Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2015, 12:47   #16
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
- Panowie pozwólcie na chwilę nim zaczniecie robić to, co zamierzyliście. - Awiluma co prawda nie miała ochoty mieszać się do spraw tego plugastwa, które zagnieździło się pod pokładem, ale niepokoiło ją zachowanie towarzyszy. Odciągnęła więc swych kompanów na bok celem ujednolicenia stanowiska.- Zakładam, że żaden z was nie spędził zbyt wiele czasu na morzu i nie zna zwyczajów morskich wilków. Dlatego też wyjaśnię wam jedną rzecz. Ci ludzie ryzykują swoje życia, ponieważ ufają swojemu kapitanowi, jeśli jawnie podważycie jego autorytet, to spodziewajcie się buntu w ciągu kilku najbliższych dni. I nie wiem jak wy, ale ja wolałabym, aby statek na nas czekał, kiedy będziemy chcieli wrócić z wyspy. - No może trochę wyolbrzymiała, w końcu to nie była zgraja piratów, z którą niegdyś spędziła tyle czasu, ale jednak ludzie morza potrzebowali silnego przywódcy, któremu mogą powierzyć swe życia. Stawianie mu teraz zarzutów nie było zbyt rozsądne.

-Droga Awilumo, rzeczywiście na morzu wiele czasu nie spędziłem, zwyczajów wilków morskich nie znam ale mamy zadanie od kupca Cromwela, jasne zadanie. Mi się wydaję że nie powinniśmy całej tej sprawy i kapitana pobłażliwie traktować. On też jest pracownikiem naszego zleceniodawcy i wie jakie mamy zadanie. Na statku może być coś jeszcze, coś groźnego. Sprawdźmy to osobiście, nie zostawiajmy tego marynarzom, którzy nie zauważyli, że w skrzyniach przewożą żywe trupy.- powiedział Karnax nie za głośno, kierując swoje słowa głownie do psioniczki - pomijając już nawet kwestie tych zarzutów wobec kapitana, czy tego że marynarze przy spotkaniu z zombi najprawdopodobniej tylko powiększą ich martwe szeregi.- dodał na koniec.

- Przynajmniej pozwólcie jemu wydać polecenie przeszukania, ci ludzie i tak pewnie trzęsą teraz portkami ze strachu. On ich powinien uspokoić… jeśli zna się na swojej robocie. - Dodała po chwili.

- Mądrego to i miło posłuchać - rzucił lakonicznie Jagan, słysząc trafne uwagi Awilumy - Tam skąd pochodzę, jest takie powiedzenie, że lepiej milczeć udając idiotę, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości - dodał po chwili. Awanturnikowi nie podobał się fakt, że pozostali członkowie drużyny poczuli się wyraźnie właścicielami statku.
- Nawet jeśli kapitan zaniedbał swoje obowiązki, to nie jest w naszym interesie, aby akurat w tej chwili robić sobie z niego wroga.

-Szanuję wasze zdanie ale zakładamy że kapitan zna się na swojej robocie, a nasza walka tutaj dowodzie czego innego. Pamiętajmy też, że zgodnie z umową mamy dostać nagrodę z pierwszym statkiem żelaza. Gdyby nas tu nie było zombi wyrżnęło by załogę w pień. Gdyby trupy zaatakowały jakbyśmy byli już na suchym lądzie badając sprawę górników sprawa wyglądała by identycznie a może trupy zrobiły by sobie przemarsz wtedy na wioskę? Chcemy ryzykować?- zapytał Karnax towarzyszy.

- Gdyby. - odpowiedział lakonicznie Jagan kończąc swoją rozmowę z czarodziejem.

- Gdyby stracił posłuch wśród załogi, to zostalibyśmy bez okrętu. Chcemy ryzykować? - Przedrzeźniła czarodzieja elanka. - To co się stało już się nie odstanie, ale mamy wpływ na przyszłe wydarzenia. Jeśli tak bardzo chcesz go pozbawić dowództwa nad okrętem, zrób to po naszym powrocie z rudą.

- Karnaxie - Milcząca do tej pory Meriel postanowiła się włączyć do dyskusji. - Co właściwie chcesz osiągnąć? Podważenie autorytetu kapitana niczego nam nie da. Poza, jak słuszenie zauważyła Awiuma, niepokojami wśród załogi, które mogą zaowocować tym, że w kluczowym momencie nie będziemy mieli jak się z wyspy wydostać. Jeśli to cię uspokoi, proponuję, aby okręt przeszukały grupy, dwóch marynarzy i jedno lub dwójka z nas. Ale to kapitan musi wydać rozkaz nam i swoim ludziom. W ten sposób będziemy mogli mieć pieczę nad wszystkim nie podkopując autorytetu pana Olega.

Awiluma, która stanęła tuż za Meriel, zaczęła odruchowo masować jej ramiona i kark.
-W pełni się zgadzam z twym pomysłem.

-Drodzy państwo, ja niczego nie narzucam, niczego nie żądam. Jedynie proponuję takie rozwiązanie. W toku naszej pięknej dyskusji dochodzimy do wniosku że wasze pomysły są lepsze. Może kapitan zaraz nas wręcz poprosi by sprawdzić jego okręt a może wystarczy szczegółowa inspekcja jego ludzi, tak samo dokładna jak w porcie. Proszę więc, decydujcie co dalej począć.- Odpowiedział Karnax bez uśmiechu, pogrążając się we własnych myślach.

- Panie Karnax - Meriel weszła w poważniejszy ton, bo zaczynało jej się z wolna podnosić ciśnienie - Pan przestanie siać ferment, bo z tego nic nie wypływa. Złożyłam propozycję, albo się Pan z nią zgadza, albo daje lepszą alternatywę. Dość pierdolenia, drodzy państwo, pora na działanie. - Pierwszy tego dnia bluzg z jej ust również sugerował, że traci nerwy. I nawet masaż w wykonaniu Awilumy nie mógł tego załagodzić.

- Panienko Meriel ależ oczywiście, całkowicie się z Panią zgadzam. To jak mamy go przeszukać? Dwóch marynarzy i jedno czy dwóch marynarzy i dwójka z nas? - odpowiedział beznamiętnie Karnax, po przekleństwie Meriel wkładając ręce do bocznych kieszeni jego szat.

- Warto by w każdej grupie znalazł się ktoś kto ma pojecie o tych plugawych praktykach. I dodam, że ja niewiele o nich wiem. - Awiluma nie przestawała masować Meriel a przy wzmiance o “plugawych praktykach” nacisk jej dłoni znacznie się wzmocnił. Zaklinaczka mogła z łatwością rozpoznać jakimi uczuciami elanka darzy nekromancję.

Ujednolicanie stanowiska, które z założenia miało potrwać chwilę, przeciągnęło się dość znaczenie. Najlepiej widać to było po znudzonej mienie pana Olega, którego - gdy wreszcie zakończyli dyskusję - wobec braku lepszej rozrywki, zastali dłubiącego sobie zawzięcie w zębie.
Meriel, jako chwilowa samozwańcza przedstawicielka poszukiwaczy przygód, poprawiła włosy, wypięła pierś, wyszczerzyła się w swym najbardziej pociągającym uśmiechu, po czym raźnym krokiem pomaszerowała ku kapitanowi.

- Kapitanie, przepraszam za śmiałość, ale chciałabym zaproponować naszą pomoc, gdyby uznał pan za stosowne przeszukać okręt. - Meriel zamrugała subtelnie, na tyle długo, by jej postawa nabrała nieco kokieteryjnego charakteru, lecz nie na tyle długo, by wyszło nienaturalnie. Miała nadzieję, że kapitan łyknie haczyk i jej subtelną sugestię uzna za swój własny pomysł.

Kapitan był wyraźnie strapiony całą tą sytuacją, szczególnie wyszczekanym gówniarzo-czarodziejem widocznie próbującym bawić się w samca alfa na jego statku. Kiedy poszła do niego Meriel widocznie się rozweselił, zaś pochmurny wyraz jego twarzy zniknął wraz z propozycją zaklinaczki.
- To jest świetny pomysł Panienko! Moi chłopcy w pojedynkę nie wiedzą nawet czego szukać, za to z doświadczonymi magami, o ile coś jeszcze czai się na statku, szybko to znajdziemy - odrzekł wyraźnie rozochocony tym pomysłem kooperacji.
- Załoga zbierzcie się tutaj! Według ekspertyzy zebranych tutaj specjalistów w sztuce, naszych ziomków zatłukło coś dzikiego, a później jakieś skurwysyny użyły wobec nich czarnej magii. Teraz nasza w tym głowa, żeby przetrzepać statek w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego. Część z was zajmie się tym, żebyśmy nie rozbili się na jakiejś skale, podczas gdy reszta razem z naszymi gośćmi przeszuka wszystko po kolei, wzdłuż i wszerz - krzyknął donośnie. W tłumie nie dało się dostrzec zbytniego entuzjazmu, być może dlatego, że większość trupów była znajomymi marynarzy.
- Szefie, co robimy z ciałami? Spalić je? Wieziemy je na Ferrbeth i tam zakopujemy? - Odezwał się w końcu jeden z wilków morskich. Oleg od razu odpowiedział, chociaż niechętnie.
- Kapłan i czarodziej mówią, żeby pomodlić się nad ciałami i wyrzucić je za burtę. Co prawda decyzja jest moja, ale jeżeli mam wybrać żeglugę przez sztorm powstały z gniewu Umberlee, a oddać któregoś z was truposzom, to zdecyduję się na to pierwsze.
Tłum wyraźnie poweselał, może nie przez fakt bezczeszczenia oceanu, ale przez fakt powrotu ducha kapitana Olega, tego samego, który dla swojej załogi stanie na pięści z Talosem.

Gdy drużyna i marynarze zajęli się przeszukiwaniem statku, Jagan wykorzystał chwilę, by zamienić parę zdań z kapitanem. Podziękował mu za podjęcie męskiej decyzji i zasugerował, żeby zamiast wyrzucania trupów za burtę ryzykując gniew Umberlee, można trupy przenieść do łodzi ratunkowej i holować aż do portu. Jeśli ożyją, to wielkiej szkody nie zrobią, będzie można odciąć linę holowniczą, a jeśli nie ożyją zyskają godny pochówek.

Przeszukanie statku, chociaż trwało blisko trzy godziny i zawierało przekopanie dosłownie każdej skrzyni, pojemnika i worka, nic nowego nie pokazało. Nawet obecność magów wykrywających aury nie wskazała żadnych pozostałości po magii. Jedynie Algow czuł się nieswojo, im bliżej Ferrbeth statek się znajdował, tym bardziej kapłan czuł obecność czegoś nieświętego, plugawego. Próbował nawet pomodlić się do swego bóstwa w oczekiwaniu odpowiedzi, jednak w niczym to nie pomogło. Nie mógł wyjaśnić tego w żaden racjonalny sposób, po prostu przeczucie, jak to mawiają wilki morskie widząc nadciągający sztorm.

Mimo dyskomfortu Algow pomodlił się nad tymi ciałami, które nie wstały z martwych. Załoga wyciągnęła trupy na pokład i poukładała je obok siebie, zaś krótka modlitwa miała dać im spokój w zaświatach. Mimo wszystko zarówno de Brewil, jak i reszta pasażerów Pamięci Laury nie odniosła wrażenia, że to wszystko w jakiś sposób zapewni zmarłym spokój…

- Panowie i Panie, jeżeli modlicie się do jakichkolwiek bogów, pomódlcie się żeby Umberlee miała dziś dobry dzień. Wrzucanie przeklętych do morza nigdy nie wróży dobrze…
Kapitan zabrał głos jakby wypowiadając myśli reszty załogi, która gdzieś z tyłu mu przytakiwała.
- Dlatego idąc za namową Pana Jagana, nie wrzucimy ich do morza. Mimo wszystko to byli nasi bracia, więc zasługują na godny pochówek. Do czasu dopłynięcia do wyspy wrzucimy ciała na szalupę i będziemy ją ciągnąć za statkiem. Jeżeli cokolwiek wstanie z martwych, i tak będzie dla nas nieszkodliwe.
Mówiąc to kapitan oddelegował kilku marynarzy do ściągnięcia szalupy i jeszcze kilku do wniesienia tam trupów. Po wszystkim Oleg skombinował czarną płachtę z ładowni i nakrył nią nie tyle zwłoki, co całą łódź.

Opuszczenie przywiązanej szalupy pozwoliło na wznowienie rejsu na Ferrbeth.
 
Googolplex jest offline