Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-01-2015, 09:36   #681
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Karl, Lotar, Youviel

Rozmowa z Dwalinem

Elfka nie gorzej pobliźniona niż krasnolud popatrzyła na ludzi. Żaden z nich nie kwapił się aby zadawać pytania. Karl taki chętny był wcześniej do przesłuchiwania i torturowania.

- Cały dzień był taki czy praca go tak wykończyła? - zapytała z westchnięciem Yoviel. Nie znała realiów codziennego życia khazadów, nie chciała nawet ich przesadnie poznawać. Nie była też od zadawania pytań, a od celnego strzelania.

- Od dłuższego czasu tak się zachowywał. Bywały lepsze dni, ale rzadko się ostatnim czasem zdarzały. Raczej stał się typem marudy i ponuraka - odparł

- Był jakiś powód? Coś się zdarzyło? - kontynuowała niechętnie kobieta.

- Nic. Właśnie nic. Po prostu jakby go znudziło to wszystko. To było dziwne. Z czasem popadał w coraz większą melancholię, znudzenie. Ciężko to nazwać - odpowiedział Khazad.

Lotar, który przesłuchania lubił tak samo, jak jadowitego węża w bucie, nie bardzo wiedział, jakie zadawać pytania. jednak, mimo wszystko, w końcu postanowił dołożyć swoją cegiełkę.

- Czy rozmawiał ostatnio z kimś spoza waszego grona? - spytał.

- Kupcy. Jeśli nie pracował, nie pił to siedział z kupcami wysłuchując ich historii o świecie, które zwiedzili - padła odpowiedź.

- Imiona? Czy byli to różni? - dorzuciła elfka.

- Różni..Nie znałem ich - odparł -Kazrik po prostu wspominał, że usłyszał to, czy tamto..Bez konkretnych, czy powtarzających się osób...

- Ludzie to byli, czy także krasnoludy? - Lotar dodał kolejne pytanie. - Wszyscy, czy jakiegoś konkretnego kaju?

- Ludzie głównie, choć i elfy się zdarzały. Nie. Nic konkretnego. - padła odpowiedź.

- Szkoda. Miałem nadzieję, że wielu takich z Arabii - powiedział Lotar. - A czy czasem nie wspomniał o tym, że chciałby wszystko zostawić i wyjechać gdzieś daleko?

- A to bo raz. Ciągle bujal w obłokach. A to chciał Estalie czy Tilee odwiedzić. Żona, dziecko niestety go tu trzymały. Chciał zwiedzać świat. Marzyciel. Teraz to co najwyżej odwiedzić może zaswiaty. Gazul go osądzi - odparł zimno krasnolud.

- Gazul wymierzy vengryn (sprawiedliwość, zemstę), nie mniej opowiedz nam o tym kim był kiedyś, o jego czynach i życiu nim się to stało. - zapytał Karl chcąc najpierw poznać tego kogo mieli zamiar poznać bliżej. Często klucz leżał w przeszłości, a zmiana niejednokrotnie jest niewidoczna gdy zasłonięta emocjami.

Khazad zaczął po chwili snuć opowieść o tym jak się poznali, o tym jak to od małego Kazrik sprawiał kłopoty czy też o jego planach wyruszenia w daleką podróż. O tym jak lubił przesiadywać w karczmach i pić, grać w kości, czy po prostu marzyć o tym jak się stąd wyrywa. Syn kapłana nie grzeszył ani odwagą, ani religijnością. Był bystry, dość przebiegły jak na krasnoluda, i miał dobrą gadkę. Miał mało zalet, a dużo wad. Zbyt wiele jak na krasnoluda.

- Domyślacie się skąd mógł wynieść te wady? Z kim z chęcią się kontaktował, z kim przebywał?

- Gdy nie pił, to uwielbiał słuchać kupców, żeglarzy o dalekich krajach. Nie był to ktoś stały, raczej szukał tych którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Pochłaniał wiedzę, chcąc kiedyś swoje marzenia przekuć w czyn. Pasjonowało go życie poza granicami miasta... - padła odpowiedź.

“Ciekawość jest pierwszym krokiem do zasprzedania duszy mrocznym potęgom” Przypomniał sobie Karl słowa swojeo mistrza. Nie sposób było się z nimi nie zgodzić.
- Gdzie ich najczęściej słuchał? Gdzie bywał? Czy kiedykolwiek wspominał o jakimś prezencie, darze od swoich kompanów podróżników?

- Niestety nigdy nic nie dostał. Co najwyżej to prędzej już mógł wygrać, ale on w tych względach był bardzo skryty. Port, karczmy, stragany - tam ich możecie znaleźć - rzekł Dwalin spokojnie

”Najokrutniejszym ze wszystkich darów chaosu jest wiedza. Wiedza zabija wiarę, rozbudza ciekawość, zabija duszę” Słow mistrza Varthasa mimowolnie brzmiały w głowie niegdysiejszego asystenta.
- Opowiedzcie nam, jeśli możecie, o ostatnim tygodniu. Czy coś w jego zachowaniu, ruchach oprócz pogorszenia nastroju rzucało się w oczy? Każdy, najmniejszy szczegół, każda reakcja jest ważna. - kontynuował ze spokojem cyrulik

- Właściwie to wszystko. Każdego kolejnego dnia wydawał się być coraz bardziej markotny, coraz bardziej zmęczony i jakby myślami gdzie indziej. Ciągle rozdrażniony, nawet nerwowy zaczął się robić. Ostatnie trzy dni to melancholia, która go totalnie opanowała i wywoływała w nim jakąś frustrację. Nie umiem tego opisać, ani nie rozumiałem. Czasem mamrotał coś do siebie, ale nigdy nie zwracałem na to uwagi. - rzekł.

- To mamrotanie… ta melancholia i nerwowość. Czy nasilała się na konkretne bodźce? - zapytał Heinhopf wspominając kolejne słowa mistrza o skażeniu duszy i wyniszczającym wpływie na psychikę.

- Nic konkretnego na co bym zwrócił uwagę..Po prostu każdy dzień był gorszy - smutek wdał się w głos rozmówcy.

- To naturalne, często nie zauważamy zmian wierząc, że nastaną lepsze dni - odpowiedział Karl z lekką nutą ciepła po czym kontynuował - Pamiętasz może, nim troska zaczęła dręczyć duszę by z kimś rozmawiał, wymieniał się poglądami, lub by gdzieś się udawał?

Nastąpiło zaprzeczenie ruchem głowy. Choć po chwili nastąpił lekki błysk w oku:
- Kilka tygodni, może miesięcy temu nastąpił taki zwrot. Myśleliśmy, że Gael znowu go ciśnie o te wyjścia na piwo, czy mały mu żyć nie daje. Tylko z czasem zamiast lepiej, robiło się gorzej. Ale skoro mowa o duszy, to nim się z nami pożegnał owego wieczora, wspomniał że pomodli się za nas - zaśmiał się grubo lecz nie widząc po was tego samego zaczął tłumaczyć - Ojciec Kazrika jest kapłanem, a ironia losu jest taka że jego syna to siłą trzeba było zaciągać do świątyni. Modlić się? Jak on nawet nie wie pamięta jak to się robiło..Oszalał. Mówię wam, oszalał.

Karl się zamyślił. Obrazek rozbity na drobne części powoli układał się w całość, jednak wciąż brakowało wielu jego części i nie sposób było odczytać całości.
- Dziękuję Tobie za Twoje słowa, czuję, że jesteśmy bliżej poznania prawdy. Nie mniej muszę się zastanowić. W tym czasie może moi towarzysze będą mieli jakieś pytania.

- Szkoda, że nie pamiętasz, w jakich okolicznościach nastąpił ten, jak powiadasz, zwrot - powiedział Lotar. - Ciekaw jestem, czy wtedy, faktycznie odwiedził świątynię - powiedział bardziej do siebie, niż do ich rozmówcy. - Podał może powód takiej decyzji? Tego, że się musi pomodlić? - spytał.

- Nie. Śmieliśmy się, że idzie pomodlić, zanim mu Gael tak przypieprzy że mu zęby powybija. - odparł z lekkim uśmiechem - Było to mamrotanie pijanego, które nie wzięliśmy na poważnie. A szkoda - zadumał się Dwalin.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-01-2015, 22:37   #682
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Gomez, Wolf (Logi)

- Pięć piw? - zdziwił się Gomez, zaczynając przesłuchanie trochę od dupy strony - Zawsze był taki cienki w piciu?

Krasnolud się zastanowił i pokręcił głową.
-Kiedyś to potrafił i tuzin wypić i dać po mordzie komuś. Ostatnie tygodnie wyraźnie były dla niego gorsze. Przy ośmiu się zataczał i bełkotał tak, że nikt go nie mógł zrozumieć. - padła odpowiedź.

- W karczmie gdzie ostatnio bywaliście, nic się nie zmieniło? - nożownik drążył temat, bo być może ktoś Kazrika przytruwał - Bywalcy ci sami? Obsługa taka jak zawsze?

-Tak. Z reguły. Wiadomo ostatnio sporo przyjezdnych, ale nikt kto by się jakoś specjalnie rzucał w oczy - odparł krasnolud.

- Rzekłeś że ostatnie tygodnie były dla niego gorsze - podjął pałeczkę rycerz - Wiesz dlaczego? Był bardziej zmęczony? Narzekał na coś? Był przygnębiony lub dzielił się jakimiś obawami?

- Wydawał się być ciągle zmęczony. Wszystko go drażniło. Stracił poczucie humoru. Narzekania na życie, chęć odkrywania świata to wszystko zaczęło przybierać na sile.- rzekł odpowiadając.

- Nie słyszałem o nim wiele dobrego - zdziwił się Wolf. - Jak on znalazł kobietę? Taką o której z kolei słyszałem same dobre rzeczy.
Wśród ludzi nie byłoby to niczym dziwnym. Lecz rycerz słyszał że u khazadów kobieta jest niczym skarb. Co dokładnie za tym szło, pozostawało wciąż tajemnicą.

Śmiech. Pusty śmiech rozległ się po pokoju.
-Właściwie to nikt z nas nie wiedział. Gael miała do niego słabość, i chyba ta jego marzycielskość, poczucie humoru, które niegdyś miał..to chyba ją ujęło. - odrzekł

Wolf milczał chwilę zanim podjął rozmowę.
- Miał rywali? Względem Gael. Kogoś kogo dziewczyna odrzuciła dla niego?

Zaprzeczenie ruchem głowy.

- Wspomniałeś że Kazrik często spędzał czas z kupcami i marzył o podróżach. Powiedz no… był ktoś z kim Kazrik spędzał najwięcej czasu? Zwłaszcza w tych ostatnich dniach?

-Nie było nikogo takiego. Po prostu kupcy. Nigdy nam nie wspominał o kimś, kto by tu dłużej zabawił. Głównie Ci, którzy żeglowali do odległych krain jak Kislev, Arabia, Estalia.. - padła kolejna odpowiedź.

Wolf postanowił złapać się innego tropu.
- Wróćmy do tego wieczora w karczmie. To rzeczywiście zaskakujące, że po pięciu kulfach ale Kazrik tak bardzo osłabł. Mocno się zataczał jak wychodziliście?

- Nie jakoś bardzo. Bywało gorzej. Choć faktycznie wyglądał na mocno znużonego, czy podpitego. W pewnym momencie myślałem że mu zimno nawet, bo gdy odchodził to opatulił się mocniej płaszczem i objął się rękoma. Tu pogoda jest ciągle taka sama.. No ale, może to przez alkohol więc nie przejąłem się tym zbytnio - odpowiedział.

- Mimo to… Kazrik musi być krzepki. Gael podobno ma ciężką rękę, ale nie dała rady pijanemu. Był najsilniejszy z waszej czwórki?

-A w życiu. Gael faktycznie miałą ciężką rękę. Jak mu kiedyś...to normalnie limo przez miesiąc nosił - zaśmiał się Dwalin -Może nie spodziewała się że coś takiego może on zrobić.. - odparł z widocznym smutkiem w oczach.

- Rzeknij, nie dolewaliście mu spirytu do tych kufli? Nie mogę uwierzyć, że wypiliście więcej od niego, a okazał się… jak to Gomez określił… cienki w piciu. Kto podawał te kufle?

- A w życiu. Gael jakby się dowiedziała, to by i nam ryje obiła, a żony by jej pomogły. Co jak co, ale takich rzeczy się nie robi towarzyszowi - rzekł groźnie

Rycerz pokiwał głową.
- Ano - przytaknął. - Więc po tych pięciu piwach ruszył do domu? Daleko miał? Zdążyłby wytrzeźwieć?

-Daleko? No Panie, żartuje Pan. Może Barak jest duże, ale bez przesady..Dwie sekcje do pokonania i jest na miejscu - rzekł krasnolud.

- Cofnijmy się trochę. Mówiłeś że do karczmy poszliście po pracy. Nigdy nie byłem w kopalni… macie tam na siebie oko przez cały czas? Widziałeś Kazrika podczas roboty? Przerwy spędzał z wami, czy gdzieś się wymknął?

- Z nami cały czas pracował. Nawet obiady razem jedliśmy. W grupie raźniej jak to mawiacie.. - lekki śmiech -Akurat ja, Kazrik i Dwalin i często Logi pracowaliśmy przy jednym z wyłomów, więc każdy na każdego zawsze ma oko. - padła odpowiedź

- Powiedziałeś że Gnarok poszedł do jakiejś damy… a przynajmniej tak podejrzewasz. Nie ma jeszcze żony?

-Nie. On raczej wolny strzelec. Nie w głowie mu amory, rodzina.. - zaśmiał się Logi -W porządku z niego chłop, ale jemu marzy się wojaczka..Teraz nadchodzi wojna, więc może.. - nie dokończył, jakby było wiadomo o co mu chodzi.

- Jak długo się wszyscy znacie? Pewnie od urodzenia… ale zawsze byliście w dobrej komitywie? Mówię tu o całej czwórce.

-Znamy się no z dobre czterdzieści lat.. Nasi ojcowie się znają, i ich ojcowie.. Czasem się nie zgadzaliśmy, ale jak trzeba było, jeden dla drugiego gotów był oberwać.. - odparł dumnie krasnolud.

- Słyszeliście jakieś plotki, albo może sami byliście świadkiem jakoby ktoś złorzeczył Kazrikowi? Albo ktoś chciałby go ukarać za jego… za to jak się zachowuje?

- Nie. Nigdy nie było czegoś takiego. Może nie zawsze się kochamy, a krasnolud jeśli ma wystąpić przeciw drugiemu zawsze zrobi to honorowo. Musicie spojrzeć inaczej na nasz świat. Dla nas dane słowo, przysięga jest czymś świętym. Plama na honorze, jest czymś strasznym - rzekł poważnie Khazad.

- Rozumiem. Kazrik skarżył się wcześniej na jakieś zaniki pamięci? Stawał się nieobecny? Robił coś wbrew swoim normalnym zwyczajom?

- Nie skarżył się jeśli chodzi o pierwsze pytanie. Tak, faktycznie zdarzało mu się odpływać ale zwalaliśmy to na karb, tego że lubił marzyć.. - wzruszenie ramionami.

- Odpływać? - Wolf spojrzał na Gomeza ale widząc że nożownik nie kwapi się, żeby podjąć temat wrócił uwagą do krasnoluda. - Postaraj sobie przypomnieć te momenty. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?

- Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu od tak. Czasem zdarzało mu się, a ostatnio coraz częście, popadać w zadumę bez wyraźnego powodu - krasnolud odparł nie za bardzo wiedząc do czego Wolf dąży.

- A co z napadami agresji? Miewał takie? Podczas bójki bywało że ciężko go było oderwać od kogoś?

- Zdarzało się, choć w większości przypadków trzeba mu było ratować skórę. Bił się nieźle, ale to wynikało raczej z jego szybkości niż siły. Nie był mocarzem. Nigdy nie wygrał z żadnym z nas na rękę..a my też jacyś mocarni nie jesteśmy - padła odpowiedź.

Wolf zamilkł zastanawiając się nad kolejnymi pytaniami. Czuł że błądzi po omacku, a gdy myślał że już ma trop, kolejna odpowiedź krasnoluda utwierdzała go w przekonaniu, że nie zbliżył się nawet o krok od rozwiązania tej zagadki. Może zagadki w ogóle nie było? Może w istocie Kazrik wpadł w szał i zamordował swoją rodzinę?
Rycerz opuścił spojrzenie na dłonie Logiego. Coś mu nie pasowało. Rozmówca miał dłonie typowego górnika. Zniszczone pracą zakończone brudnymi paznokciami. Z opisu Galvina wynikało, że Kazrik miał dłonie starte, ale paznokcie miał czyste. Coś tu nie pasowało.
- Zaraz wrócę.
Wstał i przeszedł się do innych pokoi, by sprawdzić to u pozostałych towarzyszy Kazrika. Po niedługim czasie powrócił.
- Widzieliśmy dzisiaj Kazrika. Jedna rzecz zwróciła naszą uwagę Logi. Wy macie dłonie górników. Wyraźne spracowane. Jego dłonie zaś są owszem starte, ale czyste. Mówiłeś że mieliście na siebie oko w pracy, ale nie wspominałeś żeby unikał roboty. Jak to zatem jest?

Krasnolud spojrzał się groźnie na Wolfa i fuknął:
-Coś sugerujecie człecze? A co ja jego matką jestem… - odparł groźnie

Wolf zmrużył oko.
- Nic nie sugeruję - odpowiedział spokojnie. - Skoro nie wiecie, to trudno. Powiedzcie coś więcej o tym długu który Kazrik miał u Siwego Zębacza. O jakiej kwota mowa?

- Sto karli - padła odpowiedź - Ale jak to się wyda, to… - nie dokończył swojej groźby. Przesłanie było jasne.

- Fiu sporo tego - zdziwił się Gomez - Dług, czyste rączki, odpłynięcia, wygląda jakby Kazrik lubił przyćpać. Nie wiesz nic o tym czasem, bo wygląda jakby mu ktoś lewy towar sprzedał.

Śmiech. Pusty śmiech rozbrzmiał w sali.
-Człeczyno, widać że nie wiele wiesz o naszej rasie. Narkotyki, żeby podziałały na krasnoluda, i to w takim stopniu, to ten musiałby je wsuwać na śniadanie i kolację garściami. Nie jesteśmy tak słabi jak wy. Nasza rasa żyje dłużej i jest bardziej odporna zarówno na trucizny jak i inne formy pokus, którym ludzie ulegają łatwiej.. - słowa krasnoluda były przepełnione dumą.

- Podróżuję z khazadem od wielu miesięcy to coś tam o was wiem - ciągnął dalej nożownik - [/i] i to właśnie mnie niepokoi, bo Kazrik zachowuje się jakby nie był krasnoludem. Nie miał jakichś pomysłów na lewy interes by spłacić dług?[/i]

- Gdy przegrał, to on nie miał ŻADNEGO pomysłu jak spłacić dług..Bał się nawet powiedzieć żonie czy ojcu o tym fakcie. Nie, nie sądzę by miał jakieś inne możliwości, jak oczekiwanie jak Gafar upomni się o swoje.. - zamilkł dając znać, że ten temat jest dla niego zamknięty.

- Kto to kurwa jest Gafar? - Gomez zaczynał się wkurzać, a to nie dobrze wróżyło dalszemu śledztwu.

- Ten u którego się zadłużył - padła odpowiedź

- Brzmi jakbyście go uratowali przed jakimś głupstwem… - mruknął Wolf - … wtedy. Kazrik nie zdziwił się, że Gafar przestał się upominać o dług? Kiedy to było… znaczy jak długo był zadłużony?

- Nie poruszał tego tematu. Byl zbyt honorowy i dumny.. Albo chciał taki być. Dwa miesiące temu gdzieś.. - odpowiedział

Wolf pokiwał głową. Teraz przynajmniej pasowało, czemu Kazrik ponownie zrobił się melancholijny i markotny. Był zadłużony i dusił to w sobie, a jedyne wyjście upatrywał w opuszczeniu miasta. Stąd ponowne zainteresowanie się światem zewnętrznym. To nie przybliżało ich do poznania prawdy, ale przynajmniej pozwalało odrzucić jeden z tropów. Rycerz sam nigdy nie lubił długów i po części rozumiał co siedziało w duszy niedoszłego górnika.
Nie wiedział już jednak o co więcej mógłby spytać Logiego. Już i tak balansowali na cienkiej krawędzi tolerancji, jaką obdarzyli przybyszy tutejsi mieszkańcy. Temat zaś był wyjątkowo drażliwy. Wolf był świadom, że pozostałe poszlaki mogą się kryć w ponownym przesłuchaniu Kazrika, sprawdzeniu miejsca, w którym go znaleziono i wreszcie przepytaniu Gafara. Musieli też odwiedzić świątynie by upewnić się co do kolejnego tropu.
Spojrzał na Gomeza pytającym wzrokiem.

- Chyba więcej niczego się nie dowiemy - nożownik wzruszył ramionami, a potem rzekł do krasnoluda - Dzięki za pomoc.
 
Jaracz jest offline  
Stary 29-01-2015, 23:11   #683
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bez oznak aprobaty czy niechęci Galvin słuchał opowieści pobratymca. Kiedy ten skończył, piwowar oparł podbródek na dłoni zastanawiają się. Trwało to jednak krótko.
- Powiedz Gnaroku… Kazrik naprawdę zawsze narzekał na swoją pracę? Jak w ogóle zachowywał się ostatnimi czasy? Zastanów się i odpowiedz, ale tylko fakty. Wiem, że topór sam zza pasa wyskakuje jak się myśli o Kazriku, ale postaraj się opisać to wszystko… jak najobiektywniej. Jakbyś relacjonował to kronikarzowi. - rzekłwszy to Galeb postawił trzy kufle i nalał z dzbana piwa jakie pozostawiono im do dyspozycji.

Trwało chwilę nim Gnarok odpowiedział:
-Chyba tak. Może pierwsze lata, gdy poślubił Gael i urodził mu się syn. Wtedy to jakby zaczął dorastać. Przestał marzyć o podróżach, zwiedzaniu świata i odkrywaniu nieznanych lądów. Ostatnie kilka miesięcy było najgorsze. Stawał się bardziej mrukliwy, drażniło go więcej rzeczy i przestał się uśmiechać. Nawet na wygłupy nie miał siły, a swojego czasu umiał nieźle dopiec nam. Te ostatnie miesiące był jakby bardziej nieobecny, jakby oddalał się. Ciągle zmęczony, struty i niezadowolony - odparł szczerze.
Tutaj Galvin pokiwał głową.
- To brzmi jakby coś się wtedy stało, przed paroma miesiącami. Przypominasz sobie czy coś się wydarzyło w pracy? Czy coś wam mówił, jak piliście piwo po robocie? - zapytał piwowar z łagodnym wyrazem twarzy, choć jego oczy pozostawały skupione i uważne.

- Właściwie to nic się stało. Po prostu z dnia na dzień, jakby tracił chęć do czegokolwiek. Jakaś wewnętrzna frustracja w nim narastała, chciał się bić jakby to miało mu ulżyć. Może po prostu zbyt częste opowieści kupców o dalekim świecie to sprawiły..Nie wiem. - rzekł

Galvin znów kiwnął głową, po czym przysunął jeden kufel Gnarokowi i po jednym sobie i Laurze.
- Narastała w nim frustracja i napięcie. Hmmm… jak wyglądały w ostatnim czasie rozmowy z nim? Poruszał jakieś konkretne tematy czy lepiej było go pozostawiać w spokoju?

Pokręcił głową dodając;
-Nic nowego. Ta sama śpiewka tylko z większymi pretensjami. Że żona się czepia, że czuje się tu jak w klatce, że każdy od niego czegoś wymaga a on sam nic nie dostaje w zamian. Strasznie mi człeczyn przypominał w tych swoich marudzeniach… - prychnął.

- Co mówił o swoim ojcu? - Laura podziękowała Galvinowi skinieniem głowy, lecz piwa nie ruszyła. Patrzyła na przesłuchiwanego z ledwo tajoną złością - Czy przed całym zdarzeniem natężenie obelg przybrało jeszcze na sile?

-Że jak zawsze się czepia się. Że niby za rzadko bywał w świątyni. Jednak szanował go. Mimo wszystko szanował. Obelgi raczej rzucał do świata niż do osób konkretnych - powiedział.

Kobieta w czerwieni zgrzytnęła zębami. Najchętniej udusiłaby parszywego pokurcza z powodów, których pewnie i tak żaden z obecnych w pokoju brodaczy by nie zrozumiał. Zamiast tego zadała kolejne pytanie:
- Czy ostatnio spotkał się z kimś z powierzchni, zza murów miasta znaczy? A może wygrał w karty jakiś pierścień, nocnik...albo chwalił się nowym znaleziskiem, wykopanym z rynsztoka?

Zaprzeczenie głową.
-Wisiał pieniądze paru - lekkie zastanowienie -osobom. Od kiedy trzy tygodnie temu przegrał sporo w kości, więcej nie pokazywał się u Siwego Zębacza. To karczma w dolnej części Barak Varr. On tego nie wiedział, ale my...to znaczy ja, Dwalin i Logi, spłaciliśmy jego dług. Gael wiedziała o tym. To miał być nasz prezent dla dziecka..Z powierzchni to często przesiadywał z kupcami, ale Ci przychodzą i odchodzą. Żadną błyskotką się nie chwalił. - odpowiedział.

-Cóż za szlachetność - prychnęła pod nosem i dodała normalnym, burkliwym tonem - Kupcy przychodzą i odchodzą, taka ich rola - podróżować. Kojarzysz skąd przybyła ostatnia karawana, którą odwiedził? Ktoś z niej szczególnie rzucał się w oczy...albo odwrotnie? Był tak szary, że ciężko było w ogóle zwrócić na niego uwagę? - naraz drgnęła i wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język - Może widziałeś ludzkiego starca o pokrytych bielmem oczach?

Krasnolud tylko zaprzeczył ruchem głowy. Widać było, że i on próbuje sobie coś przypomnieć, co mogło mieć znaczenie. Zwątpienie pojawiło się na jego twarzy, widząc że nie umie odpowiednio pomóc.

- Hmmm… jak wyglądało rozejście się kompani wieczorem? Mówiłeś, że Kazrik proponował kolejne kolejki, ale musieliście się rozejść. Jesteś w stanie przywołać ze swojej własnej perspektywy co się wtedy działo? Jak to wszystko wyglądało twoimi oczyma? - zaproponował Galvin.
Słyszał kiedyś o wędrownych hipnotyzerach co potrafili człowieka wprowadzić w trans i zmuszać go do robienia wszelakich głupot, ale i też bardzo dokładnego relacjonowania wszystkiego o co sie ich tylko zapytało.

-Był rozczarowany. Mówił, że żyjemy pod butem naszych kobiet. A on jest wolny i mimo iż ma żonę, może robić co chce. I dlatego zamówił dwa kufle. Opróżnił je szybko i ruszył za nami. Coś tam jeszcze mamrotał.. Że idzie się pomodlić, czy do domu. Bełkotał nie wyraźnie… - rzekł Gnarok. Po chwili puknął się otwartą dłonią w czoło i rzekł;
-Pamiętam. Powiedział mniej więcej coś takiego. Idę se pomodlic za wasze biedne i smutne życie. A potem do łózka..Har. Za dużo czerni..Za dużo smutku.. - zdał relacje

Spokojne spojrzenie powędrowało do Laury i z powrotem na górnika. Piwowar czuł w kościach, że coś musiało mieć wpływ na Kazrika. Mieli już punkt zaczepienia odnośnie karczmy w niższych warstwach Twierdzy jak i parę wskazówek odnośnie czasu, kiedy to było.

- W którym kierunku udał się przy rozstaniu? - spytał Galvin.

- W kierunku domu, ale po drodze mógł spokojnie zajść do świątyni Grungniego, Shalyi czy Gazula. - odpowiedział zgodnie z prawdą Gnarok

Gazul.
Galvinowi coś to przypomniało. Gdy przyjdą pytania, odpowiedzi szukaj we mnie. Odpowiedzi szukaj... w śmierci. Czy jednak o to chodziło Bogowi Przodkowi? Czy powinien zbadać ciało kobiety i dziecka i porównać z narzędziem, które rzekomo zostało użyte wobec zbrodni? A może Kazrik odwiedzał świątynię Gazula, może tam ktoś coś wie?
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Galvin poszedł otworzyć i zobaczył że “w odwiedziny” przyszedł Wolf. Piwowar przeprosił na moment i wyszedł, aby podzielić się z kompanem dotychczasowymi odkryciami.
Kiedy wrócił był nadal zafrasowany. W końcu wziął ze stołu kufel i zaczął pić.
- Gnaroku… mógłbyś nam opowiedzieć jak wyglądała wasza praca i jakie były wasze obowiązki? Większość życia zajmowałem się piwowarzeniem i nie dane mi było pracować w kopalni. - jakby na dowód tego pokazał swoją dłoń, która choć spracowana nie miała wtartego w siebie brudu - Czym dokładnie zajmował się Kazrik?

Gnarok zaczął więc opowiadać, jak on i Dwalin kopali, a potem Logi z Kazrikiem pchali wózek wypełniony ziemią czy kamieniami. Ogólnie Kazrik zajmował się pchaniem wózka, i ubezpieczaniem tych, którzy schodzili na niższe, jeszcze nie odkryte poziomy. Był odpowiedzialny także za zaopatrzenie pracujących.

- Praca Kazrika i Logiego była lżejsza niż wasza? Bardzo różniły się wasze zarobki? - kontynuował pytanie o pracę Galvin.

- Nie koniecznie.. Stać nas było na wyżywienie nas i naszych rodzin. Nigdy nie jest wystarczająco..ale ciężkie czasy - padła odpowiedź.

- Mógłbyś nam opowiedzieć o tej sprawie z Siwym Zębaczem? Jak doszło do tego całego rabanu z kośćmi i długiem?

-Było minęło. Przegrał i nie miał jak spłacić długu. Dawna historia...można tak powiedzieć. Rachunek został uregulowany..i tyle - wzruszenie ramionami nastąpiło, choć wzrok Gnaroka zrobił się ostry i twardy.

Dawna historia zprzed trzech tygodni… taaaa, pomyślał Galvin. Wydało mu się że w końcu podchwycił odpowiedni trop. Z drugiej strony górnik mógł być po prostu wkurzony, że musieli spłacić dług kumpla.

- Mhm… ale Kazrikowi zdarzało się grywać w kości czy tamto wynikło tak spontanicznie? Zwykle nie miewał tego rodzaju problemów…?

- Wolę by ten temat zostawić w spokoju. Po co bardziej szkalowac jego imię bardziej - rzekł gniewnie już teraz odpowiadający - Nie był to jeden raz. I więcej wam nie powiem o tym. To co się stało było czymś potwornym. Gael była lubiana przez nas, bo była dobrą kobietą. Cierpliwą i czułą, i tylko potwór lub szaleniec mógł dopuścić się czegoś takiego. Krasnoludzie, nie ma potworniejszej zbrodni i żaden z nas nie będzie stawał murem za tym skurwielem!! - głos krasnolud był pełen gniewu i złości - Jeśli myślicie, że przez dług się to stało to jesteście głupcami. Gafar może i nie jest miłosierny, ale nawet on by nie dopuścił się czegoś takiego, tym bardziej że dług został spłacony. Dwa miesiące temu!! Nie wiem czy to Kazrik, czy nie.. ale powtórzę raz jeszcze, ten kto to zrobił albo był bezdusznym potworem albo szaleńcem, któremu odebrano zmysły. Zabójstwo kobiety, i to krasnoludzkiej kobiety jest czynem tak haniebnym, że nie może zostać zapomniany - po chwili uspokoił się i głowa krasnoluda powędrowała w dół, a wzrok wbił się mocno w ziemię.

Wybuch Gnaroka zaskoczył Galvina, ale wiele wyjaśnił. Uczony pozwolił przesłuchiwanemu odetchnąć i przesunął w jego stronę kufel piwa.
- Masz napij się. To ci dobrze zrobi.
Dał kransoludowi jeszcze moment po czym dodał, już twardym głosem.
- To jest potworna zbrodnia. Tak potworna, że choć nie jestem stąd, gdybym wiedział kto to uczynił prawdopodobnie wziąłbym kuszę i poszedł z miejsca odstrzelić skurwysynowi łeb. Ale nie wiem i nie mam pewności kto to. - rzekł Galvin i dodał po chwili - Obiecałem Czcigodnemu, że odkryję całą prawdę i mu ją przedstawię zarówno o tym czynie jak i o tym czy to wina Kazrika czy nie. Całą. Obojętnie jak będzie ona dla niego ciężka. Rozumiesz co mam na myśli?
Kolejna pauza.
- A teraz, proszę, opowiedz o tej sytuacji.

Krasnolud zaczął więc opowiadać powoli, nie chętnie jak to Kazrik początkowo przychodził sporadycznie do Siwego Zębacza i grywał w kości. Stawiał mało i różnie mu się powodziło, aż pewnej nocy wygrywał raz za razem, by w pewnym momencie zapożyczyć się u Gafara na sto karli. Niestety przegrał a dług trzeba było spłacić. Czas szybko mijał, odsetki miały być naliczane i Kazrik w końcu przyznał się im, co się wydarzyło. Oni postanowili w tajemnicy przed wszystkimi spłacić go, ale umówili się z Gafarem, że ten nigdy nie wpuści Kazrika do swojego lokalu.
 
Stalowy jest offline  
Stary 01-02-2015, 21:56   #684
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
W końcu przesłuchanie dobiegło końca, dzięki czemu grupa najemników mogła wymienić ze sobą wszystkie zdobyte informacje. Nie było tego wiele, lecz wersje całej trójki doskonale się ze sobą pokrywały. Wydawało się, iż żaden z krasnoludów niczego nie ukrywał przed śledczymi i żaden nie zamierzał bronić oskarżonego. Nikt nie chciał wierzyć w jego niewinność i nie było żadnego dowodu, który by na nią wskazywał.
Czas mijał nie ubłaganie i podczas gdy drużyna rozmawiała ze sobą, kapłan pogrążył się w szukaniu czegoś. Przeglądał księgi, jedna za drugą, nie mówiąc czego szuka i co chce znaleźć. W końcu jednak wyszedł, z wyrazem tryumfu na twarzy i wielkim strachem w oczach. Położył wielką księgę spisaną w khazalidzie, obwieszczając:

-Mam. Gdy znaleźliśmy ustęp mówiących o dziewięciu księgach nie chciałem uwierzyć w to, co przeczytałem. Prawda, której domyślałem się, była zbyt potworna bym chciał ją zaakceptować. Musiałem się jednak upewnić, więc podążyłem za słowem Alkanash, o którym gdzieś, kiedyś czytałem. I tak znalazłem w końcu kroniki krasnoludzkiego spamiętywacza, który opisywał walkę nad brzegiem Reiku - zamilkł, spoglądając na obecnych. Gdy miał pewność, że uwaga wszystkich była wystarczająco skupiona na nim, zaczął czytać:

-W największy mróz, niczym czarny cień, armia nieumarłych podeszła pod mury Reikdorfu. Słońca wciąż nie było widać, bowiem roje nietoperzy od wielu dni je zasłaniały. Widma i upiory krążyły na mrocznym niebie, a powietrze wypełniał ich mrożący krew w żyłach krzyk. Nieumarłe ciała jęcząc, szurały nogami, z ich pustych oczodołów biła obojętność, ich szczęki żuły wszystko, co zdążyły pochwycić. Szkielety maszerowały w kolumnach, klikając palcami, w których trzymały broń. Wampiry jechały dumnie na swych rumakach, a ich zimne oczy były skupione na Reikdorfie. W nozdrzach wyczuwały zapach krwi. Ich przywódca stanął u wrót miasta. Objawił się tym, którzy potrafili podnieść na niego wzrok i utrzymać go dłużej, niż jedno bicie serca. Dla innych był tylko ciemnym monumentem chłodu i grozy. Sam w sobie wydawał się eteryczny. Na jego pomarszczonych szatach migotały ciągle zmieniające się runy, a kłęby dymu wydostawały się z jego otwierających się ust, by okryć jego stopy w zwojach dymu. Unosił się nad ziemią, a w miejscu gdzie stanął, skały pękały, jakby nie mogły znieść jego obecności. Insekty wypełzły z ziemi, uciekając jak najdalej. Robaki wiły się i kłębiły, jakby były w ekstazie. Jego oddech sprawił, że drewno na wrotach zaczęło rozpryskiwać się i pękać, jakby najsroższy mróz je roztrzaskiwał. Na sobie miał czarną zbroję, która zdawała się idealnie przylegać do ciała, a w dłoniach dzierżył kostur i miecz. Kij zwany Alkanash roztaczał wokół siebie aurę mocy, a na jego końcu migotało dziwne, zielone światło. Potężny miecz trzeszczał z nieziemską siłą, a jego ostrze niosło śmierć.

-Ludzie to bydło - wyszeptał i cały Reikdorf wypełnił odór zgnilizny rozkładającego się ciała.

Strach ogarnął obrońców, trwożąc ich serca i ciała, ale nie naszego wodza. Sigmar wziął do ręki Ghal Maraz i wybiegł, by stawić czoła najgroźniejszemu wrogowi z jakim przyszło mu walczyć. Istota ta bowiem żyła, kiedy jeszcze istniała starożytna Nehekhara. A było to niegdyś wspaniałe królestwo na południu, królestwo pustyni, rządzone przez faraonów. Ów istota powstała dwa tysiące lat przed obecnymi wydarzeniami, lecz jego imię przetrwało i budziło grozę do dziś. Bowiem oto w tej tytanicznej walce, jaką miał stoczyć Sigmar Młotodzierżca, jego przeciwnikiem okazał się Nagash. Wielki Nekromanta..


Gdy Jordie skończył czytać, kapłan usiadł na krześle i wziął głęboki oddech. Jego twarz była pochmurna i surowa. Wzrok swój skierował na Galvina, od którego rzekł:
-Teraz mam pewność, o kogo chodziło Myxirowi. Moim obowiązkiem było przekazanie wam tej wiedzy. Nie wróży to nic dobrego. Problem mój, mojego rodu i syna wydaje się teraz tak błahy.. - zamilkł. Pogładził się po swojej brodzie, wstał od stołu i podszedł do szafki. Wyjął z niej fajkę, którą nabił i zapalił. Było widać, że się denerwuje i myśli. W końcu rzekł:
-Czy dowiedzieliście się czegoś, co mogło by Wam pomóc w rozwiązaniu problemu mojego syna? Co dalej zamierzacie? W obliczu tak wielkiego zagrożenia nie możecie sobie pozwolić na błądzenie po omacku, tym bardziej, że król dziś zawezwał mnie do siebie na rozmowę. Jedynie Galvin mógłby udać się ze mną, ale to też musi być ważki powód, bym zdecydował się na taki krok. - w jego głosie nie trudno było odnaleźć ból i cierpienie, lecz kto by w takiej sytuacji nie cierpiał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 05-02-2015, 12:56   #685
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dla młodego Heinhopf’a rewelacje które obwieścił mędrzec braci krasnoludów były czymś nowym. Znał dzieje Sigmara i były mu bliskie, o tej wersji historii, o Nagashu słyszał, a wiedział, że braciom krasnoludom i ich spamiętywaczom dziejów ufać można. Ni mniej, pragnął wiedzieć więcej o wrogu z którym przyjdzie im się zmierzyć. O wrogu który budził strach kiedy jeszcze był małym dzieckiem. O wrogu którego znał każdy szanujący się wyznawca Sigmara. O wrogu którym straszono na dobranoc dzieci. Czuł strach, lekkie niedowierzanie i gniew. Może kroniki krasnoludów posiadały więcej informacji o pradawnym nekromancie. O wrogu z którym walczył sam miłościwy Sigmar Młotodzierżca. Nie mniej, pozostawała kwestia oskarżonego.

- Bracia są zgodni w swoich wersjach, najpewniej nie ukrywali niczego w swoich wyjaśnieniach... – odpowiedział po prawdzie cyrulik – ...jest podejrzenie, że jego umysł został spaczony za mocą sił z którymi się zetknął. Możliwe, że jeden ze sług Nagasha maczał w tym palce. Będziemy musieli popytać w lokacjach o których napomknęli Bracia. Nie mniej, gdybyś nam przybliżył postać Nagasha, byli byśmy wdzięczni. Wiedza to podstawa każdej bitwy, każdej potyczki, a wiedza o naszym wspólnym wrogu, nie ważne jak straszliwa, może nam pomóc w zrozumieniu jego motywów i dalszych planów.

Karl był wewnętrznie skonfliktowany. Oto stali przed potężnym dylematem, dylematem którego potępiony przez Braci krasnolud był tylko niewielkim trybikiem w całej machinie zła. Czuł ból, że pradawny wróg Sigmara jeszcze stąpał po piaskach ziemi. Czuł złość, że jeszcze istniał i nienawiść która kazała mu śladem swojego boskiego patrona zmiażdżyć zagrożenie w zalążku nim rozrośnie się i wymknie spod kontroli. Wypalić heretyków i odmieńców w świętym ogniu wcześniej wydobywając z ich umysłów w bolesnej torturze wszystkie możliwe informacje. Jego szkolenie, jego doświadczenie, jego nastawienie. Wszystko to teraz dawało sobie silnie znać, a w jego oczach widać było pasję, zimną i nieubłaganą taką jaką posiadał jego Mistrz. Był narzędziem Sigmara, a Simar chronił poprzez swoje dłonie w Starym Świecie. Choć łowcą nie był, ani inkwizytorem, miał święty obowiązek zetrzeć w pył na wietrze zło które zagrażało znanemu mu światu. Mimowolnie, jego dłoń powędrowała ku symbolowi Ghal Maraz, rozłupywacza czaszek, który nosił wykonany w srebrze na piersi. Nie było czasu zaopatrzyć się w odczynniki alchemiczne i aptekarskie. Nie było czasu powracać do budowanego laboratorium. Nie było czasu tworzyć mikstury które mogłyby zagwarantować przeżycie. To wszystko stało się drugoplanowym celem który jednak wciąż miał miejsce w jego głowie.

Spojrzał po swoich towarzyszach z pustym, chłodnym, wyczekującym odpowiedzi oczekiwaniem. Był ciekaw kto z nich podejmie rękawicę, kto stchórzy i nie będzie godny oglądać Sigmara po wieki w zaświatach sącząc wino, miód i piwo wyczekując ostatecznej bitwy z chaosem. Stał więc i czekał kto się okaże sprzymierzeńcem... a kto podatnym na wpływy spaczni kmiotem.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 05-02-2015 o 13:31.
Dhratlach jest offline  
Stary 05-02-2015, 18:42   #686
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Nagash…

Pradawne zło, które istnieje od zarania dziejów, od pierwszych ludzkich cywilizacji z dalekiego południa. Galvin aż usiadł z wrażenie, kiedy zdał sobie sprawę w jak piekielnie nieogarnialną dla niego i towarzyszy sprawę się władowali. Jak bardzo byli bezsilni wobec takiego zła. Kim bowiem byli, aby móc coś zdziałać przeciw takiej potędze. Już wcześniej sądził że Bragthorne przerasta ich siły, ale szybkie działanie o odpowiedniej porze pozwoli na niedopuszczenie do jego powtoru.
Teraz zaś… teraz zaś Galvin sam nie wiedział co ma czynić.
- Tak. Koledzy twojego syna opowiedzieli nam o paru sprawach i jego dziwnym zachowaniu, które eskalowało od paru miesięcy. - rzekł piwowar, skupiając się na tym, aby dzikie myśli nie zawładnęły jego umysłem do końca - Kazrik grał w kości u Siwego Zębacza. Raz bardzo dobrze mu szło, więc zapożyczył się u Gafara na sto złociszy. Ale przegrał. Jego kumple spłacili dług, kiedy się dowiedzieli… chcieli w ten sposób zrobić prezent dla dziecka Kazrika. - Galvin pomasował skroń - Tak czy tak… mógłbyś nam powiedzieć kim jest Gafar?

Kapłan na chwilę zamyślił się. Potarł dłonią o swoją długą brodę, i nabił ponownie fajkę:
-Gafar jest właścicielem Siwego Zębacza, a także miłośnikiem gier, zakładów i wszystkiego co może przynieść zysk. Chciwy, ale mający swoje zasady. Ludzie nazwali by go lichwiarzem, lub kimś podobnym do niego. Żyje z pomyłek innych - odparł.

-[i] Zauważyliśmy też dość dziwną poszlakę. Mianowicie wszyscy trzej górnicy mieli dłonie bardzo styrane pracą. Kazrik natomiast choć zrzędliwy nie uchylał się od obowiązków. Jak go widzieliśmy natomiast dłonie miał dokładnie doczyszczone.

-Zapewne strażnicy pozwolili mu się umyć. Nie jesteśmy barbarzyńcami, tym bardziej, że jest moim synem. Zapewne z szacunku do mnie, dali mu taką możliwość.. - odpowiedział po chwili Jordi.

- Pewnie tak. Było coś jeszcze… ponoć popadał ostatnio w stany depresyjne i mówił dużo, że życie jest bez sensu, że żyją wszyscy pod butami swoich żon i takie tam narzekania. Przy tym tamtego wieczoru powiedział, że pomodli się za “biedne i smutne życia” swoich towarzyszy.

Kapłan spoważniał,a potem roześmiał się by po chwili przeprosić za swój “wybuch”:
-Wybaczcie, ale Kazrik i modlitwa. Widzicie, gdyby nie Gael to by jego stopa w świątyni nie stanęła podczas ślubu. Niestety mój syn miał wiele przywar, a jedną z nich była jego niechęć do Bogów i modlitw. Ostatni raz widziałem go, bardzo dawno temu i to też nie w świątyni, a przed gdzie czekał na mnie. Tak więc..faktycznie dziwne to..A wiadomo do kogo miał się modlić to niby dokładnie ? - zapytał.

- Mamrotał coś ponoć o czerni i smutku. I że jest wolny, w przeciwieństwie do towarzyszy, pomimo że ma żonę, dlatego przed wyjściem na szybko wypił dwa kolejne kufle. Z tego co mówił Gnarok po drodze z karczmy do domu Kazrika jest świątynia Grungniego, Valayi i Gazula.

-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Musicie zapytać go. W dwóch ostatnich świątyniach z tego co mi wiadome, nigdy nie był.. Dlatego tak cieszyłem się, gdy Gael powiła syna. Liczyłem, że chociaż wnuk, będzie podobny do mnie - odparł ze smutkiem
Piwowar poklepał kapłana po ramieniu, aby okazać mu wsparcie, jednak, kiedy przemówił jego słowa były skierowane głównie do towarzyszy.

- Teraz kiedy wiemy więcej możemy już coś zdziałać. Trzeba nam porozmawiać z Kazrikiem, może trochę wytrzeźwiał, sprawdzić czy nie widziano go w pobliżu którejś ze świątyń, oraz pójść do Siwego Zębacza wziąć na spytki Gafara. Trzeba by też w Czarnym Rogu rozpytać się czy ktoś nie interesował się Kazrikiem przed całym tym incydentem. Czasu mamy niewiele, tropów jest kilka. - niestety Galvin zdawał sobie sprawę, że jego obecność byłaby bardzo korzystna w każdym z tych miejsc jednak nie mógł być we wszystkich na raz.

Trzeba było rozważnie podzielić drużynę do tych zadań. Resztki optymizmu Lotara wyparowywały z każdą sekundą. Nie miał pojęcia, jak pomóc synowi Jordiego. Wierzył, nie da się ukryć, że Kazrik był pod wpływem Czerwonej Damy, ale dowodów na to nie miał i nie spodziewał się, by któryś z krasnoludów uwierzył w coś takiego. Przede wszystkim żaden z krasnoludów nie spotkał się z Czerwoną Damą, a nawet gdyby zechcieli w uwierzyć w Damę, to zapewne twierdziliby, że krasnoludy są zbyt... twarde, by dać się omotać jakiemuś widmu, a jak na razie to był jedyny argument przemawiający na korzyść Kazrika. A do tych problemów doszła jeszcze wizja powrotu Wielkiego Nekromanty... Sigmar, ponoć, poradził sobie kiedyś z poprzednim wcieleniem Nagasha, ale raczej żaden z nich nie wyglądał na Sigmara...
Mamy przechlapane, pomyślał.
- Ja mogę iść wszędzie - powiedział Lotar - ale nie ukrywam, że prowadzenie śledztwa niezbyt mi wychodzi. W takim razie najlepiej by było, gdybym się wybrał do świątyni. Najpierw Grungiego, a w razie czego do tych pozostałych dwóch. To, że tam nie bywał nie oznacza, że akurat nie zmienił zdania.

W pierwszej chwili Wolf chciał mruknąć że to bzdury. Nagash był przecież postacią z legend. Myśl że mógł przeżyć, a przede wszystkim przetrwać walkę z samym Sigmarem była… możliwa w świetle ostatnich wydarzeń. Z żalem, smutkiem i przerażeniem, rycerz uświadomił sobie w jak wielkie bagno wdepnęli - a przecież wiedza o tym z kim naprawdę walczą, dopiero zaczęła się zagnieżdżać w ich świadomości. Jeśli w istocie to Wielki Nekromanta był ich przeciwnikiem, a Bragthorne jedynie sługą, mierzyli w coś co ich przerastało. Na szczęście Wolf był też człowiekiem sceptycznym. Dlatego naraz postanowił sobie nie popadać w panikę, a rozwiązać jeden problem zanim zabiorą się za drugi. Mercuccio był problemem, którym mogli się zająć zdejmując głowę nowego barona z jego fałszywych barków.
Rycerz po chwili zauważył, że nerwowo pociera palcami o siebie i natychmiast przestał. Skupił się na rozmowie z kapłanem.
- Pójdę do Kazrika. Chcę spojrzeć na niego i zadać kilka pytań. Youviel pójdzie ze mną. Galvin, rozmowa z Gafarem może należeć do tych cięższych. Wolałbym żebyś ty ją poprowadził. Weź ze sobą Laurę. Gomez, ty pójdziesz z Lotarem i Karlem do świątyni. Jeśli macie inne propozycje, mówcie. Zważcie jednak że nie mamy dużo czasu.

Youviel w milczeniu słuchała słów kapłana, dopóki nie padło imię nekromanty. Nie znała tak dobrze dziejów ludzi, ani z kim ich bóg niegdyś walczył. Jednak imię Nagash znała dobrze. Opowieści o niegdyś pokonanym lecz wciąż budzącym grozę złu, były żywe w kulturze leśnych elfów. Historie przekazywane z ust do ust jako nauki starszych klanu zapadły bardzo dobrze w pamięć kobiety. Twarz elfki wykrzywił grymas wyrażający coś pomiędzy niedowierzaniem a niezadowoleniem. W milczeniu dusiła złość patrząc tylko groźnie dookoła. Taka wieść, nawet jeśli niepewna, była poważna i wracanie do spraw przyziemnych jak syn kapłana drażnił kobietę. Patrzyła wrogo to na kapłana, to na Galvina i na koniec na Wolfa. Głupi śmiertelnicy.

Na krótki moment niedowierzanie odebrało fanatyczce mowę, wyciskając powietrze z płuc niczym solidny cios młota. Dłoń odruchowo spoczęła na rękojeści broni, a po plecach przeszedł zimny dreszcz. Kobieta znała aż za dobrze imię przeklętego maga, aspirującego do miana boga. Nie raz i nie dwa czytała o jego losach, zamknięta w kamiennej celi podczas czuwania... w innym miejscu i innym życiu. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, ba! Mogła pokusić się o stwierdzenie, że zmiany dotknęły dosłownie wszystkiego, co znała i pamiętała, lecz zakorzeniona głęboko w sercu i umyśle nienawiść pozostała.
- Panie, zmiłuj się - wyszeptała pod nosem. Strach powoli ustępował, wypierany przez wściekłość. Wiec o to od samego początku chodziło.
Naraz jej ciałem wstrząsnął śmiech, twarz ozdobił zły uśmiech. Uniosła głowę, spoglądając na każdego z obecnych, a w czarnych oczach zapłonął ogień.
- Jestem ciekawa, czy TO też uda się wam beztrosko zignorować - ochrypły głos rozszedł się po pomieszczeniu. - Tyle, że tym razem problem nie zniknie, jeśli odwrócimy się do niego plecami, a wręcz przeciwnie. Naszym obowiązkiem jest działać.

- No to działaj, kurwa, i nie pierdol o działaniu i obowiązkach. - warknął piwowar - Masz plan? Masz pomysł co zrobić? Jedziesz do Baronii zatłuc Mercuccia, czy od razu pod Wrota? A może łapiesz statek do Arabii? Proszę bardzo w całym porcie kilka się znajdzie. - Galvin machnął ręką gdzieś w bliżej nieokreśloną stronę - Proszę, podziel się swoją błyskotliwą strategią, chyba że jak zwykle tylko kłapiesz paszczą, którą wykrzywiasz jak dupa do srania, kiedy tylko możesz.
Nie na żarty komentarz Laury wkurzył Galvina. I nie była to kwestia, że jej nie ufał. Tylko tego, że w tej chwili jedyne co mogli na pewno zdziałać to wypełnić swoją obietnicę wobec Jordi’ego.
- Jeżeli masz coś konstruktywnego do przedstawienia to przedstaw. Jeżeli nie, to racz zamilknąć. Wszyscy wiedzą naprzeciw kogo stajemy i jak bardzo wobec niego jesteśmy bezsilni. Potrzebujesz rozdzierania szat i zawodzenia, żeby to do ciebie dotarło? - dodał na koniec z ponurym wyrazem twarzy.

- Jesteś kurwa głuchy, czy upośledzony? Stawiam na to drugie, skoro tak bulgoczesz i unosisz sie dumą. - Kobieta machneła lekceważąco dłonią, spoglądając z góry na krasnoluda. Przed oczami stanął jej obraz stosu z krzyżem pośrodku i płonąca wioska pełna zweglonych ciał. Odpuściła, bo nie mieli czasu. Szkoda, że pokurcz nie potrafił schować swoich zachcianek głeboko w buty i zrobić tego, co konieczne, zamiast tego, co chciał. - Nie jestem aż tak ślepo zapatrzona w siebie, żeby nie dostrzegać, kto i co jest naszym priorytetem, ale jeśli chcesz dalej życ w swoim małym, ciasnym świecie iluzji - twoja wola. Gdybyś naprawdę zdawał sobie sprawę, kim jest nasz wróg, nie brandzlowałbyś sie nad gówno wartymi problemami... A nie, czekaj. Przecież marnowanie tutaj czasu nie jest bezsensowne. Wszystko ma sens, jeśli zamieszany jest w to ktoś z twoich kamratów, albowiem tylko khazadzkie sprawy godne są uwagi, na resztę można wyłożyc metr chuja z jajami do kompletu. Nie ma nic bardziej konstruktywnego, niż siedzenie w tej zaplutej twierdzy. Mercuccio by ci przyklasnął. Szkoda jedynie, że on akurat nie jest po naszej stronie.

- Skończcie te przepychanki - powiedział Lotar. - Jak się skończy ta zabawa, możecie się nawet pozabijać, ale na razie dajcie sobie spokój. I tak dzisiaj nigdzie nie ruszymy, więc możemy załatwiać dwie sprawy naraz. Jakby nie było, chodzi o naszych sojuszników, prawda? A nuż się okaże, że coś złego się dzieje wśród krasnoludów? Co będzie jeśli się okaże, że to nie był jedyny taki przypadek? W końcu sami nie damy sobie rady ze sprawą Nagasha.
- Nadal czekam na jakąś kontruktywną myśl ze strony Laury. Póki co jedyne na co się zebrała to histeria i plucie jadem. Zero produktywności, zero działania… zero pożytku z takiego pieniacza jak ona. - odparł krasnolud - Tak samo zero zorientowania co zostało obiecane, co miało miejsce w strażnicy, co miało miejsce pod wrotami i co ma miejsce tutaj. Sigmar dłonią twarz zasłania z zażenowania. - warknął Galvin i zwrócił się do reszty - To że Mercuccio dostanie za swoje to już pewne. To że trzeba nam wrócić do wrót i potwierdził słowa szaleńca też jest pewne. Z miejsca nie zrobimy nic, trzeba nam się odpowiednio do tego przygotować i wyposażyć, a możemy to zrobić jednocześnie pomagając komuś kto wyświadczył nam przeogromną przysługę udostępniając teksty, które nas oświeciły odnośnie całej sprawy. Sam Czcigodny też z pewnością nie zachowa tej wiedzy dla siebie i niedługo będzie o tym wiedział także Król, a z czasem reszta władców krasnoludzkiej domeny, co w dalekiej konsekwencji będzie dla nas potężnym wsparciem. Sprawa nas przerasta, ale jeżeli będziemy jak ogary pędzić za zwierzyną pozostając ślepi na to co jest w koło wróg schwyta nas w polu, otoczy i wybije. Zero pożytku przyniesie takie działanie, a samymi chęciami nic nie zdziałamy. - rzekł Galvin z uczuciem i dodał - A jak ktoś chce mi wyskakiwać jeszcze z lekcją historii kim był Nagash to niech, kurwa, najpierw zda sobie sprawę że ten zdechnięty panek musiał swoje hordy przeprowadzić przez ziemie krasnoludów. Niech też sobie, kurwa, zda sprawę, że większa część jego wojsk rozbiła się o krasnoludzkie twierdze, i niech sobie, kurwa, zda sprawę, że Sigmar sam jeden tej wojny nie wygrał, tak jak nie wygrali sami ludzie i nie wygrały same krasnoludy.
Rozejrzał się po sali z gniewnym spojrzeniem.
- Ktoś ma coś jeszcze do dodania?

- Tak jak i w przeszłości, tak i teraz Bracie mamy wspólnego wroga. - powiedział ze spokojem Karl - Jedynie wspólnym wysiłkiem powstrzymamy jego powrót, lecz najpierw musimy namierzyć tych którzy ten powrót wspierają i ich słusznie przesłuchć jak na heretyków przystało.

- Czyli jednak jesteś upośledzony, gdyby ktoś miał wątpliwości. - Laura zaklaskała w dłonie, krecąc z pogardą głową - Widzisz, jak ktoś jest głupi i jak chce by głupi, nie powinien używac religii, zasłaniac nią swojej ignorancji. Nie moją rolą jest uświadamianie głupców, którzy nawet nie zadają sobie tyle trudu, by słuchac co sie do nich mówi, tym bardziej nie zamierzam sie powtarzac, bo ktoś łeb z dupą zamienił w przekonaniu o własnej mądrości, choc droga to daleka nie była. - parskneła. Bogowie, już Lothar miał wicej rozumu, ale czego spodziewac sie mogła po brodatym pokurczu, prócz pieniaczki i przekonaniu o własnej nieomylności? Los czasem bywa złośliwy. Wiecej nie zamierzała wdawac sie w żadne dyskusje. Raz, że dalsza wymiana zdań nie miała sensu poza urąganiem własnej godności, a dwa - dośc już stracili czasu na zbdnym pieprzeniu. Była jedynie ciekawa w którym momencie i na kim odbije sie to marnotrastwo.

- Nie kłóćmy się o historię, religię i pieniądze - stwierdził cyrulik - Nie znając wersji drugiej strony tylko rzucimy się sobie do gardeł, a właśnie tego chcą nasi wrogowie. Mamy cel i skupmy nasze siły na nim. Podziały zostawmy na boku

Elfka z posępną miną słuchała wymiany bełkotu. Nic odkrywczego sobie nie powiedzieli. Poparzona kobieta odwróciła się na pięcie zostawiając skaczącą sobie do gardeł parkę.
- Dostaliście swoje zadania - powiedziała głośno i oschle przed wyjściem. Wolf chciał pójść i porozmawiać z Kazrikiem? Dobrze, no to niech idą teraz. Zdenerwowana elfka zostawiła otwarte drzwi nie czekając aż tamci skończą. Ludzie, khazady psia ich mać.

- Galvin idź z Karlem - rzekł w końcu Wolf - [i]Laura dołączysz do Gomeza i Lotara. Dowiedzcie się jak najwięcej w temacie Kazrika. Nie chcę na razie słyszeć o Nagashu. Jeden problem na raz. Kazrik. Mercuccio. Nagash.[i] - potoczył wzrokiem po zebranych - Ochłońcie i skupcie się na obecnym zadaniu. Najdalej w dniu po Drugim Szpuncie chcę stąd wyjechać w kierunku baronii. Jednak im szybciej się tym zajmiemy tym lepiej. Mercuccio nie będzie czekał.
Po tych słowach kiwnął Jordiemu głową na pożegnanie i wyszedł. Nie był pewien czy wieczorem zobaczy ponownie wszystkich towarzyszy. Miał jednak nadzieję, że zostawią własne animozje na boku. Rozumiał tych którzy dawali upust swoim emocjom. Osobiście jednak wolał przegryźć nowe rewelacje związane z nekromantą sam, w ciszy. Każdy radził sobie z tym tak jak umiał.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 05-02-2015 o 18:44.
Jaracz jest offline  
Stary 06-02-2015, 23:35   #687
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Atmosfera w domu kapłana była tak poważna że aż śmieszna, a przynajmniej taka była dla Gomeza. Gdyby nie Laura i gdyby nie śmierć Milano to nożownik już dawno porzuciłby tę szaloną kompanię, która na imię upiora zabitego przed setkami lat gotowa była ruszyć na kraniec świata lub prościej, rzucić sobie nawzajem do gardeł. Gomez choć był ewidentnie popapranym człowiekiem to jednak jego umysł działał na bardziej przyziemnym, a nie mistycznym poziomie. Najważniejsza dla cyrkowca była teraz zemsta za śmierć Milano i śmierć barona. Nie to że jakoś bardzo kochał wspomnianych nieboszczyków ale pierwszy był kumplem z którym się razem walczyło i chlało piwsko, a drugi pomógł pozbyć się kłopotów i na dodatek nieźle płacił, więc resztki sumienia nie pozwalały Gomezowi zostawić tej sprawy bez pomsty. W sumie sprytu i odwagi Merccuciowi nie brakowało i nawet to szukanie pomocy wśród mrocznej magii było czymś co nożownik potrafił zrozumieć i podziwiać, jednak ten rodzaj lojalności, który rodzi się w umyśle szaleńca był o wiele, wiele mocniejszy niż mogłoby się wszystkim wydawać łącznie z samym Gomezem. Oczywiście sprawa Nagasha była dla niego bardziej legendą niż czymś co mogłoby stanowić cel sam w sobie.

Natomiast uczucia Gomeza w stosunku do Laury ulegały od pewnego czasu przewartościowaniu. Już nie było to tylko dzikie pożądanie, jakie odczuwał na samym początku, ale był to już rodzaj pewnego wyzwania o charakterze długofalowym. Czy była to miłość to trudno było określić, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę jego zryty umysł ale przestało tu już chodzić li tylko o doprowadzenie do kontaktu fizycznego.
 
Komtur jest offline  
Stary 10-02-2015, 12:46   #688
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kapłan niestety nie miał zbyt wiele informacji o Nagashu do przekazania, poza tymi najbardziej znanymi informacji. Wszystkim wiadomym było, że ów potężny Nekromanta pochodził z dalekiej krainy Nehekhara, która istniała wiele tysięcy lat przed narodzinami Sigmara. Jego zamiłowanie do śmierci, i obsesja by nigdy nie umrzeć, doprowadziły go skierowania swoich kroków ku mrocznej magii. I tak stał się pierwszym nekromantą, a potem pierwszym liszem, jakiego Świat widział. Według legend, podobno to on przyczynił się do powstania Panów Nocy czyli wampirów. I to z jego tomów, stojąc na blankach Zamku Drakenhof, Vlad von Carstein wykrzyczał mroczną inkantację, podnosząc ogromne hordy nieumarłych i opanowując Sylvanię. Według podań Wielki Nekromanta wracał przynajmniej dwukrotnie i dwukrotnie był pokonywany. Te fakty, które rozpowszechniły się na przełomie stuleci, były znane wszystkim mieszkańcom Imperium.
Ojciec Kazrika zasugerował, że więcej informacji najemnicy, mogli by uzyskać w głównej siedzibie zakonu Morra.

Tak jak powiedział Wolf, czasu nie było za wiele i nim dzień miał dobiec końca, każda grupa miała odwiedzić jeszcze jeden punkt. Jordi w tym czasie musiał udać się do króla, by stawić się na jego wezwanie, choć wcześniej zamierzał zaprowadzić Wolfa i elfkę do jego więzionego syna. Reszta natomiast musiała radzić sobie sama.

Galvin i Karl

Droga do Siwego Zębacza była dość prosta, i obaj bohaterowie trafili tam bez problemów. Przed karczmą nie było żadnych pilnujących ochroniarzy, więc wejście do środka stanowiło czystą formalność. Gdy tylko otworzyli oni drzwi na zewnątrz, ze środka dobiegły ich gromkie odgłosy zabawy i hulanki, a dym zapewne pochodzący od fajek uderzył w ich nozdrza.
Po przekroczeniu progu obaj najemnicy mogli stwierdzić, że karczma z zewnątrz wyglądała na większą. Być może ścisk, tłok jaki panował w tym radosnym przybytku oddawał takie wrażenie, a może po prostu gęsto nagromadzone stołu, przy których siedzieli krasnolud i ludzie. Część stołów przeznaczono tylko do gry w kości, i tam na próżno było dostrzec talerzy, półmisków z jadłem.
Za barem stał rudowłosy krasnolud, o postawię dębu i minie jakby stado pszczół go użądliło. Ponurym wzrokiem otaczał gości, i co jakiś czas zerkał dyskretnie w kierunku dwóch innych Khazadów. Odziani w koszulki kolcze, i nabijane ćwiekami rękawice obserwowali otoczenie, bacznie pilnując czy nikt nie zakłóca porządku w środku.

Lotar, Laura, Gomez

Trójka bohaterów udała się do świątyni Gazula. Po kilku prostych pytaniach okazało się, że Kazrika nikt nigdy w niej nie widział. Potwierdziło to dwóch innych kapłanów, a także kilku akolitów, którzy mają wieczorne wachty. Żaden z kapłanów także nigdy nie spotkał Kazrika, nawet w pobliżu świątyni.
Kolejnym miejscem do którego zostali skierowani była świątynia Valayi. Tam jednak sytuacja była równie podobna, co sprawiło, że owa trójka załatwiła sprawę dość szybko. Po powrocie do domu kapłana, okazało się, że reszta jeszcze nie wróciła. Był więc czas dla siebie i swoich potrzeb. W końcu cały dzień latali, a miasto krasnoludów oferowało tyle możliwości.

Wolf i Youviel

Jordi pożegnał parę przed więzieniem, ówcześnie prosząc strażnika o udostępnienie im widzenia się z Kazrikiem. Nie było to łatwe, ale w końcu krasnolud się zgodził, choć bez ustanku łypał na elfa spode łba. Nie było mu w smak, że do więzienia wchodzi przedstawiciel elfiego rodu. Broń oczywiście została im zabrana na czas “odwiedzin”. Także cela miała pozostać zamknięta, więc rozmowa z więźniem miała odbyć się przez kraty.
Oboje zostali wprowadzeni do środka. Cele znajdowały się za okutymi, stalowymi drzwiami, których pilnowało dwóch uzbrojonych w topory i kusze Khazadów. Gdyby nie rozkaz kapitana, zapewne nie wpuścili by tej dziwnej dwójki do środka.
W celach panował mrok, bowiem tylko na korytarzu paliły się świece. Trzy ledwo tlące się płomyki, dawały odrobinę światła skazanym, choć nawet nie na tyle by móc czytać. Więźniowie siedzieli na swoich pryczach, czekając na nieuchronny los. Jedynie Kazrik siedział na ziemi, wciśnięty w kąt i zdawał się być wpatrzony w swoje dłonie. Trzymał w nich coś małego, lecz mrok i jego pozycja uniemożliwiały identyfikację tego przedmiotu. Nawet jego szept, cichy i spokojny był ciężki do zrozumienia:
-Panie mój. Czy to ja jestem winien? Gazulu, mój przewodniku, wskaż mi drogę..odpuść me grzechy...Czerwień znów nadchodzi...Śmierć. Tylko ona mnie ukoi. Tylko ona da mi zapomnienie..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-02-2015, 11:46   #689
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bez większych ceregieli Galvin podszedł do szynkwasu.
- Co tam macie dobrego karczmarzu? - zapytał na dzień dobry.
Karczmarz spojrzał na nowego gościa i odparł:
-Najlepsze ale w mieście, i mięsiwo..gulasz. Polecam.. - zaczął zachwalać -Nowi chyba jesteście w mieście? - zapytał.
- Ano nowi… ale tak czy tak dla mnie kufel piwa. Najlepszego. - rzekł Galvin kładąc na ladzie dwa srebrniki.
-Tak jak mój towarzysz. Najlepsze jakie macie, bom słyszał że najlepsze tutaj podajecie - powiedział z uśmiechem Karl kładąc monety śladem krasnoluda.
Karczmarz nalał dwa pełne kufle (litrowe) piwa i postawił przed przybyszami. Przez chwilę przyglądał im się bacznie, czekając czy coś jeszcze zamówią.
Chwyciwszy w dłoń kufel Galvin upił trochę złotego napoju i zacmokał. Było dobre. Bardzo dobre. Ale nie doskonałe. Nie to jakim zwykle mógł się raczyć tam gdzie uczył się swojego rzemiosła.
- Na drugie zaś… potrzebowalibyśmy paru informacji o pewnej osobie, która jakiś czas temu była wywalcem Siwego Zębacza. - rzekł krótko piwowar.
Karczmarz spojrzał podejrzliwie na Galvina, unosząc lekko brew do góry.
-A czy tutaj to jest jakiś punkt informacji… - żachnął się -Kogo szukacie? - zapytał po chwili, lekko pukając palcami
Dłoń Galvina podniosła się, a między palcami błysnęło złoto jakby dla odczarowania lekko nieufnego karczmarza.
- Kazrik Jordisson. Kojarzycie takiego kogoś?
Karczmarz spoważniał. Mina jego stężała, a mięśnie napięły się. Gniew w oczach byłby dostrzegalny nawet dla ślepego.
-Tak. Bywał tu, ale już nie bywa. - splunięcie na podłogę.
- W to nie wątpię. Kwestia jednak nie tego czy tu jest czy go nie ma. Kwestia tego z kim się zadawał, z kim przesiadywał. - rzekł równie poważnie Galvin, choć po nim w przeciwieństwie do karczmarza dało się dostrzec ponurość. Położył złotą monetę na blacie i dodał - Po posiłku na głowę też poprosimy.
Karczmarz coś krzyknął do jakiejś Khazadki, z czego można było wywnioskować, że zaraz podadzą ciepły gulasz.
-To nie wasz interes z kim się tu zadawał. Swoje złoto schowaj, bo i tak Ci nie pomogę. Morderca rodziny nie zasługuje nawet na splunięcie,a co dopiero by przywoływać go do rozmowy. - zaciśnięte zęby mogły świadczyć o jednym. Plotka stała się znana. Pogarda dla Kazrika stała się faktem.
- Nie z powodu obłąkanego jesteśmy tutaj, a z powodu… prawdy. - rzekł piwowar, wypił parę łyków i kontynuował wcale nie rozluźniony smakiem trunku - Poproszono nas, abyśmy odtworzyli ile jesteśmy w stanie z ostatnich kilku miesięcy życia szaleńca.
-Powiem krótko. Bywał tu, a z kim grał i z kim gadał to nie moja sprawa. Lepiej przestańcie o niego pytać, bo sobie kłopotów narobicie.. - rzucił ostrzegawczo -Ja tu tylko podaję..a o nim nie chcę gadać.. - ponowne splunięcie na ziemię.
-Nie musisz z nami rozmawiać, ale odmawiając nam pomocy narażasz swoich pobratymców na podobny los który spotkał Kazrika. Jego umysł został spaczony, jego myśli odwrócone przeciwko niemu i jego braciom i siostrom. Możecie nic nie mówić, ale jeżeli nastanie następna tragedia, krew będzie na waszych rękach Panie. - powiedział stanowczo i fachowo Karl dopijając kufel piwa, który po opróżnieniu postawił mocno na ladzie. - Nic tu po nas przyjacielu - zwrócił się już do Gavlin’a - Dorwiemy plugawego nekromantę tak czy inaczej, nie dziś, to jutro, choćbyśmy mieli umrzeć.
Karczmarz się zaśmiał tylko gromko na słowa człeczyny. Machnął ręką i ruszył w kierunku innej klienteli. Widocznie słowa cyrulika nie zrobiły na nim większego wrażenia.
Dłoń piwowara powędrowała do twarzy i zakryła ją w geście kompletnego szoku i zażenowania.
- O ja pierdolę. Karl, cholera… z Bretonii się urwałeś czy jak... - wymamrotał.
Przelał piwo do swojego kufla przytroczonego łańcuchem do pasa i ruszył do wyjścia popijając z niego. Olać gulasz.
 
Stalowy jest offline  
Stary 14-02-2015, 17:38   #690
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kultura khazacka była bardziej zawiła niż cyrulik mógł się spodziewać. W Imperium, na dźwięk słowa "nekromanta" ludzie zaczęli by najpewniej zastanawiać się czy powstrzymywanie odpowiedzi na pytania jest rozsądnym wyjściem biorąc przybyszów za łowców czarownic, lub pomocników inkwizytorów. Tutaj jednak sprawy miały się inaczej, a słowa młodego asystenta oprawcy nie wskórały nic poza śmiechem obojętności.

- Nasze kultury się różnią przyjacielu... - wymamrotał przepraszającym tonem Karl kiedy byli już poza drzwiami przybytku.
 
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172