Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2015, 11:11   #571
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Lot prost w burzę z chwili na chwilę okazywał się coraz gorszym pomysłem. Lepiej byłoby pewnie spróbować ominąć ją bokiem niż pchać się przez jej środek, jednak nie była to zwykła burza. Zapewne niezależnie od starań i tak czy siak smok lecący w stronę lądu znalazłby się w jej środku. A w jej środku fajnie nie było chyba, że ktoś uważa lodowaty wiatr nie dający oddychać za fajny. Dirith na pewno nie i jak tylko mógł tak nisko ułożył się na smoku i wbił pazury w łuski aby utrzymać się na jego grzbiecie. A łatwe to nie było szczególnie przy wietrze, przy którym smok zaczął lecieć na wstecznym mimo usilnych prób lotu do przodu. Elf zdawał się coś krzyczeć, a dirith zastanawiać, czy nie lepiej byłoby polecić smokowi płynięcie niż lot. Timewalker okazał się zadziwiająco dobrym pływakiem więc może w ten sposób udałoby się ruszyć na przód. Co prawda wymagałoby to częstego wstrzymywania oddechu... jednak przy tym wietrze nie oddychało się w cale lepiej.

W pewnej chwili Dirith zorientował się, że smok zaczyna wykonywać przeróżne dziwne manewry.
~ Świetnie, w takiej pogodzie zebrało mu się na popisywanie się? ~ pomyślał zastanawiając się co ten gad wyprawia. Szybko jednak okazało się, że to nie popisy smoka a po prostu nie udało mu się go utrzymać i akrobacje świadczyły o niekontrolowanym locie w dół. Czy aby na pewno w dół? przy tym wietrze na pewno tak prosto w dół nie leciał, jednak z pewnością raczej prędzej czy później spadnie w wodę. Przez moment zaczął się zastanawiać czy uda mu się ten upadek przeżyć, bo ponoć upadek w wodę powyżej pewnej wysokości można było porównać z upadkiem na ziemię... Nie pozostało nic innego jak przygotować się na to uderzenie i liczyć na cud.
A samo uderzenie przyjemne nie było. Mimo, że wzburzone fale jakimś cudem zamortyzowały upadek, to siła uderzenia odebrała tygrysołakowi oddech i chwilowo przytomność. Zimna woda zrobiła jednak swoje i Dirith szybko tą przytomność odzyskał. Zdziwił się jednak, że nie zdołał utrzymać postaci tygrysołaka. Jednak z dwojga złego lepiej przemienić się z powrotem w drowa, niż nie obudzić w cale. Tak czy inaczej miał teraz większy problem pod tytułem brak tlenu. Dlatego niezwłocznie zaczął płynąć w którąś stronę tak na prawdę nie będąc do końca pewnym gdzie jest góra. Zmusiło go to do wypuszczenia małej ilości cennego powietrza, żeby ocenić gdzie jest góra a gdzie dół. Opłacało się jednak, bo gdyby nie to zacząłby płynąć pod kątem w dół gdzie za dużo powietrza by nie znalazł.
Dopiero podczas wynurzania się dotarło do niego, że unoszące się bąbelki widział i woda ogólnie była jakaś bardziej rozświetlona niż się spodziewał. Szybkie rzucenie okiem za siebie ujawniło, że Hell Light zaczął już świecić jak miał to robić i za dobrze owinięty już nie był skoro będąc w dwóch plecakach dawał tyle światła. Spojrzenie za siebie okazało się też bardzo dobrym pomysłem, gdyż za sobą zauważył jakąś morską istotę. Odwrócił się szybko w jej kierunku żeby przyjrzeć się jej lepiej, jednak ta szybko odpłynęła. Mimo wszystko dało się zauważyć, że na zbyt przyjemną nie wyglądała. Dlatego Dirith mimo bólu w płucach po jej zniknięciu rozejrzał się dobrze wokół aby upewnić się, że nie mam jej w zasięgu wzroku. Dopiero potem kontynuował wynurzanie się aby po chwili wreszcie dotrzeć do powierzchni i zaczerpnąć powietrza.
Z niemałym wysiłkiem utrzymując się na powierzchni zaczął zastanawiać się jak w tych warunkach poprawić zawinięcie świecącego jak latarka sejmitara. Zdjęcie plecaka nie było za dobrym pomysłem i mogło się to skończyć posłaniem Hell Light na dno. Nie wchodziło to w grę, więc póki co musiał się z tym światłem dobywającym się z jego ekwipunku jakoś przemęczyć i liczyć na to, że nie zostanie spostrzeżony przez jakiegoś fanatyka Bieli. W końcu wmówił im, że jeszcze sejmitara nie posiadał i wysłał w jego poszukiwaniu do najdalszej krainy jaką tylko mógł sobie przypomnieć z map jakie widział. Na szczęście światło okazało się w tej chwili przydatne i dzięki niemu udało się zauważyć jakiś statek wywrócony do góry dnem. Nie zwlekając Dirith postanowił popłynąć w jego stronę. Jakkolwiek był targany falami i tak był kawałkiem stałego podłoża dużo lepszego niż samodzielne utrzymywanie się na powierzchni. Płynąc rozejrzał się jeszcze dookoła i zauważył Wilczycę również walczącą z falami. Zdziwił się trochę z uwagi na nikłe szanse jakie były aby nie rozdzielić się z innymi pasażerami smoka jacy mogli spaść w tym samym czasie. Wyglądało na to, że Kiti również starała się płynąć w jego kierunku lub kierunku łodzi. Dlatego samemu dalej płynął do obranego celu.
Dopływając do wraku trzeba było uważać na to, żeby nie zostać rzuconym o kadłub i poobijanym bardziej. Na szczęście tutaj pomocne okazało się Tysiąc Ostrzy, które uformował w pazury. Dzięki nim mógł się zaczepić o drewniany kadłub i trochę go przytrzymać.
Po dopłynięciu do statku poczekał na Wilczycę aby pomóc jej wdrapać się na górę. Mimo wszelkich niewyjaśnionych wątpliwości jakie w nim czasami budziła była z reguły dość pomocna, więc można było jej pomóc. Kto wie, czy nie będzie potrzebna jak ta morska istota powróci z zamiarem bardziej konkretnej zabawy. Dopiero wtedy samemu także wspiął się na kadłub.
Może i targany falami statek najstabilniejszy nie był, jednak był wystarczająco stabilny aby spróbować zapakować porządniej Hell Light. Cały czas starając się utrzymać na kadłubie Dirith zdjął plecak z jednego ramienia i zaczął próbować go szczelnie domknąć lub poprawić szczelność owinięcia w jakie był zawinięty miecz. Jednocześnie uważał żeby go nie dotknąć, choć przede wszystkim pilnował tego, aby mu nie wypadł. W takim wypadku nie miałby innego wyboru jak złapanie go za wszelką cenę. W końcu była to jedyna broń jaką mógł pokonać Timewalkera i nie zamierzał wyławiać jej z głębin.Kiedy owinięcie bylo już poprawione nie pozostało nic innego ja ponownie założyć plecak, skoncentrować się na utrzymaniu na kadłubie i czekać. Czekać aż burza wywołana przez chaos ucichnie lub jakimś cudem trafi się na jakiś ląd.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 08-01-2015, 21:42   #572
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti była wystarczająco mocno schorowana od zimna i choroby lokomocyjnej lotniczej. Kiedy do tego jeszcze doszły turbulencje, wichura, turbulencje boczne, góra-dół, fikołki, lot na wstecznym, piruety i korkociągi, Kiti miała już dość.

[/IMG] http://getlol.info/wp-content/uploads/2012/05/funny-dog.jpg[/IMG]

Nie do końca kontaktowała po tym jak zaczęły się piruety. W skrócie sytuacja była nieciekawa.
Ocknęła się.
Nie była pewna, czy będzie rzygać, czy się topi.
Odkryła, że się topi.
Zaczęła wymachiwać łapami i kręcić młynki w wodzie.
Zobaczyła mordę opętanego podwodnego zajęczka wielkanocnego.
AAAAaaaaaaaaaa!!!!!
Opętany podwodny zajęczek wielkanocny!!!
Zaczęła uciekać, odpływać w ciemną otchłań. Dosłownie i w przenośni.
Światło, ratuj mnie, Światło, moje Światło, na pomoc, na pomoc, na pomoc!!!
Zobaczyła znak!!!
Zobaczyła Światło!!! Światło w ciemności!!!
Płynęła tam co sił.
Światło, ratuj, moje Światło!!!
Dopłynęła. Zamiast Światła zobaczyła tonącego, wściekłego, świecącego Diritha.
AAAAAaaaaaaa!!!
Tonący, wściekły, świecący Dirith!!!
Rzuciła się do ucieczki, tym razem trafiła niemal całkiem przypadkowo na powierzchnię.
Oceanu. Podczas sztormu.
Słyszała kiedyś legendy opowiadane przez najstarsze elfy Almanakh, legendy o człowieku-żaglu. O upadłym Aniele który potrafił przeistoczyć się w żagiel kiedy była taka potrzeba. Nie pytajcie o szczegóły.
Dirith też był legendą. I to już nie jedną.
Z reguły służył Stadu jako człowiek-armia lub człowiek-rozpierducha.
Teraz zbierał na odznakę „człowiek-latarnia morska”. Lepiej, lepiej, lepiej, drow-chimera-latarnia morska!
Zobaczyła statek. Dirith wdrapywał się na statek.
Też zaczęła wdrapywać się na statek. Gdzie ludzie, elfy, smoki? Zdmuchnęło ich?
Dlaczego Dirith świeci!?
O nie o nie o nie, jak to było z tym negatywnym promieniowaniem Hell Light!? Co trzeba było z tym zrobić!? Jak to szło!?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 12-01-2015, 19:58   #573
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Pomimo nie najlepszych warunków pogodowych na pływanie, udało się wam dotrzeć do przewróconej łodzi. Dzięki swojemu zabójczo-haczykowatemo-wszechstronnemu wielokształtnemu oprzyrządowaniu, Dirith wdrapał się na wywróconą łódź i pomógł wgramolić się na nią wilczycy, cierpiącej na zespół pourazowy wypadku lotniczego z udziałem smoka i burzy Chaosu. Priorytetem było opanowanie Hell Light i jego niekoniecznie chcianego w tym momencie świecenia. Co prawda świecenie to pomogło wam się odnaleźć, jednak z tego co wam wcześniej naopowiadano, nie było to zbyt zdrowe promieniowanie. Kiti już sprawiała wrażenie jakby dostała pierwszych symptomów od szkodliwego promieniowania, choć prawdopodobnie były to skutki nieprzespanej nocy, imprezowania i ogólnej świadomości, że nawet pogoda już za wami nie przepada. Zakaturlanie [-jedno z ulubionych słów elfów Almanakh, tzw. „idę się zakaturlać” oznacza proces zawijania się w wielowarstwowy układ, złożony z kołdry, koców, poduszek, oraz kołdry, koców i większej ilości poduszek]. No więc, gah, zakaturlanie Hell Light w plecak w celu ograniczenia jego świecenia średnio się udawało. Generalnie plecak wydawał się materiałem w dużej mierze ignorowanym przez Hell Light, którego światło przebijało przez owy plecak. Nie był to już sejmitar-latarnia morska, ale nadal był to wtf-świecący-sejmitar zawinięty w plecak. Chyba macie nowy problem.

Póki co byliście w miarę bezpieczni. Burza nie ustawała. Dryfowaliście na łodzi, która co prawda nie tonęła, ale też średnio pomagała w dostaniu się na ląd. Dryfowaliście tam, gdzie zachciało się falom was zepchnąć, a generalne mieliście problem z określeniem gdzie to było; było tak ciemno i tak lał deszcz, że widok na horyzont był bardzo ograniczony. Trudno było określić nawet z pewnością, gdzie jest ląd, a gdzie otwarte wody. Trudno powiedzieć, ile potrwa ta burza. Póki co wydaje się być zadowolona z tego jak skomplikowała wam życie. A Może By Tak…? Ożesz…!
Bunny by LuckyEd on DeviantArt - opętany zajączek wielkanocny
[widziana wcześniej w głębinach ryba-zajączek wynurzyła z wody łeb, a następnie próbowała wskoczyć na łódź, ale zjechała z powrotem do wody. Chyba was lubi...]
Ok… jest drobny problem. Najwyraźniej podczas burzy Chaosu ewolucja nabrała tempa i ryby właśnie stwierdziły, że to dobry moment, aby zacząć trenować wychodzenie na ląd. Sądząc po tym jak z reguły wywrócone statki przyciągają rekiny, mogło tu być tego więcej. Dlaczego na was akurat się uwzięło, skoro na pewno miało pełno żarcia i rybek w wodzie, trudno powiedzieć.

