Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 18:17   #17
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Land#1: A land too small to have a country
Drużyna zacumowała na doprawdy niewielkiej wyspie, na której wczęśniej znajdowała się generał Mystia. Był to typowy ląd rozbitków, z niewielkim palmowym lasem i całym mnóstwem niczego. Na plażdy dalej porozbijane były gliniane naczynia, zapewne po ucztach załogi odpoczywającej na brzegu
- Możliwe, że zatrzymali się tutaj wyłącznie dla napraw. - stwierdził Skull rozglądając się dookoła.
Mniej-więcej wtedy jeden z sodomitów podbiegł do zgromadzenia. - Odnaleźliśmy jakąś podziemną ruinę. - ogłosił.
- Nigdy nie wiesz, co się może zdarzyć! - skomentował hrabia, zaskoczony tą wiadomością.
- Oh ruiny… - mruknął Wschód, który szczelnie otulił się długim płaszczem, z futra jakiegoś egzotycznego stwora. Rzadko wychodził ze swej twierdzy, a już na pewno nie na spacery po nieodkrytych lądach. Na jego twarzy widać było obrzydzenie, gdy patrzył na powszechny bród i biedę która wylewała się z zniszczonego obozu. - Możliwe, że da się znaleźć tam coś cennego… i tak musimy naprawić statki. -stwierdził zamyślony.
- Nie jestem zainteresowany. - odparł Północ, który po za swoja luźną koszulą, miał na sobie jedynie trochę bandaży. Jego kita falowała poruszana nadmorska bryzą. - Jak najszybciej chce dopaść tą gówniarę. -dodał jeszcze, kopiąc jakiś garnek.
- A ja chętnie się przejdę! -stwierdziła wesoło Południe, odrzucając swoje długie blond włosy w tył. - Może znajdzie się tam coś ciekawego… -dodała, przesuwając dłońmi po swojej smukłej tali. - Może pójdziesz ze mną nasz zagraniczny przystojniaku? -dodała w stronę Hrabiego.
- Chętnie. - przyznał hrabia, również poniekąd zainteresowany czego mogli poszukiwać Membrańczycy.
Grupa udała się prowadzona przez grupę żołnierzy do przejścia w głąb wyspy, pod nią. Zeszli krętymi schodami w dół. Musieli je oczywiście oświetlać, nikt nie zostawił po drodze świeczek. Im niżej schodzili, tym więcej magii wyczuwali.
W końcu zawitali na samym dole. Była to okrągła sala. Z przedziwnym, podłóżnym narzędziem wbitym w ziemię, które obserwowało inne narzędzie. Mała, okrągła kulka, lewitująca w powietrzu.
Maszyna odwróciła się w stronę nieznajomych. - Kto? - padło pytanie od nieznanego grupie głosu. Tyraal zdradził się jednak reakcją drobnego zaskoczenia. Musiał znać rozmówcę. - I o to twój pierwszy sidhe. Albo raczej, jedna z jej maszyn.
- Ciekawe… -zauważyła Południe, która jako jedyna z władców Sodomy zeszła do podziemia. - A powiedz mi przystojniaczku...niebezpieczne to jest? Wygląda dość wielofunkcyjnie… -dodała, oblizując lekko fioletowe wargi i muskając długimi pazurkami policzek towarzyszącego jej Sidhe.
- Również chciałbym wiedzieć. Exe, co tutaj robisz? - spytał, odwracając się do machiny.
- Komponujemy mapę wewnętrzną. A więc? - kula wyglądała niespecjalnie zainteresowana obecnością dwójki. - Czego konkretnie chcecie? Chyba nie nasyłasz tego na nas?
- Lubię tajemniczych mężczyzn, ale kiedy dochodzi co do czego wole jak odkrywacie swoje karty… -westchnęła Południe, dając baronowi jasny sygnał, że wolałby wiedzieć tyle co on na temat maszyny. Kręcąc biodrami podeszła do kuli z której wydobywał się głos i przykucnęła przy niej. - Pamiętaj kobiet sie nie nasyła...przychodzimy gdzie chcemy i kiedy chcemy, ale niesiemy więcej przyjemności niż szkody. -zaśmiała się. - A jaką dokładnie mapę robicie? Może któryś z was niebieskich chciałby pozwiedzać moje wnętrze by i to rozrysować. -dodał chichocząc i ponownie oblizując wargi.
- Jeżeli faktycznie szukacie zguby to na południe stąd jest Argan. Mogę mu kazać czekać, lubi się znęcać nad neandertalczykami. - odparła kula, może nie tyle agresywnym, co prześmiewczym głosem. Thalanosa zadowoliła ta wiadomość. - W takim razie karz mu czekać. - polecił. - Jestem pewny, że Sodoma chętnie pokaże, na co ją stać. Prędzej czy później i tak ruszą przeciw wam.
- Przystojniaku a od kiedy ty tu dowodzisz? -zapytała Południe wyginając głowę w tył, by zerknąć na odwróconą do góry nogami sylwetkę mężczyzny. - I kim jest ten Argan? Równie przystojny co ty? -dodała zaciekawiona, palcami gładząc podłużny wbity w ziemie filar.
Savant wzruszył ramionami. - Z tego co wiem Argan jest równie inteligentny co silny, ale zarazem dość...nieokiełznany. Nie słyną zaspecjalnie w moich kręgach. - stwierdził Tyraal. - Pokonanie go będzie wymagać od was talentu i starania...oraz zasłuży sobie na jakąś nagrodę. - dodał po chwili.
- Takie przekupstwa zostaw dla uszu Wschodu. -stwierdziła Południe, chwytając nagle kulkę i potrząsając nią. - Hej słyszysz mnie, ty tam w środku?! Jesteście z góry nie, tam z nieba? To powiedz mi, co najbardziej lubicie w łóżku? Musze wymyślić jak rozweselić tego sztywniaka gdy już znajdzie dla mnie chwilę!
- Znosimy jaja. - odezwała się lewitująca maszyna, jej głos nie do końca klarowny z uwagi na nieustanne potrząsanie. Tyraal skrzywił się nieco zadziwiony, że akurat Południe okazała się tą nieprzekupną. Po tym ile na niego naciskała, myślał, że będzie prosta do przekonywania na swoje. - Cóż, jeżeli jest na północy to i tak mamy zaledwie dwie opcje. Poczekać tutaj kilka dni, aż sobie pójdzie, abo wyjść i stawić mu czoła. W końcu pewnie i tak na niego wpadniemy.
- Wpadanie na niektóre rzeczy może być miłe...szczególnie gdy robię się to odpowiednio intensywnie. -zachichotała blondynka. - Nie martw się Wschód na pewno wybierze najlepsza opcję… pewnie będzie chciał podjąć walkę. -uspokoiła hrabiego. - A jak robicie te jaja? Same rosną od tak, czy jednak potrzebna jest dwójka...lub więcej niebieskich ludzików by je zrobić? -dodała w stronę kuli.
-Dwójka. Zapylamy jak wy, tylko potem znosi sie jajo. - wyjaśnił Tyraal, niezbyt przejęty tematem. - Jak tam Exe, zadowolna, że nikt nie przerywa ci pracy?
Robot milczał jeszcze przez jakiś moment. - Przecież te twoje małpy i tak nie wiedzą, jak wyłaczyć mój sprzęt. No chyba, że je wyuczyłeś.
- Pan hrabia ma zdecydowanie za dużo tajemnic. -stwierdziła Południe nie wiadomo czy do Tyraala czy do metalowego obiektu. -Wschód mówił, że powiesz nam wszystko co wiesz. Pana niedopowiedzenia są równie nieprzyjemne co seksowne. -dodała, już bezpośrednio do eleganta.
- Jeżeli mam wam wszystko opowiedzieć, to chcę pewności że po kilkugodzinnej lekturze, nie umrzecie od tak. - zaśmiał się Tyraal. - Głowa Argana byłaby tego świetnym dowodem. - zapewnił.
- Inne części mogę sobie zatrzymać? - zapytała puszczając mu oko, po czym w końcu stanęła na równe nogi. - A to mi się nie podoba, jest za zimne i za cienkie. -stwierdziła kopiąc w wystający z ziemi filar. - Po za tym gdy ktoś robi jakieś mapy zamiast mnie słuchać, to znaczy że ma złe priorytety. Wyłącz to. -dodała, rozkazującym tonem w stronę hrabiego.
Tyraal przyjrzał się maszynie i pokiwał przecząco głową. - Nie wyłączę, Exe jest zbyt dobra w zabezpieczeniach. Każ to komuś zniszczyć. - zaproponował. - Ale od tego pewnie wybuchnie, więc lepiej komuś nieznacznemu. - dodał.
- Nie ma problemu...wyślę jakiegoś umarlaka...jemu to i tak rybka czy zdechnie czy nie. -zauważyła zakładając ręce na tył głowy. - I co...tyle z tych podziemi? Też mi coś… -prychnęła lekko zawiedziona.




W międzyczasie Zachód podążał na swoim niespecjalnie dużym, chociaż może nie do końca jednoosobowym statku za armią Mystii. Cały czas podążali na północ, pozostając ledwo na krańcu pola widzenia chłopaka i jego lunety. Załoga była niespecjalnie wesoła. Wiedzieli, że w końcu ktoś spojrzy w ich kierunku i zacznie się grad kul armatniach. Niespecjalnie łatwo było ukryć się na morzu. Tym bardziej otwartym.
Zachód siedział w kuckach na bocianim gnieździe… po chwili namysłu odrzucił lunetę. Bardziej ufał swoim oczom. Obok niego leżało martwe ciało jednego z Sodomitów - nie chciał zejść z gniazda gdy Zachód tu wkroczył, była to jego wina. Karabin snajperski należący do chłopaka wisiał na jego plecach, dając mu pewne poczucie spokoju.
Zachód należał do dziwnych osobników. Gdyby ktoś zobaczył go po raz pierwszy wziąłby go zapewne za niezwykle smutnego arlekina czy też błazna.

Zachód wyglądał niczym młody chłopak, który ledwo co osiągnął pełnoletniość. Szczupły, sylwetka dalej wygląda dość dziecinnie. Mimo szczupłej budowy ciała, widać było na jego ramionach i torsie zarys mięśni. Czarne krótkie włosy zawsze były potargane i nikt nie dbał o ich układanie. Oczy tego osobnika są niezwykłe, bowiem maja odwróconą do przeciętnej kolorystykę. Białka oczu Zachodu są czarne, natomiast źrenice i tęczówki całkowicie białe. Sprawia to, że nawet chwila kontaktu wzrokowego z chłopakiem, przywodzi rozmówcy dziwne wrażenie niepokoju i lęku. Jednak z racji na jego charakter, rzadko kiedy ktoś ma sznase je dojrzeć.
Na głowie zawsze nosi czerwono-czarną błazeńską czapkę, które każdy długi „pompon” zakończony jest dzwoneczkiem. Są to jednak specjalnie wykonane dzwonki, bowiem nieważne jak mocno by niemi trząść, nigdy nie wydadzą dźwięku. Widac to był ozresztą teraz, kiedy to wiatr targał nimi na wszystkie strony całkowicie bezgłośnie. Kolejnym charakterystycznym elementem stroju chłopaka są kajdany na przegubach. Łańcuch który niegdyś je łączył jest pęknięty, ale Zachód nosi je by nie zapomnieć bólu który w życiu przeszedł.Jego usta skryte były pod czerwienią tatuażu, który sięgał już aż na mały nos młodziana.


Zachód wstał z kucków i lekko zeskoczył na pokład. Obecność tak dużej ilości osób go przytłaczała i martwiła...ale musiał tu być dla dobra Geereda. Spojrzał na jednego z majtków, po czym klasnął w dłonie i wskazał jednym z palców, najpierw na niebo, a potem na skrzydła wystające z boku okrętu.
Załoga rzuciła się do roboty. Skrzydła zaskrzypiały podczas rozkładania, a magiczna energia skomplikowanych konstruktów została uwolniona. Okręt uniósł się w powietrze, wyżej i wyżej, pozwalając Zachodowi spojrzeć dalej i dalej.
Tym co dostrzegł był brzeg jakiejś wyspy bądź kontynentu. Znajdowała się na nim grupa osobników. Wielu było szarych, jeden zaś niebieski. Z tej jednak odległości ciężko było mówić o jakichkolwiek szczegółach.
Statek uniesiony w powietrze zaczął rzucać swój cień, który zalał jeden z membrańskich okrętów. Załoga spostrzegła Sodomską ważkę i niestety rozpoznała ją, na podstwie tych z którymi walczyła podczas bitwy zaledwie moment temu.
Póki co i tak byli bezpieczni. Strzelanie w obiekt który znajduje się bezpośrednio ponad okrętami, to nie najlepszy pomysł,bowiem każdy nietrafiony pocisk może nagle wrócić przy pomocy grawitacji i rozwalić własna jednostkę. Zresztą mogli już zawracać, wszak widzieli dokąd płyną membrańczycy. Jednak Zachód nie miał zamiaru odpuścić, chciał sprawdzić jak poważnym zagrożeniem dla Gereda mogli być Sidhe. Kilkoma susami ponownie znalazł się w bocianim gnieździe, a jego karabin o nienturalnie długiej lufie uplasował się w dłoniach chłopaka. Z boku broni wyskoczyło małe szkiełko, z namalowanym celownikiem- nie powiększało celu, nie było takiej potrzeby. Zachód wycelował w malutki punkcik na horyzoncie jakim była niebieskoskóra postać. Krzyżyk na szkiełku objął jej głowę, a cichy błazen pociągnął za spust. Nie było żadnego dźwięku, pocisk po prostu wystrzelił z lufy pędząc jak szalony w stronę celu.
Przez dobre dwie sekundy nic się nie działo. Pocisk leciał na dość długą odległość. W pewnym momencie nieznana postać uniosła dłoń...prawdopodobnie. Nawet biorąc pod uwagę wzrok Zachodu, przeciwnik był bardzo daleko. Koniec końców, nie upadł na ziemię.
Zachód obserwował to w milczeniu. Był inny od Północy - wzrok był jego siłą, informacje zdobyte za jego pomocą cenił najbardziej - tylko własnemu spojrzeniu i Geredowi mógł ufać bezgranicznie. Postanowił testować wroga dalej, nie obchodził go los statku - w razie czego mógł uciec...ci na pokładzie i tak nie zasługiwali na życie. Byli bez wartościowi, zatracenie w swej gnuśności, uważali że znają radość, mimo że ich serca nigdy jej nie zaznały…
Błazen otrząsnął się z tych myśli, teraz nie było na nie czasu. Uniósł lufę do góry, ustawiając ją pod odpowiednim kontem , po czym wystrzelił w niebo. Zachód nie był byle jakim snajperem, gdy nic nie stało między nim a celem, nie było mowy o pudłowaniu...jednak czasem potrzebna była dywersja. Wystrzelony w przestrzeń pocisk miał zmierzać wysoko, wysoko ponad chmury, by potem łukiem opaść z góry na wroga. Oczywiście jego siła nie będzie taka jak po wystrzale bezpośrednim, ale opuszczenie czegoś takiego na głowę i tak zaboli. Ponadto zwiększyła się droga pocisku, dzięki czemu chłopak, mógł po chwili posłać drugi po normalnej trajektorii, tak by oba doleciały mniej więcej w tym samym momencie. Ciekawiło go, czy dziwni nieznajomi maja podzielność uwagi.
Nieznajomy poruszył się nieznacznie. Ciężko było powiedzieć w jakim konkretnie celu, ale na pewno nie został ranny. Tym razem nie uniósł ręki jak porzednio, sugerując, że żadnego krwawienia nie musiał powstrzymywać.
Kątem oka Zachód dojrzał czarnoskórą kobietę, kilka okrętów w przód. Jednak nie tak daleko, widział ją bardzo dokładnie. Czy ona jego kwestia względna. Istotnym było to, że stała skierowana w stronę jego statku, wraz z dwoma przypominającymi nietoperze stworami, w których paszczach zbierała się energia. Dobrze pamiętał efekty tego ataku z poprzedniej bitwy.
Zachód znał ten atak jak i jego druzgocącą moc. Nie był Północą- nie chciał sprawdzać czy jego moc powstrzyma cios. Nie posiadał też opanowania i taktycznego umysłu Wschodu, który zapewne próbowałby wykorzystać moc wroga na swoją korzyść. O tej dziwce Południe nie chciał nawet myśleć… nie potrafiła żyć, nie posiadała niczego czego on nie mógłby mieć.
Zachód jednak miał to czego inni nie posiadali - swoje cierpienie i udrękę. Im dłużej patrzył na ciemnoskórą, tym bardziej przypominała mu ona blondwłosą władczynię południa Sodomy. Wiecznie szczęśliwą, energiczną, pragnącą tych przyziemnych przyjemności, myśląc, że są najważniejsze. Obrzydzenie i gniew rosło w chłopaku w zastraszającym tempie, skoro nie mógł unicestwić Południa, mógł przynajmniej pozbyć się tej, która mu go przypominała. Z boku jego karabinu wyskoczyło nagle kilkanaście równoległych soczewek, tak że nawet ktoś o zwykłym wzroku, mógłby dostrzec twarz dziewczyny. Łańcuchy Na przegubach chłopaka, strzeliły na boki, przywiązując się do krawędzi bocianiego gniazda - przyzwyczajenie z czasów gdy jego broń posiadała jeszcze pokaźny odrzut. Błazen poczuł jak wzbiera w nim moc magiczna króla Sodomy, która rozbiegała się od tatuażu na twarzy, na całe jego ciało. Jednak przede wszystkim koncentrowała się w oczach chłopaka. Czerń która normalnie je pokrywała zaczęła falować niczym tafla wody po rzuceniu kamienia, tworząc kręgi, które poruszały się pulsacyjnie w stronę źrenicy.


Chłopak widział teraz twarz swego punktu nienawiści dokładniej, niż ona sama kiedykolwiek ją postrzegała. Mógł wskazać każdą bruzdę, każde przebarwienie skóry czy starą dawno zapomnianą bliznę. Wycelował w środek jej czoła i nacisnął spust. Pocisk niosący ze sobą destrukcje ruszył w stronę dziewczyny - a teraz chłopak był pewien, że nikt łatwo go nieuniknie.
Pocisk ruszył z impetem, a przed oczyma ciemnoskórej stanęło ogromne ostrze. Kula rozbiła się o nie, pozostawiając niewielkie wgłębienie.
Przedziwne twory wystrzelił laserowe wstęgi w identyczny sposób co poprzednio. Rozbiły się one o statek, drużgocząc i paląc. Żadna nie udeżyła w bocianie gniazdo, ale nie miało to znaczenia. Statek zaczął opadać, przechylać się w powietrzu.
Dzięki łańcuchą Zachód nie wypadł z gniazda. Statek opadał w dół, przechylając się w powietrzu a on trwał na swym stanowisku. Jego oczy dalej błyszczały od mocy króla Sodomy, kiedy powoli przygotowywał się do kolejnego strzału. Nie obchodziło go, że powoli obraca się do góry nogami, ignorował krzyki marynarzy...miał zadanie do wykonania - cel który sam sobie postawił. To byli wrogowie Gereda, jakże mógłby zacząć uciekać, gdy nie skończył czego zaczął? Musiał trwać na posterunku do końca, póki miał szansę wykonać swoją misję. Jego palec ponownie nacisnął na spust, jednak tym razem zamiast w kobietę celował w nietoperza - musiał zdobyć jak najwięcej informacji, a rozpadający się okręt sprzyjał zaskoczeniu wroga.
Kula ponownie opuściła strzelbę, rozpędzając się coraz bardziej w locie, aż w końcu wbiła się w paszczę nietoperza przelatując przez nią na wylot. Stworzenie upadło na ziemię.
Kobiety już tam jednak nie było. Gdy Zachód opadał w dół, dostrzeł nadlatujące w jego stronę ostrze, które wcześniej uszkodził. Jedyną opcją był odskok. Jednak nim łańcuchy opuściły swoje miejsce było już poniekąd zapóźno. Ostrze wbiło się w tors chłopaka i zawisło razem z nim w powietrzu. Bolało.
Nieznajoma była dość blisko siedząc na drugiej lewitującej broni. - Dlaczego? - spytała obojętnym tonem, obserwując chłopaka poniekąd pustymi oczyma.
Oczy Zachodu powoli wracały do normy...mimo że wiedział, że potrzebował teraz mocy swego króla, nie chciał by ten patrzył jak jego przyjaciel nie spisuje się tak jak powinien. To by zasmuciło Gereda… a jego szczęście było jedynym które się liczyło. Czarne oczy powoli spojrzały na kobietę, gdy Zachód zwisał z ostrza, niczym zwykłe truchło. Odpowiedzią było jedynie milczenie. Przez chwile obserwował dziewczynę, po czym nagle poderwał rękę trzymającą strzelbę by bez słowa oddać kolejny bezgłośny strzał w jej stronę.
Kula wyleciała przez...kolbę. Z świstem przelatując obok ucha zachodu.
- To magia. Nie działa. - oznajmiła kobieta. - O co walczysz?
Zachód przechylił głowę, patrząc na kobietę. Powoli uniósł palec wolnej ręki, po czym uniósł nim kącik swoich ust, tworząc na chwilę malutki uśmiech. Gdy odsunął palec wyraz jego twarzy wrócił do typowego dla niego wyrazu zgorszenia i obrzydzenia światem.
- O coś co lubisz? - spytała kobieta, niby dla potwierdzenia, czy rozumie. Jej ręka się unisoła. - Zazdroszczę. - przyznała, gdy jej oczy zaszkliły się od łez. Machnęła szybko dłonią. Ostrze wyleciało spod niej, odcinając głowę Zachodu.

[media]https://www.youtube.com/watch?v=vwnjFYznpOI[/media]


Cytat:
For every man there is a cause which he would gladly die for
Defend the right to have a place to which he can belong to
And every man will fight with his bare hands in desperation
And shed his blood to stem the flood, to barricade invasion


W dalekiej sodomie, kot zasyczał z przerażenia, gdy słońce zaszło...
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline