Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 18:49   #83
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zadania zostały rozdysponowane. Nikt nie chciał pozwolić, aby radość przyćmiła obowiązki i poczucie zagrożenia, dopóki nie przybędą posiłki. Długo nie trzeba było na nie czekać. Już po zaledwie paru godzinach Kill-team został zmieniony przez batalion Imperialnego Wojska który wjechał do doliny i rozłożył się w ruinach miasteczka. I choć Marines byli przy spotkaniu dowódców Gwardii z ocalałymi z kompleksu, ich umysły odpływały już ku ich bazie operacyjnej na okręcie krążącym na orbicie Avalosa.



Kiedy wreszcie nadleciał Thunderhawk mający zabrać drużynę i ich zdezelowanego Rhino, mogli nareszcie odetchnąć. Trening w terenie, jak i pierwsza bojowa misja tej drużyny dobiegły końca.

***

Kapitan Avincus wkroczył do sali odpraw na fregacie Hallowed Sword w towarzystwie zakonnego skryby, który w rękach dzierżył pulpit wyposażony w autopióra. Kapitan Straży przywitał się skinieniem głowy z obecnymi Marines po czym położył dłoń na stole wokół którego zebrali się marines. Światło w sali przygasło, zaś sam stół zaczął rzucać obraz holo nad swoją powierzchnią. Jedynym innym pewnym źródłem światła był mały świeciglobus przy pulpicie skryby. Avincus wyprostował się i zmierzył wszystkich wzrokiem. W końcu odezwał się stanowczym głosem.
- Raport zdany, a nagrania z hełmów przejrzane. Dobra robota, Bracia. Rafineria obroniona, Gniazdo zniszczone z wielką ilością tyranidzkiej biomasy, materiał genetyczny Roju zebrany. Chwali się również to, że pomimo waśni i różnic w swoich poglądach zdołaliście się zorganizować. Ciężkie rany kamratów to przykra sprawa, ale ważne, że nasze straty są praktycznie minimalne. Inną kwestią jest załoga kompleksu jednak biorąc pod uwagę poziom zagrożenia… mogło być dużo gorzej. - Avincus wklepał parę run przy pulpicie holoprojektora - Zapewne chcielibyście się dowiedzieć czym byliśmy zajęci, kiedy wasz kill-team był zajęty oczyszczaniem kopalni.
Zielona sfera zajaśniała. W jej wnętrzu pojawiły się rekordy z HUDów bitewnych braci. Na jednym zgrupowaniu pictów widać było podłożenie i detonację ładunku sejsmicznego w leśnym terenie podobnym do tego, który drużyna Aufidiusza miała okazję przeczesywać. Ładunek uaktywniono i potężne tąpnięcie spowodowało wypełznięcie dużej ilości Rozpruwaczy z ziemi. Jakiś tuzin Braci był zajęty wypalaniem tej zarazy. Gdzie indziej sytuacja była podobna jak przy kompleksie, który bronili - tym razem jednak mycetyczne spory rozbiły się na bagnisku i tam próbowały stworzyć gniazdo bronione przez kilka bestii typu Wojownik jak i paru wyspecjalizowanych istot, które na prędce przystosowywały się do panującyh warunków. Sytuacja była o tyle dramatyczna, że tyranidzi podeszli, aż pod większe osiedle ludzkie i przypuścili błyskawiczny atak mający na celu pożreć tyle biomasy ile się da.
Trzecie zgrupowanie holopictów było regularną potyczką dziejącą się w terenie skalistym, prawdopodobnie w górach. Bitewni bracia walczyli z biomorfami kopiącymi i latającymi. Walka obfitowała w szukanie osłon, korzystanie z auspexu i dramatyczne okrzyki. Widać wyspecjalizowane bio-morfy sprawiły braciom dużo problemu.
Ostatni holopict był to pojedynczy obraz oderwany od pozostałych. Na pagórkowym terenie pojedynczy Bitewny Brat wypatrzył potężną bestię i oddał w jej kierunku serię jedną potem drugą, z wielkiej odległości. Kiedy potwór się zbliżył łowca potraktował ją kryo-granatem, po czym podbiegł i używając serworamienia przydusił, a potem ogłuszył stworzenie. Z dużą szybkością spętał rannego bio-morfa.
- Udało nam się ugasić jeszcze trzy ogniska infestacji oraz pochwycić żywcem tyranida klasyfikowanego jako Tyrański Strażnik. W poszczególne miejsca zmierzają już wydzielone grupy operacyjne Sił Obrony Planetarnej i Gwardii Imperialnej, aby postprzątać resztki po naszej akcji. Zostaniemy tutaj jeszcze dzień lub dwa, a potem wyruszamy dalej. - powiedział Avincus odsuwając obrazy i przedstawiając mapę Teatru Działań Wojennych Orpheus

http://vignette4.wikia.nocookie.net/...20111117063950

- Treyan, Herisor i Atonement to nasze najbliższe cele. Gwardia i Marynarka są tam związane walkami z xenos. Jeżeli uda nam się “uwolnić” z tych planet część imperialnych sił, będziemy mogli wzmocnić front na innych odcinkach.

Nędzarz z uwagą obserwował zapisy z działań podjętych przez inne kill-teams. Porównał to ze swoją wiedzą, oraz innymi raportami stanu. Szybko doszedł do wniosku, że praca Deathwatch na Avalos została zakończona. Tutejsi ludzie byli teraz w stanie poradzić sobie sami z ewentualnymi niedobitkami.

Plan z odciążeniem Treyan i Herisor był optymalny w zaistniałych warunkach. Dagon został już pobity na tych światach, ale wciąż pętały się tam niedobitki. Należało je usunąć, dokładnie tak samo jak na Avalos. Tamtejsze siły Gwardii i Marynarki były potrzebne gdzie indziej. Castobel, Hethgard… to były miejsca, gdzie biło serce teatru Orpheus.

Atonement zaś było szczególnym przypadkiem. Planeta ledwo nadająca się do zamieszkania z powodu przesycenia biosfery metalami ciężkimi, sprowadzona de facto do roli miejsca zsyłki dla ludzi, którzy byli niewygodni bądź niepewni. Planeta, która została zaatakowana przez poboczną mackę Dagona i, mimo swej słabości oraz kompletnego braku wsparcia ze strony Imperium (pomijając okazyjną pomoc ze strony Deathwatch), wciąż się broniła. Czy to sprawka toksycznej biosfery, czy też… czegoś innego? Należało to sprawdzić. Należało też urwać tą mackę… i pozyskać kolejne elementy wielkiej układanki.

- Kapitanie. - rzekł oschłym tonem - Poprowadzę misję na Atonement.

Brat Aufidiusz w swojej naprawionej już z pomocą Ur-Dagona, ale nie bez własnego udziału zbroją siedział, z czerwonymi wizjerami o kolorze zmienionym od poświaty hologramu podsektora widniejącego przed ich oczyma. Nieruchomo jak kamienna rzeźba, bez słowa, bez drgnięcia, bez oznaki myślenia czy osądu czy skupienia czy rozproszenia.

Z ostrożnym skinieniem głową Kapitan Straży zwrócił wzrok ku uzdrowicielowi.
- Będę brał waszą kandydaturę pod uwagę Bracie Ubogi. Najpierw jednak będziemy musieli zapoznać się z sytuacją, gdzie jesteśmy najpilniej potrzebni. - Avincus miał poważny wyraz twarzy - Wtedy wyznaczymy najodpowiedniejsze osoby do konkretnych zadań. Na przykład takich, które nie będą przekładały mniej ważnych celów misji nad życie kamratów.

Tu Marius Avincus wziął od skryby kość pamięci i podłączył ją do panelu. A holo-projekcji pojawiły się obrazy, które Duchy Maszyny zarejestrowały podczas misji.

- Co do misji przygotowawczych i treningowych nie mam zarzutu. Widziałem dużo gorsze zachowania i wybryki powodowane międzyzakonnymi waśniami, choć Brat Torfin, który obecnie przebywa w lazarecie… - tu Kapitan zawiesił głos po chwili jednak podjął dalej - Oby pobyt tam nauczył go jak ważne jest działanie w zespole. Cieszy mnie, że reszta, a przynajmniej większość rozumie to i jest w stanie zareagować na taką sytuację. Jeżeli chodzi o Brata Zahariela, dobrze że wykazał więcej opanowania niż Torfin. Podobnie Brat Lupus, który przedłożył dobro misji nad utarczki, choć nie popieram zbierania trofeów wojennych w środku operacji na terenie wroga. Brat Zorael, niestety, ale ciężko ranny spędzi pod okiem Konsyliarzy jeszcze jakiś czas, wielka szkoda tak odważnego wojownika. - tu Avincus zrobił pauzę, jakby coś rozważając, ale nie trwała ona długo - Brat Vel’Gan wykazał się tym czego oczekuje się po Kosmicznym Marine. Brat Bannus… zaprawdę jego samotna obrona muru była nielada wyczynem i będzie on inspiracją dla innych braci. Jeżeli już o nich mowa Brat Ur-Dagon obowiązki tech-marine’a pełnił z należytą starannością i gorliwością, choć jego… działanie spowodowały ciężkie uszkodzenia oddanego wam do dyspozycji Rhino. Rzecz zaprawdę… nieprzystojąca zbrojmistrzowi.
Na koniec Kapitan Straży zwrócił się zarówno do Aufidiusza i Nędzarza.
- Brat Aufidiusz dokonał poprawnych analiz i zastosował odpowiednie taktyki, wykazując się też należytą inicjatywą i wykorzystując przydzielone mu zasoby, jak i te które znalazł na miejscu. Jednak poświęcenie jakie wykazał w Gnieździe Roju… choć był to czyn zaprawdę bohaterski... tylko łaska Imperatora go uchroniła przed niechybną śmiercią. Powinniśmy być nie tylko przykładami honoru i cenić życie tych, których bronimy… ale także życia nas samych, bowiem jest ono własnością Imperatora, którą musimy mądrze rozporządzać. Powinien o tym pamiętać też Brat Ubogi. Rozumiem chęć pokonania Roju i wyrwania odpowiedzi na to z niego samego, jednak jak Brat Ur-Dagon pohańbił swój Honor Zbrojmistrza lekkomyślnym działaniem, tak i Brat Nędzarz uczynił to ze swoją Przysięgą Konsyliarską, szczególnie, że “oprawienie” Trygona nie było priorytetowe, a Brat Aufidiusz mógł umrzeć w każdej chwili.
Zapadła cisza. Kapitan Straży nie odzywał się, patrzył jednak wyczekująco na swoich podwładnych.

Nędzarz pokiwał głową. Był to dość… desperacki gest. Desperacko bronił się bowiem przed… uśmiechem. Nie miał na sobie hełmu, a przejaw rozbawienia w takiej sytuacji mógł być bardzo źle odebrany. Na szczęście zachował kamienną twarz i opanowanie.
- Będę zwracał baczniejszą uwagę na swoje obowiązki, kapitanie. - odpowiedział miękkim tonem i zamilkł. To wystarczyło. Musiało wystarczeć.

Aufidiusz odwrócił głowę, kierując wzrok czarnego hełmu na kapitana. Dla braci nawykłych do jego lakonicznych gestów widać było, że Ultramarine rozważa i konstruuje coś w swoim umyśle, odpowiedź. Ostatecznie jednak skierował znowu spojrzenie przed siebie, w absolutnym milczeniu.