W pewnym momencie zauważyliście, że nie tylko wy zmagacie się z burzą. W strugach deszczu i wiatru szamotał się niewielki, latający kształt. Był słabo widoczny ze względu na silny deszcz, ciemności i odległość, ale smok to to raczej nie był. Czyżby Venorik…? Jak na chimerę wydawał się podejrzanie chaosoodporny, biorąc pod uwagę, że burza zdmuchnęła smoki, a on w miarę się trzymał w powietrzu. W miarę, powiedzmy. Niestety ma kiepskie szanse na zauważenie was, lub usłyszenie. A być może przeciwnie, może już dawno zauważył Hell Light the latarnię i pozostało mu tylko udawać, że nietoperze-chimery są ślepe...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-01-2015, 21:34   #574
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Po pierwszych oględzinach i poprawkach zawinięcia Hell Light okazywał się praktycznie takim samym problemem jak. I tak świecił, i tak świecił. Tylko tyle, że teraz Dirith zamiast sejmitara-latarni-morskiej zdawał się mieć plecak-podróbkę-latarni-morskiej. Lub Latarnię morską na pół gwizdka. Tak czy inaczej szmaty i dwa plecaki nie zdawały się robić wielkiej różnicy.
Równie poważnym problemem pozostawało utrzymanie się na łodzi. W tym na szczęście pomagał Tysiąc Ostrzy, jednak jeśli burza postanowiłaby nabrać większej siły, to kto wie jak długo jeszcze udałoby się na niej utrzymać. Nawet jak nie zawiedzie Ostrze, to pewnie wcześniej czy później łajba może zatonąć. Nie wspominając o rybach, które akurat teraz musiały postanowić wybrać się na spacer. Jakby tego było mało, to musiały wybrać akurat łódź. Jakby niedaleko nie było wyspy, po której mogłyby sobie łazić do woli. Na szczęście jeszcze za wiele im z tego spaceru nie wyszło, ale znając swoje szczęście niedługo coś na tą łajbę jednak się wdrapie. Dlatego ze swojej broni uformował jak najdłuższy kij zakończony hakiem. Kij po to, żeby strącać nim ryby próbujące wleźć na pokład, a hak po to aby mógł nim zahaczyć o podłoże w w ten sposób utrzymać się na łodzi. O zaczepienie któregoś z nieproszonych gości się nie obawiał. Wystarczyło podczas pchnięcia hak wyprostować i po sprawie, nie było już nic co groziłoby zahaczeniem i wciągnięciem likantropa do wody. Pomijając zostanie strąconym przez jakąś przypadkową falę. To również było sporym zagrożeniem. A w wodzie czekały te ryby, które nie wiadomo po co chciały dołączyć do Diritha. Drow nie zamierzał dowiadywać się, czy chcą one coś od niego, czy tylko pospacerować po łajbie. Dlatego starał się utrzymywać równowagę wykorzystując całą swoją zręczność, zarówno elfią jak i kocią w jak największym stopniu.
Żałował jednak, że jeszcze nie posiadał skrzydeł. Dzięki takiemu wynalazkowi nie musiałby obawiać się tych ryb, i tak jak ledwo widoczny Venorik lecieć do brzegu. Nie wiedział co prawda jakim cudem udawało mu się lecieć, kiedy nawet smok miał z tym niebagatelne problemy, ale jakoś leciał. Widocznie burza skupiała się na uprzykrzeniu życia bounderowi Timewalkera a innych ignorowała. Ciekawe. Czyli ktoś musiał nią kierować.
Przez chwilę zastanowił się czy mógłby liczyć na pomoc nietoperza. Zdecydował jednak, że znając obecne tchórzostwo kolegi chimery nie ma na to szans, nawet jeśli byłyby szanse iż nietoperz dosłyszy jego wołanie. Nie wspominając już o świetle jakie emanowało z jego plecaka. Od tego Venorik umyje ręce na sto procent i nie zrobi z siebie oświetlonego celu. Nie wspominając o tym, że samemu będzie mu zdecydowanie łatwiej dostać się na ląd niż targając ze sobą drowa i wilczycę.
To z kolei ponownie skierowało uwagę Diritha na problem z oświetleniem, który jakoś rozwiązać trzeba było zanim smok zorientuje się, że brakuje mu paru pasażerów i zacznie ich szukać. Wtedy wydałoby się kłamstwo dotyczące miejsca pobytu Hell Light i kto wie czy fanatycy pozwoliliby mu odejść. Bardziej prawdopodobne, że na siłę zaciągnęliby go do Timewalkera i żądali natychmiastowego ataku. No to nie był jeszcze gotowy.
Rozwiązania były dwa. Pierwszym z nich była ponowna przemiana w tygrysołaka lub tygrysa. Nie wiadomo jednak, czy udałoby się tym razem wchłonąć sejmitar po tym jak się wyraźnie uaktywnił. W najgorszym wypadku zakończyłoby się jego mimowolnym dotknięciem i nurkowaniem za nim do wody jakby podczas przemiany został odrzucony przez ciało Diritha i nie wchłonięty. Drugim rozwiązaniem było złapanie za miecz z nadzieją, że po wyznaczeniu terminu ubicia Timewalkera bounder dostanie dostęp do wyłącznika światła w Hell Light.
Dirith wziął głęboki oddech,
- A niech to fiolet, biel, czerń, czerwień i wszystkie inne kolory kopną... - zabluźnił podejmując decyzję.
Następnie ponownie zdjął plecak i zaczął w nim grzebać żeby odwinąć kawałek rękojeści Hell Light. Nie chciał odwijać go za mocno, żeby światło nie rozeszło się bardziej niż to konieczne, jednak odwinął. I łapiąc za rękojeść zastanawiał się, jaki termin zostanie mu wyznaczony na zabicie Timewalkera. Miał nadzieję, że będzie on liczony co najmniej w miesiącach. Bo jeśli będą to dni, lub co gorsza godziny lub jeszcze krócej...
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 19-01-2015, 17:54   #575
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wejście na przewróconą łódź byłoby koszmarem, gdyby Dirith jej nie pomógł. Zasłużył na odznakę małego ratownika. Powoli docierało do niej co się stało. Stresowało ją, że są obserwowani na każdym kroku przez siły wyższe. Takie burze nie biorą się znikąd, nie, nie, nie! Błyskawice były wymierzone w konkretne cele i nie przepadały za elfami, ani ich smokami. Ominęły za to ją i Diritha. Gdyby chciały już dawno by coś z tym fantem zrobiły, ale nie zamierzały. W podobny sposób wyznawcy Lolth wydawali się niewidzialni dla oczu Chaosu czy innego twórcy burzy. Venorik trzymał się na wietrze lepiej niż smoki a burza miała go gdzieś po prostu.
Kiti była zrozpaczona tym, że nie wiedziała co się stało się z jej braćmi. Obawiała się że każdy elf przyjaźnie nastawiony do niej lub Diritha skończy podobnie. Liczyła na kolejną imprezę i miło spędzony czas jeszcze kiedyś. Tymczasem zbierała sama niechlubne naszywki, od wilców z wioski po ‘tą do której lepiej się nie zbliżać bo można dostać piorunem Chaosu’.
Kiti średnio ubawiła się żeglowaniem. Nie była tzw. Wilkiem morskim (DA-BUM-TSSS!) Źle wspominała żeglowanie i spotkania z morskimi żyjątkami jak krakeny, hydry i takie tam. Z reguły miała okazję zwiedzać ich układ pokarmowy i nieszczególnie była tym zachwycona. Nie lubiła morza i fal, wolała lasy, trawę, trawkę (DA-BUM-TSS!). Dryfowanie na wywróconej łodzi też jej średnio podchodziło.
- A gdzie ci wszyscy ludzie z tej łodzi!? – zastanowiła się na głos. – Przecież musieli tu być! Wszystkich zeżarło!?
Brak ciał i ewentualnych resztek też wydawał się jej podejrzany. Możliwe że były tu piranie, morskie piranie! Albo tym wychodzącym na spacer ewoluującym zachciało się więcej żarcia bo zasmakowały w takim mięsku.
- Co teraz!? – popatrzyła na Diritha, a ten wpadł właśnie na jeden ze swych legendarnych pomysłów, jak ten z szarżowaniem na nieumarłych – O nie, o nie, o nie! – zjeżyła się od stóp do głowy.
Kiedyś i tak musiał dotknąć Hell Light. Jego pokrowiec zaczął się rozpadać, od uderzenia, albo uszkodzenia burzą. Możliwe że sam chaos uszkodził pokrowiec, lub on popękał w sercu burzy i tej złej energii. Może i lepiej było dotknąć Hell Light w miarę kontrolowanych warunkach… Gdyby niebawem przypadkiem popękał cały i przypadkowo chociażby Kiti by go dotknęła, nie byłoby to zbyt miłe!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 20-01-2015, 17:54   #576
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Jak mawiają elfy, raz drowowi śmierć. Świecący Hell Ligh nie był wam szczególnie na rękę. Trudno podróżować nie zwracając na siebie uwagi, jeśli nosi się na plecach latarnię. Tudzież, biorąc pod uwagę specyfikę latarni, którą był sejmitar, można wręcz powiedzieć, że nie średnio na rękę wam było podróżowanie z latarnią w pochwie… Gah… Tak… Co jak co, ale warto było zaryzykować i dotknąć Hell Light. Kiti wyraziła słuszne obawy, że będzie naprawdę mniej wesoło jeśli przypadkowo Hell Light dotknie ktoś, kto nie powinien go dotykać. Tak więc nastał czas. Dirith chwycił za rękojeść, dotykając odsłoniętej części ostrza. I… I nic. Żadnych piorunów [poza tymi które i tak już towarzyszyły szalejącej burzy], grzmotów [to samo], trzęsień ziemi [to samo], apokalipsy [to samo]… Dirith też nie odczuł nic szczególnego [plus nie dostał wysypki, nie wypadły mu włosy, nie zemdlał itp.] Wydawało się, że ktoś robi was w balona, kiedy po kilkunastu sekundach światło bijące z Hell Light zaczęło przygasać. Sejmitar świecił coraz słabiej i słabiej, aż zgasł. Niemal zupełnie. Tlił się teraz bardzo delikatnym, ledwie widocznym z bliska światłem.
* * *
- Oooooh! – Verion zapiał z rozbawienia i radości. – Szach i mat!
Shabranido zamierzał nachylić się do niego i jednocześnie obrócić się swoją „twarzą” jego kierunku, ale ostatecznie zrobił to trochę bardziej zamaszyście niż planował i kiedy z rozdziawionej paszczy wydał gniewny ryk dezaprobaty, kilka centymetrów przed Verionem, fala jaka wstrząsnęła Mgłami wokół wyrzuciła Veriona w powietrze i posłała go w dość karkołomny, długi lot, zakończony lądowaniem na twarzy na niewidzialnym gruncie Mgieł. Leżąc w przepięknej pozycji [tak powstała yoga] z nogami rozkraczonymi nad własną głową i z twarzą rozplaśniętą na gruncie Mgieł, Verion wydał z siebie pocieszny, rozbawiony chichot dziecka zachwyconego z zabawy. Zdołał przekręcić swoją cielesną powłokę do bardziej właściwej dla niej pozycji i usiadł, właśnie w momencie, kiedy Shabranido podszedł i znów błysnął swoimi jedenastoma ślepiami kilka centymetrów od Veriona.
- Coś się stało? – z Mgieł dobiegł spokojny, ciekawski głos.
Twarz Veriona rozpromieniła się jak buzia dziecka na widok mamy.
- Haaaai, Mistress!;3 – z rozkochanym uśmiechem rzucił się z ramionami i objął nogi swojej Mistress, która podeszła bezszelestnie i stanęła tuż za nim. – Naaah, everything is perfect!;3 - zapewnił grzecznie, ocierając się łepkiem o jej kolana.
Shabranido milczał, trochę jak ojciec, który bawiąc się z dzieckiem rzucał nim na łóżko i na widok żony zamierzał zapewniać, że zabawa jest w pełni bezpieczna i zrobi z malca prawdziwego mężczyznę.
* * *
Burza zaczęła nagle dawać za wygraną. Dało się dosłownie wyczuć moment, w którym wiatr stał się dwukrotnie mniejszy a deszcz przestał padać, jakby ktoś zakręcił kran w chmurach. Od tego momentu stopniowo, ale wciągu kilku minut, wiatr ustawał, deszcz przestał padać, a kłębiące się dziko chmury pojaśniały i dosłownie jakby wsiąkły gdzieś w niebo. Kilka minut i olbrzymie fale uspokoiły się, burza zniknęła, zrobiło się ciepło, a wy odzyskaliście widoczność na horyzont, na brzegi wyspy, ba, nawet dalej, na wyspę; w oddali widać było zarysy wież jakiegoś miasta. Po morzu wokół waszej łodzi dryfują jakieś resztki, prawdopodobnie wypłukane z pokładu waszej łodzi właśnie. Dobra… Nikt nie wspomniał, że Hell Light to taka dobra różdżka przeciw złej pogodzie, mogli tak od razu. Gdyby o tym wspomnieli wcześniej pewnie nie byłoby tego całego bałaganu… Ok., a po czym poznać ile macie czasu, jaki termin został wyznaczony?! Hmmmh, czy ten Hell Light ma jakiś wyświetlać, czy coś...? jak się to kurde obsługuje...?!
* * *
Eligor by yuchenghong on DeviantArt
- Wszyscy są?! – elfy wypatrywały swoich towarzyszów.
Nieopodal drugi ze smoków miał drobne problemy z podniesieniem się do lotu z wody, ale wyglądało na to, że wszyscy są i są żywi. Elfy wyławiały swoich towarzyszy jeden po drugim na smoczy grzbiet.
– Burza ustała – zauważył odkrywczo kleryk.
– Tak…
– Dlaczego ustała? – zaczęli się natychmiast zastanawiać.
Oczywistym było, że burza przyszła i poszła z konkretnego powodu.
– Bounder Timewalkera…?
– Kest tam – jeden z elfów ukradkiem wskazał na łódź w oddali unoszącą się n falach. - Są oboje.
– Żyją.
– Dokładnie. Więc dlaczego burza ustała?
Elfy są stworzeniami, które muszą wiedzieć co i jak. Jeśli nie wiedzą co i jak, czują się z tym źle, niewyraźnie, i to je drażni. Elfy nie lubią być rozdrażnione.
– Mam takie małe przeczucie, iż ta burza nie przepada za nami, bracia – zauważył któryś.
– Zdecydowanie…
– Zgadzam się. Ta burza wcale nie chciała zabić boundera Timewalekra. Chciała nas od niego oddzielić.
– Prawdopodobnie…
– W takim razie póki jesteśmy przy nim, jest zagrożony tak samo jak my.
– To tylko drow i kleryk…
– To bardzo utalentowany drow i utalentowany kleryk. Skoro radzili sobie bez naszej pomocy i to poradzą sobie bez niej nadal.
– Jedno z nich jest bounderem Timewalkera! W każdej wiosce, w każdym mieście, ludzie mogą go zatłuc widłami i pochodniami! To drow! Gdziekolwiek pójdzie…!
– Nie możemy iść z nimi – zdecydował dowódca. – Nasza obecność tylko komplikuje sytuację.
* * *
Pozostała kwestia dostania się na ląd i regularnego oczyszczania łodzi ze wszystkiego co na nią próbowało wleźć i co się przyczepiało na gapę oraz zrzucanie przy pomocy Tysiąca Ostrzy ryb trenujących ewolucję.
O…! Na horyzoncie pojawiło się… wsparcie? Venorik postanowił jednak wrócić. Zabawne. Wyglądał na średnio szczęśliwego, ale chyba mało kto były szczęśliwy po tym co zaszło przed chwilą.
[kilka minut wcześniej...]

