Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 17:42   #14
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Od wydarzeń dotyczących niedoszłego rabusia i jego ucieczki było spokojnie. Karnax rozmyślał o dwóch ślicznych niewiastach jakie miał szczęście posiadać w drużynie i przeklinał się w duchu, że nie naciskał na pomysł połamania palców Knelierowi gdy miał okazję. Metoda brutalna, ale przynajmniej dalej siedziałby przywiązany do masztu. Przechodził się nieśpiesznie od burty do burty. Zwracając niespecjalną uwagę to na krajobraz, który ich otaczał, a to na pracę marynarzy. Jego zadumę przerwał krzyk jednego z członków załogi, dochodzący z wnętrza okrętu. Szybko się opamiętał, wiedział ze służby w Waterdeep że na takie sytuacje trzeba reagować błyskawicznie. Gdy tylko marynarz, wspiął się na wyższy pokład Karnax już ruszył w jego stronę, słuchając jego słów.
-Jak to poprzednia załoga była pozam… - nie dane było Karnaxowi dokończyć, przerwał gdy z dołu dobiegały przerażające odgłosy. Wystarczyło jedno spojrzenie by się upewnić, zombie. Ożywione mocą negatywnej energii trupy. Na szczęście na razie był tylko jeden, ale słowa marynarza o tym że skrzyń wraz z ich martwymi lokatorami jest więcej nie napawały optymizmem. Trzeba było działać. Wypowiedział kilka słów, wykonał kilka gestów, zręcznie wplatając w to dodatki mające lekko zmanipulować końcowy efekt zaklęcia. Po chwili wiedział że mu się udało, za trupem pojawił się wilk a dokładnie jego czarcia odmiana. Nawet nie trzeba było wydawać rozkazu, bestia natychmiast zaatakowała ożywieńca. Teraz pozostało czekać na reakcję innych.

Podróż dłużyła się, zaś samotnik Jagan zajął miejsce na maszcie obserwując niebo. Mężczyzna często zastanawiał się nad drabami, ktorzy napadli go na bazarze w “stolicy”. Z przemyśleń wyrwał go krzyk marynarza wybiegającego z magazynu. Jagan w jednym momencie zbiegł po pionowym maszcie z wyciągniętą bronią. Gdy tylko usłyszał, w czym problem, w pierwszej chwili rozejrzał się po marynarzach. Poszukiwał w ich twarzach drobnego uśmiechu, spojrzenia, czegokolwiek, poza zaskoczeniem i strachem. Niestety, wyglądało na to, że wszyscy są równie zaskoczeni, jak drużyna.
~ W sumie to “na szczęście”, bo oznacza to, że załoga jest w porządku ~ poprawił się w myślach. Drużyna natomiast ruszyła z kopyta do walki, co podobało się awanturnikowi. On przezornie został na górze przygotowując się do walki. Oczyścił umysł kilkoma głębszymi wdechami, przygotowując strategię i analizując swoje możliwości pod kątem walki z nieumarłymi.

Nie było sensu ukrywać, że nie jest to jego ulubiony przeciwnik, jak zresztą każdego, kto preferuje brudną grę i ciosy poniżej pasa, ale cóż. Pół-Shou miał też kilka sztuczek przygotowanych także i na tą okazję.

Algow jako pierwszy ruszył na dół, zmierzyć się z ożywieńcami, zaraz za nim podążył Blodwyn. Tymczasem panie maginie ustawiły się z boku zejścia pod pokład, by z jednej strony nie przeszkadzać swym towarzyszom w schodzeniu, z drugiej zaś szykowały czary na zombie, które nieopatrznie napatoczyłyby się w zasięgu wzroku. Żaden jednak się nie napatoczył.

Historia lubi zataczać koło. Cuchnący, wlokący się i rozpadający w oczach na kawałki żywy trup, wypełzł z ładowni, jak i z odmętów wspomnień barda. Vade zdawał sobie sprawę z faktu, iż największą bronią podobnych kreatur jest strach jaki zasiewają w sercach swych przeciwników oraz wielka mnogość. Jako, że przewaga liczebna (jak narazie) znajdowała się po ich stronie, postanowił zająć się pierwszym problemem. Jak gdyby nigdy nic zaczął śpiewać wesołą, skoczną piosenkę:

“Świeży, czy gnijący
Wróg to żenujący
Hej-hej, pal go w łeb!
Pal go w łeb!
Pachnący, czy cuchnący
Na kolana padnie wnet
Padnie wnet!
Nie marnuj czasu na gadanie
Poświęć go na porąbanie
Go na kawałki!
Na kawałeczki!”

Jednocześnie, gdzieś między czwartym, a piątym wersem wplótł subtelne vibratto, które nadało pieśni dodatkowej żywotności.
 
Ulli jest offline