Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2015, 22:51   #606
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy było po walce Dirk ruszył w tunel z którego przyszli. Siedział tam w ukryciu i nasłuchiwał, węszył, obserwował. Na całe szczęście nie dostrzegł oznak bytności wroga. Zamiast tego ponownie złapał trop woni pieczeni. Woń niosła się definitywnie z górnej części korytarzy. Zawrócił by dokładniej przyjżeć się miejscu z którego przybyli zielońce. W tym czasie Huran z Erganem gmerali przy orczych i skaveńskich ścierwach. Dirkowi nie w głowie to było. Dostrzegł na ścianie ciemną plamę, która po zbadaniu okazała się być wodą, na dodatek woda ta miała charakterystyczną mętną barwę oraz specyficzną woń jaką wydziela stopiony śnieg. Maczając ręcznik w wodzie nasączał go, a następnie wkładał do ust i wysysał skrupulatnie każdą kroplę wody. Nie było tego wiele, ale skoro była woda ze stopionego śniegu znaczyło to, że tam na górze płonie ognisko lub też płonęło do niedawna, topiąc śnieg. Czyżby była tam jaskinia? To zostawił na później, ważniejsze były inne sprawy, choćby zwilżenie warg i minimalne zaspokojenie pragnienia. W powstałych kałużach nie było wiele wody, ale zawsze to było coś. Dopiero po wyssaniu z ręcznika ostatnich kropel ruszył w stronę Thorina kończącego robotę przy poważnie rannych. Tylko pokazał medykowi swoje dłonie, a ten wiedział co ma robić. Przed opatrunkiem Dirk wsmarował Czerwony łój w rany rąk. Dodatkowo Thorin zawyrokował, że Dirk mógłby użyć Krwawego Litworu, którego działanie byłoby wykorzystane optymalnie. Dirk nie zastanawiał się długo, do dna opróżnił całą porcję, by już po chwili poczuć działanie leku. Ręce co prawda spuchły mu jak baniaki, ale krew momentalnie ustała się sączyć, a w ciało Dirka wlała się niemal czysta energia.

–Wiesz co Thorinie. Mniemam, że tam – wskazał miejsce desantu orków opuchniętą łapą – zalega śnieg. Na dodatek płonie tam ognisko i piecze się mięsiwo, które czuć było zanim tu przyszliśmy. Możliwe, że jest tam jaskinia skoro nawiało tam śniegu, albo jakaś rozpadlina, którą moglibyśmy wydostać się na powierzchnię. Poza tym orki mogły zostawić tam większość swojego mandżuru. Może spróbowałbyś przekonać Detlefa Upartego jak wróci, aby tam się wspiął. Lub poczynił zwiad, bo wydaje mi się, że jedna z odnóg korytarza którym tu dotarliśmy prowadzi tam na górę. Skoro jest tam płonące ognisko, to może jest zapas opału, może są tam pochodnie, a przede wszystkim sądzę, że jest tam śnieg. Nie, źle się wyraziłem. Jestem przekonany, że jest tam śnieg. Woda gwałtownie przechodząc ze stanu stałego w ciekły staje się, hymm, charakterystyczna. Wydaje mi się, że orki zagotowały śnieg lub rozpaliły ognisko na śniegu. W każdym bądź razie przebiegła gwałtowna reakcja zmiany stanu skupienia. Taką właśnie odrobinę wody znalazłem nieopodal miejsca desantu urukazi. A tak z innej beczki to jeśli potrzeba jest jakichś leków to mów. Mam jeszcze osiem porcji Krwawego Litworu, mam lek przyśpieszający gojenie złamanych kości, mam także lek na choroby.

Thorin dziwnie patrząc na Dirka rzekł – to sa twoje prywatne zapasy, rozporządzaj nimi wedle swego uznania.

Tym razem to Dirk musiał dziwnie spojżeć na Thorina, dodatkowo przewiercał go swym wzrokiem, patrząc wprost w oczy Thorina. – Thorinie, jakimże ciulem musiałbym być aby nie podzielić się z towarzyszami broni lekami, mogącymi ocalić ich żywoty? Jeśli jest potrzeba to mów czego i jakie ilości. – Dirk mówił stanowczym głosem nie cierpiącym sprzeciwu. – Poza tym, każdy powinien mieć porcję Litworu, którą rozdałem na barykadach. Choć Roran pewnie stracił swoją w płomieniach. - Dirk nachylił się konspiracyjnie w stronę Thorina czyniąc gest by ten także się zbliżył i przemówił nieco ściszonym głosem - a swoją drogą to Roran chyba został pokarany przez Bogów Przodków za swe bluźnierstwa, te co czynił tam na rumowisku. Bo mimo, że ja i Galeb byliśmy niemal w centrum wybuchu, a Roran na obrzeżach, to on właśnie najbardziej ucierpiał, a potem kąpiel w rzece. Moim zdaniem jak nic Bogowie Przodkowie go pokarali, za modły po elfiemu, za wychwalanie bogów ludzi i elfów. Teraz leży tam pod ściana i łypie na mnie spod bandaży, pewnie klątwy elfie na mnie ciska albo jakieś insze bezeceństwa czyni. Przy ołtażu Praojca nie zmówił modlitwy. – Dirk podczas mówienia gestykulował opuchniętymi łapami, utrudniając tym samym nieco zadanie Thorinowi, który próbował te łapy opatrzeć.

Gdy Thorin zajął się innymi sprawami, Dirk postanowił pokręcić się po jaskini. Swe kroki skierował w stronę snopu światła słonecznego. I gdy tylko objął go blask wszystkie smutki poszły precz. Stał tam nieruchomy jak skała, w blasku promieni słonecznych. Uświniony krwią orka, któremu rozciął tętnicę na nodze, uświniony juchą dwóch skawenów, których śmiertelnie poharatał. Stał tak i patrzył jak urzeczony w błękit nieba. Nawet nie wiedział kiedy zaczął recytować modlitwę do Morgrima wznosząc ręce ku słońcu. Odsłonięty miedziany symbol Morgrima, noszony na prawym ręku rzucał refleksy światła po całej komnacie.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 30-01-2015 o 22:55.
Manji jest offline