Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-01-2015, 23:20   #81
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Po eksterminacji trygona Zahariel odczuł wyraźne osłabienie mocy psionicznej, która cały czas mąciła mu myśli i zalewała umysł zdradziecką trucizną. Była zarówno torturą bezustannie wdzierającą się do zakamarków podświadomości, jak i obietnicą wyzwolenia, wystarczyło tylko oddalić się od źródła mocy. Kiedy potężne cielsko ich rosłego adwersarza uderzyło w skalne podłoże wydając ostatnie tchnienie i rzucając się w przedśmiertelnym spazmie, Kronikarz Mrocznych Aniołów „usłyszał” wycie. Ale już nie było w nim potęgi nienawiści, jedynie ból i strach. Wysyłając ten impuls energii, mający zapewnie na celu przywołanie do siebie wszystkich pozostałych przy życiu robali, umysł roju odsłonił się. Poprzednio jego potężna moc rozlewała się po całym kompleksie jaskiń, teraz została zogniskowana w jednym miejscu. W sklepieniu nad jedną z otoczonych wieżami kapilarnymi sadzawek. Bez chwili wahaniaZahariel podał przez vox dokładną lokalizację przeciwnika swoim braciom, po czym skumulował moc i uderzył zaklęciem w sklepienie. Efektu nie było widać, lecz nawet ludzie bez mocy mogli go poczuć – umysł roju był ranny. A jego koniec w postaci odzianego w czarny pancerz i łachmany Nędzarza zbliżał się nieuchronnie.

Black Shield bez namysłu rzucił się we wskazaną stronę brodząc po kolana i głębiej w żrącym szlamie. Zahariel osłaniał go celnymi seriami z boltera i uderzeniami mocy. Dziurawił pancerze robali eksplodującymi pociskami, a kiedy zwalniały ślizgając się na mokrej od posoki skalnej podłodze, kończył dzieło potęgą umysłu. Zamieniał przeciwników w groteskowo poskręcane sterty kosodnóży i chityny, do czasu gdy zabrakło mu pocisków. Wtedy za pomocą miotacza ognia zamienił pobliski obszar w piekło. Oczyszczający płynny płomień z sykiem pożerał przeciwników, którzy nie byli wystarczająco szybcy, aby uskoczyć z jego drogi. Potężniejsi adwersarze nie zamieniali się natychmiast w płonące stosy, lecz miotali się ogarnięci płomieniami, chlapiąc gorejącym płynem na wszystkie strony, wzniecając pożogę wszędzie, gdzie tylko się znaleźli. Podziemną grotę zalał jasny blask roztańczonych płomieni, a na ścianach rozgrywał się upiorny taniec cieni, ukazujący pogrążone w walce na wyniszczenie sylwetki Space Marines i tyranidów. Robale atakowały zaciekle, w końcu ochronę roju miały zapisaną w swoim kodzie genetycznym i instynktownie wiedziały, że jeżeli umysł padnie, ich dni będą policzone. Zahariel kolejny raz przycisnął spust miotacza, pokrywając płonącym promethium pobliskich wrogów. W tym samym czasie Lupus masakrował ravenera seriami z ciężkiego boltera. Walka zbliżała się do końca. Nędzarz wysadził mózg, Lupus zabrał trofeum z trygona, Zahariel zabrał się za zakładanie ładunków termobarycznych na ścianach i suficie. Skorzystał z wiedzy i doświadczenia górników i umieścił je tak, aby mieć pewność, że cały dolny kompleks jaskiń zostanie zawalony. Do ładunków zastosował po dwa zapalniki zamiast jednego i nastawił timer. Pora była ruszać. I to szybko, w okolicy z pewnością czaili się jeszcze tyranidzi.

Kronikarz pomógł iść rannemu Aufidiuszowi i Marines wraz z dwoma pozostałymi przy życiu górnikami ruszyli w górę, do pozostawionego na wyższym poziomie pojazdu.

W rafinerii dał się wyczuć podniosły nastrój. Ludzie z optymizmem patrzyli w przyszłość, która choć trudna, już nie wydawała się beznadziejna. Zahariel przeprowadził obrzędy pogrzebowe poległym a także znalazł trochę czasu, aby porozmawiać z przywódczynią rafinerii oraz starym sztygarem. Byli tylko ludźmi, jednak wykazali wielkie serce do walki oraz tytaniczny hart ducha, który inspirował innych nie mniej niż pojawienie się Kill-Teamu.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 23-01-2015, 22:20   #82
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Akcja była przeprowadzona tak szybko i skutecznie, że sam Nędzarz był zadziwiony jej efektywnością. Nawet pomimo wyłączenia lidera z akcji, kill-team był w stanie rozprawiać się z opozycją w czasie rzeczywistym. Spełniły się więc jego najśmielsze oczekiwania - gniazdo miotu i wszystkie będące w nim tyranidy nie miały żadnych szans od początku tej całej... draki.

Pomijając zużycie materiałów wojennych, ciężkie rany u kilku marines, paru martwych ludzi i nieco uszkodzeń pancerzy oraz ich nieodżałowanego transportera opancerzonego, nie ponieśli praktycznie żadnych strat. Osiągnięcia jednak były... ogromne. I nie chodziło tutaj tylko o usunięcie gniazda miotu, które mogło rozrosnąć się i rozniecić ponownie tyranidzką inwazję. Nie chodziło też o obronę kompleksu przemysłowego i jego wykwalifikowanego personelu, bez których Avalos i cały ten odcinek TDW Orpheus byłby skazany na klęskę logistyczną. Nie chodziło też o eliminację dużej ilości pozostałych na Avalos biomorfów, w tym całkiem potężnych - jak wojownicy, ravener czy trygon.

Chodziło o próbki, którymi Nędzarz wypełnił praktycznie każdy przyznany mu pojemnik. W większości była to biomasa układająca się w coś na wzór łańcucha dowodzenia - od najpodlejszych (acz szalenie ważnych i cennych z punktu widzenia genetora) rozpruwaczy, poprzez różne rodzaje gauntów, aż po kreatury synaptyczne (jak wojownicy) i bestie wyspecjalizowane. Sporą część jego dzisiejszej kolekcji zajmowały rzeczy iście bezcenne - tyranidzkie zarodki, płyny i strzępy rodnej materii oraz samego gniazda, próbki z niedorozwiniętego trygona (aż przesyconego tyranidzkimi hormonami i enzymami)... aż po ukoronowanie całej wyprawy. Próbki świeżego mózgu gniazda.

Nędzarz wiedział, że dni Dagona na Avalos są policzone. Wystarczyło zsyntetyzować należytą toksynę typu genofag i wykorzystać ją do zatruwania populacji tych bestii... bądź do przesycenia nią planety. Odpowiednio skomponowana, była całkowicie niegroźna dla wszystkiego, co miało odmienny genotyp niż Flota-Rój Dagon.

Avalosjański kawałek puzzle okazał się być o wiele cenniejszy, niż z początku przypuszczał. Był przełomowy. Był jak odległe światło latarni podczas mglistej nocy. Wskazywał kierunek, w którym pójdą dalsze badania.

Zabawne. Chwilami miał wrażenie, że prawdziwa wojna z Tyranidami rozpoczęła się właśnie tutaj, na Avalos, przed kilkoma miesiącami. Kill-team Lucian zdołał wtedy zniszczyć tutejszy kult genokradów i zabić najeżdżający statek-ul. Wydarzenia w kompleksie i kopalni to było jedynie pokłosie tamtej desperackiej i epickiej batalii.

Teraz, kiedy opuścili kopalnię, Nędzarz nadal nie miał zamiaru "wyluzować" czy cieszyć się ze zwycięstwa. Zgłosił wykonanie zadania (oraz jego owocne rezultaty) Avincusowi poprzez vox. Poprosił o ekstrakcję kill-teamu, przysłanie oddziałów garnizonowych PDF, architektów i serwitorów budowlanych do reperacji kompleksu i budowy nowych fortyfikacji, a także o uzupełnienie tutejszych zapasów. Przekazał swoje rekomendacje. Następnie wydał dyspozycje i rozkazy - tak Astartes, jak i swoim ludziom. Burdel musiał być w miarę możliwości ogarnięty, straże ustawione w newralgicznych punktach, drużyny szperaczy wysłane z powrotem do kopalni by ją przetrzepać dokładniej, niż orkowy mekboy trzepie nowe złomowisko. Miały też zostać zorganizowane patrole przeczesujące okolicę kompleksu.

Nędzarz zlecił też konkretne zadania swoim braciom. Psionicy mieli przetrzepać raz jeszcze okolicę w poszukiwaniu znamion Umysłu Roju bądź "dziczyzny". Technicznie usposobieni marines mieli zająć się sprzętem ekipy - poczynić polowe naprawy i korekty, dokonać inwentaryzacji, skompilować dane. Konsyliarze natomiast mieli przywrócić maksimum sprawności rannym, nie szczędząc sił i środków.

Z żadnym z tych zadań nie należało czekać na powrót. Mentalność "fajrantu" była karygodna. Pewna ilość sił i środków została przeznaczona na tą misję i należało je wykorzystać w sposób maksymalnie efektywny i kompletny - a po sobie pozostawić "teren zoptymalizowany operacyjnie".

