Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 11:55   #70
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Kłopoty, kłopoty, kłopoty, czyli po co muśmy się w to wplątali

Dla drużyny nastał ciężki czas. Ledwo stało słońce, a otrzymali wieść, która zmusiła ich do ucieczki. Oddziały muluckiej milicji przeszukiwały miasto w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów drużyny. Wszystko pod zarzutem włamania i kradzieży. Tylko dzięki uprzejmości właściciela seraju, krasnoluda Amaniego, udało im się uciec przed obławą.
Ten fakt jednak mocno sparaliżował poczynania drużyny. Wyjście na ulicę wiązało się z dużym ryzykiem i nikt nie miał ochoty go podejmować.
Tym bardziej, że Shamal co i rusz przypominał wszystkim, że to wszystko spadło na nich na ich własną prośbę.
Takie zachowanie wcale nie pomagała. ucieczka z miasta była jakimś rozwiązaniem, ale większość z drużyny nie chciała się poddać.
Świadomość, że wplątali się w spisek, którego sieć dotyka być może większość możnych miasta była deprymująca. Po długiej naradzie postanowiono, że Ariia i Kumalu wyjdą na miasto. Dziewczyna miała porozmawiać z bin Nassurem, a czarnoskóry mameluk zdobyć informacje na temat żukowych eliksirów.

Tego nam jeszcze brakowało, czyli szaleństwa Adila

Było późne popołudnie. Mimo otwartych okien w domu Amaniego panował nieznośny gorąc. Było parno i duszno. Zmęczeni awanturnicy siedzieli na dywanikach i chłodzili swe ciała zimnymi sorbetami przygotowanymi przez zonę krasnoluda. Aria i Kumalu długo nie wracali i wszyscy zaczynali się zastanawiać, czy aby nie spotkało ich coś złego.
I właśnie w tym momencie Adil, który drzemał w rogu pokoju wstał gwałtownie. Jego oczy lśniły dziwnym blaskiem. Jego mięśnie napięły się, jakby szykował się do skoku. Powietrze w pokoju stało się jeszcze gęstsze i czuć było atmosferę zagrożenia.
Adil zbliżył się do Janosa, stanął przed nim i nienaturalnie basowym głosem zaczął krzyczeć:
- Zginiesz psie. Ty i cała twoja banda zdechniecie w męczarniach. Sępy wydłubią ci oczy, a hieny będą kąsać twoją wątrobę. A cnotę twojej ślicznej blondyneczki będą szargać każdego dnia, aż sama zapragnie śmierci. Iash kan salma unti agabh. - zakończył Adil w niezrozumiałym dla nikogo języku, po czym rzucił się na Janosa pragnąc rozszarpać jego gardło gołymi rękami.
Tylko dzięki wrodzonemu refleksowi smok uniknął ciosu. Odskoczył w bok i przygotował się do obrony. Siedzący nieopodal Akbar rzucił się na Adila próbując go obezwładnić, jednak w tym momencie młodzieniec był dla niego zbyt silny. Jednym ciosem odrzucił sal’uka pod ścianę i ponownie ruszył na Janosa.
Wywiązała się walka. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu rzucili się na Adila chcąc go obezwładnić. Mimo liczebnej przewagi nie mogli tego zrobić. Adil szarpał, drapał, gryzł i bił wszystkich, którzy próbowali się do niego zbliżyć.
Dopiero po kilku chwilach, potężne uderzenie świecznikiem w głowę, pozbawiło chłopaka przytomności. Dumny ze swojego podstępu Akbar postawił nogę na chłopaku i czekał, aż reszta go zwiąże.
- Panie? - spytał przerażony Adil - Co robisz? Co się dzieje?
W tym momencie do pokoju wszedł krasnolud. Spojrzał gniewnie na wszystkich i spytał oburzonym tonem:
- Co wy wyprawiacie do jasnej cholery?

W oczekiwaniu na bin Nassura

Nieobecność czcigodnego bin Nassura przedłużała się. w skutek czego Aria spędziła niemal cały dzień w jego sklepie. Z nudów zaczęła już liczyć belę z materiałem i segregować je według kolorów i faktur.
W końcu późnym popołudniem kupiec zjawił się z powrotem. Ku zaskoczeniu Arii nie był sam.
Wraz z nim do sklepu wszedł wysoki, postawny mężczyzna. Aria instynktownie zaczęła szukać drogi ucieczki.
- Nie bój się dziecko - powiedział mężczyzna głębokim i pewnym siebie głosem.
- To Jabbar al-Awasani, jeden z członków najwyższej rady gildii - wyjaśnił bin Nassur - Pan Jabbar chciałby z tobą porozmawiać. jego słowa sa oficjalnym stanowiskiem gildii.

Bin Nassur zaprowadził Arię i al-Awasaniego do pokoju na górze i zostawił samych.
- Czcigodna pani - zaczął Jabbar - musisz wiedzieć, że rozmawiam z tobą tylko dlatego, że słyszałem wiele dobrego o tobei od naszego gospodarza. W innych okolicznościach, zarówno ze względu na twój wiek, płeć, jaki i pochodzenie, traktowałby cię jak kogoś nie godnego zaufania. Mam nadziej,ę że słowa szlachetnego bin Nassura potwierdzą się i nie marnuje tutaj mojego czasu. To, co do tej pory robiliście było li tylko prywatna inicjatywą bin Nassura. Szlachetną, ale uważam, że nie do końca przemyślaną. Wasze działania być może i pozwoliły zajrzeć wam za kurtynę tego obleśnego spisku, ale sprawiły także, że kolejne kroki zarówno wasze, jak i nasze zostały sparaliżowane. Dowody, które zdobyliście są nic nie warte, gdyż zdobyliście je niezgodnie z prawem. A my jako gildia nie możemy pozwolić sobie na to, aby popierać tego typu działania. mam nadzieję, że się rozumiemy. Skoro jednak mleko już się rozlało, to trzeba to wykorzystać na naszą korzyść. Jesteśmy skorzy korzystać dalej z waszych usług, ale w sposób nieformalny. Jeżeli uda się wam rozbić spisek i ukrócić plagę oszustw, to gildia wypłaci wam nagrodę. nie możecie jednak liczyć na naszą oficjalną pomoc lub wstawiennictwo. Oficjalnie nikt z naszych członków, łącznie z bin Nassurem, was nie zna i nie zatrudnia. Wysokość nagrody zależna jest zarówno od czasu w jakim uporacie się ze spiskowcami, jak i sposobu eliminacji zagrożenia. Nie będę ukrywał, że najbardziej interesuje nas śmierć tych, którzy za tym stoją oraz odzyskanie skradzionych dóbr. Wiem, że twoi towarzysze, gdzieś się ukrywają z powodu kłopotów z milicją. Dlatego też ty musisz w ich imieniu podjąć wiążącą decyzję.
Słowa mężczyzny sprawiły, że Aria stanęła przed trudnym wyborem. Od jej słów i decyzji zależały w dużej mierze dalsze losy drużyny.

W drodze powrotnej

Kumalu jako jedyny tego dnia zdołał zdobyć nowe informacje w sprawie żukowych oszustów. Kosztowały go to niemało, ale były to bardzo użyteczne informacje, które stanowiły kolejną część tej skomplikowanej układanki.
Idąc ulicami Muluk, Kumalu myślał o tym, kto jeszcze może być zamieszany w ten spisek.
Nagle do jego uszu dotarły jakieś głośne krzyki i wołania.
- Zabić ajami!
- Żądamy sprawiedliwości i ochrony!
- Wypędzić smoki z Muluk. Wypędzić smoki z Zakhary!
Mameluk wyszedł zza rogu i ujrzał duży tłum ludzi. Wymachiwali oni kijami, drągami i pochodniami. Na ich czele szedł wysoki prawie na dwa metry, łysy mężczyzna i gęstą czarną brodą. Kumalu nie znał go, ale nie miał wątpliwości, że to człowiek, który zarabia na chleb grabieżami, kradzieżami, a być może i morderstwami.
Mniej więcej w połowie tłumu, mameluk dostrzegł coś co zmroziło mu krew w żyłach. Na szerokiej desce ludzie nieśli ciało Łysego Abdula. Kupiec miał poderżnięte gardło i wydłubane oczy.
Przerażony mameluk schował się w cieniu uliczki i z lękiem w sercu obserwował tłum, który zmierzał pod pałac kalifa.

Wszyscy ponownie razem

Późnym popołudniem Aria i Kumalu wrócili do domu Amaniego. Mieli oni wiele do opowiedzenia swoim towarzyszom i w dużej mierze nie były to dobre wiadomości. Niestety także w domu krasnoluda czekały na nich kolejne kłopoty.
Widok związanego Adila mówił jasno, że nastąpił ponowny atak szaleństwa, a mina czcigodnego Amaniego jasno wskazywała, że jak szybko czegoś nie wymyślą, to mogą pożegnać się z bezpieczną kryjówką.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline