Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 17:27   #12
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Tajemniczy złodziejaszek zwiał, a jednym dowodem jego obecności był porzucony przez niego ekwipunek. Meriel bez zbędnych ceregieli zabrała się do przeszukiwania rzeczy, mając nadzieję, że znajdzie wśród nich odpowiedź na nurtujące ją pytania. Niestety, zrodziło to tylko dodatkowe wątpliwości.

- Skłóć ich, zasiej wśród nich niepewność i zwróć przeciwko sobie. Później ukradnij i odnieś mi znalezisko. - przeczytała na głos słowa liściku znalezionego w rękawie. - To by chyba było na tyle bajki o dobroczyńcy, który nas ustrzegł przed kradzieżą - skomentowała głośno, po czym wypowiedziała słowa, które nurtowały chyba wszystkich - Pytanie brzmi kto i dlaczego chce zabrać nasze znalezisko

-A proponowałem… połamać palce- Szepnął Karnax bardziej do siebie niż do pozostałych. Było przewidzieć że wykorzysta chwilę nieuwagi i zwieję. Podszedł w kierunku Meriel zaciekawiony jej znaleziskami.
-Panienko Meriel, ostrożnie, jego ekwipunek może być zabezpieczony jakimś pułapkami.-

- Masz na myśli pułapki magiczne? - zagadnęła w głębi duszy szczerze w to powątpiewając, jednak nie miała zamiaru odbierać mężczyźnie okazji do wykazania się.

-Może magiczne, może mechaniczne Panienko Meriel, widziałem takie rzeczy podczas służby w Waterdeep. Łatwo było stracić ręke i nie tylko… Proponuję jeszcze by nasza komapania rozejrzała się za burtą czy pan Knelier nie próbuje wrócić na pokład!- wykrzyczał pod koniec, miał podejrzenia że łotrzyk moze być groźniejszy niż reszta drużyny sądziła. Zbliżył się do ekwipunku rabusia i wyczarował humanoidalnego potwora. Wychudzonego człowieka o długich kończynach pokrytego w całości żywicznym pancerzem.
-Sprawdź te rzeczy! Przejrzyj je!- Wypowiedział głośne komendy. Po chwili znowu wypowiedział kilka słów i wykonał kilka gestów. Przez jakiś czas skupiał się na przedmiotach, najwyraźniej badając ich aury.

Vade był zbyt zaintrygowany by wziąć udział w dyskusji. Skłóć ich... zwróć przeciwko sobie, słowa te brzmiały jakby znajomo, chociaż niczego nie był w stanie sobie przypomnieć. Czy to słowa jednej z niezliczonych ksiąg, które przyswoił? Czy też reminescencje wydarzeń, które pozostawił dawno za sobą; wrogów, którzy usnęli snem wiecznym. Potarł skronie - kiedy wszędzie i we wszystkim doszukuje się drugiego dna, życie zaczyna się komplikować.

Algow rzucił tylko okiem na łupy, które pozostawił po sobie łotrzyk. Nie interesowały go zbytnio. Jeśli łotr był złym człowiekiem to łupy zdaniem kapłana należało spieniężyć a pieniądze rozdać ubogim.
- Ja niczego z tych rzeczy nie wezmę. Nie do końca podoba mi się w jaki sposób weszliśmy w ich posiadanie. Nie będę się co prawda sprzeciwiał temu byście coś z nich sobie wzięli, ale uważam, że pieniądze z ich sprzedaży powinny pójść na cele charytatywne.

- Najlepiej na utrzymanie świątyni Lathandera? - zakpiła Meriel.

Kapłan zmrużył oczy patrząc na maginię.
- Świątynie Lathandera niczego nie biorą dla siebie. To by był szczytny cel, choć wątpię w szczerość twoich intencji.

Meriel darowała sobie uwagę na temat szczytności intencji kleru. Nie było sensu się kłócić. Ona miała swoje racje, kapłan też swoje miał, choć kobieta zupełnie ich nie pojmowała.
- Co tam znalazło to twoje stworzonko? - zagadnęła Karnaxa uznając temat sporu z kapłanem za wyczerpany.

-Najważniejsze, Panienko Meriel i czcigodny kapłanie, proszę nie kłóćmy się o błahostki. Przedmioty oczywiście zostają u nas, mogą być potrzebne nam do rozwiązania zagadki i lepiej by nie wpadły w niepowołane ręce. Natomiast mamy od niedoszłego towarzysza miecz który promienieję silną magiczną aurą typu wywoływanie, koszulkę kolczą na oko mithral z słabą magiczną aurą odrzucania i pierścień o średniej magicznej aurze wywoływania. No i ten paskuda to Kaorti mieszkaniec tak zwanej Odległej Dziedziny Panienko Meriel- odpowiedział Karnax kierując ostatnie słowa do zaklinaczki. Przyzwany przez Karnaxa stwór na zmianę pokazywał każdy z magicznych przedmiotów.

- Owy łup - Vade w końcu zabrał głos - ma wielką wartość. Jeżeli chcemy być wobec siebie uczciwi, osoba, która coś z niego weźmie dla siebie, powinna zrezygnować z udziału w wynagrodzeniu, lub dalszych łupach. Tak, moi towarzysze, mówimy tutaj o dużych pieniądzach.

Z kolei drużynowy awanturnik po wzięciu zbiega z flanki i brawurowej ucieczce przeciwnika, rozpłynął się w powietrzu. Obserwował drużynę z pewnej odległości, jak szabruje pozostawione “skarby”. Jedyne, co go rozbawiło, to podejscie kleryka Lathandera. Jagan aż prychnął z pogardy dla takiej hipokryzji, jednak postanowił nie komentować szerzej sprawy.
Gdy magicy ogarnęli temat szacowania przedmiotów, mężczyzna dołączył do nich przyglądając się znaleziskom. Wiadomość znalezioną w kieszeni potraktował średnio poważnie. O ile jej treść wskazywała, że ktoś wie coś więcej, o tyle mogła zostać podrzucona przez kogokolwiek, nawet przez kogoś z drużyny.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline