Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 18:00   #579
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Co by nie mówić, powrót Venorika bardzo ułatwił wam sprawę. Grzechem było nie skorzystać z takiego autostopu. Niebawem sam Venorik zdał sobie sprawę, że zabranie Diritha i Kiti jednocześnie na brzeg nie będzie zadaniem łatwym ani, powiedzmy, szczególnie ładnym. O ile jeźdźcy na grzbiecie smoka wyglądają całkiem majestatycznie i jest się czym chwalić przed obserwatorami i bardami po knajpach, o tyle bycie przewożonym w uścisku stopy wielkiego nietoperza średnio zasługuje na wzmiankę podczas dobrych imprez. Chyba, że wszyscy są już nawaleni, lub i tak omsknęło się nam coś o lądowaniu w drowiej łaźni, przywiązywaniu siekier do psa, czy popisowym lądowaniu na żuchwie podczas pojedynku ze smokiem. Venorik też zdawał się być zachwyconym całą sytuacją. Raczej nie spieszyło mu się, żeby opowiadać, jak taszczył nogą elfickiego kleryka pod postacią wilka. Prawdopodobnie za takie opowiastki groziłoby mu odrąbanie tej stopy przez kolegów drowów. Czy koledzy elfowie zamierzali odkażać futro swojego kleryka w miejscach, gdzie dotykały go szpony heretyka, trudno powiedzieć. Jak wszyscy wiedzą, elfy bardzo lubią oczyszczać to, co uznają za skażone, za pomocą ognia. Przeciętny elficki kleryk sam by się podpalił, gdyby wymacała go stopa drowiej chimery. Kiti coraz bardziej odstawała od kanonu przeciętnego elfickiego kleryka.
– Jeśli koniecznie chcesz, możesz się zabrać – mruknął „bardzo szczęśliwy i przyjacielski” Venorik. – Myślę, że was uniosę. O ile ważysz tyle co wilk, nie tyle co elf – dodał z uśmieszkiem.
Noooo. Rasistowski, czarny drowi humor. „Nie chcę niczego sugerować, ale nasz kleryk jest gruby!”.
- Nie jestem pewien, czy to dobry moment na pogaduszki – warknął. – Chciałem się wydostać z Podmroku, to wszystko. Hmpf, twoi bracia, taaak… Twoi bracia przed chwilą deptali nam po twarzach! – syknął. – Aczkolwiek doceniam, że tylko po twarzach… I że jednak nie wyrządzili nam żadnej trwałej krzywdy, jak to Dzieci Bieli potrafią, w ramach tych swoich krucjat…

No to hop. Lecimy. Ostatecznie wszyscy uznali, iż najlepiej będzie przemilczeć ten fragment podróży, lub przerobić Venorika co najmniej na gigantycznego, bojowego nietoperza ciemności z zabójczą echolokacją. Lot był dość stresujący, ponieważ Venorik był trochę zmachany tym całym lataniem w wichurze i burzy. Ostatecznie jednak udało się wam dotrzeć na brzeg i wylądować na plaży. Czy raczej na tym, co z niej zostało po niedawnym sztormie.



Richard Reitman Photography | Thailand Tsunami Phuket and Koh Lak 2004-2005 | Beach at Koh Lak 10 days after teh Tsunami hit

http://static.panoramio.com/photos/large/6148029.jpg

Kiedy dotarliście do brzegu, Venorik posadził was na piasku i koślawo wylądował obok, po kilku krokach przewracając się na czworaka. Zdyszany i zasapany, zaczął kurczyć się w oczach. Jego przemiana przebiegała podobnie jak u Diritha, trzaskanie kości, powarkiwania, ogólnie niezbyt ładne i przyjemne wydarzenie. Po chwili zdyszany Venorik w swojej, zdecydowanie przystojniejszej, drowiej postaci, siedział na plaży łapiąc oddech.

Plaża jak plaża. Znaczy resztki plaży. Sztorm wyrzucił na brzeg masę śmieci, szczątków połamanych palm, drzew, ale co gorsza, wyrzucił tez coś… uhhh oślizłego. Chyba. A może to już tu po prostu było od początku? Generalnie plaża była miejscami pokryta zielonkawymi plamami-glutkami. Coś jakby komuś wybuchł kocioł z zielonym kisielem. Bardzo duży kocioł z bardzo dużą ilością kisielu. Kisiel generalnie wyglądał niegroźnie. Ot, glutek tu, glutek tam, wszędzie glutek, na piasku, na połamanych palmach, skapywał na piasek. Trącenie patykiem nie wykazało nic szczególnego. Glutek nawet się nie ruszał. Na plaży nie było niczego ciekawego. Tak czy inaczej musieliście udać się w głąb lądu. Kiedy Venorik pozbierał się jako tako do kupy, ruszyliście zatem. Podejrzliwie omijaliście zielony glutek jak się dało, ale niebawem okazało się, że im dalej w głąb lądu, tym więcej glutka. Glutek pokrywał warstewką kilkunastu centymetrów całą powierzchnię ziemi i im dalej w ląd, tym ciemniejszy kolor przyjmował i stawał się nieprzezroczysty. Był też na pniach drzew, do wysokości ok. metra i ześlizgiwał się na dół. Venorik stąpał po glutku, warcząc i mamrocząc pod nosem. Udowodnił wam jednak przynajmniej, że dało się po tym chodzić. Nóg mu nie urwało. Póki co. Czy za chwilę gangrena go jakaś nie złapie, trudno powiedzieć. Jedyną możliwością ominięcia glutka zdawało się skakanie po palmach i innych tutejszych drzewach, na co Venorik nie miał najwyraźniej sił ani ochoty. W pewnym momencie zatrzymał się jednak, jak rażony piorunem. Wy zresztą również przystanęliście.
– Słyszycie to? – spytał Venorik.
Jasne, że słyszycie. Chlupot. Po chwili chlupotanie przeszło w bardziej konkretny odgłos, mianowicie:
- Pomocy!!!
Znany głos. Venorik przyjął jedynie grymas twarzy pt. „wth?” a po chwili „bitch, please!”. Aż się cały palił do pomocy… Po „bliższym rozeznaniu sprawy z daleka” [nie wiem jak wam pójdzie, wiem tylko, że my elfy tak potrafimy ] okazało się, że odnalazł się zaginiony kolega drow. Właśnie tonął sobie radośnie w bajorku zielonego glutku i zdążył już utonąć po żebra, rączki wystawały mu ponad glutek i jedną raczką trzymał się rozpaczliwie kawałka gałęzi wygiętej ponad jego bajorko. Generalnie starał się zachować godność i nie poruszać się zbytnio, co jest zalecane w takich przypadkach, ale wyglądał zdecydowanie na zdesperowanego i minę miał jakby zobaczył co najmniej stado szarżujących na niego elfów [....nagich – jak dodać mógłby pewien złośliwy demon]. Venorik przyjął całą sytuację z podejściem „wlazłeś tam sam, to teraz sam wyłaź” i przez moment udawał, że ma zeza i nie patrzył w kierunku tonącego kolegi ani przez moment. Coś w okolicy poruszyło go znacznie bardziej.
Bog Bodies Phase1 by anotherdamian on DeviantArt
- Nie jestem pewien, czy chcę się z tym zaznajamiać... – powiedział na głos Venorik. – Oh!...
Glutek postanowił jednak zaznajomić się z wami...
Bog Bodies Phase2 by anotherdamian on DeviantArt
Idzie do was!... Jest mniej więcej w takiej odległości jak tonący kolega, jakieś kilkanaście metrów. Łazi toto dość pokracznie, przelewając się, ale dość żwawo jak na kupę glutka...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline