Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 00:22   #7
del martini
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
„Będzie drugi Afganistan...” – słowa żołnierza, do niedawna jeszcze tak nierealistyczne, a teraz jak najbardziej prawdopodobne przeszyły Jeremiego niczym prąd o wysokim natężeniu. Tak proste wyrażenie, a zarazem tak prawdziwe i bliskie... Szybko jednak otrząsnął się, gdy usłyszał głos sierżanta Dobsona.
- Podejrzewam, panie Dobson, że na zewnątrz nie jest bezpieczniej niż tutaj. Pracownik ambasady musi być na miejscu i uspokoić całą sytuację – odpowiedział. Ucieczkę z lotniska opinia publiczna odebrałaby jako nieprofesjonalną i Jeremy zaszkodziłby nie tylko interesowi Stanów Zjednoczonych ale i swojej karierze.
Dyplomata nie miał nigdy problemów ze wzrokiem i był w miarę spostrzegawczy, ale odległość od samolotu była znaczna. Musiał poznać jak najlepiej sytuację, by przekazać więcej informacji na temat liczebności oraz rodzaju uzbrojenia wroga. Dzięki temu można by podjąć decyzję o ewentualnym kontrataku z powietrza.
- Macie może jakąś lornetkę? – zwrócił się do marines z eskorty. – Dobrze by było widzieć jak wygląda tam sytuacja...
Przypomniał sobie o cholernej psiarni. Zaraz na pewno zasypią go pytaniami. Lubił rozmawiać z dziennikarzami, ale w tej chwili była to ostatnia rzecz, której sobie życzył. Spojrzał na Niezapominajkę, która ewidentnie myślała o tym samym. Nerwowo przygryzł wargę, co Monica odebrała jako przejaw zakłopotania. W tej chwili nie było chyba bardziej zdenerwowanej osoby na świecie niż właśnie on.
Chwilę później usłyszał znajomą melodię zespołu The Offspring. Pospiesznie sięgnął po swój telefon.
- Wygląda na to, że sytuacja nieco ostygła – odpowiedział Adamsowi. – Myślę jednak, że to nie koniec. Pakole szykują coś specjalnego. Będę was informował na bieżąco. Dzięki za wsparcie.
Dosłownie moment po rozłączeniu się z ambasadą, zadźwięczało „You’re beautiful” Jamesa Blunta. Tylko jeden kontakt miał przypisaną taką melodię. Nicole... Kuźwa, jeszcze Ciebie tylko tu brakowało, kochanie.
- Tak skarbie, jestem cały – próbował opanować drżący głos. Gdy usłyszał, że Francuzka jedzie na lotnisko, serce zaczęło walić mu dwa razy szybciej. – Proszę cię, nie zbliżaj się do lotniska. Nic mi nie grozi, przysięgam. Jakiś szaleniec-fundamentalista wypuścił serię pocisków z kałacha, ale sytuacja już jest pod kontrolą – skłamał, jak sądził, dla dobra Nicole.
Ehh – westchnął. Co powie na to pierdolony prezydent?
I co ja mam powiedzieć?
Dziennikarz BBC patrzył na niego wymownym wzrokiem. Jeremy dojrzał na jego twarzy coś na kształt uśmieszku. Spodziewał się nadejścia tego momentu, choć po cichu liczył, że media zapomną o attaché prasowym amerykańskiej ambasady.
- Akt terroru, którego właśnie byliśmy świadkami, nie pozostanie bez odzewu. Atakowanie bezbronnego samolotu jest czynem haniebnym. KAŻDY – zdecydowanie podkreślił pierwsze słowo – kto był odpowiedzialny za ten zamach, poniesie konsekwencje swojego czynu. Zwiększymy liczbę brygad antyterrorystycznych pilnujących porządku w Islamabadzie. Prawdopodobnie posypią się głowy także w naszych szeregach, a odpowiednie środki zostaną zastosowane, aby w przyszłości nie doszło nigdy więcej do tego typu wypadków – Newport musiał improwizować i obawiał się, że zestresowany może palnąć gafę. Kolejne faux pas w jego karierze mogło by oznaczać jej koniec. Postanowił więc nie poddawać się emocjom i odpowiadać najbardziej dyplomatycznie jak umiał.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline