Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 16:27   #2
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wczorajszy wieczór i noc były dziwne. Nie chodziło oto, że dawny przyjaciel pojawił się kompletnie znikąd wraz z swoim życiem i problemami. Właściwie to przez większość wieczora był zadowolony z spotkania.
Brakowało mu jego przyjaciela, a odkąd Adam wyjechał, nie miał z kim zwyczajnie się powłóczyć po mieście. Napić piwa, pogadać o kobietach, muzyce, Świecie. Wymienić kilka poglądów, czy słuchając kiwać głową na argumenty drugiej strony. Zwyczajna rzecz - przyjaźnienie się. Nawet skrajne zachlanie mordy wódką i wracanie zyzgakiem przez miasto, w akompaniamencie śmiechu z wspominek, wyblakło na skutek decyzji.
"A pamiętasz jak.." "Jak to było? Ty.." "Nigdy nie zapomnę.." i wiele słów kluczy, które otwierały otchłań pamięci powiązanej z czasem, który poświęcił Adamowi. Może zazdrościł mu, że miał ładną mordę, gadane i laski się do niego kleiły, ale to Wojtek był tym bardziej bystrzejszym i oczytanym. Kurwa, nigdy nie zarzuciłby mu kretynizmu ale fakty były znane przez ogół.

Niczym kot otworzył drzwi do mieszkania. Kilka przekręceń w zamkach, ciche zamknięcie drzwi i ponowne przekręcenie zamków. Był skrajnie zmęczony. Fizycznie i psychicznie. Piwo potrafiło powalić w odmęty snu nawet najtwardszego zawodnika, jednak oprócz tego męczyła go sytuacja z Moniką. Nie jasna, trudna dla niego, dla niej.. chyba nie wiedziała o niczym. A może się domyślała? Wojtek nie był zakochanym kretynem, który adoruje kobietę na każdym kroku. Nosi dla niej plecak, czeka po szkole itd. a potem przychodzi załamanie bo ona nagle jest z kimś! Jak mogła! Przecież byłem dla niej ważny, byłem przy niej... jak mogła?! Wojtek zawsze nabijał się z takich ludzi. Doskonale wiedział, że taka strategia niczego nie przyniesie. Odwrotna - tajemniczy i milczący wielbiciel, który wyskakuje z deklaracją nagle - również nie była czymś dobrym.
Stosował własną mieszankę: czasami się z nią spotykał, utrzymywał dobry kontakt, droczył się, czerpał z tej relacji ogrom. Co z tego, skoro Monika nie skłaniała się ku niemu?
Mógł tylko uciec w muzykę albo któregoś dnia wyjść z całymi kartami. Może.
Teraz ważne było łóżko. Otworzył drzwi do swojej klitki. Mózg po chwili ustawił jedyny słuszny i najlepszy cel - łóżko. Zdążył tylko zamknąć za sobą drzwi, zdjąć buty i paść na upragniony mebel. Trochę wysłużone, ale wierne i kochające bez granic Wojtka łóżko przyjęło go w objęciach i posłało prosto do Morfeusza. Sen przyszedł w ciągu minuty.

*

Spał twardo. Obudziło go wyraźne wejście taty.
Otwarcie powiek okazało się wysiłkiem, okupionym tupaniem kur na głowie czy męczeniem przez goliata.
Po jakiego chuja pił tyle wczoraj? No nic, co się odwlecze..
Zrzucił z siebie koc, najwyraźniej naciągnięty na niego przez mamę i powoli wstał z łóżka.
Powolnym krokiem udał się do kuchni gdzie siedział jego tata. Podał mu szklankę, w której rozpuszczała się aspiryna. Kochany ojciec rozumiał ból egzystencji swojego syna. Na imię mu było kac.
- Pomożesz mi dziś w garażu trochę, co? W samochodzie wszystkie płyny się pokończyły, a wycieraczki są jakimś cudem przegniłe. Plus trzeba skosić trawę, ale silnik średnio działa… także pozwolę ci wybrać. Przyjdź za półgodziny jak se coś wybierzesz
Kiwnął tylko głową i wypił płyn. Zasadowa ciecz zaatakowała jego kubki smakowe, a zaraz potem przeleciała przez przełyk wprost do żołądka. Był ciekaw czy te kilka bąbelków nie wzburzy tsunami w jego trzewiach, jednak jak okazało się za chwilę były to jego nieuzasadnione lęki. Bardziej od aspiryny potrzebował klina, ale to za chwilę.
Ojciec zastukał palcem w blat stołu. Zawsze dwa razy. Zawsze akcentując podjęcie decyzji i rozpoczęcie procesu wykonywania go. Wyminął tylko syna, uśmiechnął się do niego i wyszedł do przedpokoju. Sprawdziły po kieszeniach czy ma wszystkie klucze po czym Wojtek usłyszał zamykane drzwi.
Miał całe półgodziny na klina, śniadanie i prysznic. Musiał się sprężać. A tacie coś się przewidziało, bo mieszkają przecież w bloku.
Całe planowanie przerwał telefon. To policja. Chcieli się z nim spotkać w celu rozmowy dotyczącej rodziny Huków. No tak, zapomniał prawie o tragedii jaka wydarzyła się w rodzinie Adama. Cholera, bardzo lubił jego tatę. Był na prawdę wspaniałym człowiekiem, a fakt, że zabiła go jego własna żona napawał Wojtka dziwnym przerażeniem i odrazą do tej kobiety.



*

Po dokładnie 30 minutach stał w osiedlowym garażu razem z tatą. Stare, długie budynki pamiętające czasy PRL, które budowano przy nowo powstających blokach mieszkalnych.
Klin zdziałał cuda. Alkohol etylowy zatrzymał proces rozkładania metanolu, przez co kac nie męczył go aż tak bardzo. Na wszelki wypadek wziął z sobą całą butelkę wody mineralnej i popijał ją od czasu do czasu. Alkohol to wspaniały wynalazek, ale strasznie wypłukuje wodę z organizmu.
Szybka jajecznica na maśle postawiła go na nogi, a prysznic zmył wczorajszy dzień. Definitywnie. Zanim wyszedł sprawdził jeszcze telefon. Na nieco starszej, ale jakże funkcjonalnej Nokii nie zarysowało się żadne powiadomienie, co też nie dziwiło Wojtka. Dziś piątek, tylko do pracy za te kilka godzin.
Szare spodnie dresowe, koszulka reklamujące najsłynniejsze wzmacniacze gitarowe i stare najcze dały mu poczucie świeżości, bowiem wczorajsze ubranie wylądowało w pralce. Nie chciał go wkładać, nie chciał widzieć. Chciał sprać posmak wczorajszego incydentu definitywnie. Szok i plątanina myśli, które towarzyszyły mu przy powrocie były dostatecznie nieznośne.

Teraz wykręcał wymieniał gumy wycieraczek. Był równie zaskoczony co tata. Zwalał jednak winę na wilgoć panującą w tym pomieszczeniu. Na zewnątrz Słońce grzało z temperaturą 21 stopni Celsjusza, co oznaczało idealną pogodę Wojtka, jednak wilgotność panująca w tym pomieszczeniu przekraczała akceptowalne 50-60%. Nie raz zwracał uwagę ojcu, ale on to ignorował. Musi kiedyś na własną rękę skonstruować pochłaniacz wilgoci.
Radio w samochodzie grało w najlepsze. Kolejna oznaka jedności z ojcem - gust muzyczny. Oboje słuchali różnych gatunków, pozostając jednak sercami przy ostrzejszych brzmieniach. W stacji radiowej, która zawsze była anty grano kawałek znanej, polskiej formacji metalowej. Głos wokalisty, był cholernie charakterystyczny, a w o nim samym mówiono "Ojciec polskiej ostrości". Ojciec grzebał teraz po szafkach, wyciągając butelki z płynami do samochodów.
Zaraz nastąpi rytuał wymiany krwi u kochanego potwora. Wysłużony, ale nadal sprawny Polo od niemieckiego producenta był ukochanym autem taty. Wojtkowie dał go tylko kilka razy, mimo, że ten był równie dobrym kierowcą co jego tata.

Starzyński nucąc piosenkę podszedł do samochodu i zaczął odkręcać korek od płynu hamulcowego. Było go wystarczająco, ale inżynier Starzyński zawsze dmuchał na zimne. Gwizdnął na Wojtka, tym samymy zapraszając go do pomocy. Ten tylko skinął głową, skończył montaż nowych gum w wycieraczkach i doskoczył do silnika. Sprawdził poziom oleju - był zadowalający, więc nie do końca rozumiał obaw taty. Znał go na tyle dobrze, że rozumiał przezorność swojego ojczulka. Zawsze taki był.
Odkręcił więc zawór i zaczął wlewać płyn do spryskiwaczy. Milczeli przez chwilę, zajmując się swoimi sprawami, gdy ojciec przemówił nie odrywając się od pracy.
- Nie mówiliśmy wam, a raczej Tobie bo spałeś, ale wyjeżdżam z mamą na weekend. Wrócimy w niedzielę. Jedziemy na naszą działkę odprężyć się trochę na świeżym powietrzu. Mam nadzieje, że nie zdemolujesz domu? - przy ostatnim zdaniu zaśmiał się szczerze. Bardziej o syna, obawiał się o swoją nastoletnią córkę. Ta była kompletnie nieprzewidywalna, a nowe otoczenie zrobiło z nią coś dziwnego. Dziwni znajomi, nawyki, słowa i zachowania. Wojtek komentował to sraniem wyżej niż miało się dupę, co przekładało się na rżnięcie wielce dorosłej damy. Siostrę zawsze doprowadzało to do furii i kłótni między rodzeństwem. Arbitraż matki był nieoceniony w takiej sytuacji.
- Nie, nie martw się. Przypilnuje domu.
- Pewnie znowu pójdziesz z Adamem pić, co?
Młody Starzyński aż wzdrygnął się na imię swojego przyjaciela. Nie powinien tak reagować, a mimo tego skojarzenie powiązane było z wczorajszą nocą, a raczej dzisiejszym początkiem dnia. Ostatnie czego chciał to konfrontacja z przyjacielem. Przyjacielem, który okazał się być gejem i był zakochany w nim.
Nie miał nic do homoseksualistów, ale sama myśl.. nie, dobra kurwa, koniec!
- Nie, mam inne plany. Kilka spraw wymaga załatwienia i wiesz..
Ojciec uśmiechnął się szeroko. Najwyraźniej sam uzupełnił luki w słowach syna. Pewnie Monika, albo inna dziewczyna. Właściwie dziwił się, że jeszcze nie zobaczył syna wraz z dziewczyną, ale szybko przypomniał sobie, że w młodości był taki jak on - nieco nieśmiały. Miał tylko nadzieje, że syn wybierze najlepiej dla siebie.

Wojtek dostrzegł uśmiech taty. Pokręcił głową i sam się uśmiechnął. Czasami ojciec był cholernie zabawny w swoim sposobie życia. No i sypał niezłymi żartami, to musiał przyznać.
- Chodziło mi oto, że dzwoniła policja i chcą mnie zapytać o kilka szczegółów z życia rodziny Adama. To tyle. Dziś się jeszcze do nich wybiorę, bo chcę mieć to z głowy.
 
Gveir jest offline