| Gomez, Wolf (Logi) - Pięć piw? - zdziwił się Gomez, zaczynając przesłuchanie trochę od dupy strony - Zawsze był taki cienki w piciu?
Krasnolud się zastanowił i pokręcił głową.
-Kiedyś to potrafił i tuzin wypić i dać po mordzie komuś. Ostatnie tygodnie wyraźnie były dla niego gorsze. Przy ośmiu się zataczał i bełkotał tak, że nikt go nie mógł zrozumieć. - padła odpowiedź.
- W karczmie gdzie ostatnio bywaliście, nic się nie zmieniło? - nożownik drążył temat, bo być może ktoś Kazrika przytruwał - Bywalcy ci sami? Obsługa taka jak zawsze?
-Tak. Z reguły. Wiadomo ostatnio sporo przyjezdnych, ale nikt kto by się jakoś specjalnie rzucał w oczy - odparł krasnolud.
- Rzekłeś że ostatnie tygodnie były dla niego gorsze - podjął pałeczkę rycerz - Wiesz dlaczego? Był bardziej zmęczony? Narzekał na coś? Był przygnębiony lub dzielił się jakimiś obawami?
- Wydawał się być ciągle zmęczony. Wszystko go drażniło. Stracił poczucie humoru. Narzekania na życie, chęć odkrywania świata to wszystko zaczęło przybierać na sile.- rzekł odpowiadając.
- Nie słyszałem o nim wiele dobrego - zdziwił się Wolf. - Jak on znalazł kobietę? Taką o której z kolei słyszałem same dobre rzeczy.
Wśród ludzi nie byłoby to niczym dziwnym. Lecz rycerz słyszał że u khazadów kobieta jest niczym skarb. Co dokładnie za tym szło, pozostawało wciąż tajemnicą.
Śmiech. Pusty śmiech rozległ się po pokoju.
-Właściwie to nikt z nas nie wiedział. Gael miała do niego słabość, i chyba ta jego marzycielskość, poczucie humoru, które niegdyś miał..to chyba ją ujęło. - odrzekł
Wolf milczał chwilę zanim podjął rozmowę.
- Miał rywali? Względem Gael. Kogoś kogo dziewczyna odrzuciła dla niego?
Zaprzeczenie ruchem głowy.
- Wspomniałeś że Kazrik często spędzał czas z kupcami i marzył o podróżach. Powiedz no… był ktoś z kim Kazrik spędzał najwięcej czasu? Zwłaszcza w tych ostatnich dniach?
-Nie było nikogo takiego. Po prostu kupcy. Nigdy nam nie wspominał o kimś, kto by tu dłużej zabawił. Głównie Ci, którzy żeglowali do odległych krain jak Kislev, Arabia, Estalia.. - padła kolejna odpowiedź.
Wolf postanowił złapać się innego tropu.
- Wróćmy do tego wieczora w karczmie. To rzeczywiście zaskakujące, że po pięciu kulfach ale Kazrik tak bardzo osłabł. Mocno się zataczał jak wychodziliście?
- Nie jakoś bardzo. Bywało gorzej. Choć faktycznie wyglądał na mocno znużonego, czy podpitego. W pewnym momencie myślałem że mu zimno nawet, bo gdy odchodził to opatulił się mocniej płaszczem i objął się rękoma. Tu pogoda jest ciągle taka sama.. No ale, może to przez alkohol więc nie przejąłem się tym zbytnio - odpowiedział.
- Mimo to… Kazrik musi być krzepki. Gael podobno ma ciężką rękę, ale nie dała rady pijanemu. Był najsilniejszy z waszej czwórki?
-A w życiu. Gael faktycznie miałą ciężką rękę. Jak mu kiedyś...to normalnie limo przez miesiąc nosił - zaśmiał się Dwalin -Może nie spodziewała się że coś takiego może on zrobić.. - odparł z widocznym smutkiem w oczach.
- Rzeknij, nie dolewaliście mu spirytu do tych kufli? Nie mogę uwierzyć, że wypiliście więcej od niego, a okazał się… jak to Gomez określił… cienki w piciu. Kto podawał te kufle?
- A w życiu. Gael jakby się dowiedziała, to by i nam ryje obiła, a żony by jej pomogły. Co jak co, ale takich rzeczy się nie robi towarzyszowi - rzekł groźnie
Rycerz pokiwał głową.
- Ano - przytaknął. - Więc po tych pięciu piwach ruszył do domu? Daleko miał? Zdążyłby wytrzeźwieć?
-Daleko? No Panie, żartuje Pan. Może Barak jest duże, ale bez przesady..Dwie sekcje do pokonania i jest na miejscu - rzekł krasnolud.
- Cofnijmy się trochę. Mówiłeś że do karczmy poszliście po pracy. Nigdy nie byłem w kopalni… macie tam na siebie oko przez cały czas? Widziałeś Kazrika podczas roboty? Przerwy spędzał z wami, czy gdzieś się wymknął?
- Z nami cały czas pracował. Nawet obiady razem jedliśmy. W grupie raźniej jak to mawiacie.. - lekki śmiech -Akurat ja, Kazrik i Dwalin i często Logi pracowaliśmy przy jednym z wyłomów, więc każdy na każdego zawsze ma oko. - padła odpowiedź
- Powiedziałeś że Gnarok poszedł do jakiejś damy… a przynajmniej tak podejrzewasz. Nie ma jeszcze żony?
-Nie. On raczej wolny strzelec. Nie w głowie mu amory, rodzina.. - zaśmiał się Logi -W porządku z niego chłop, ale jemu marzy się wojaczka..Teraz nadchodzi wojna, więc może.. - nie dokończył, jakby było wiadomo o co mu chodzi.
- Jak długo się wszyscy znacie? Pewnie od urodzenia… ale zawsze byliście w dobrej komitywie? Mówię tu o całej czwórce.
-Znamy się no z dobre czterdzieści lat.. Nasi ojcowie się znają, i ich ojcowie.. Czasem się nie zgadzaliśmy, ale jak trzeba było, jeden dla drugiego gotów był oberwać.. - odparł dumnie krasnolud.
- Słyszeliście jakieś plotki, albo może sami byliście świadkiem jakoby ktoś złorzeczył Kazrikowi? Albo ktoś chciałby go ukarać za jego… za to jak się zachowuje?
- Nie. Nigdy nie było czegoś takiego. Może nie zawsze się kochamy, a krasnolud jeśli ma wystąpić przeciw drugiemu zawsze zrobi to honorowo. Musicie spojrzeć inaczej na nasz świat. Dla nas dane słowo, przysięga jest czymś świętym. Plama na honorze, jest czymś strasznym - rzekł poważnie Khazad.
- Rozumiem. Kazrik skarżył się wcześniej na jakieś zaniki pamięci? Stawał się nieobecny? Robił coś wbrew swoim normalnym zwyczajom?
- Nie skarżył się jeśli chodzi o pierwsze pytanie. Tak, faktycznie zdarzało mu się odpływać ale zwalaliśmy to na karb, tego że lubił marzyć.. - wzruszenie ramionami.
- Odpływać? - Wolf spojrzał na Gomeza ale widząc że nożownik nie kwapi się, żeby podjąć temat wrócił uwagą do krasnoluda. - Postaraj sobie przypomnieć te momenty. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
- Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu od tak. Czasem zdarzało mu się, a ostatnio coraz częście, popadać w zadumę bez wyraźnego powodu - krasnolud odparł nie za bardzo wiedząc do czego Wolf dąży.
- A co z napadami agresji? Miewał takie? Podczas bójki bywało że ciężko go było oderwać od kogoś?
- Zdarzało się, choć w większości przypadków trzeba mu było ratować skórę. Bił się nieźle, ale to wynikało raczej z jego szybkości niż siły. Nie był mocarzem. Nigdy nie wygrał z żadnym z nas na rękę..a my też jacyś mocarni nie jesteśmy - padła odpowiedź.
Wolf zamilkł zastanawiając się nad kolejnymi pytaniami. Czuł że błądzi po omacku, a gdy myślał że już ma trop, kolejna odpowiedź krasnoluda utwierdzała go w przekonaniu, że nie zbliżył się nawet o krok od rozwiązania tej zagadki. Może zagadki w ogóle nie było? Może w istocie Kazrik wpadł w szał i zamordował swoją rodzinę?
Rycerz opuścił spojrzenie na dłonie Logiego. Coś mu nie pasowało. Rozmówca miał dłonie typowego górnika. Zniszczone pracą zakończone brudnymi paznokciami. Z opisu Galvina wynikało, że Kazrik miał dłonie starte, ale paznokcie miał czyste. Coś tu nie pasowało.
- Zaraz wrócę.
Wstał i przeszedł się do innych pokoi, by sprawdzić to u pozostałych towarzyszy Kazrika. Po niedługim czasie powrócił.
- Widzieliśmy dzisiaj Kazrika. Jedna rzecz zwróciła naszą uwagę Logi. Wy macie dłonie górników. Wyraźne spracowane. Jego dłonie zaś są owszem starte, ale czyste. Mówiłeś że mieliście na siebie oko w pracy, ale nie wspominałeś żeby unikał roboty. Jak to zatem jest?
Krasnolud spojrzał się groźnie na Wolfa i fuknął:
-Coś sugerujecie człecze? A co ja jego matką jestem… - odparł groźnie
Wolf zmrużył oko.
- Nic nie sugeruję - odpowiedział spokojnie. - Skoro nie wiecie, to trudno. Powiedzcie coś więcej o tym długu który Kazrik miał u Siwego Zębacza. O jakiej kwota mowa?
- Sto karli - padła odpowiedź - Ale jak to się wyda, to… - nie dokończył swojej groźby. Przesłanie było jasne.
- Fiu sporo tego - zdziwił się Gomez - Dług, czyste rączki, odpłynięcia, wygląda jakby Kazrik lubił przyćpać. Nie wiesz nic o tym czasem, bo wygląda jakby mu ktoś lewy towar sprzedał.
Śmiech. Pusty śmiech rozbrzmiał w sali.
-Człeczyno, widać że nie wiele wiesz o naszej rasie. Narkotyki, żeby podziałały na krasnoluda, i to w takim stopniu, to ten musiałby je wsuwać na śniadanie i kolację garściami. Nie jesteśmy tak słabi jak wy. Nasza rasa żyje dłużej i jest bardziej odporna zarówno na trucizny jak i inne formy pokus, którym ludzie ulegają łatwiej.. - słowa krasnoluda były przepełnione dumą.
- Podróżuję z khazadem od wielu miesięcy to coś tam o was wiem - ciągnął dalej nożownik - [/i] i to właśnie mnie niepokoi, bo Kazrik zachowuje się jakby nie był krasnoludem. Nie miał jakichś pomysłów na lewy interes by spłacić dług?[/i]
- Gdy przegrał, to on nie miał ŻADNEGO pomysłu jak spłacić dług..Bał się nawet powiedzieć żonie czy ojcu o tym fakcie. Nie, nie sądzę by miał jakieś inne możliwości, jak oczekiwanie jak Gafar upomni się o swoje.. - zamilkł dając znać, że ten temat jest dla niego zamknięty.
- Kto to kurwa jest Gafar? - Gomez zaczynał się wkurzać, a to nie dobrze wróżyło dalszemu śledztwu.
- Ten u którego się zadłużył - padła odpowiedź
- Brzmi jakbyście go uratowali przed jakimś głupstwem… - mruknął Wolf - … wtedy. Kazrik nie zdziwił się, że Gafar przestał się upominać o dług? Kiedy to było… znaczy jak długo był zadłużony?
- Nie poruszał tego tematu. Byl zbyt honorowy i dumny.. Albo chciał taki być. Dwa miesiące temu gdzieś.. - odpowiedział
Wolf pokiwał głową. Teraz przynajmniej pasowało, czemu Kazrik ponownie zrobił się melancholijny i markotny. Był zadłużony i dusił to w sobie, a jedyne wyjście upatrywał w opuszczeniu miasta. Stąd ponowne zainteresowanie się światem zewnętrznym. To nie przybliżało ich do poznania prawdy, ale przynajmniej pozwalało odrzucić jeden z tropów. Rycerz sam nigdy nie lubił długów i po części rozumiał co siedziało w duszy niedoszłego górnika.
Nie wiedział już jednak o co więcej mógłby spytać Logiego. Już i tak balansowali na cienkiej krawędzi tolerancji, jaką obdarzyli przybyszy tutejsi mieszkańcy. Temat zaś był wyjątkowo drażliwy. Wolf był świadom, że pozostałe poszlaki mogą się kryć w ponownym przesłuchaniu Kazrika, sprawdzeniu miejsca, w którym go znaleziono i wreszcie przepytaniu Gafara. Musieli też odwiedzić świątynie by upewnić się co do kolejnego tropu.
Spojrzał na Gomeza pytającym wzrokiem.
- Chyba więcej niczego się nie dowiemy - nożownik wzruszył ramionami, a potem rzekł do krasnoluda - Dzięki za pomoc. |