Brat Lupus nie odzywał się do tej pory. Nie był ani najstarszy, ani najmądrzejszy ani nie pytano go o zdanie. Jednak oglądał holo uważnie i tak samo słuchał kapitana i swoich braci. Poruszyła go uwaga o trofeach. No jak to? Polowanie bez trofeów? To było takie… Mało fenrisowe… Na jego planecie jedno było nierozerwalnie związane z drugim. Myśliwy szczycił się swoimi zdobyczami które świadczyły o jego triumfach. Musiał przyznać, że posłuszeństwo w tym aspekcie sprawy wymagało od niego naprawdę ogromnej woli samopoświęcenia. A póki co cieszył się, że jednak łeb jako trofeum zdobiło ich transportowiec. Potem zamierzał spytać Aufidiusza co zamierza zrobić z nim dalej. Miał nadzieje, że znadą mu jakieś odpowiednio honorowe miejsce w ich kwaterach.

Jako urodzonemu myśliwemu i Kosmicznemu Wilkowi szczególnie przypadło do gustu ostatnie holo. Oglądał je z uznaniem no i trochę z zazdrością. Powalić w pojedynkę taką bestię… Czyn jak najbardziej godny wzmianki w sadze rodowitego Fenrisjańczyka.

- Panie kapitanie jeśli można… - spytał patrząc na oficera zaznaczając, że chce coś powiedzieć. Gdy kapitan przeniósł na niego wzrok wskazał brodą na ostatni holofilm i postać samotnego brata w pancerzu. - Kto to jest? Dlaczego jest sam? Gdzie jest jego team? - spytał zaciekawionym tonem.
Holoprojekcja odtworzyła się od nowa. Wskazana przez Kosmicznego Wilka powiększyła się. Dało się zauważyć patrząc z perspektywy pierwszej osoby, że bolter, którego używał ten brat zakonny pokryto matowym lakierem, łoże wzmocniono tyranidzką chityną, zaś burtę korpusu broni zdobiła ptasia czaszka ze skrzydłem.
- Brat Zbrojmistrz Sorcane, z Kruczej Gwardii. - rzekł Kapitan Avincus - Kiedy Avalosjanie donieśli nam o bestii terroryzującej wzgórza Barrowdown, zgłosił się do samodzielnej misji, aby nie trzeba było angażować całego kill-teamu do tych działań.

