Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 16:56   #8
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Lepszego miejsca nie mogła sobie wymarzyć - przed sobą miała całe pole bitwy, nic nie mogło umknąć jej uwadze. Migawka aparatu strzelała równie często, co ciężki karabin zamontowany na pace jeepa, a ukryte za szkłem obiektywu oko raz po raz wyłapywało kolejne sceny, nie mogąc się zdecydować co wybrać wpierw. Tyle się działo! I to w jednej chwili ! Przestałą zwracać uwagę na nerwowe komentarze Wyższego i ciche przekleństwa Niższego - wycięła ich ze swojego otoczenia, skupiając się na tym, co najważniejsze.
Trzask! Trzask! Trzask!
Samotna dwójka obrońców radzi sobie całkiem nieźle. Pierwsze strzały, pierwsze trupy po stronie agresorów. Naraz obrywa jeden z obrońców - ten z brodą. Ostre szarpnięcie podrywa jego nogę, a twarz wykrzywia ból i wściekłość. Na szczęście nadal żyje, powinien dziękować temu, w którego wierzy - nawet jeśli jest to Latający Potwór Spaghetti.
Trzask, trzask!
Nim sytuacja się zaognia, przybywają posiłki. Dwie ciężarówki wypełnione ludźmi, którym nie było dane nawet odlać się po długim locie.
Trzask!
Mimo całego zaaferowania pamiętała o tym, dzięki którym oglądała przestawienie z pierwszego rzędu.
W obiektywie znaleźli się też obaj ochroniarze, skuleni za służbową bryką.. Wyszli całkiem nieźle: z bronią zaciśniętą w dłoniach i zdenerwowaniem, którego nawet nie musieli udawać. Dla pewności zrobiła kilka ujęć z zamiarem wybrania tego najlepszego, gdy przyjdzie do klejenia materiału. Uprzejmość nie boli, a życzliwi miejscowi, szczególnie ci pracujący w newralgicznych punktach miasta, zawsze się przydawali. Ten wyższy był nawet niczego sobie, uchował się też przed modnym tutaj, paskudnym wąsem przypominającym niedogolonego bobra. Już miała do niego zagadać, gdy nagle rozległy się pierwsze takty marszu imperialnego, zwiastujące nadejście połączenia z Nowego Yorku.
Morneau przejechała palcem po ekranie telefonu, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Co jest? - rzuciła marudnie, przytrzymując telefon ramieniem. Dłoni potrzebowała do czego innego.
Wpierw rozległo się głośne kaszlnięcie, a po nim odezwał się starszy, wyraźnie zirytowany mężczyzna:
- Gdzie jesteś?
-Dzień dobry, szefie - dziennikarka skrzywiła się, lecz odpowiedziała spokojnie. Przyzwyczaiła się do tego, że Stary uwielbiał jej przeszkadzać akurat wtedy, gdy nie powinien - No...w Pakistanie, jak szef kazał.
-Właśnie oglądam CNN. Transmisja na żywo ze stołecznego lotniska - naczelny NYT mówił szybko, na jednym wydechu. Gdzieś w tle usłyszała napuszony głos pani Jefferson, jego asystentki. Babsztyl nadawał nie gorzej od niego i najwyraźniej strofował przez telefon kogoś z drukarni. Pomiędzy słowami Starego, udało się Morneau wyłapać parę znajomych nazwisk. Czyli Nowy York był już na nogach, nic nowego. To miasto nigdy nie spało. - Nieważne gdzie jesteś, masz tam w tej chwili jechać.
- Jestem tutaj - musiała mówić głośno, by przebić się przez natrętne buczenie karabinowych serii - Szef tak trochę nie w porę dzwoni…
- Co się tam...nieważne. Jest trzecia rano, dzisiejszy numer już poszedł do druku, ale maksymalnie za pół godziny chcę mieć krótkiego shota do internetowego wydania. Maksymalnie, Morneau. My nie zostajemy w tyle, pamiętaj. I zawsze jesteśmy najlepsi. Ma być coś ekstra, czego konkurencja nie wyłapała - Stary przybrał mentorski ton, którego dziennikarka tak nie znosiła. Jasne, przecież pracuje od wczoraj i nie zna sie na swojej robocie.
- Kur...de, TV gdzieś tam gra, tak? Widzi pan to dymiące bydle na pasie startowym, to do którego strzelają? Jak szef myśli, gdzie siedzę? Przecież nie na galeryjce z resztą psiarni. Naprawdę to nie czas na rozmowy. - rzuciła gniewnie, a spust migawki trzasnął cicho, uwieczniając moment w którym część marines pada na ziemię rażona serią wkmu.
-Jasne Conie, uważaj na siebie. - czyżby usłyszała w głowie Starego zmieszanie? Niee, niemożliwe.
Koniec rozmowy powitała z ulgą. Richard Zimmermann był dobrym człowiekiem, ale od przebywania w redakcji popadł w starczą demencję. Czasem zapominał, że dobrego materiału nie zdobywa się siedząc na tyłku.
-Krew, śmierć i szczyny-westchnęła ciężko, gdy jatka weszła w kolejną fazę. Szkarłatne rozbryzgi ozdobiły asfalt i bok Globmastera, część z żołnierzy padła martwa, a ich porozrywane kulami ciała broczyły krwią kilkadziesiąt metrów od dziennikarki.
Trzask! Trzask!
Ich twarze zastygłe w agonii, dłonie kurczowo ściskające niepotrzebną już broń.
Constance wyłączyła myślenie, pozwalając myślom powędrować gdzieś indziej. Gdziekolwiek, byle dalej od tego, co widziała.
To tylko film...albo gra - jak Postal. Przecież lubię Postala - umysł powoli się uspokajał, przechodząc na tryb “znieczulica”.
-Dobra, zwijamy się stąd. Nie będziemy chłopakom przeszkadzać, mają niezły burdel do uprzątnięcia - kobieta rzuciła do towarzyszy, gdy już umilkły ostatnie strzały. Na szybko zamieniła karty w aparacie, chowając tą zapełnioną w bezpiecznym miejscu.

Niższemu i Wyższemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Bezzwłocznie rzucili się do samochodu, wpychając po drodze lekko otępiałą kobietę i odjeżdżając najszybciej, jak to tylko możliwe. Nie dziwiła się im - z pewnością mieli dość wrażeń jak na jeden dzień.
Oparła głowę o oparcie kanapy i zamknęła oczy, zaczynając układać w myślach obiecanego shota.

Powtórka z Afganistanu!

Groza w Islamabadzie! Niezidentyfikowana grupa pakistańskich terrorystów zaatakowała siły pokojowe armii Stanów Zjednoczonych. Do ataku doszło o 12.35 czasu miejscowego na lotnisku Benazir Bhutto. Podczas lądowania zestrzelono jeden z samolotów korpusu pokojowego. Terroryści otworzyli ogień, uniemożliwiając udzielenie pomocy poszkodowanym. Obronę lotniska wsparli aktywnie ocaleli z katastrofy żołnierze armii amerykańskiej i funkcjonariusze miejscowych służb mundurowych, którzy w krótkim czasie pojawili się w rejonie walki, uniemożliwiając napastnikom dalsze działanie. W wyniku ataku rannych zostało kilkunastu żołnierzy. Ponadto, ucierpiała także miejscowa ludność cywilna. Na razie liczba ofiar pozostaje nieznana.


Do tego dorzuci kilka zdjęć dzielnych chłopców w mundurach, trochę złych terrorystów z wielkim karabinem i będzie git. Tylko najpierw kawa...a najlepiej dwie. Dzień jeszcze się nie kończył. Żeby myśleć logicznie Constance potrzebowała kofeiny w trybie natychmiastowym. Chwilą spokoju też by nie pogardziła.
- W terminalu jest wifii, prawda? - spytała Wyższego, otwierając jedno oko.
Dobrze, że wzięła ze sobą laptopa...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 01-02-2015 o 01:19.
Zombianna jest offline