Dopiero, kiedy wszystkie rozkazy zostały wydane, wszystkie czynności wykonane, a każdy guzik dopięty, Nędzarz pozwolił sobie na odrobinę relaksu, zwyczajnie siadając ciężko na jakiejś hałdzie złomu. Rozparł się na niej jak jakiś barbarzyński lord i powoli wodził wzrokiem po okolicy, "zerując" umysł z jakichkolwiek myśli.

Uśmiechnął się. Mistrzowski ruch w wielkiej partii królobójstwa między Krucjatą Achilus a Dagonem. Teraz ruch należał do czarnych figur.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 31-01-2015, 18:49   #83
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zadania zostały rozdysponowane. Nikt nie chciał pozwolić, aby radość przyćmiła obowiązki i poczucie zagrożenia, dopóki nie przybędą posiłki. Długo nie trzeba było na nie czekać. Już po zaledwie paru godzinach Kill-team został zmieniony przez batalion Imperialnego Wojska który wjechał do doliny i rozłożył się w ruinach miasteczka. I choć Marines byli przy spotkaniu dowódców Gwardii z ocalałymi z kompleksu, ich umysły odpływały już ku ich bazie operacyjnej na okręcie krążącym na orbicie Avalosa.



Kiedy wreszcie nadleciał Thunderhawk mający zabrać drużynę i ich zdezelowanego Rhino, mogli nareszcie odetchnąć. Trening w terenie, jak i pierwsza bojowa misja tej drużyny dobiegły końca.

***

Kapitan Avincus wkroczył do sali odpraw na fregacie Hallowed Sword w towarzystwie zakonnego skryby, który w rękach dzierżył pulpit wyposażony w autopióra. Kapitan Straży przywitał się skinieniem głowy z obecnymi Marines po czym położył dłoń na stole wokół którego zebrali się marines. Światło w sali przygasło, zaś sam stół zaczął rzucać obraz holo nad swoją powierzchnią. Jedynym innym pewnym źródłem światła był mały świeciglobus przy pulpicie skryby. Avincus wyprostował się i zmierzył wszystkich wzrokiem. W końcu odezwał się stanowczym głosem.
- Raport zdany, a nagrania z hełmów przejrzane. Dobra robota, Bracia. Rafineria obroniona, Gniazdo zniszczone z wielką ilością tyranidzkiej biomasy, materiał genetyczny Roju zebrany. Chwali się również to, że pomimo waśni i różnic w swoich poglądach zdołaliście się zorganizować. Ciężkie rany kamratów to przykra sprawa, ale ważne, że nasze straty są praktycznie minimalne. Inną kwestią jest załoga kompleksu jednak biorąc pod uwagę poziom zagrożenia… mogło być dużo gorzej. - Avincus wklepał parę run przy pulpicie holoprojektora - Zapewne chcielibyście się dowiedzieć czym byliśmy zajęci, kiedy wasz kill-team był zajęty oczyszczaniem kopalni.
Zielona sfera zajaśniała. W jej wnętrzu pojawiły się rekordy z HUDów bitewnych braci. Na jednym zgrupowaniu pictów widać było podłożenie i detonację ładunku sejsmicznego w leśnym terenie podobnym do tego, który drużyna Aufidiusza miała okazję przeczesywać. Ładunek uaktywniono i potężne tąpnięcie spowodowało wypełznięcie dużej ilości Rozpruwaczy z ziemi. Jakiś tuzin Braci był zajęty wypalaniem tej zarazy. Gdzie indziej sytuacja była podobna jak przy kompleksie, który bronili - tym razem jednak mycetyczne spory rozbiły się na bagnisku i tam próbowały stworzyć gniazdo bronione przez kilka bestii typu Wojownik jak i paru wyspecjalizowanych istot, które na prędce przystosowywały się do panującyh warunków. Sytuacja była o tyle dramatyczna, że tyranidzi podeszli, aż pod większe osiedle ludzkie i przypuścili błyskawiczny atak mający na celu pożreć tyle biomasy ile się da.
Trzecie zgrupowanie holopictów było regularną potyczką dziejącą się w terenie skalistym, prawdopodobnie w górach. Bitewni bracia walczyli z biomorfami kopiącymi i latającymi. Walka obfitowała w szukanie osłon, korzystanie z auspexu i dramatyczne okrzyki. Widać wyspecjalizowane bio-morfy sprawiły braciom dużo problemu.
Ostatni holopict był to pojedynczy obraz oderwany od pozostałych. Na pagórkowym terenie pojedynczy Bitewny Brat wypatrzył potężną bestię i oddał w jej kierunku serię jedną potem drugą, z wielkiej odległości. Kiedy potwór się zbliżył łowca potraktował ją kryo-granatem, po czym podbiegł i używając serworamienia przydusił, a potem ogłuszył stworzenie. Z dużą szybkością spętał rannego bio-morfa.
- Udało nam się ugasić jeszcze trzy ogniska infestacji oraz pochwycić żywcem tyranida klasyfikowanego jako Tyrański Strażnik. W poszczególne miejsca zmierzają już wydzielone grupy operacyjne Sił Obrony Planetarnej i Gwardii Imperialnej, aby postprzątać resztki po naszej akcji. Zostaniemy tutaj jeszcze dzień lub dwa, a potem wyruszamy dalej. - powiedział Avincus odsuwając obrazy i przedstawiając mapę Teatru Działań Wojennych Orpheus

http://vignette4.wikia.nocookie.net/...20111117063950

- Treyan, Herisor i Atonement to nasze najbliższe cele. Gwardia i Marynarka są tam związane walkami z xenos. Jeżeli uda nam się “uwolnić” z tych planet część imperialnych sił, będziemy mogli wzmocnić front na innych odcinkach.

Nędzarz z uwagą obserwował zapisy z działań podjętych przez inne kill-teams. Porównał to ze swoją wiedzą, oraz innymi raportami stanu. Szybko doszedł do wniosku, że praca Deathwatch na Avalos została zakończona. Tutejsi ludzie byli teraz w stanie poradzić sobie sami z ewentualnymi niedobitkami.

Plan z odciążeniem Treyan i Herisor był optymalny w zaistniałych warunkach. Dagon został już pobity na tych światach, ale wciąż pętały się tam niedobitki. Należało je usunąć, dokładnie tak samo jak na Avalos. Tamtejsze siły Gwardii i Marynarki były potrzebne gdzie indziej. Castobel, Hethgard… to były miejsca, gdzie biło serce teatru Orpheus.

Atonement zaś było szczególnym przypadkiem. Planeta ledwo nadająca się do zamieszkania z powodu przesycenia biosfery metalami ciężkimi, sprowadzona de facto do roli miejsca zsyłki dla ludzi, którzy byli niewygodni bądź niepewni. Planeta, która została zaatakowana przez poboczną mackę Dagona i, mimo swej słabości oraz kompletnego braku wsparcia ze strony Imperium (pomijając okazyjną pomoc ze strony Deathwatch), wciąż się broniła. Czy to sprawka toksycznej biosfery, czy też… czegoś innego? Należało to sprawdzić. Należało też urwać tą mackę… i pozyskać kolejne elementy wielkiej układanki.

- Kapitanie. - rzekł oschłym tonem - Poprowadzę misję na Atonement.

Brat Aufidiusz w swojej naprawionej już z pomocą Ur-Dagona, ale nie bez własnego udziału zbroją siedział, z czerwonymi wizjerami o kolorze zmienionym od poświaty hologramu podsektora widniejącego przed ich oczyma. Nieruchomo jak kamienna rzeźba, bez słowa, bez drgnięcia, bez oznaki myślenia czy osądu czy skupienia czy rozproszenia.

Z ostrożnym skinieniem głową Kapitan Straży zwrócił wzrok ku uzdrowicielowi.
- Będę brał waszą kandydaturę pod uwagę Bracie Ubogi. Najpierw jednak będziemy musieli zapoznać się z sytuacją, gdzie jesteśmy najpilniej potrzebni. - Avincus miał poważny wyraz twarzy - Wtedy wyznaczymy najodpowiedniejsze osoby do konkretnych zadań. Na przykład takich, które nie będą przekładały mniej ważnych celów misji nad życie kamratów.

Tu Marius Avincus wziął od skryby kość pamięci i podłączył ją do panelu. A holo-projekcji pojawiły się obrazy, które Duchy Maszyny zarejestrowały podczas misji.

