Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 14:13   #14
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
- Mistrzyni!
Kier nie zapytała jak powinna tytułować swoją nauczycielkę, ale tylko takie słowo uznała za właściwe. Wpatrywała się w Alamrtyn jak dziecko na widok słodyczy. Cóż, może nawet całe wiadro łakoci - potężnych, wpływowych i czarodziejskich. Kobieta zrobiła na niej bardzo pozytywne wrażenie podczas pierwszego spotkania, a dziewczyna czuła przed nią ogromny respekt.

Mistrzyni zaś delikatnie uśmiechnęła się i skinęła tak samo głową. Widać było po minach zebranych, a szczególnie rodziców, że nikt nie spodziewał się tak znaczącego i zacnego gościa. Z kuchni można było usłyszeć brzęk sztućców.
-A...a…. A pozwoli Pani!- powiedział ojciec. - W skromne progi, Pani spocznie!- dodał dosuwając krzesło przy stole, szybko je przecierając, wyganiając do tego kilku pijaczków, którzy siedzieli w tym miejscu.
- A zatem tutaj mieszkasz? - zwróciła się bezpośrednio do dziewczyny- A to są Twoi rodzice.- Uśmiechnęła się już do rodziców Kier.- Urocze miejsce.- Nie dało się wyczuć fałszu w jej głosie, ale kto wie?
- Zatem chciałam przywitać się i zapytać, czy dziewczyna może szkolić się u mnie na maga i zostać potężną czarodziejką? Sama jest zainteresowana.- Ewidentnie puściła do Kier oko!- Ale nie mogę tak sama zadecydować za jej rodziców!
Wiudać było, że oboje zastanawiali się co teraz powiedzieć. Byli zszokowani i zaskoczeni i chyba głupio im było, że nie uwierzyli od razu, od samego początku, posądzając o kłamstwo swoją jedyną córkę.
“Uda się, zobaczysz, na to czekałyśmy! Będzie dobrze!”. To był znajomy głos, tak cudownie uspokajający i zapełniający oczekiwanie, które zdawało się być nieskończenie długie i trwać wieczność.
-J...jeśli Kier ma takie pragnienie i chce - wybąkął Ojciec. - T...to nie widzę przeciwskazań…- Widać było, że był zaskoczony obrotem spraw.

“Penie, że się uda!” - odpowiedziała głosowi w swojej głowie. “Jak nie nam, to komu?”
Uśmiechnęła się do rodziców z wielkim “A nie mówiłam?” wypisanym na twarzy. Jak miała pięć lat to takie mijające się z prawdą przechwałki byłyby uzasadnione, ale teraz? Za kogo oni ją mięli? Z resztą, nie ważne - liczyło się tylko to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Almartyn nie zmieniła zdania, wciąż chciała mieć ją za swoją uczennicę. Dlaczego ją? Przecież nie każda osoba mająca połączenie ze Splotem zostaje na wstępie uczniem Mistrzyni Gildii Magów!
- Już jestem wielka. - Poklepała się po brzuchu. Może powinna zmienić dietę i zrzucić nadmiar masy? - Teraz będę miała okazję zostać kimś potężniejszym. I… - zawiesiła głos i spuściła wzrok gdzieś na swoje nogi. Oh, jak ciekawie układają się fałdki spodni w okolicach kolan. - Obawiam się, że zapomniałam Wam o czymś powiedzieć.
Niemalże skurczyła się w sobie pod oczekującym spojrzeniem rodziców. Byli jak dwoje przerażających strażników… albo raczej jak dwa smoki strzegące wierzy. bardzo ich kochała, ale czasem potrafili być nadopiekuńczy.
- J-ja...yyy… pamiętacie tą wyprawę w celu budowy osady na bagnach? Tą dzięki której panuje tutaj taki ruch? - Przerwała na chwilę, aby zastanowić się nad odpowiednim sposobem przekazania reszty informacji, ale jej umysł był w tej chwili całkowicie pusty. Chyba trzeba uznać, że w prostocie siła.- Zgłosiłam się na ochotnika.

- Że ty, co?!...- Matka zaczerpnęła powietrza to raz, to drugi, a ojciec spurpurowiał niemalże momentalnie. Widać było, iż są wściekli. Po chwili magini odezwała się
- Spokojnie, uznajcie, że to przeznaczenie i Mystra ją prowadziły. Gdyby nie to, kto wie czy czasem by nie umknęła mej uwadze? W tej części miasta bywam rzadko. Na szczęście zaufała przeczuciu i poprowadziła ją ta chęć przygody do mnie! - Uśmiechneła się. - Spokojnie, będzie z niej kobieta jeszcze szlachetna, na pewno sama dostanie herb! A i też dzięki tej edukacji, jaką dostanie, jestem pewna, że czeka ją świetlana przyszłość! Kto wie? Może za piętnaście laty będziecie niańczyć królewskie wnuki?- Zachęciła rodziców Kier. Widać było, iż rodzice dziewczyny mieli wypisaną mieszaninę dumy i radości połączoną ze wściekłością
- Jeżeli...no nadal chce iść...to może- Powiedział w końcu ojciec. Wydawało się, że każdy w karczmie zamilkł słuchając tylko tego co się dzieje w okół tego stolika.

Kier była pewna, że gdyby nie wstawiennictwo Alamrtyn, ta rozmowa potoczyłaby się całkiem innym torem i, być może, rodzice nigdy nie zgodziliby się na jej udział w tym przedsięwzięciu. Nie, żeby dziewczyna wcześniej nie brała tego pod uwagę - była gotowa uciec z domu, by wyruszyć na przygodę życia. Całe szczęście, że nie musiała tego robić. Jednak mimo to jej ojciec zgodził się… tak po prostu? Jakby całkiem zapomniał o mieszkających na bagnach jaszczuroludziach! Wizja otrzymania herbu tak bardzo namieszała mu w głowie? Matka też się nie sprzeciwiła. “Już wiem, czemu nie wybrałaś swojego syna, babciu”, pomyślała. “Nie czuje ducha przygody”.

“Nie nadawał się to fakt...ani ona”. Rozbrzmiał głos w głowie jakby w odpowiedzi.
- Doskonale - powiedziała z uśmiechem kobieta. - Zatem za trzy godziny w domu gildii, gdzie się spotkałyśmy. - Tym razem zwróciła się bezpośrednio do Kier.
Gdy wyszła nowe plotki zaczęły przeć na przód.
- Wiedziałam, że tak się to skończy- warkneła matka. - A teraz mamy ją niby puścić?- Spojrzała się na córkę. -[i] Coś ty dziewczyno najlepszego uczyniła?

Nagła zmiana nastawienia niemalże odebrała jej mowę. Za co ją teraz obwiniają? Przecież nie zrobiła nic złego!
-A-ale przecież… zgodziliście się! To chyba nic złego, że chce czegoś więcej od życia niż ciągłe wycieranie stolików! Chcę żyć tak jak babcia! I jak Shallan!

- Głupia dziewucho!- warknął ojciec- Cała ta bajka o księżniczce zawróciła ci w głowie! Nie rozumiesz, że możesz zginąć? Nie rozumiesz, że w każdej, jednej chwili może okazać się, że idziesz na śmierć wykonując jakieś zadanie?! Bogowie, czego ci ta stara do głowy nakładła! Shallan! Księżniczka, która została poszukiwaczką przygód! - Widać wyraźnie, że był wściekły. - A niby co złego jest w prowadzeniu przybytku taka jak karczma?! Źle ci tutaj? Źle na SWOIM? Nie pracujesz tutaj jako jakiś parobek, a pewnego dnia TO WSZYSTKO miało być TWOJE!- Tak, ewidentnie był wściekły. W karczmie znowu zrobiło się cicho, a Kier była niemalże tak wściekła jak on. Jak śmiał mówić tak o swojej matce?! - Źle ci z tym? Mogłaś poznać cudownego męża, wybrać sobie! Nie rozumiesz, że całą karczma jest sporo warta, przynosi niezgorsze zyski?! Na tyle by zapewnić wygodne życie! Ciężkie, ale uczciwe! Wiesz ile trzeba rzeczy mieć w głowie i pamiętać, żeby karczma funkcjonowała?! To jest przygoda, prawdziwa i realna! Obracać monetami, płacić podatki, dbać o towar, o to, by go nie brakło, o miłą atmosferę, by klienci przyszli i byli zadowoleni! Niby szwędanie się po jakichś zaplutych mokradłach jest lepsze od tego?! O to chodzi?! Co niby jest atrakcyjnego w wyjeździe w nieznane, gdzie nabawisz się co najwyżej chorób! Shallan jest postacią z opowieści, mrzonką!
- Marsz do swego pokoju… - powiedziała tym razem matka. Była tak samo wściekła jak ojciec.

- O niczym innym nie marzę! Chciałabym spędzić resztę życia nie widząc świata poza miastem, z mężem, którego bym nie kochała, licząc monety, które nie mają dla mnie wartości i czekając na śmierć! Pomyśleliście chociaż przez chwilę o tym czego ja chcę?!
Zamilkła, żeby nie powiedzieć o parę słów za dużo i ze łzami w oczach poszła do swojego pokoju. Przekonywanie ich nie ma sensu, była tego pewna. Jeśli Alamrtyn Niebieskooka nie może ich przekonać to kto?
Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Ma tylko trzy godziny do spotkania z Mistrzynią.
Zaczęła pakować swoje rzeczy.
 
Kaeru jest offline