|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-01-2015, 23:58 | #31 |
Reputacja: 1 | -To głupstwo i szaleństwo.-podszedł do krasnoluda. -Na które nie dam się namówić. Mam obietnicę do dotrzymania i kim się zająć.-Wskazał na znajdującego się w pomieszczeniu chłopca-mam znaleźć mu nauczyciela i bezpieczny kąt i zrobię to. -Tobie panie krasnoludzie też dałem słowo i jako człowiek słowa zamierzam go dotrzymać. Więc nie myśl mi ginąć po drodze. Oraz biorąc pod uwagę jak się starzejecie, pan Wolfgang jak i inni ludzie to jeszcze młodziki. Masz się nim zająć. -Przekaż mu ode mnie cios toporem albo dwa i powodzenia. Do zobaczenia w Riesenburgu. Ktoś jeszcze idzie polować bym wiedział z kim się czasowo żegnam? |
31-01-2015, 08:31 | #32 |
Reputacja: 1 | skradający się świt 12 Kaldezeita 2514 KI Wzgórzyste obrzeża Steigerwaldu Trop rannego łowcy czarownic prowadził prosto do lasu. Wyćwiczone oczy Rorana łatwo podążały w wysokiej trawie trasą wyznaczoną tam, gdzie trawiaste podłoże zostało zdeptane i ubite końskimi podkowami. Wschód szybko czerwieniał i gdy tak ścigany i ścigający dalej wjeżdżali w dziką krainę Steigerwaldu, słońce rozbłysło gwałtownym blaskiem zimnego ognia. Ślad zaprowadził ich do mętnego, bezdźwięcznie płynącego strumienia, bardzo płytkiego i otoczonego gąszczem trzcin oraz sitowia. Strużka szeptała spokojnie, migocąc niewyobrażalnymi kolorami.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 31-01-2015 o 10:12. |
31-01-2015, 11:38 | #33 |
Reputacja: 1 | 11 Kaldezeit 2514 KI, chłodny jesienny wieczór Granica Steigerwaldu i księstwa Wallerfangen, kryjówka guślarki Karli Thurin zerknął ze spokojem ku Moritzowi. W świecie, gdzie śmierć jest na łowach, nie ma czasu na wyrzuty sumienia czy wahania. Czasu wystarcza wyłącznie na decyzje, żadna nie jest większej czy mniejszej wagi od innych. W świecie, gdzie śmierć jest na łowach, nie ma decyzji ważnych czy nieważnych. Są tylko decyzje podejmowane przez wojownika w obliczu nieuchronnej zagłady. - Carlos Castaneda, "Wheel of Time" Skradający się świt 12 Kaldezeita 2514 KI Wzgórzyste obrzeża Steigerwaldu W pogoni za łowcą czarownic zapuścili na północny-wschód, na wzgórza. Wytropić uciekiniera było łatwo, trudniejszy był całonocny marsz. Aż do wschodu słońca... Strumień. Piękny i ożywczy. Ale dla Uwe Schmitza może okazać się grobem... Pięknym, rzucającym refleksy w promieniach porannego słońca... grobem... grobem, okolonym trzcinami, grobem nieskalanym wcześniej obecnością człowieka... Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 01-02-2015 o 11:59. |
31-01-2015, 11:59 | #34 |
Reputacja: 1 | W istocie, sceneria była malownicza. Uwe powinien być szczęśliwy, że w takich okolicznościach przyrody poniesie śmierć. "Może mu nawet grób wykopiemy", pomyślał Wolfgang. Spojrzał na obu krasnoludów, z którymi wybrał się na łowy. Roran zapewne chciałby wydać Schmitzowi uczciwą walkę, tak jak z resztą Wolf. Landsknecht jednak już wcześniej odrzucił tę możliwość. Uwe z pewnością nie grałby fair, a po tym jak on sam zaatakował ich, Eisenhauer nie miał już najmniejszych skrupułów by odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Pojedynek toczy się z wojownikami, których szanujesz, nie z dzikimi psami. Wolf dał znać Thurinowi by był gotowy strzelić z arbalestu, jeśli landsknecht spudłuje. Zdjął z ramienia swój muszkiet i klęknął, biorąc człowieka na cel. Wciągnął powietrze i pociągnął za spust... |
31-01-2015, 14:59 | #35 |
Reputacja: 1 | Roran zaskoczony był że aż dwóch śmiałków zgodziło się ruszyć z nim. Nie wiedzieli dokąd uciekł Uwe i w jakim jest stanie. To mogło się różnie skończyć. Podziękował Thurinowi również uśmiechem i skinieniem głowy. Po szybkim pożęgnaniu zaczęli forsować szybki marsz. Roranowi zależało na jak największej prędkości więc stawiał swoje małe kroczki bardzo szybko. Chciał dopaść łowcę jak najszybciej. Udało im się! Bogowie im sprzyjali. Szaroskóry krasnolud uśmiechnął się tylko widząć nie przygotowanego przeciwnika. Nie miał żadnych skrupułów, nie ważne jak ale chciał się go pozbyć z tego świata. Gdy zauważył przygotowania towarzyszy, tylko szepnął do nich: - Tylko go nie zabijcie, on jest mój. Jak coś to strzelajcie też w konia by nie uciekł zrzucił swój bagaż obok kompanów i ruszył w kierunku Schmitza. Chciał wejść na polanę na przeciw niego tuż po oddaniu strzału przez Wolfa. Wiedział, że nie musi się spieszyć bo Uwe był tu sam i to nieuzbrojony. Szybko ocenił sytuację i sprawdził czy aby to nie jest pułapka. Miał dość niezapowiedzianych kłopotów jak na jeden dzień. Słysząc odgłos wystzału Roran wszedł na polanę: - Jesteś mi winien jedno życie skurwysynie...-rzekł wyjmując swoje dwa topory i idąc w po mału w jego kierunku. - Zadarłeś nie z nieodpowiednim krasnoludem... dorzucił widząc jak łowca zamienia się w zwierzynę. Miał przewagę i był pewny swego wiedząc, że jeśli coś się wydarzy to towarzysze dobiją tego bydlaka. On na pewno nie wyjdzie żyw z tej polany.... |
31-01-2015, 17:38 | #36 |
Reputacja: 1 | Chłód poranka był właściwie miłym powitaniem. Pogoda była taka jaka miała być o tej porze roku a słońce zawsze dodawało otuchy i przyjemnie grzało. Przed chłodem zawsze można się bronić dodatkową warstwą ubrania, przed gorącem poprzednich dni już nie. Są określone granicę do których można się rozebrać nim stanie się to nieodpowiednie dla człowieka wykształconego, po namyśle też nie wykształconego oraz praktyczne. Kubek naparu ziołowego uczynił poranek pełnym. Sprawdził czy wszystko co powinien ma z sobą, przede wszystkim dzieciaka i czy młody człowiek jest odpowiednio ubrany do temperatury. Ostatecznie kazał owinąć mu się kocem. -Ciekawe czy dorwali już Uwego? Potem była dłużyzna drogi. Chociaż dłużyzna była przyjemną odskocznią. Od dłuższego czasu nic nie chciało ich zabić, widział daleko przed siebie więc może nic ich nie zaskoczy. -Dlatego lubiłem podróżować w karawanie. Dużo osób zawsze coś gdzieś się działo, nie znałem wszystkich historii. Teraz z wami cały czas siedzę tyle czasu to wiem co się działo. Walczyliśmy z hobgoblinami, byliśmy tam widzieliśmy, z rośliną, też a wiecie, że widziałem duchy. Wszystko wiemy nie ma co opowiadać.-ględził dla zabicia czasu- Zaraz z nudów zaczniemy dzielić się wspomnieniami. Dlatego karawana cyrkowa była takim fajnym środkiem transportu niektórzy ćwiczyli sztuczki jadąc na wozach, można było popatrzyć na dzikie i egzotyczne zwierzęta... Jego osobista małpa wydała dźwięk chyba oburzenia na to stwierdzenie. -Dobrze, dobrze egzotyczności nikt ci nie odmawia ale nie mów mi, że jesteś dzikim zwierzęciem.-zwierzątko odpowiedziało-To, że lew był tresowany to nic nie zmienia, dalej był dziki panu Helmutowi prawie odgryzł rękę! I widzicie panowie o tym mówiłem, skończyłem opowiadając o sobie i rozmawiając z małpą. Nasz tryb życia chyba nie sprzyja swobodnym pogawędkom. Właściwie biorąc pod uwagę dlaczego decydujemy się na takie życie to trochę aż strach zapytać o kogoś historię by nie urazić lub nie dowiedzieć się zbyt wiele. -Co do historii, panie Ivanie, nie wiem czy dobrze pamiętam ale też chyba miałeś przygodę z cyrkiem. Może moglibyśmy wspólnie jakąś sztuczkę wypracować. To zawsze dobry sposób by za pokój zapłacić i mam dobrą pomoc przy zbieraniu datków.-wskazał na siedzące na koniu zwierzątko. Widział studnię i ruinę, wszystko stare rozpadające się i ponure. -No nic, pewnie nic tu nie ma ale magiczny pierścień to gra warta świeczki. Podszedł do studni i kopnął w mur a następnie obmacał jego wewnętrzną krawędź. Podszedł do drzewa i przywiązał się do niego liną. -Wolałbym przypadkiem nie wpaść. Kołowrót działał a wiadro nie było dziurawe tylko woda zepsuta. -Część o trupach chyba jest prawdziwa. No to do roboty panie czarodzieju. Oparł się o mur otaczający studnię, zamknął oczy i tak jak go uczyli oczyścił umysł oraz skupił się na przepływie wiatrów magii przez świat. Ostrożnie wychylił się do przodu z zamkniętymi oczami spojrzał w głąb studni i spróbował zrobić coś co podczas nauki nazwano otwarciem trzeciego oka na to co nie widzialne przez co może uda mu się dowiedzieć czy na dnie leży jakiś magiczny przedmiot wart ryzyka. |
31-01-2015, 20:45 | #37 |
Administrator Reputacja: 1 | Roztaczający się przed podróżnikami widok był godny pędzla malarza lub pióra i sprawnego języka poety. Co prawda niektórzy mogliby narzekać, że zamiast malowniczych domków są nieco mniej malownicze ruiny, ale całość nader ładnie się komponowała. A studnia - ta wyglądała najlepiej. I nie tylko ze względu na to, że jako jedyna ostała się w całości. Studnia zawsze oznaczała wodę i możliwość odpoczynku i zaspokojenia pragnienia. Ta jednak zdecydowanie nie spełniała tej funkcji, jako że woda pachniała niespecjalnie i Jochen, prawdę mówiąc, nie odważyłby się dać jej koniom do picia. Ewentualnie jakiemuś wrogowi... to jeszcze. - Albo tam utopiono paru ktosiów - powiedział z niesmakiem - albo kryje się w tym jakaś paskudna magia. Woda koło osady musiała być dobra. - Jeśli coś tam wypatrzysz... chcesz tam zejść? - spytał Felixa |
31-01-2015, 21:58 | #38 |
Reputacja: 1 | Przed wyruszeniem w drogę zjadł porządny kawałek mięska, umył się w strumieniu, a nawet nie zaniechał użyć perfum. W końcu jego towarzysze też mają prawo poczuć piękną woń, a nie pot. Będąc już czystym i pachnącym założył cieplejszy strój, a na niego przywdział magiczną zbroję, którą wcześniej starannie wyszorował. Na koniec przytulił na pożegnanie Karle i życzył jej wiele szczęścia. Trochę żałował, że zostawiają ją zupełnie samą, na pastwę okrutnego świata. Dopiero później zdał sobie sprawę, że guślarka i tak do tej pory musiała radzić sobie lepiej niż oni, biorąc pod uwagę jej wiek i brak widocznych blizn na twarzy. Dlatego szybko porzucił przykre myśli. Przyjemny chłód ogarnął zamknięte pod warstwą metalu ciało Iwana. Od jakiegoś czasu brakowało mu takiego orzeźwienia. Steigerwald otaczała nienaturalnie duszna i nieprzyjemna atmosfera. Dlatego bezkresne równiny wydały się mu wyjątkowo przyjemne, nawet pomimo dokuczających mu ran, do których zdążył się już w zasadzie przyzwyczaić. Widocznie jego towarzysze czuli to samo, gdyż nie szczędzili od pogawędek i wspominek. Opowieść Felixa pobudziła wyobraźnie Iwana, który stwierdził, że podróż w trupie cyrkowej musiała być niezwykle ciekawa i pełna humoru. - "Panie Iwanie" - powtórzył z niemałym rozbawieniem. - Znamy się na tyle długo i przeżyliśmy już tyle przygód, że śmiało możesz mówić mi po prostu Iwan. Wracając jednakże do twego pytania. Nie, nie miałem styczności z grupą cyrkową, choć wynosząc z twojej opowieści, pewnie by mi się tam spodobało. Tu zrobił krótką przerwę, na zastanowienie się, co powinien powiedzieć dalej. - Od małego byłem wychowywany przez podróżnego kuglarza imieniem Onarr. Naprawdę sympatyczny był to człowiek. Dzięki niemu miałem co jeść, gdzie spać... no wiecie, wieść w miarę normalne życie. Prawie przez cały czas wspólnie przemierzaliśmy najróżniejsze zakątki Księstw, odwiedzając każde miasto i wioskę. Na placach czy targach odstawialiśmy najróżniejsze występy. A o nich mógłbym opowiadać godzinami. Nasze przedstawienie pod tytułem "Nierozważny wojak i cwany goblin" robiło furorę wśród mieszczan. Ach... to były czasy. Z miłą chęcią znów kiedyś wkręciłbym w ten fach. Gdy tylko zawitamy do jakiejś gospody, będziemy mogli omówić szczegółu. Choć musiałbym najpierw znaleźć coś, co doprowadzi moją twarz do mniej rażącego oczy stanu. Umilkł na chwilę, a gdy wszyscy myśleli, że już skończył - zaczął wywód na nowo. - Ach... Aż trudno uwierzyć, że podróżujemy ze sobą od tak niedawna. Wydaje mi się, że spędziliśmy w tym przeklętym lesie co najmniej rok. Jakże odległe wydają mi się czasy, gdy spotkałem Mathiasa, a w zasadzie nie było to tak dawno. Poznaliśmy się pewnego wiosennego dnia w jakiejś miejskiej gospodzie. Obaj upatrzyliśmy sobie pewną szczuplutką i piegowatą blondynkę. Wtedy zaczął się prawie najtrudniejszy pojedynek w moim życiu, gdyż szczerzący się od ucha do ucha kuglarz, nie mógł przecież równać się dostojnemu i zamożnemu magowi. Jednak wytrwale zwodziliśmy tą kobietę, tak, że żaden z nas, przez wiele godzin nie mógł jej uwieść. Wynik tego starcia pewnie was zaskoczy. Bowiem, gdy w końcu doprowadziliśmy ją do stanu prawie całkowitego zamotania, zjawił się wysoki i umięśniony drwal - mąż tejże damy. Już myślałem, że rozerwie nas na strzępy, gdy uczony i dystyngowany mag chlusnął mu w twarz gorącą zupą. Wtedy postanowiłem wykorzystać sytuację. Chwyciłem brutala za fraki i rzuciłem nim w stronę przechodzącego tamtędy krasnoluda z pomarańczowym grzebieniem na łbie. Nie wiem skąd się tam taki dziwoląg wziął, bo cyrk nie odwiedzał wtedy tego miasta. Ale wraz z Mathiasem postanowiliśmy się nad tym nie głowić, gdyż szybko zrobiła się tam bardzo nieprzyjemna atmosfera. A my uznając, że dużo lepiej wychodzi nam współpraca niż walka, zdecydowaliśmy się na wspólną podróż, która zakończyła się wraz z dołączeniem do karawany Eugena. Powinienem chyba mieć za złe Mathiasowi, że wkręcił mnie w ten interes, ale podróż w nowe regiony i perspektywa zapłaty wydawała się obiecująca. Chociaż i tak skończyłem na tym o wiele lepiej niż on... Gdy dotrzemy do jakiejś karczmy, to wspólnie musimy wznieść toast, za poległych, którzy nam towarzyszyli. Natrafienie na ruiny przerwało jakże ciekawą opowieść Iwana o dziewce, którą wychędożył, a następnie zabrał jej mężowi rapier, przyrzekając, że zwróci go, gdy w końcu upora się ze smokiem pustoszącym zachodnie tereny. Dlatego Iwan zanotował sobie w pamięci, by wrócić do tej historii przy następnej okazji. - Poczekaj chwile. Chyba nie chcesz tam schodzić nie upewniwszy się zawczasu, czy coś Cie tam nie ściągnie i nie pożre- rzekł do Felixa. Iwan niepewnie spojrzał w głąb studni, wziął niewielki kamyk i upuścił go na dół. Ciekawy był, jakież to śmierdzące plugastwa zamieszkują tą studnie. Nagle jakby tknięty nieposkromioną przez nikogo chęcią zaspokojenia swojej ciekawości, wyciągnął z plecaka perfumy i wlał niewielką część pachnącego płynu do studni. Przecież nie od dziś wiadomo, że potwory i plugastwa brzydzą się piękną wonią. To z pewnością powinno ujawnić ich obecność albo nawet je odstraszyć. |
01-02-2015, 19:59 | #39 |
Reputacja: 1 |
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 01-02-2015 o 21:07. |
01-02-2015, 20:48 | #40 |
Reputacja: 1 | Moritz zazdrościł Feliksowi. Zazdrościł tego, że po tym wszystkim, co ich spotkało, młodemu magowi wciąż jeszcze chce się szukać kłopotów. Góral za to czuł się tak podle, że najchętniej zakopałby się w mysiej dziurze i liżąc rany spędził tam jakiś czas. - Mam kawałek liny - powiedział. - Jeśli będzie mało, to się dosztukuje. Tylko niech na drugim końcu liny będzie koń, nie ja. Mnie by teraz przewrócił nawet pokurczony goblin. A kolnąć konia do galopu, może dam radę - Moritz uśmiechnął się krzywo. |