumieniu! Niewinni ludzie tak by się takim liścikiem nie przejęli. Dziwne że chcą dzwonić do inspektora. Czyżby on też był w to zamieszany? Nastolatkowi przychodziły do głowy różne teorie spiskowe.
Hem odczekał parę minut i poszedł za kobietą do góry. Postanowił wyprowadzić ją zupełnie z równowagi. Może wtedy popełni błąd albo coś nieopatrznie wypapla? Zapukał delikatnie do drzwi i poczekał aż Mary mu otworzy.
- Przepraszać za przeszkadzanie, Pani. Ja widzieć murzyn, co obserwować dom. Chyba chcieć coś ukraść. Móc pokazać z okno - po czym pokazał jakieś krzaki przy drodze - Był o tam, o tam! Ja widzieć jak murzyn rzucać kiełbasa dla pies. Może ja biec po detektyw?
To kłamstwo oddali trochę podejrzenia od niego. Będzie też pretekst żeby opuścić gospodę i powiedzieć detektywom o podejrzeniach, w grę wchodzi prawdziwa broń. No i zobaczymy czy kapitan podejdzie pod dom pani Brown z okupem.
 
Halfdan jest offline  
Stary 09-02-2015, 07:20   #29
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Richard podziękował pani Sweetiman oraz zakatarzonej i udał się do "Jagnięcia", by chwilę się zastanowić. Zapalił fajkę i rozglądał się w spokoju po okolicy. Wszyscy w miasteczku wydają się już wiedzieć o tym, że "Na Smugach" zatrzymał się jakiś detektyw. Trochę pomogło się to Richardowi wywiedzieć o sytuacji, chociaż zatrzymał się w innym zajeździe. Interesujące było to, że kobiety na poczcie wiedziały wszystko o pani Brown. Rok po jej śmierci pamiętały co kupiła, w jaki dzień, że w środę umarła. I kiedy u kogo pracowała! Albo są to największe plotkary świata, z pamięcią słonia, albo też specjalnie wszystko przygotowały, dla owych przyjezdnych funkcjonariuszy. Trochę podejrzane, ale przecież... Nie, stanowczo nie ma sensu tego roztrząsać.

Zamiast poświęcać czas na niepotrzebne rozmyślania, udał się do domu pani Upward, pytając gospodarzy o drogę. Miał nadzieję, że pani Brown podzieliła się swoimi tajemnicami z tamtejszą pokojówką. Kobiety w jednej pracy zazwyczaj uwielbiały gadać. Monro był już trochę zmęczony krążeniem po okolicy, więc postanowił, że po najbliższej rozmowie wróci do zajazdu odpocząć.
 
Ardel jest offline  
Stary 20-02-2015, 11:31   #30
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dziewczyna wydawała się zaskoczona bezpośredniością Abrahama, jednakże nie była ona z typu cichych, skromnych myszek. Ten rodzaj kobiet odszedł wraz ze starymi, dobrymi wiktoriańskimi czasami.
To była dziewczyna nowoczesna, z tych co to musiały przejąć męskie funkcje w czasie Wielkiej Wojny i po jej zakończeniu nie miały zamiaru dać się zepchnąć do kuchni i niańczenia dzieci.
Wyciągnęła dłoń i uścisnęła rękę Adamsa.
- Jestem Maude Williams. – przedstawiła się krótko – Pan wybaczy, ale czy nadinspektor Davis nie doprowadził do skazania James’a? Dość dziwne, że chce go teraz ratować. Skoro ma dowody na jego niewinność, to czemu na miłość boską nie idzie z tym do sędziego?
Dziewczyna wydawała się szczerze zaskoczona.
- Cóż … - rozejrzała się wkoło – to nie jest miejsce na takie rozmowy. Tu niedaleko jest restauracja „Siedem Kotów”. Czy zechce mnie Pan tam zaprowadzić?


W „Siedmiu Kotach” było dosyć ciemno, zakład wyróżniał się staroświecką atmosferą dębowej boazerii i szybek w ołowianych ramkach. Młoda kobieta, która siedziała właśnie naprzeciwko Adamsa, odcinała się wyraźnie od ciemnego tła.
Białe zęby błysnęły w przychylnym uśmiechu. Bardzo zdrowa młoda kobieta o pełnych kształtach. Dwadzieścia sześć lub siedem lat, oszacował Adams i z natury ciemnowłosa, ale nie z tych, którym natura może coś dyktować.
- Pracuję w firmie Logan i Muttle, gdzie James był zatrudniony, Pan Gorman. – poprawiła się szybko lekko rumieniąc.
- Czy będzie apelował? – spytała - Czy to znaczy, że są jakieś nowe dowody? O, tak się cieszę, nie mogłam, po prostu nie mogłam uwierzyć, że on to zrobił. Pomyślałam, że musiała zajść pomyłka. Ale potem te dowody … po prostu wyglądało, że nikt inny nie mógł tego zrobić. Pomyślałam, że częściowo stracił rozum. Och Panie Adams, on był tylko nieśmiały i niezręczny, jak się często
zdarza. Chodzi o to, że nie umiał się pokazać od najlepszej strony. Brak mu było pewności siebie.

Abraham popatrzył na nią. Jej na pewno nie brakowało pewności siebie. Może miała jej dosyć za dwoje.
- Amy … to taka druga dziewczyna w biurze … śmiała się z niego i
nazywała go ciamajdą, ale ja bardzo go lubiłam. Był miły i uprzejmy … i w gruncie rzeczy dużo wiedział. To znaczy, takie książkowe rzeczy. Brak mu było matki. Ona od lat chorowała, wie pan. Chociaż właściwie nie była
chora, tylko słabowita, i wszystko za nią robił.

Adams skinął głową. Znał takie matki.
— Ale, oczywiście, też się nim opiekowała. To znaczy, dbała o jego zdrowie, płuca w zimie, i co je, i w ogóle.
Dziewczyna okazało się, że sporo wiedziała o Gormanie. Najwyraźniej mężczyzna jej się zwierzał, co znając go było zadziwiające. Maude nerwowo pocierała palce.
- Lubię go, ale nie byliśmy przyjaciółmi. Nic takiego Panie Adams. Rozmawialiśmy czasami. Kiedy stąd odszedł, on… ja… nie widywałam go często. Raz do niego napisałam po przyjacielsku, ale nie odpowiedział.

Abraham przeskoczył pamięcią do wizyty w więzieniu ze skazanym. Zobaczył wyraźnie Jamesa Gormana. Włosy mysiego koloru, chuda, niezgrabna sylwetka, ręce ze sterczącymi knykciami i kościstymi przegubami, jabłko Adama na chudej szyi.
Rozbiegane, spłoszone, niemal przebiegłe oczy. Nie człowiek otwarty, na którego słowie można polegać — skryty, przebiegły, podstępny, w rozmowie nieuprzejmy i mrukliwy … Takie wrażenie sprawiłby James Gorman na powierzchownym obserwatorze. Takie wrażenie sprawił w sądzie. Typ, który kradnie, kłamie i zabija staruszkę uderzeniem w głowę …
Ale na nadinspektorze Davisie, który znał się na ludziach, nie zrobił takiego wrażenia. I teraz jeszcze na tej dziewczynie.
- Przepraszam. – uśmiechnęła się – Mówię o sobie, a Pan chciał się dowiedzieć czegoś o Panu Gormanie.
Zmarszczyła czoło starając sobie coś przypomnieć.
- Nie wiem czy to ważne, ale … on … nigdy nie wymienił nazwiska pani Brown. Raz powiedział, że za często podaje mu śledzie … a raz, że gospodyni jest zdenerwowana, bo straciła kota.
Spojrzała niepewnie na Adamsa.
- No i kiedyś … sama nie wiem czy Panu powiedzieć … ale … no dobrze. Kiedyś mówiliśmy o ludziach, którzy nie ufają bankom … i
powiedział, że jego gospodyni trzyma oszczędności pod deską podłogi. Powiedział: „Kiedy jej nie ma w domu, mógłbym je wziąć w każdej chwili”. Właściwie nie żartem, on nie żartował, raczej się naprawdę martwił jej lekkomyślnością. Tak czy inaczej, na pewno o tym nie myślał. Tylko się martwił o nią.

Spojrzała na Adamsa niepewnie. Widać że miała wątpliwości, czy dobrze zrobiła mówiąc o tym.
Maoud zerknęła na zegarek.
— Muszę wracać. Wolno nam wyjść tylko na pół godziny. Winchester to dziura, zawsze dotąd pracowałam w Londynie. Da mi pan znać, gdybym mogła się na coś przydać … to znaczy, naprawdę coś zrobić? Mogę prosić o wizytówkę?
Spytała wyciągając z torebki karteczkę i coś na niej zapisując.
- To moje numery telefonów do pracy i do domu.
Powiedziała wręczając informację Adamsowi.
- Cieszę się, że Pana spotkałam i że ktoś się zajmuje sprawą Pana Gormana.
Obdarzyła Adamsa uśmiechem, tak promiennym, że zdawało się, iż ciemna sala „Siedmiu Kotów” nagle pojaśniała.


***


Pani Chester widocznie poczuła się lepiej, bo nie leżał w łóżku, tylko akurat podlewała kwiaty na parapecie, gdy do jej pokoju wparowała zdenerwowana Mary niemal krzycząc, a później Hem przynosząc nie mniej zaskakujące informacje.
Staruszka jednak zachowała kamienny spokój.
- Nonsens drogi chłopcze. Murzyn w Shawford? A cóż by on tu robił. Po za tym widziałam Brutusa przed chwilą, jak ganiał za kurami.
Jak by tego było mało, by pogrążyć plan Hema pies radośnie zaszczekał i bezczelnie machając ogonem wybiegł zza grochowin. Co cała trójka mogła zobaczyć przez okno. Nie wyglądał na zatrutego w najmniejszym stopniu. Wręcz tryskał psim zdrowiem.
- Widzicie. Nic mu nie jest. – stwierdziła ze spokojną pewnością siebie Pani Chester. - Założę się, że ten anonim Mary, o którym mówiłaś to nic innego, jak głupi żart.
- Tak Pani myśli droga Pani Eugenio? –
widać było, że Mary ulżyło, a zdanie staruszki bardzo się dla niej liczył.
- Jestem tego pewna drogie dziecko. – starsza pani poklepała uspokajająco Mary po dłoni.
Potem zaś skierowała przenikliwe spojrzenie swych bladobłękitnych oczu na Hague’a i spytała surowym tonem:
- Hem. Czy chciałbyś nam coś powiedzieć?
Młody Hindus poczuł, jak przez plecy przechodzą mu zimne ciarki.


***


Uzbrojony we wskazówki Richard Monro powoli wchodził na wzgórze. Wkrótce, kierując się na prawo, miał zajść do Szczodrzeńcow, dwóch domków połączonych w jeden i przebudowanych w nowoczesnym stylu. Mieszkali tu pani Upward i jej syn Robin Upward.

Wnętrze Szczodrzeńcow było urocze. Richardowi przyszło na myśl, że by uzyskać
tę pełną wdzięku prostotę, musiano wydać niebagatelną sumę. Całe dębowe wiejskie wyposażenie domu było autentyczne.
W fotelu na kołkach przy kominku bawialni uśmiechała się gościnnie Laura
Upward. Wyglądała na energiczną damę po sześćdziesiątce, ze szpakowatymi
włosami i zdecydowanym podbródkiem.
Jej syn Robin był ubrany w bardzo stare flanelowe spodnie i złachany ciemnobrązowy sweter. Gdyby nie tendencja do tycia, byłby przystojnym mężczyzną. To on wpuścił Monro do środka.

Spytany o cel wizyty Richard oświadczył, iż chce porozmawiać z pokojówką. Na pytanie dlaczego odrzekł, że w związku ze śmiercią Pani Brown.

Rozległ się cieniutki brzęk tłuczonego szkła. Pani Upward powiedziała ostro: — Uważaj, Robin. — a do Richarda — To bardzo interesujące, panie Monro.
— Więc Mary Summers miała rację! —
zawołał Robin. — Opowiedziała
mi jakąś długą i skomplikowaną historię o tym, że ma u siebie detektywów. Myślała, zdaje się, że to strasznie zabawne. Ale to chyba poważna sprawa.
Cóż Panie Monro ta Brown była strasznie porządna. —
powiedział Robin. — Wręcz przerażająco porządna. Miała upiorny zwyczaj wszystko porządkować i układać rzeczy w szufladach, tak że po prostu człowiek nie wiedział, gdzie co jest.
Pani Upward zauważyła z przekąsem:
— Gdyby się nie sprzątało przynajmniej raz na tydzień, wkrótce nie byłoby gdzie się ruszyć w tym małym domku.
— Wiem, Mądre, wiem. Ale jeżeli nic nie leży tam, gdzie położyłem, po prostu nie mogę pracować. We wszystkich notatkach powstaje bałagan.
— Jakież to denerwujące być taką bezradną. —
powiedziała pani Upward. — Mamy starą wierną służącą, z którą chce Pan porozmawiać, ale wszystko do czego jest zdolna, to trochę najprostszego gotowania. Niestety cierpi na jakąś odmianę artretyzmu. Obawiam się, że wkrótce będę potrzebowała stałej opieki pielęgniarki. Co za udręka. Lubię być niezależna.
— No, kochanie — powiedział Robin.— Nie denerwuj się.
Poklepał ją po ramieniu. Uśmiechnęła się do niego z nagłą czułością.
— Robin jest dla mnie jak córka — powiedziała. — Robi wszystko i o wszystkim myśli. Nikt by nie mógł być bardziej troskliwy.
Uśmiechnęli się do siebie.

Pokojówka była osobą dobrze po sześćdziesiątce i jak zauważył Richard faktycznie miała powykręcane artretyzmem dłonie. Pani Brown nie znała zbyt dobrze i raczej się z nią nie przyjaźniła. Niewiele pamiętała z wydarzeń sprzed roku, ale pamiętała, że Pani Brown mówiła jej plotki z gazet, ale z jakich? Nie pamiętała. Brown lubiła czytać, ale nie lubiła pisać.
Po za tym cały czas patrzyła na Richarda nieufnie i odpowiadała półgębkiem. Najwyraźniej uważała, że niepotrzebnie zawraca jej głowę. Przecież to Gorman zabił i dostanie za to należytą karę.


***

Wczesnym wieczorem do Shawford przybył nadinspektor Davis ściągnięty przez kapitana Summersa do „Na Smugach”. Był bardzo ciekaw obejrzenia tajemniczego anonimu.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172