- Wyczyn godny podziwu… - rzekł z uznaniem brat Gauss kiwając głową patrząc na zamarłą, końcową scenę polowania. Ale w końcu przeniósł znów wzrok na oficera i spytał ponownie. - Ale skoro natrafiono na strażnika Tyrana… Odnaleziono też samego Tyrana? - był ciekaw tej relacji.
Kapitan pokręcił głową.
- Inwazja na Avalos została zainicjowana przez kult genokradów. Kill-team prowadzony przez Konsyliarza Luciana zdołał zniszczyć jego główną część razem z jego Lordem Miotu. Po tym wydarzeniu na orbitę Avalosa przybył hive-ship, bowiem kult zdołał wysłać sygnał do Umysłu Roju. Bio-okręt zrzucił na powierzchnię planety duże siły, ale został unieszkodliwiony przez naszych Braci, a potem zniszczony przez okręty Marynarski Imperialnej. Żadnego Tyrana nie odnaleziono na planecie, jednak gdyby był… dawno już by wyszedł z ukrycia… a Rój nie pozostawałby nieskoordynowany.
Brat Ubogi pokiwał głową, przypominając sobie raporty z heroicznych wyczynów kill-team Lucien. Pomimo śmierci dwóch członków drużyny, byli w stanie ocalić Avalos i zadać poważny cios Dagonowi. Pierwszy od czasu przełamania złej passy w bitwach o Treyan i Herisor. I w zasadzie pierwszy, który uniemożliwił Tyranidom ostateczne zwycięstwo.
Jednakże wiadomość o żywym strażniku tyrana wywołała w chłodnym umyśle konsyliarza sprzeczne odczucia - podekscytowanie na myśl o tak cennej zdobyczy jak i niepokój… strażnicy nigdy nie opuszczali boku tyranów roju i nigdy nie byli wykorzystywani do innych zadań.
- Mamy absolutną pewność co do braku tyrana na planecie, kapitanie? Tyran roju musiał zostać przynajmniej wysłany przez Dagona, skoro na powierzchni Avalos pojawił się choćby jeden strażnik.
Lupus pokiwał głową dajac znać, że jego tok rozumowania jest podobny. W końcu tam gdzie był ochroniarz czy strażnik musiał być i to co było przez niego chronione. Więc nie odzywał się ale też czekał z zaciekawieniem na odpowiedź ich zwierzchnika. *
Widać było, że Kapitan dokładnie rozważa swoją odpowiedź. Jednak co dokładnie się kotłowało w jego głowie pozostawało zagadką.
- Tyran Roju jest prawie najpotężniejszą istotą synaptyczną roju. - rzekł w końcu - Gdyby na jej powierzchni, w przestrzeni czy gdziekolwiek znajdowała się istota tego typu wystąpiły by… określone objawy. Ani Kronikarze, ani Astropaci, ani gwardyjscy psykerzy, będący najbardziej wrażliwi na działanie Cienia na Osnowie, nie stwierdzili tego typu dysturbcji. Okolica Burrowdown została również dokładnie przeczesana przez oddziały zwiadowcze. Dodatkowo sama obecność tyrana już by powodowała koncentrację roju w jednym miejscu. To nie jest istota… stworzona do działań dywersyjnych. To dowódca inwazji.
Mówiąc to Kapitan miał bardzo ponury wyraz twarzy, jakby to o czym mówił nie pochodziło z raportów czy badań, ale z jego własnych doświadczeń.
- Kapitanie. - Aufidiusz zabrał głos wobec pauzy - To wszystko są szczegóły planowania strategiczno-operacyjnego. Pomijając wytwarzanie sztucznych prekoncepcji i wyciąganie fałszywych wniosków opartych na statycznych doświadczeniach w dynamicznej sytuacji, dlaczego tu jesteśmy?
Minęła dłuższa chwila nim Marius Avincus odezwał się znów. Gestem dłoni odwołał skrybę, który skłonił się i wycofał do drzwi.
- Nie jesteśmy w Gwardii Imperialnej, aby zatajać przed wami cele operacji i to co się za nimi kryje. Avalos to odpoczynek dla załogi Hallowed Sworda i trening przed następnymi wyzwaniami. - rzekł przełączył holo-projektor, który teraz zaczął wyświetlać mapę całego Obrębu Jericho

http://vignette1.wikia.nocookie.net/...20111116163532

- Parę tygodni temu, podczas wymijania Anomalii Hadex, Hallowed Sword został zaatakowany przez okręt eldarskich korsarzy, którzy przewozili na swoim pokładzie swoich mrocznych krewniaków. Zdołaliśmy przeprowadzić abordaż i rozgromić wroga, mszcząc się za ciężkie uszkodzenie okrętu i śmierć naszych braci jak i zakonnych sług. - głos Avincusa był bardzo ponury - Zdołaliśmy się dowiedzieć, że ktoś szczodrze zapłacił korsarzom i mrocznym, aby się na nas zasadzili, a zapłata miała być jeszcze większa. Jednak w trakcie walki, kiedy sprawy nie chciały się potoczyć po ich myśli, próbowali chyba wydrzeć sobie dowództwo nad okrętem. Tak czy tak konieczne stało się podjęcie napraw i uzupełnienie załogi. Wielu doświadczonych braci spędzi jeszcze jakiś czas w lazaretach Erioch, lecz my nie mamy czasu na odpoczynek. Kiedy tylko Hallowed Sword został przywrócony do pełni sprawności zostaliście zebrani podobnie jak kilku innych braci i podzieleni na kill-teamy. Na Wiecznej Warcie… nie ma odpoczynku.

- Taki jest... sens, kapitanie. - niezrażony, jak zawsze niechętnie brzmiący Aufidiusz odpowiedział lakonicznie na nieomal przemowę swojego przełożonego. - To. Wszystko są... szczegóły. Planowania operacyjno… strategicznego. Jesteśmy grupą, taktyczną. Ta wiedza może... najwyżej... przeszkadzać nam w. Wykonywaniu zadań, czas ten... też można przeznaczyć na dalsze szkolenie. Odnieśłiśmy zwycięstwo. Operacyjne wyłącznie dzięki, łasce Imperatora, bez niej. Wszyscy zdają się nie być świadomi, cała drużyna mogła,,, zostać w przeciągu minuty anihilowana... Zawiedliśmy, i zwyciężyliśmy. Wątpię, by Imperator okazał. Tyle łaski ponownie. Informacje o ruchach Dagona nie pomogą… w żaden. Sposób. Tak jak… o obecności. Eldarów. - skwitował, nie odnosząc się już jednak do kwestii fałszywych wniosków. Dla wszystkich jasnym też było, że jeżeli sposób mówienia Ultramarine’a ma związek z szacunkiem dla rozmówcy… nie ma go więcej dla Avincusa niż dla reszty drużyny Szwadronów.

Choć słowa młodego Astarte były niewątpliwie bijące w autorytet Kapitana Avincusa ten zachował niewzruszoną twarz. Kiedy słowa Aufidiusza przebrzmiały w komnacie starszy Ultramarine przemówił.
- Wymień mi sytuacje, kiedy zostałeś odcięty od dowództwa i musiałeś działać w pełni samodzielnie, bez czyjegokolwiek nadzoru. - polecił.
- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. - odparł bez zawahania Aufidiusz.
- Wymień mi sytuacje, kiedy dowództwo Gwardii zwracało się do ciebie o pomoc czy radę, bo jesteś Adeptus Astartes, nie ważne jakiej rangi. - drążył dalej Kapitan.
Przez chwilę młodszy Astarte mierzył uważnie wzrokiem dowódcę, ewidentnie rozmyślając wobec drugiego pytania nad naturą pierwszego. Odpowiedział jednak na ostatnie:
- 41M812, Vorhesterhell, regimenty Okalee, służba łącznikowa/dowodzenie siłami auksylaryjnymi.
- Podchodzi do ciebie Inkwizytor i żąda posłuszeństwa twojego i oddziału który prowadzisz. Co czynisz? - zadał kolejne pytanie Avincus.
- Potwierdzam tożsamość inkwizytora, po czym w zależności od desygnaty ważności wykonywanej misji determinuję czy ją kontynuować, czy udzielić żądanego wsparcia w pełnej mojej mocy członkowi Świętego Oficjum, mając na względzie honor całego Zakonu. - ostatnie trzy słowa zostały podkreślone przez skrytego za hełmem Astarte.
- Zdaj sobie sprawę z jednego. Nie tylko ty, ale wy wszyscy. - powiedział Avincus opierając dłonie na holostole i patrząc srogo każdemu w oczy obojętnie czy były skryte za wizjerami hełmu czy nie - Jesteście w Szwadronach Śmierci. Tu nie będzie u kogo potwierdzić informacji. Tu nie będzie kogo się spytać o wytyczne. Tu nie będzie konsultowania dalszych kroków. Sytuacji kiedy będziecie zdani na siebie samych będzie więcej, niż możecie sobie wyobrazić. Co gorsza dla was będą misje, kiedy od waszej natychmiastowej reakcji na podstawie tego co wiecie będzie zależało czy herezja będzie się rozprzestrzeniać pomimo wypełnienia zadania czy nie. - głos Kapitana był wyjątkowo ostry na sam koniec - Cztery miesiące temu gdyby prowadzący swój kill-team Phesan Kairos skupił się tylko na zadaniu, inkwizytor radykał zdołałby wprowadzić do dowództwa imperialnych sił zmiennokształtnego xeno rękoma Szwadronów Śmierci. Gdyby przed sześcioma miesiącami Varluk Zharrmus i jego drużyna nie wmieszali się do negocjacji między Ordo Xenos, a AdMechem, tylko robili za ochronę dzisiaj Stacja Straży Epsilon byłaby uboższa o gro informacji i byłaby kilka kroków do tyłu w swoich badaniach.
Marius Avincus podniósł się znad stołu i dodał po chwili.
- Nie znacie dnia, ani godziny, kiedy Imperator będzie potrzebował waszego działania poza rozkazami jakie otrzymacie. Kiedy będzie potrzebował waszej inicjatywy i osądu w sytuacjach o których nie napisano w Codex Astartes. Sytuacjach, które wymagają uwagi Kapitana Kompanii, a nie szeregowego Bitewnego Brata.
Dowódca skrzyżował ręce na piersi czekając w milczeniu, aż jego słowa dotrą do Braci.
- Mniej jest… w Codex Astartes. Przeoczonych sytuacji… z życia sługi Imperium. Niż ustępów niezrozumiałych… nawet dla Synów Guillimana. - odpowiedź Aufidiusza była krótka niż wcześniejsze wypowiedzi, bardziej go przypominając, lecz mimo oficjalnej formy podwładnego jego ton dopiero teraz zdawał się w pełni odpowiadać wypowiedzianym słowom.
- Nasz Primarcha nie napisał Codexu, aby Astartes w każdej sytuacji doń zaglądali i szukali wskazówek. Napisał go, abyśmy się uczyli właściwego dla Astartes sposobu myślenia i wartości, a nie po to aby był dla nas protokołem postępowania. Gdyby to wystarczyło Imperium wyglądałoby całkiem inaczej. Bez Rządów Krwi, schizm, bez spisków i wojen wewnętrznych, bez animozji między zakonami. - Avincus widać nie miał zamiaru dać się sprowokować obelgą Aufidiusza.
Potem zwrócił się do pozostałych odwracając wzrok od młodszego Ultramarine.
- Ktoś jeszcze chciałby się wypowiedzieć? - spytał.

- Jesli można bracie kapitanie… - Lupus swoim zwyczajem zaczął od standardu. - Czego od nas oczekuje teraz Dowództwo? Jakie mamy następne zadanie? - spytał krótko. Na razie czuł się zmieszany i niepewny tym czego od nich się oczekuje. Kapitan przedstawił im klarownie jak wygląda sytuacja w sektorze ale na razie nie wspomniał o ich roli w tym scenariuszu. A bez tego brat Gauss czuł się zagubiony i nie bardzo wiedział jak sie jakoś konkretniej udzielić. *
- Póki co, abyście zregenerowali siły i przygotowali się do następnych zadań. Wspomniane trzy światy będą naszym celem. Tam zapewne będą nas czekały podobne zmagania co tu na Avalosie, jednak tamtejsze tereny są inny, a inwazje nie zostały stłumione w zarodku. Prawdopodobieństwo spotkania czegoś groźniejszego są dużo większe. - odpowiedział Brat Kapitan.
Brat Bannus przysłuchiwał się w milczeniu rozmowie. Jedynym odgłosem, jaki czynił były ciche klikania, gdy soczewki jego oczu zmieniały fokus. Ostatnia wypowiedź kapitana spotkała się z jego aprobatą. Większy opór, silniejszy wróg. Dla takich celów został stworzony.
- Gdziekolwiek nas wola Imperatora zaniesie, będziemy czynili nasz obowiązek, bracie kapitanie. - Podsumował chłodnym mechanicznym głosem Bannus.
Według Kapitana Mariusa Avincusa nie było lepszego podsumowania ich działań.

Koniec części I

 
Stalowy jest offline