Zawył z bólu i splunął krwią, ale nie dał za wygraną. Adrenalina jeszcze nie opadła, wciąż mógł biec. Zatem to zrobił.
Podtrzymując ranę jedną ręką, drugą sięgnął po swój sztylet i rzucił się w stronę uciekającego Schmitza. Walka jeszcze nie skończona, zresztą, Wolfgang nie mógł pozwolić, by ten syn parszywego knura zwiał z jego bronią. Warcząc jak wilk, biegł za przeciwnikiem, gotów zabić go, choćby własnymi zębami, nawet jeśliby to miała być ostania rzecz jakiej dokona. I pewnie tak będzie, ale rozsądne myśli nie miały teraz dostępu do głowy rozjuszonego wojownika.
Ostatnio edytowane przez Earendil : 02-02-2015 o 09:06.
|