- Oh, come on… - westchnął Venorik.
Elfy ze swymi legendarnymi kamiennymi minami a la Thranduil celowały do niego z łuków.
– Nie chcę nikogo skrzywdzić! – zapewnił Venorik.
– Nie wydaje mi się, żeby Dirith miał nam za złe… - mruknął jeden elf do drugiego.
– Nie, ten raczej nie jest przyjacielem Diritha….
Cięciwy zatrzeszczały.
– Moment, oczywiście, że jestem przyjacielem Diritha! – warknął Venorik. – My drowy trzymamy się razem tak jak wy elfy!!!
Elfy z sarkastycznym i uśmieszkami rozejrzały się wokół.
– Oh really? Więc gdzie on jest?
– Zagubiłem się w burzy, ten wiatr zagnał mnie do brzegu, niczego nie widziałem w tym deszczu! Ale teraz, teraz kiedy burza ustała, ja… - wskazał ręką za siebie, w morze. – Ja właśnie zamierzałem wrócić po Diritha, kiedy zauważyłem, że nie dotarł do brzegu…
– Oh really…
– Yeah… ekhym… Właśnie tam wracam, po Diritha i po… po kleryka oczywiście… Kleryk też jest moim przyjacielem, oczywiście! Sami widzieliście!...
– Yhymm…
– My tu gadu-gadu, a Dirith się tam gdzieś topi… - zażartował słodko Venorik. - To ja już będę leciał…! – zawrócił, warcząc pod nosem.
[...]
– Przeklęta burza! – warknął, dorzucając kilka drowich wiązanek pod nosem. – Podrzucić was do brzegu? Nie wiem gdzie podział się ten gamoń...? Przynajmniej mniej dźwigania…
No cóż, przynajmniej jest szczery… W gruncie rzeczy mimo wszystko oferował komfortowy i szybki transport na brzeg. Łodzią raczej nie powiosłujecie, jest całkiem spora, drow z wiosłem, nawet gdyby je skombinował, raczej nie ruszy z miejsca takiego dryfującego kloca. Znaczy Może ruszy, ale trochę to zajmie, no i kto będzie wtedy strząsał towarzyskie rybki opętane króliczki wielkanocne z pokładu? A Może By Tak zabrać się z Venorikiem? Elfy też gdzieś posiało i ich smoki również. Co ciekawe, mieliście wręcz wrażenie, że widzieliście coś na kształt smoków startujących z wody i… ulatniających się ponad wyspą. Coś w stylu „lecimy na imprezę, dołączymy później!”. Tudzież był to desant w stylu „promocja w Lidlu”. Najwyraźniej nie zauważyli, że brakuje im kilku pasażerów… Gah, ich rasizm jest naprawdę legendarny… „Chłopaki, chyba coś zgubiliśmy…” „A, te drowy? Nie, one poszły się kąpać, lol!”.
* * *

- Zejdź mi z oczu!!! Jesteś tylko duchem, zjawą!!! Nie możesz mi nic zrobić, nie możesz mnie tknąć!!!

Dragons -with progress vid- by Sunima on DeviantArt

Jednak sam widok Lavendera doprowadzał Timewalkera do szału i nie potrafił zignorować obecności nietypowego natręta. Kiedy Lavender nieznośnie się zbliżał, Timewalker ział ogniem w jego kierunku, chociaż setki razy już sprawdził, że ogień, kły i pazury przenikają przez niematerialną powłokę zjawy martwego Wojownika Bieli. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, o ile jakaś istota więziona tyle czasu w odmętach Chaosu nadal go zachowała, Timewalker nie potrafił zignorować obecności manifestacji smoka Bieli. Połowę czasu jaki mógłby poświęcić na palenie miast i wsi poświęcał na opędzanie się od Lavendera i próby wyżycia się na jego manifestacji. Zimny spokój Lavendera i jego ignorancja wobec gróźb i fal ognia doprowadzała Timewalkera do czystego szału. Mimo wszystko, zachował niezdrowe resztki nadziei, że za którymś razem, rażony płomieniami Lavender zawyje z bólu... Wyznawcy Bieli, którzy próbowali mu uprzykrzać życie, byli z kolei przez większość czasu ignorowani przez Timewalkera.
How to capture a dragon by noah-kh on DeviantArt
Timewalker momentami zapominał, że jakieś mikrusy testują na nim swoją magię i oręż. Otrząsał się z nich już kilkukrotnie. Póki co trzymali się z dala.
- Powiedziałem zejdź mi z oczu!!! Liczysz, że naprawisz swój błąd, że zmażesz tę kompromitację sprzed lat?! Nie rozśmieszaj mnie, żałosna zjawo!!! Gdybyś...!
Timewalker zamilkł gwałtownie, a jego ślepia zrobiły się wielkie ze zdumienia.
- Ten głos...! – szepnął.
Grape Flavored Delsym by noctem-tenebris on DeviantArt

