Przed wyruszeniem w drogę zjadł porządny kawałek mięska, umył się w strumieniu, a nawet nie zaniechał użyć perfum. W końcu jego towarzysze też mają prawo poczuć piękną woń, a nie pot. Będąc już czystym i pachnącym założył cieplejszy strój, a na niego przywdział magiczną zbroję, którą wcześniej starannie wyszorował. Na koniec przytulił na pożegnanie Karle i życzył jej wiele szczęścia. Trochę żałował, że zostawiają ją zupełnie samą, na pastwę okrutnego świata. Dopiero później zdał sobie sprawę, że guślarka i tak do tej pory musiała radzić sobie lepiej niż oni, biorąc pod uwagę jej wiek i brak widocznych blizn na twarzy. Dlatego szybko porzucił przykre myśli.
Przyjemny chłód ogarnął zamknięte pod warstwą metalu ciało Iwana. Od jakiegoś czasu brakowało mu takiego orzeźwienia. Steigerwald otaczała nienaturalnie duszna i nieprzyjemna atmosfera. Dlatego bezkresne równiny wydały się mu wyjątkowo przyjemne, nawet pomimo dokuczających mu ran, do których zdążył się już w zasadzie przyzwyczaić.
Widocznie jego towarzysze czuli to samo, gdyż nie szczędzili od pogawędek i wspominek. Opowieść Felixa pobudziła wyobraźnie Iwana, który stwierdził, że podróż w trupie cyrkowej musiała być niezwykle ciekawa i pełna humoru.
- "Panie Iwanie" - powtórzył z niemałym rozbawieniem. - Znamy się na tyle długo i przeżyliśmy już tyle przygód, że śmiało możesz mówić mi po prostu Iwan. Wracając jednakże do twego pytania. Nie, nie miałem styczności z grupą cyrkową, choć wynosząc z twojej opowieści, pewnie by mi się tam spodobało.
Tu zrobił krótką przerwę, na zastanowienie się, co powinien powiedzieć dalej.
- Od małego byłem wychowywany przez podróżnego kuglarza imieniem Onarr. Naprawdę sympatyczny był to człowiek. Dzięki niemu miałem co jeść, gdzie spać... no wiecie, wieść w miarę normalne życie. Prawie przez cały czas wspólnie przemierzaliśmy najróżniejsze zakątki Księstw, odwiedzając każde miasto i wioskę. Na placach czy targach odstawialiśmy najróżniejsze występy. A o nich mógłbym opowiadać godzinami. Nasze przedstawienie pod tytułem "Nierozważny wojak i cwany goblin" robiło furorę wśród mieszczan. Ach... to były czasy. Z miłą chęcią znów kiedyś wkręciłbym w ten fach. Gdy tylko zawitamy do jakiejś gospody, będziemy mogli omówić szczegółu. Choć musiałbym najpierw znaleźć coś, co doprowadzi moją twarz do mniej rażącego oczy stanu.
Umilkł na chwilę, a gdy wszyscy myśleli, że już skończył - zaczął wywód na nowo.
- Ach... Aż trudno uwierzyć, że podróżujemy ze sobą od tak niedawna. Wydaje mi się, że spędziliśmy w tym przeklętym lesie co najmniej rok. Jakże odległe wydają mi się czasy, gdy spotkałem Mathiasa, a w zasadzie nie było to tak dawno. Poznaliśmy się pewnego wiosennego dnia w jakiejś miejskiej gospodzie. Obaj upatrzyliśmy sobie pewną szczuplutką i piegowatą blondynkę. Wtedy zaczął się prawie najtrudniejszy pojedynek w moim życiu, gdyż szczerzący się od ucha do ucha kuglarz, nie mógł przecież równać się dostojnemu i zamożnemu magowi. Jednak wytrwale zwodziliśmy tą kobietę, tak, że żaden z nas, przez wiele godzin nie mógł jej uwieść. Wynik tego starcia pewnie was zaskoczy. Bowiem, gdy w końcu doprowadziliśmy ją do stanu prawie całkowitego zamotania, zjawił się wysoki i umięśniony drwal - mąż tejże damy. Już myślałem, że rozerwie nas na strzępy, gdy uczony i dystyngowany mag chlusnął mu w twarz gorącą zupą. Wtedy postanowiłem wykorzystać sytuację. Chwyciłem brutala za fraki i rzuciłem nim w stronę przechodzącego tamtędy krasnoluda z pomarańczowym grzebieniem na łbie. Nie wiem skąd się tam taki dziwoląg wziął, bo cyrk nie odwiedzał wtedy tego miasta. Ale wraz z Mathiasem postanowiliśmy się nad tym nie głowić, gdyż szybko zrobiła się tam bardzo nieprzyjemna atmosfera. A my uznając, że dużo lepiej wychodzi nam współpraca niż walka, zdecydowaliśmy się na wspólną podróż, która zakończyła się wraz z dołączeniem do karawany Eugena. Powinienem chyba mieć za złe Mathiasowi, że wkręcił mnie w ten interes, ale podróż w nowe regiony i perspektywa zapłaty wydawała się obiecująca. Chociaż i tak skończyłem na tym o wiele lepiej niż on... Gdy dotrzemy do jakiejś karczmy, to wspólnie musimy wznieść toast, za poległych, którzy nam towarzyszyli.
Natrafienie na ruiny przerwało jakże ciekawą opowieść Iwana o dziewce, którą wychędożył, a następnie zabrał jej mężowi rapier, przyrzekając, że zwróci go, gdy w końcu upora się ze smokiem pustoszącym zachodnie tereny. Dlatego Iwan zanotował sobie w pamięci, by wrócić do tej historii przy następnej okazji.
- Poczekaj chwile. Chyba nie chcesz tam schodzić nie upewniwszy się zawczasu, czy coś Cie tam nie ściągnie i nie pożre- rzekł do Felixa.
Iwan niepewnie spojrzał w głąb studni, wziął niewielki kamyk i upuścił go na dół. Ciekawy był, jakież to śmierdzące plugastwa zamieszkują tą studnie. Nagle jakby tknięty nieposkromioną przez nikogo chęcią zaspokojenia swojej ciekawości, wyciągnął z plecaka perfumy i wlał niewielką część pachnącego płynu do studni. Przecież nie od dziś wiadomo, że potwory i plugastwa brzydzą się piękną wonią. To z pewnością powinno ujawnić ich obecność albo nawet je odstraszyć.