Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2015, 21:58   #38
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Przed wyruszeniem w drogę zjadł porządny kawałek mięska, umył się w strumieniu, a nawet nie zaniechał użyć perfum. W końcu jego towarzysze też mają prawo poczuć piękną woń, a nie pot. Będąc już czystym i pachnącym założył cieplejszy strój, a na niego przywdział magiczną zbroję, którą wcześniej starannie wyszorował. Na koniec przytulił na pożegnanie Karle i życzył jej wiele szczęścia. Trochę żałował, że zostawiają ją zupełnie samą, na pastwę okrutnego świata. Dopiero później zdał sobie sprawę, że guślarka i tak do tej pory musiała radzić sobie lepiej niż oni, biorąc pod uwagę jej wiek i brak widocznych blizn na twarzy. Dlatego szybko porzucił przykre myśli.


Przyjemny chłód ogarnął zamknięte pod warstwą metalu ciało Iwana. Od jakiegoś czasu brakowało mu takiego orzeźwienia. Steigerwald otaczała nienaturalnie duszna i nieprzyjemna atmosfera. Dlatego bezkresne równiny wydały się mu wyjątkowo przyjemne, nawet pomimo dokuczających mu ran, do których zdążył się już w zasadzie przyzwyczaić.

Widocznie jego towarzysze czuli to samo, gdyż nie szczędzili od pogawędek i wspominek. Opowieść Felixa pobudziła wyobraźnie Iwana, który stwierdził, że podróż w trupie cyrkowej musiała być niezwykle ciekawa i pełna humoru.

- "Panie Iwanie" - powtórzył z niemałym rozbawieniem. - Znamy się na tyle długo i przeżyliśmy już tyle przygód, że śmiało możesz mówić mi po prostu Iwan. Wracając jednakże do twego pytania. Nie, nie miałem styczności z grupą cyrkową, choć wynosząc z twojej opowieści, pewnie by mi się tam spodobało.

Tu zrobił krótką przerwę, na zastanowienie się, co powinien powiedzieć dalej.
- Od małego byłem wychowywany przez podróżnego kuglarza imieniem Onarr. Naprawdę sympatyczny był to człowiek. Dzięki niemu miałem co jeść, gdzie spać... no wiecie, wieść w miarę normalne życie. Prawie przez cały czas wspólnie przemierzaliśmy najróżniejsze zakątki Księstw, odwiedzając każde miasto i wioskę. Na placach czy targach odstawialiśmy najróżniejsze występy. A o nich mógłbym opowiadać godzinami. Nasze przedstawienie pod tytułem "Nierozważny wojak i cwany goblin" robiło furorę wśród mieszczan. Ach... to były czasy. Z miłą chęcią znów kiedyś wkręciłbym w ten fach. Gdy tylko zawitamy do jakiejś gospody, będziemy mogli omówić szczegółu. Choć musiałbym najpierw znaleźć coś, co doprowadzi moją twarz do mniej rażącego oczy stanu.

Umilkł na chwilę, a gdy wszyscy myśleli, że już skończył - zaczął wywód na nowo.
- Ach... Aż trudno uwierzyć, że podróżujemy ze sobą od tak niedawna. Wydaje mi się, że spędziliśmy w tym przeklętym lesie co najmniej rok. Jakże odległe wydają mi się czasy, gdy spotkałem Mathiasa, a w zasadzie nie było to tak dawno. Poznaliśmy się pewnego wiosennego dnia w jakiejś miejskiej gospodzie. Obaj upatrzyliśmy sobie pewną szczuplutką i piegowatą blondynkę. Wtedy zaczął się prawie najtrudniejszy pojedynek w moim życiu, gdyż szczerzący się od ucha do ucha kuglarz, nie mógł przecież równać się dostojnemu i zamożnemu magowi. Jednak wytrwale zwodziliśmy tą kobietę, tak, że żaden z nas, przez wiele godzin nie mógł jej uwieść. Wynik tego starcia pewnie was zaskoczy. Bowiem, gdy w końcu doprowadziliśmy ją do stanu prawie całkowitego zamotania, zjawił się wysoki i umięśniony drwal - mąż tejże damy. Już myślałem, że rozerwie nas na strzępy, gdy uczony i dystyngowany mag chlusnął mu w twarz gorącą zupą. Wtedy postanowiłem wykorzystać sytuację. Chwyciłem brutala za fraki i rzuciłem nim w stronę przechodzącego tamtędy krasnoluda z pomarańczowym grzebieniem na łbie. Nie wiem skąd się tam taki dziwoląg wziął, bo cyrk nie odwiedzał wtedy tego miasta. Ale wraz z Mathiasem postanowiliśmy się nad tym nie głowić, gdyż szybko zrobiła się tam bardzo nieprzyjemna atmosfera. A my uznając, że dużo lepiej wychodzi nam współpraca niż walka, zdecydowaliśmy się na wspólną podróż, która zakończyła się wraz z dołączeniem do karawany Eugena. Powinienem chyba mieć za złe Mathiasowi, że wkręcił mnie w ten interes, ale podróż w nowe regiony i perspektywa zapłaty wydawała się obiecująca. Chociaż i tak skończyłem na tym o wiele lepiej niż on... Gdy dotrzemy do jakiejś karczmy, to wspólnie musimy wznieść toast, za poległych, którzy nam towarzyszyli.




Natrafienie na ruiny przerwało jakże ciekawą opowieść Iwana o dziewce, którą wychędożył, a następnie zabrał jej mężowi rapier, przyrzekając, że zwróci go, gdy w końcu upora się ze smokiem pustoszącym zachodnie tereny. Dlatego Iwan zanotował sobie w pamięci, by wrócić do tej historii przy następnej okazji.

- Poczekaj chwile. Chyba nie chcesz tam schodzić nie upewniwszy się zawczasu, czy coś Cie tam nie ściągnie i nie pożre- rzekł do Felixa.

Iwan niepewnie spojrzał w głąb studni, wziął niewielki kamyk i upuścił go na dół. Ciekawy był, jakież to śmierdzące plugastwa zamieszkują tą studnie. Nagle jakby tknięty nieposkromioną przez nikogo chęcią zaspokojenia swojej ciekawości, wyciągnął z plecaka perfumy i wlał niewielką część pachnącego płynu do studni. Przecież nie od dziś wiadomo, że potwory i plugastwa brzydzą się piękną wonią. To z pewnością powinno ujawnić ich obecność albo nawet je odstraszyć.
 
Hazard jest offline