Zionął wściekle ogniem w Lavendera, ział ile mu starczyło tchu. Wiatr oczywiście rozwiał płomienie, a manifestacja Lavendera pozostała nietknięta.
- Co to za głos?! – ryknął wściekle Timewalker i widząc błysk zdumienia w ślepiach Lavendera, uderzył mocno skrzydłami, wzbijając się wysoko ponad chmury, najwyżej jak zdołał.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-01-2015, 04:03   #577
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Złapanie za sejmitar przynajmniej przyniosło planowany efekt w postaci zgaszenia światła. Może nie do końca, ale wystarczająco żeby móc z powrotem go szczelnie zawinąć i schować do plecaka przez którego światło już nie prześwitywało. Niepokoił trochę Diritha fakt, że nie dostał żadnej wiadomości ile dostał czasu na zabicie Timewalkera. Spodziewał się pojawienia się jakiegoś głosu w głowie oznajmującego ile zostało mu czasu, a nic takiego nie nastąpiło. Najwyraźniej trzeba będzie spróbować pogadać z jakimś znajomym demonem, może on wskaże czy Dirith czegoś nie przeoczył.
W tej chwili ważniejsze jednak było utrzymanie się na łodzi i pozbywanie się nieproszonego towarzystwa. Dlatego to właśnie na tym skupił się drow.
- Jakoś mało mnie obchodzą ludzie z łodzi. Jak dla mnie mogli się wszyscy potopić i zostać zeżarci. Nie wiem czy zauważyłaś, ale mamy póki co inne problemy na karku. - odpowiedział powracając do zrzucania z łodzi wszelkich ryb i rybopodobnych istot próbujących dostać się na łódź.
Po kilku dłuższych chwilach ku jego zdziwieniu Venorik postanowił podlecieć i zaoferować pomoc w dotarciu do brzegu. Po wcześniejszym zachowaniu tego drowa nie spodziewał się takiej oferty, ale nie odrzucił jej od razu. Na dalszą pomoc elfów raczej liczyć już nie mógł. Jeśli mieliby po niego wrócić, zapewne już by to zrobili. Smoki na pewno dobrze widzą w nocy, i teraz kiedy burza się uspokoiła na pewno któryś z nich go znalazł. Pewnie nawet ten jednooki.
- Jego problem. Skoro jeszcze się nie znalazł, to jakoś poradzi sobie sam. Jeśli zamierzasz lecieć na stały ląd to nie mam nic przeciwko. - odpowiedział i poczekał na reakcję chimery. Samemu jednak przygotował się do chwycenia się kolegi, lub instrukcje jak ma to zrobić. Nie zamierzał być problematycznym bagażem. Zastanawiał się też trochę jak zostanie zabrana Kiti. W sumie była na tyle przydatna, żeby można było ją spróbować zabrać. Zamierzał więc w razie czego postarać się ją utrzymać, lub uformować z Tysiąca Ostrzy swojego rodzaju uchwyt, który wilczyca mogłaby utrzymać w pysku o ile wystarczająco pewnie utrzymałby się Venorika.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 31-01-2015, 18:59   #578
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Było jej źle. Zimno, mokro, niewygodnie, wokół skakały i łaziły śmierdzące ryby, jej bracia zginęli albo ją zostawili i poszli sami na imprezę, była głodna, zła i w ogóle. Chciała ciepłego papu, ciepłego koca, koszyka przy kominku i dobrej lektury i spanka. A mamusia mówiła, że posada psa domowego nie jest taka zła! Ale nie, Kiti się zachciało przygód, przygód, przygód! Zachciało się jej klerykowania! Zostań healerem, mówili. Będzie fajnie, mówili. Każdy potrzebuje healera, wszyscy będą cię potrzebować, dbać o ciebie, będą dla ciebie mili, mówili! Otrzepała się z wody. Przynajmniej Dirith pozbywał się ryb z łodzi. Nikt nigdy nie wspominał, że bycie klerykiem wiąże się z podróżowaniem z drowim skrytobójcą, który na dodatek zostanie bounderem Timewalkera i będzie przyciągał burze Chaosu. Praca healera miała się w realu jak reklamy uczelni wyższych do późniejszych wymagań pracodawcy. Zostań healerem, twoi bracia cię znienawidzą, utopisz się lub zje cię ewoluująca ryba. O dziwo na horyzoncie pojawił się wielki nietoperz. Kiti już nic nie zdziwi. Ale żeby Venorik wrócił!? Nowych rzeczy się dowiadywała o drowach i chimerach! Może jednak Venorik był wporzo. A może jednak był głodny. W końcu też nie widziała kiedy jadł ostatnio. Słyszała opowieści o drowich skrytobójcach, jak to potrafią próbować zjeść towarzyszów kiedy ktoś ukradnie im ciastko. Ucieszyła się jednak na jego widok. Nie miała ochoty wiosłować od brzegu ani tym bardziej płynąć prze te ryby i inne króliczki.
- Dobrze, że jesteś! – ucieszyła się.
Venorik był coś bardzo podejrzliwy w stosunku do niej, dlatego chciała żeby wiedział że doceniła jego powrót. Choć sama podejrzewała że miał w tym swój drowi interes.
- Mogę też od razu się zabrać? Nie chcę tu raczej zostawać tymi dziwnymi rybami! Dasz rade mnie podnieść?
Jak zaczęła zastanawiać się nad ewentualnymi wariantami w jaki sposób Venorik miałby ją nieść, trochę ją to zniesmaczyło. Znowu było jej źle. Miała nadzieję, że Venorik weźmie ją na ręce lub pod pachę, ewentualnie mogła mu wleźć na barana…!? Mieli teraz mały problem jak to wszystko poukładać żeby nikt nie skręcił sobie karku. Problem wydawał się banalny, ale jak kiedyś pewien mądry demon powiedział, przy trzech osobach o złamanie karku zaskakująco łatwo jak dojdzie co do czego. Po chwili namysłu jednak stwierdziła że woli zabrać się z Venorikiem niż utknąć na łodzi z rybami. Łódź mogła zresztą zacząć tonąć w każdym momencie i mogła magicznie zatonąć zanim Venorik doleci do brzegu z Dirithem i wróci. Mogła lecieć jako pierwsza i zostać tam sama. Tez średnio fajnie. W końcu wolała się zabrać jakkolwiek, nawet stopą. To się nazywa podróż autostopem (DA-BUM-TSSS!).
– Wiesz, w sumie nie mieliśmy okazji za bardzo się poznać – powiedziała niewinnie do Venorika. – Wiem jak jest między elfami i drowami, rozumiem, że elfy średnio delikatnie się z wami obchodziły ostatnio, ale naprawdę potrafią o wiele gorej… o ile to pocieszenie dla ciebie, heh… w każdym razie…. Sam rozumiesz, jestem ostrożna… Rozumiem też, że masz podobne podejście. Zrozumiem jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, ale co tak naprawdę robisz tu na powierzchni? Dlaczego nam pomagasz? To może być ważne, pytam dlatego że być może ta burza miała coś z tym wspólnego… wiem że dzieją się dziwne rzeczy, będą się pewnie działy kolejne dziwne rzeczy i być może ma to coś wspólnego również z tobą…?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-02-2015, 18:00   #579
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Co by nie mówić, powrót Venorika bardzo ułatwił wam sprawę. Grzechem było nie skorzystać z takiego autostopu. Niebawem sam Venorik zdał sobie sprawę, że zabranie Diritha i Kiti jednocześnie na brzeg nie będzie zadaniem łatwym ani, powiedzmy, szczególnie ładnym. O ile jeźdźcy na grzbiecie smoka wyglądają całkiem majestatycznie i jest się czym chwalić przed obserwatorami i bardami po knajpach, o tyle bycie przewożonym w uścisku stopy wielkiego nietoperza średnio zasługuje na wzmiankę podczas dobrych imprez. Chyba, że wszyscy są już nawaleni, lub i tak omsknęło się nam coś o lądowaniu w drowiej łaźni, przywiązywaniu siekier do psa, czy popisowym lądowaniu na żuchwie podczas pojedynku ze smokiem. Venorik też zdawał się być zachwyconym całą sytuacją. Raczej nie spieszyło mu się, żeby opowiadać, jak taszczył nogą elfickiego kleryka pod postacią wilka. Prawdopodobnie za takie opowiastki groziłoby mu odrąbanie tej stopy przez kolegów drowów. Czy koledzy elfowie zamierzali odkażać futro swojego kleryka w miejscach, gdzie dotykały go szpony heretyka, trudno powiedzieć. Jak wszyscy wiedzą, elfy bardzo lubią oczyszczać to, co uznają za skażone, za pomocą ognia. Przeciętny elficki kleryk sam by się podpalił, gdyby wymacała go stopa drowiej chimery. Kiti coraz bardziej odstawała od kanonu przeciętnego elfickiego kleryka.
– Jeśli koniecznie chcesz, możesz się zabrać – mruknął „bardzo szczęśliwy i przyjacielski” Venorik. – Myślę, że was uniosę. O ile ważysz tyle co wilk, nie tyle co elf – dodał z uśmieszkiem.
Noooo. Rasistowski, czarny drowi humor. „Nie chcę niczego sugerować, ale nasz kleryk jest gruby!”.
- Nie jestem pewien, czy to dobry moment na pogaduszki – warknął. – Chciałem się wydostać z Podmroku, to wszystko. Hmpf, twoi bracia, taaak… Twoi bracia przed chwilą deptali nam po twarzach! – syknął. – Aczkolwiek doceniam, że tylko po twarzach… I że jednak nie wyrządzili nam żadnej trwałej krzywdy, jak to Dzieci Bieli potrafią, w ramach tych swoich krucjat…