- Co do misji przygotowawczych i treningowych nie mam zarzutu. Widziałem dużo gorsze zachowania i wybryki powodowane międzyzakonnymi waśniami, choć Brat Torfin, który obecnie przebywa w lazarecie… - tu Kapitan zawiesił głos po chwili jednak podjął dalej - Oby pobyt tam nauczył go jak ważne jest działanie w zespole. Cieszy mnie, że reszta, a przynajmniej większość rozumie to i jest w stanie zareagować na taką sytuację. Jeżeli chodzi o Brata Zahariela, dobrze że wykazał więcej opanowania niż Torfin. Podobnie Brat Lupus, który przedłożył dobro misji nad utarczki, choć nie popieram zbierania trofeów wojennych w środku operacji na terenie wroga. Brat Zorael, niestety, ale ciężko ranny spędzi pod okiem Konsyliarzy jeszcze jakiś czas, wielka szkoda tak odważnego wojownika. - tu Avincus zrobił pauzę, jakby coś rozważając, ale nie trwała ona długo - Brat Vel’Gan wykazał się tym czego oczekuje się po Kosmicznym Marine. Brat Bannus… zaprawdę jego samotna obrona muru była nielada wyczynem i będzie on inspiracją dla innych braci. Jeżeli już o nich mowa Brat Ur-Dagon obowiązki tech-marine’a pełnił z należytą starannością i gorliwością, choć jego… działanie spowodowały ciężkie uszkodzenia oddanego wam do dyspozycji Rhino. Rzecz zaprawdę… nieprzystojąca zbrojmistrzowi.
Na koniec Kapitan Straży zwrócił się zarówno do Aufidiusza i Nędzarza.
- Brat Aufidiusz dokonał poprawnych analiz i zastosował odpowiednie taktyki, wykazując się też należytą inicjatywą i wykorzystując przydzielone mu zasoby, jak i te które znalazł na miejscu. Jednak poświęcenie jakie wykazał w Gnieździe Roju… choć był to czyn zaprawdę bohaterski... tylko łaska Imperatora go uchroniła przed niechybną śmiercią. Powinniśmy być nie tylko przykładami honoru i cenić życie tych, których bronimy… ale także życia nas samych, bowiem jest ono własnością Imperatora, którą musimy mądrze rozporządzać. Powinien o tym pamiętać też Brat Ubogi. Rozumiem chęć pokonania Roju i wyrwania odpowiedzi na to z niego samego, jednak jak Brat Ur-Dagon pohańbił swój Honor Zbrojmistrza lekkomyślnym działaniem, tak i Brat Nędzarz uczynił to ze swoją Przysięgą Konsyliarską, szczególnie, że “oprawienie” Trygona nie było priorytetowe, a Brat Aufidiusz mógł umrzeć w każdej chwili.
Zapadła cisza. Kapitan Straży nie odzywał się, patrzył jednak wyczekująco na swoich podwładnych.

Nędzarz pokiwał głową. Był to dość… desperacki gest. Desperacko bronił się bowiem przed… uśmiechem. Nie miał na sobie hełmu, a przejaw rozbawienia w takiej sytuacji mógł być bardzo źle odebrany. Na szczęście zachował kamienną twarz i opanowanie.
- Będę zwracał baczniejszą uwagę na swoje obowiązki, kapitanie. - odpowiedział miękkim tonem i zamilkł. To wystarczyło. Musiało wystarczeć.

Aufidiusz odwrócił głowę, kierując wzrok czarnego hełmu na kapitana. Dla braci nawykłych do jego lakonicznych gestów widać było, że Ultramarine rozważa i konstruuje coś w swoim umyśle, odpowiedź. Ostatecznie jednak skierował znowu spojrzenie przed siebie, w absolutnym milczeniu.

Brat Lupus nie odzywał się do tej pory. Nie był ani najstarszy, ani najmądrzejszy ani nie pytano go o zdanie. Jednak oglądał holo uważnie i tak samo słuchał kapitana i swoich braci. Poruszyła go uwaga o trofeach. No jak to? Polowanie bez trofeów? To było takie… Mało fenrisowe… Na jego planecie jedno było nierozerwalnie związane z drugim. Myśliwy szczycił się swoimi zdobyczami które świadczyły o jego triumfach. Musiał przyznać, że posłuszeństwo w tym aspekcie sprawy wymagało od niego naprawdę ogromnej woli samopoświęcenia. A póki co cieszył się, że jednak łeb jako trofeum zdobiło ich transportowiec. Potem zamierzał spytać Aufidiusza co zamierza zrobić z nim dalej. Miał nadzieje, że znadą mu jakieś odpowiednio honorowe miejsce w ich kwaterach.

Jako urodzonemu myśliwemu i Kosmicznemu Wilkowi szczególnie przypadło do gustu ostatnie holo. Oglądał je z uznaniem no i trochę z zazdrością. Powalić w pojedynkę taką bestię… Czyn jak najbardziej godny wzmianki w sadze rodowitego Fenrisjańczyka.

- Panie kapitanie jeśli można… - spytał patrząc na oficera zaznaczając, że chce coś powiedzieć. Gdy kapitan przeniósł na niego wzrok wskazał brodą na ostatni holofilm i postać samotnego brata w pancerzu. - Kto to jest? Dlaczego jest sam? Gdzie jest jego team? - spytał zaciekawionym tonem.
Holoprojekcja odtworzyła się od nowa. Wskazana przez Kosmicznego Wilka powiększyła się. Dało się zauważyć patrząc z perspektywy pierwszej osoby, że bolter, którego używał ten brat zakonny pokryto matowym lakierem, łoże wzmocniono tyranidzką chityną, zaś burtę korpusu broni zdobiła ptasia czaszka ze skrzydłem.
- Brat Zbrojmistrz Sorcane, z Kruczej Gwardii. - rzekł Kapitan Avincus - Kiedy Avalosjanie donieśli nam o bestii terroryzującej wzgórza Barrowdown, zgłosił się do samodzielnej misji, aby nie trzeba było angażować całego kill-teamu do tych działań.

- Wyczyn godny podziwu… - rzekł z uznaniem brat Gauss kiwając głową patrząc na zamarłą, końcową scenę polowania. Ale w końcu przeniósł znów wzrok na oficera i spytał ponownie. - Ale skoro natrafiono na strażnika Tyrana… Odnaleziono też samego Tyrana? - był ciekaw tej relacji.
Kapitan pokręcił głową.
- Inwazja na Avalos została zainicjowana przez kult genokradów. Kill-team prowadzony przez Konsyliarza Luciana zdołał zniszczyć jego główną część razem z jego Lordem Miotu. Po tym wydarzeniu na orbitę Avalosa przybył hive-ship, bowiem kult zdołał wysłać sygnał do Umysłu Roju. Bio-okręt zrzucił na powierzchnię planety duże siły, ale został unieszkodliwiony przez naszych Braci, a potem zniszczony przez okręty Marynarski Imperialnej. Żadnego Tyrana nie odnaleziono na planecie, jednak gdyby był… dawno już by wyszedł z ukrycia… a Rój nie pozostawałby nieskoordynowany.
Brat Ubogi pokiwał głową, przypominając sobie raporty z heroicznych wyczynów kill-team Lucien. Pomimo śmierci dwóch członków drużyny, byli w stanie ocalić Avalos i zadać poważny cios Dagonowi. Pierwszy od czasu przełamania złej passy w bitwach o Treyan i Herisor. I w zasadzie pierwszy, który uniemożliwił Tyranidom ostateczne zwycięstwo.
Jednakże wiadomość o żywym strażniku tyrana wywołała w chłodnym umyśle konsyliarza sprzeczne odczucia - podekscytowanie na myśl o tak cennej zdobyczy jak i niepokój… strażnicy nigdy nie opuszczali boku tyranów roju i nigdy nie byli wykorzystywani do innych zadań.
- Mamy absolutną pewność co do braku tyrana na planecie, kapitanie? Tyran roju musiał zostać przynajmniej wysłany przez Dagona, skoro na powierzchni Avalos pojawił się choćby jeden strażnik.
Lupus pokiwał głową dajac znać, że jego tok rozumowania jest podobny. W końcu tam gdzie był ochroniarz czy strażnik musiał być i to co było przez niego chronione. Więc nie odzywał się ale też czekał z zaciekawieniem na odpowiedź ich zwierzchnika. *
Widać było, że Kapitan dokładnie rozważa swoją odpowiedź. Jednak co dokładnie się kotłowało w jego głowie pozostawało zagadką.
- Tyran Roju jest prawie najpotężniejszą istotą synaptyczną roju. - rzekł w końcu - Gdyby na jej powierzchni, w przestrzeni czy gdziekolwiek znajdowała się istota tego typu wystąpiły by… określone objawy. Ani Kronikarze, ani Astropaci, ani gwardyjscy psykerzy, będący najbardziej wrażliwi na działanie Cienia na Osnowie, nie stwierdzili tego typu dysturbcji. Okolica Burrowdown została również dokładnie przeczesana przez oddziały zwiadowcze. Dodatkowo sama obecność tyrana już by powodowała koncentrację roju w jednym miejscu. To nie jest istota… stworzona do działań dywersyjnych. To dowódca inwazji.
Mówiąc to Kapitan miał bardzo ponury wyraz twarzy, jakby to o czym mówił nie pochodziło z raportów czy badań, ale z jego własnych doświadczeń.
- Kapitanie. - Aufidiusz zabrał głos wobec pauzy - To wszystko są szczegóły planowania strategiczno-operacyjnego. Pomijając wytwarzanie sztucznych prekoncepcji i wyciąganie fałszywych wniosków opartych na statycznych doświadczeniach w dynamicznej sytuacji, dlaczego tu jesteśmy?
Minęła dłuższa chwila nim Marius Avincus odezwał się znów. Gestem dłoni odwołał skrybę, który skłonił się i wycofał do drzwi.
- Nie jesteśmy w Gwardii Imperialnej, aby zatajać przed wami cele operacji i to co się za nimi kryje. Avalos to odpoczynek dla załogi Hallowed Sworda i trening przed następnymi wyzwaniami. - rzekł przełączył holo-projektor, który teraz zaczął wyświetlać mapę całego Obrębu Jericho

http://vignette1.wikia.nocookie.net/...20111116163532

- Parę tygodni temu, podczas wymijania Anomalii Hadex, Hallowed Sword został zaatakowany przez okręt eldarskich korsarzy, którzy przewozili na swoim pokładzie swoich mrocznych krewniaków. Zdołaliśmy przeprowadzić abordaż i rozgromić wroga, mszcząc się za ciężkie uszkodzenie okrętu i śmierć naszych braci jak i zakonnych sług. - głos Avincusa był bardzo ponury - Zdołaliśmy się dowiedzieć, że ktoś szczodrze zapłacił korsarzom i mrocznym, aby się na nas zasadzili, a zapłata miała być jeszcze większa. Jednak w trakcie walki, kiedy sprawy nie chciały się potoczyć po ich myśli, próbowali chyba wydrzeć sobie dowództwo nad okrętem. Tak czy tak konieczne stało się podjęcie napraw i uzupełnienie załogi. Wielu doświadczonych braci spędzi jeszcze jakiś czas w lazaretach Erioch, lecz my nie mamy czasu na odpoczynek. Kiedy tylko Hallowed Sword został przywrócony do pełni sprawności zostaliście zebrani podobnie jak kilku innych braci i podzieleni na kill-teamy. Na Wiecznej Warcie… nie ma odpoczynku.

- Taki jest... sens, kapitanie. - niezrażony, jak zawsze niechętnie brzmiący Aufidiusz odpowiedział lakonicznie na nieomal przemowę swojego przełożonego. - To. Wszystko są... szczegóły. Planowania operacyjno… strategicznego. Jesteśmy grupą, taktyczną. Ta wiedza może... najwyżej... przeszkadzać nam w. Wykonywaniu zadań, czas ten... też można przeznaczyć na dalsze szkolenie. Odnieśłiśmy zwycięstwo. Operacyjne wyłącznie dzięki, łasce Imperatora, bez niej. Wszyscy zdają się nie być świadomi, cała drużyna mogła,,, zostać w przeciągu minuty anihilowana... Zawiedliśmy, i zwyciężyliśmy. Wątpię, by Imperator okazał. Tyle łaski ponownie. Informacje o ruchach Dagona nie pomogą… w żaden. Sposób. Tak jak… o obecności. Eldarów. - skwitował, nie odnosząc się już jednak do kwestii fałszywych wniosków. Dla wszystkich jasnym też było, że jeżeli sposób mówienia Ultramarine’a ma związek z szacunkiem dla rozmówcy… nie ma go więcej dla Avincusa niż dla reszty drużyny Szwadronów.

