Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2015, 20:18   #177
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mocno zarośnięte prowadziło pod ziemię, była tego pewna po wyglądzie zewnętrznej części mauzoleum. Ciemność wewnątrz była nie do przeniknięcia nawet dla jej niezwykłych zmysłów. Za to smród trupiego ciała unosił się wyraźny.
Wzięła do ręki jedną z buteleczek, które przygotowała. Nie musiała na nią patrzeć. tak jak uczył ją Vesimir zaznaczała je specjalnymi znakami, dzięki, którym mogła rozpoznać każdą jedynie za pomocą dotyku. Otworzyła jedną ręką i wychyliła zawartość mimowolnie mrużąc oczy i przygotowując się na pierwszy szok po zażyciu eliksiru. Dawał jej możliwość widzenia w ciemności, lecz w normalnym świetle ranił zmysły. By dłużej nie wystawiać się na dyskomfortowe wrażenia szybko weszła do ciemnej krypty, mimo wszystko jednak nie zapominając o ostrożności.

Świat widziany na czarno biało, w zupełnie innym kontraście, wymagał dużego skupienia nawet przy prostym poruszaniu się. Wiedźminka obecnie miała z tym już małe problemy, ale początki były straszne. Ruszyła po kruszących się schodach, schodząc pod ziemię. Czuła wilgoć, słyszała każdy szmer. Po kilku krokach odgłosy lasu przestały być słyszalne nawet dla wyczulonych zmysłów i pozostała cisza podziemi. Stanęła wreszcie na posadzce, będącej w równie słabym stanie co reszta otoczenia. Gruz chrzęścił pod stopami, trudny do ominięcia, kiedy ruszała przed siebie prostym korytarzem. Niezbyt długim, szerokim zaledwie na półtora metra, wysokim na trochę powyżej dwóch.
Kończył się komnatą, prostokątnym pomieszczeniem, wyższym trochę i z pięcioma sarkofagami, z których jeden, największy, ustawiono na niewielkim postumencie w poprzek czterech pozostałych, stojących do siebie równolegle. Pokrywy wszystkich zostały zasunięte, a nigdzie dalej nie dostrzegała przejścia. Jeśli potwór tu był, musiał kryć się w środku któregoś z sarkofagów. I mógł zostać obudzony przez każdy głośniejszy odgłos.
Arina miała cichą nadzieję, że jest tylko jeden, nie zaś, że nagle okaże się, że w każdej z trumien znajdzie się przeciwnik, szybki i niebezpieczny. Podeszła do pierwszego z sarkofagów, jednego z tych mniej okazałych i na próbę lekko pchnęła jego górną płytę. Nie wierzyła zbytnio, że oda się to bez sporego wysiłku, ale postanowiła spróbować. Cisza wibrowała wokół niej. Miała nadzieję, że w środku ciemnego, kamiennego wnętrza, dźwięki nie rozchodzą się tak donośnie jak w pustej krypcie. Ciężka płyta ani drgnęła. Wiedźminka podejrzewała, że po użyciu większej siły dało się ją zsunąć, ale bez wątpienia wywoła to głośny odgłos kamienia szorującego o kamień. Jednak jeśli nie zrobi niczego, może sobie w tej krypcie siedzieć bezproduktywnie przez kilka kolejnych godzin, a tymczasem eliksir przestanie działać. Nie miała zamiaru tracić czasu. Zaparła się i mocniej popchnęła kamienną płytę zastanawiając się co tym wywoła.
Zaledwie przesunęła kamienną płytę o kilka centymetrów, dostrzegając w środku jedynie wysuszone, zawinięte w resztki ubrań zwłoki, gdy z największego sarkofagu dobiegł jej wyczulonych zmysłów ochrypły warkot. I płyta zaczęła przesuwać się w bok.

Dziewczyna podeszła do niej i stanęła z tyłu za głową. Miała nadzieję, że zanim potwór wyjdzie, usiądzie w trumnie. To by jej wyjątkowo ułatwiło sytuację. Choć oczywiście pewnie nie było co liczyć na taki uśmiech losu.
Chwyciła pewnie miecz i przygotowała się do walki.
Trudno o uśmiech losu, kiedy ma się zetrzeć z czymś o niesamowitych zmysłach. Paskudne stworzenia żywiły się trupami, a to oznaczało, że muszą je czuć. Doskonały węch wyczulony na mięso. Płyta zamarła, a następnie wręcz pofrunęła w bok, zmuszając wiedźminkę do odskoku i uniku. W tym czasie wielki graveir wyskoczył z sarkofagu i przykucnął, pociągając nosem. Pazury, długie niczym sztylety, zazgrzytały o posadzkę. Wielkie, zbite cielsko, utrzymywane w całości za pomocą plugawej magii. Coś powołało do życia ghula i coś karmiło go tak długo, że stał się tym trzymetrowym… czymś. Potwór śledził wzrokiem Arinę w pozycji sugerującej gotowość do skoku.
Dlaczego coś jedzące trupy musiało być tak szybkie? Przecież ofiary i tak by mu nie uciekły. Arina westchnęła napinając mięśnie. Poruszyła się lekko, pozornie niepewnie odsuwając do tyłu. Chciała go sprowokować do ataku. Wtedy prędzej miała szansę, że się odsłoni. Nie zaatakował. Mógł nie być geniuszem intelektu, ale najprostsza ze sztuczek zawiodła. Ruszył się, powoli, bardziej na czworaka niż dwóch nogach. Zaczął obchodzić wiedźminkę, starając się znaleźć między nią a tunelem prowadzącym do wyjścia na powierzchnię.
Dziewczyna przesuwała się także. Ciągle w tył by mu ten plan uniemożliwić. W ten sposób oboje posuwali się powoli w kierunku wyjścia. To była walka na opanowanie. Zazwyczaj wygrywał ten, kto miał go więcej. Graveir okazał nie mieć opanowania, ale skoczył tak szybko, że wiedźminka nie zdążyła zastawić się srebrnym mieczem. Wielka łapa śmignęła w powietrzu, przebijając skórzaną zbroję i zostawiając dwie szramy na prawym ramieniu Ariny i zaraz odskakując, zanim zdążyła odpowiedzieć. Sufit był tu na tyle wysoki, że poruszał się bez większych trudności. Niestety, teraz do znacznie niższego korytarza mieli tę samą odległość, a potwór był niewątpliwie szybszy.
Arina miała jednak w zanadrzu magiczne sztuczki, które ostatnio ćwiczyła dosyć często. Zręczne palce jej lewej dłoni ułożyły się w znak Igni. Niewielki ognisty płomień, który pomknął z jej ręki, nie mógł zrobić potworowi dużej krzywdy. Miał jednak znaczenie psychologiczne. Każdy bał się niespodziewanie pojawiającego się ognia, przynajmniej przez pierwsze sekundy. Jednocześnie dziewczyna zaatakowała mierząc nisko, celując w ścięgna pod kolanami. Co zważywszy na dysproporcje wielkości nie było trudne. Musiała go spowolnić.
 
Sekal jest offline