No to hop. Lecimy. Ostatecznie wszyscy uznali, iż najlepiej będzie przemilczeć ten fragment podróży, lub przerobić Venorika co najmniej na gigantycznego, bojowego nietoperza ciemności z zabójczą echolokacją. Lot był dość stresujący, ponieważ Venorik był trochę zmachany tym całym lataniem w wichurze i burzy. Ostatecznie jednak udało się wam dotrzeć na brzeg i wylądować na plaży. Czy raczej na tym, co z niej zostało po niedawnym sztormie.



Richard Reitman Photography | Thailand Tsunami Phuket and Koh Lak 2004-2005 | Beach at Koh Lak 10 days after teh Tsunami hit

http://static.panoramio.com/photos/large/6148029.jpg

Kiedy dotarliście do brzegu, Venorik posadził was na piasku i koślawo wylądował obok, po kilku krokach przewracając się na czworaka. Zdyszany i zasapany, zaczął kurczyć się w oczach. Jego przemiana przebiegała podobnie jak u Diritha, trzaskanie kości, powarkiwania, ogólnie niezbyt ładne i przyjemne wydarzenie. Po chwili zdyszany Venorik w swojej, zdecydowanie przystojniejszej, drowiej postaci, siedział na plaży łapiąc oddech.

Plaża jak plaża. Znaczy resztki plaży. Sztorm wyrzucił na brzeg masę śmieci, szczątków połamanych palm, drzew, ale co gorsza, wyrzucił tez coś… uhhh oślizłego. Chyba. A może to już tu po prostu było od początku? Generalnie plaża była miejscami pokryta zielonkawymi plamami-glutkami. Coś jakby komuś wybuchł kocioł z zielonym kisielem. Bardzo duży kocioł z bardzo dużą ilością kisielu. Kisiel generalnie wyglądał niegroźnie. Ot, glutek tu, glutek tam, wszędzie glutek, na piasku, na połamanych palmach, skapywał na piasek. Trącenie patykiem nie wykazało nic szczególnego. Glutek nawet się nie ruszał. Na plaży nie było niczego ciekawego. Tak czy inaczej musieliście udać się w głąb lądu. Kiedy Venorik pozbierał się jako tako do kupy, ruszyliście zatem. Podejrzliwie omijaliście zielony glutek jak się dało, ale niebawem okazało się, że im dalej w głąb lądu, tym więcej glutka. Glutek pokrywał warstewką kilkunastu centymetrów całą powierzchnię ziemi i im dalej w ląd, tym ciemniejszy kolor przyjmował i stawał się nieprzezroczysty. Był też na pniach drzew, do wysokości ok. metra i ześlizgiwał się na dół. Venorik stąpał po glutku, warcząc i mamrocząc pod nosem. Udowodnił wam jednak przynajmniej, że dało się po tym chodzić. Nóg mu nie urwało. Póki co. Czy za chwilę gangrena go jakaś nie złapie, trudno powiedzieć. Jedyną możliwością ominięcia glutka zdawało się skakanie po palmach i innych tutejszych drzewach, na co Venorik nie miał najwyraźniej sił ani ochoty. W pewnym momencie zatrzymał się jednak, jak rażony piorunem. Wy zresztą również przystanęliście.
– Słyszycie to? – spytał Venorik.
Jasne, że słyszycie. Chlupot. Po chwili chlupotanie przeszło w bardziej konkretny odgłos, mianowicie:
- Pomocy!!!
Znany głos. Venorik przyjął jedynie grymas twarzy pt. „wth?” a po chwili „bitch, please!”. Aż się cały palił do pomocy… Po „bliższym rozeznaniu sprawy z daleka” [nie wiem jak wam pójdzie, wiem tylko, że my elfy tak potrafimy ] okazało się, że odnalazł się zaginiony kolega drow. Właśnie tonął sobie radośnie w bajorku zielonego glutku i zdążył już utonąć po żebra, rączki wystawały mu ponad glutek i jedną raczką trzymał się rozpaczliwie kawałka gałęzi wygiętej ponad jego bajorko. Generalnie starał się zachować godność i nie poruszać się zbytnio, co jest zalecane w takich przypadkach, ale wyglądał zdecydowanie na zdesperowanego i minę miał jakby zobaczył co najmniej stado szarżujących na niego elfów [....nagich – jak dodać mógłby pewien złośliwy demon]. Venorik przyjął całą sytuację z podejściem „wlazłeś tam sam, to teraz sam wyłaź” i przez moment udawał, że ma zeza i nie patrzył w kierunku tonącego kolegi ani przez moment. Coś w okolicy poruszyło go znacznie bardziej.
Bog Bodies Phase1 by anotherdamian on DeviantArt
- Nie jestem pewien, czy chcę się z tym zaznajamiać... – powiedział na głos Venorik. – Oh!...
Glutek postanowił jednak zaznajomić się z wami...
Bog Bodies Phase2 by anotherdamian on DeviantArt
Idzie do was!... Jest mniej więcej w takiej odległości jak tonący kolega, jakieś kilkanaście metrów. Łazi toto dość pokracznie, przelewając się, ale dość żwawo jak na kupę glutka...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-02-2015, 21:11   #580
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Przynajmniej dotarli na brzeg. W końcu stały ląd! O ile to nie kolejna nawiedzona wyspa. Była zadowolona, że ominęło ją spotkanie z tutejszą ichtiofauną. Nawiedzoną również. Plaża nie wyglądała za dobrze. Wyglądała jak po imprezie stada dwarfów. Elfy, nawet zalane, nie zrobiłyby takiego bałaganu. Drowy raczej też nie. Demony raczej nie miały powodów by rozrzucać wokół połamane palmy i rozlewać wokół zielone gluty. To musiały być dwarfy. Zaraz zaraz, zaraz, zielony glut? Ueeeeh. Co za zielony glut!? Czyżby fale wyrzuciły na brzeg jedną z tutejszych nawiedzonych meduz, taką nielatającą, czy te gluty to jej resztki czy co innego co się z niej wydostało kiedy fale wyrzuciły ją na brzeg!? Chyba, że to po tym deszczu, może to wstępna wersja kwaśnego deszczu.

Venorik zaczął po tym chodzić. Kiti patrzyła na to z obrzydzeniem. Czekała tylko jak Venorik się pośliźnie i wyłoży się i połamie nogi i zacznie wzywać healera. Nie chciała do niego biec po tych glutach. Szybko się jednak okazało, że tak czy inaczej musi chodzić po tym glucie, bo nie było innej drogi. Innym wyjściem było skakanie po drzewach co jak wiadomo wilkom średnio wychodzi dobrze. Przez moment tylko pomyślała o tym, że ktoś mógłby ją po wziąć na ręce i przenieść przez to. Hihihi jasne. Dirith!? Już widziała, jak w najzabawniejszym momencie upuszcza ją celowo w najbardziej obleśną gulę gluta. Drowy tak po prostu mają. Drowy to po prostu bawi. W desperacji zerknęła tylko na Venorika, który już miał wystawione ku niej środkowe palce dłoni i minę zachęcającą do współpracy. Chcąc nie chcą po rozeznaniu sytuacji musiała iść. Jednak i Dirith i Venorik mieli przecież buty, buty, buty! Jeśli zaczną im się wypalać podeszwy to pół biedy, a jak jej wygryzie glut dziurę w łapach!? Gluty Chaosu są podłe, podłe, podłe i podchwytliwe! Rozejrzała się po plaży, poszukując łupinek po rozbitych kokosach. Na pewno są w tym bałaganie. Wsunęła łapy do łupinek po kokosach, tak jak kraby robią sobie z nich domki. Obwiązała kawałkami lian lub zwiniętymi liśćmi jako sznurowadłami i zrobiła sobie takie kokosowe buty. Teraz mogła iść, iść, iść!

Nie zaszli jednak daleko bo zatrzymało ich wołanie o pomoc. Okazało się, że to zaginiony drow! Gdzie go tu wywiało!? Na dodatek tonął i to w glucie. O! No pięknie, pięknie, pięknie, czyli w tym można utonąć!!! Mimo wszystko było jej żal biednego tonącego drowa. Podobno utonięcie w samej wodzie nie jest fajne, a utonięcie w glucie w ogóle nie może być fajne. Nie mogła przecież stać i patrzeć jak on tonie, a Venorik jasno pokazał, że łapek w glucie brudzić sobie nie będzie. Też mógł być w końcu zmęczony i humor miał nienajlepszy zdecydowanie. Kiti skoczyła na ratunek (w swoich kokosowych kapciuszkach). Puśćcie w tle heroiczną muzykę, Kiti w zwolnionym tempie, jak na słonecznym patrolu, biegnie z wywieszonym językiem w kierunku tonącego, w swoich kokosowych kapciuszkach... Przywołała tarczę Ranaathy z owiniętą wokół niej liną, owinęła linę kilka razy wokół pnia drzewa i zawiązała, po czym rzuciła ją tonącemu, trzymając linę zębami i ciągnąc by mu pomóc wyjść. W razie czego obserwuje teren by leczyć kogo trzeba, o-ho, jest towarzystwo!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172