Choć słowa młodego Astarte były niewątpliwie bijące w autorytet Kapitana Avincusa ten zachował niewzruszoną twarz. Kiedy słowa Aufidiusza przebrzmiały w komnacie starszy Ultramarine przemówił.
- Wymień mi sytuacje, kiedy zostałeś odcięty od dowództwa i musiałeś działać w pełni samodzielnie, bez czyjegokolwiek nadzoru. - polecił.
- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. - odparł bez zawahania Aufidiusz.
- Wymień mi sytuacje, kiedy dowództwo Gwardii zwracało się do ciebie o pomoc czy radę, bo jesteś Adeptus Astartes, nie ważne jakiej rangi. - drążył dalej Kapitan.
Przez chwilę młodszy Astarte mierzył uważnie wzrokiem dowódcę, ewidentnie rozmyślając wobec drugiego pytania nad naturą pierwszego. Odpowiedział jednak na ostatnie:
- 41M812, Vorhesterhell, regimenty Okalee, służba łącznikowa/dowodzenie siłami auksylaryjnymi.
- Podchodzi do ciebie Inkwizytor i żąda posłuszeństwa twojego i oddziału który prowadzisz. Co czynisz? - zadał kolejne pytanie Avincus.
- Potwierdzam tożsamość inkwizytora, po czym w zależności od desygnaty ważności wykonywanej misji determinuję czy ją kontynuować, czy udzielić żądanego wsparcia w pełnej mojej mocy członkowi Świętego Oficjum, mając na względzie honor całego Zakonu. - ostatnie trzy słowa zostały podkreślone przez skrytego za hełmem Astarte.
- Zdaj sobie sprawę z jednego. Nie tylko ty, ale wy wszyscy. - powiedział Avincus opierając dłonie na holostole i patrząc srogo każdemu w oczy obojętnie czy były skryte za wizjerami hełmu czy nie - Jesteście w Szwadronach Śmierci. Tu nie będzie u kogo potwierdzić informacji. Tu nie będzie kogo się spytać o wytyczne. Tu nie będzie konsultowania dalszych kroków. Sytuacji kiedy będziecie zdani na siebie samych będzie więcej, niż możecie sobie wyobrazić. Co gorsza dla was będą misje, kiedy od waszej natychmiastowej reakcji na podstawie tego co wiecie będzie zależało czy herezja będzie się rozprzestrzeniać pomimo wypełnienia zadania czy nie. - głos Kapitana był wyjątkowo ostry na sam koniec - Cztery miesiące temu gdyby prowadzący swój kill-team Phesan Kairos skupił się tylko na zadaniu, inkwizytor radykał zdołałby wprowadzić do dowództwa imperialnych sił zmiennokształtnego xeno rękoma Szwadronów Śmierci. Gdyby przed sześcioma miesiącami Varluk Zharrmus i jego drużyna nie wmieszali się do negocjacji między Ordo Xenos, a AdMechem, tylko robili za ochronę dzisiaj Stacja Straży Epsilon byłaby uboższa o gro informacji i byłaby kilka kroków do tyłu w swoich badaniach.
Marius Avincus podniósł się znad stołu i dodał po chwili.
- Nie znacie dnia, ani godziny, kiedy Imperator będzie potrzebował waszego działania poza rozkazami jakie otrzymacie. Kiedy będzie potrzebował waszej inicjatywy i osądu w sytuacjach o których nie napisano w Codex Astartes. Sytuacjach, które wymagają uwagi Kapitana Kompanii, a nie szeregowego Bitewnego Brata.
Dowódca skrzyżował ręce na piersi czekając w milczeniu, aż jego słowa dotrą do Braci.
- Mniej jest… w Codex Astartes. Przeoczonych sytuacji… z życia sługi Imperium. Niż ustępów niezrozumiałych… nawet dla Synów Guillimana. - odpowiedź Aufidiusza była krótka niż wcześniejsze wypowiedzi, bardziej go przypominając, lecz mimo oficjalnej formy podwładnego jego ton dopiero teraz zdawał się w pełni odpowiadać wypowiedzianym słowom.
- Nasz Primarcha nie napisał Codexu, aby Astartes w każdej sytuacji doń zaglądali i szukali wskazówek. Napisał go, abyśmy się uczyli właściwego dla Astartes sposobu myślenia i wartości, a nie po to aby był dla nas protokołem postępowania. Gdyby to wystarczyło Imperium wyglądałoby całkiem inaczej. Bez Rządów Krwi, schizm, bez spisków i wojen wewnętrznych, bez animozji między zakonami. - Avincus widać nie miał zamiaru dać się sprowokować obelgą Aufidiusza.
Potem zwrócił się do pozostałych odwracając wzrok od młodszego Ultramarine.
- Ktoś jeszcze chciałby się wypowiedzieć? - spytał.

- Jesli można bracie kapitanie… - Lupus swoim zwyczajem zaczął od standardu. - Czego od nas oczekuje teraz Dowództwo? Jakie mamy następne zadanie? - spytał krótko. Na razie czuł się zmieszany i niepewny tym czego od nich się oczekuje. Kapitan przedstawił im klarownie jak wygląda sytuacja w sektorze ale na razie nie wspomniał o ich roli w tym scenariuszu. A bez tego brat Gauss czuł się zagubiony i nie bardzo wiedział jak sie jakoś konkretniej udzielić. *
- Póki co, abyście zregenerowali siły i przygotowali się do następnych zadań. Wspomniane trzy światy będą naszym celem. Tam zapewne będą nas czekały podobne zmagania co tu na Avalosie, jednak tamtejsze tereny są inny, a inwazje nie zostały stłumione w zarodku. Prawdopodobieństwo spotkania czegoś groźniejszego są dużo większe. - odpowiedział Brat Kapitan.
Brat Bannus przysłuchiwał się w milczeniu rozmowie. Jedynym odgłosem, jaki czynił były ciche klikania, gdy soczewki jego oczu zmieniały fokus. Ostatnia wypowiedź kapitana spotkała się z jego aprobatą. Większy opór, silniejszy wróg. Dla takich celów został stworzony.
- Gdziekolwiek nas wola Imperatora zaniesie, będziemy czynili nasz obowiązek, bracie kapitanie. - Podsumował chłodnym mechanicznym głosem Bannus.
Według Kapitana Mariusa Avincusa nie było lepszego podsumowania ich działań.

Koniec części I

 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172