Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 22:58   #6
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wojtek obawiał się, że jego skretyniała siostrzyczka przyprowadzi jakieś dziwne towarzystwo.
Nie zadawała się z patologią, ale obecnie do liceów chodzili skrajnie dziwni ludzie.
Na siłę alternatywni, wyluzowani, światowi - skretyniałe łby, które nie miały nic w głowie.
Oh, on sam pochodził z rocznika, którego wieszano psy. Mówi się, że rocznik 92 był ostatnim najlepszym. A przynajmniej mówiły tak chórem roczniki 91, 90 i 89. Wojtkowi przyszło urodzić się nieco później, ale odstawał od wszystkich. Nie rozumiał tego, ale kogo to obchodziło.

Po uporaniu się z samochodem poleciał do domu. Umył ręce, które były uwalone po łokcie w smarze i olejach. Pomógł mu w tym trochę spirytus salicylowy, a potem mydło. Oczywiście posprzątał sobie - kolejna wkurwiająca cecha siostruni: zostawianie bajzlu po sobie.
I oczywiście zrzucanie winny na brata, najczęściej za coś co robił jako dzieciak. Logika dawno opuściła młodą Starzyńską..
Przemył szybko twarz, spojrzał na siebie i swoją czuprynę. Uśmiechnął się krzywo, jakby oszukując odbicie w lustrze. Czy czuł się przegrany? Czy mógł pokierować życiem inaczej? Przecież je lubił. Lubił to co robił, nawet praca była lekka. Właściciel był świetnym człowiekiem, był na studiach o których marzył. Czego chcieć więcej? I właśnie wtedy, w małej sekundzie, gdy z niezgaszonego radia popłynął wolny kawałek bardzo znanego zespołu z południa Polski, mózg odpowiedział na zadane przed chwilą pytanie. Spochmurniał ale zaraz potrząsnął głową.
Wskoczył do pokoju by przebrać się w jeansy i lepszą koszulkę. Wybrał biały kolor, a świeżo uprane jeansy, które reklamowały się metką Comfort Slim idealnie pasowały na jego nogi.
Portfel, klucze. Komórka również znalazła swoje miejsce. I wyszedł. Dzisiaj zamykał lokal, a musiał jeszcze spotkać się z tym gliniarzem

*

Gimnazjum nr. 15 w Warszawie. Dawne czasy, prawie odległe. To tutaj poznał Adama, to tutaj przeżył z przyjacielem najlepsze chwile. Krótkie, ale jakże intensywne 3 lata.
Nie śpieszył się, miał blisko do dawnej szkoły. Zawsze chodził do niej piechotą.
Dopiero liceum wymusiło na nim dojazdy. Czasami tęsknił za spacerami pośród jesiennych liści, czy w towarzystwie skrzypiącego pod butami śniegu.
Widok znajomego budynku obudził u niego nostalgię, oraz kolejne fale wspomnienia.
Piłka nożna, głupie kawały, zgrana klasa, Adam i Wojtek na balu gimnazjalnym - w czarnych garniturach, szczerzący się do obiektywu aparatu. Dwaj bracia, którzy skakali za jednym do ognia. Monika. Jego pierwszy kontakt z sprzętem muzycznym - potem został "technikiem" bo szybko złapał o co chodzi w tej plątaninie. Sam rozkładał system nagłośnienia na balu. Był z niego i siebie dumny. Pierwszy pocałunek w policzek, który sprezentowała mu Monika. Poważna bójka z jednym z zbyt zaczepnych gości i interwencja Adama. Gdy Adam przybył mu z pomocą, oboje rzucili się do ataku - a potem dywanik u dyrektorki.
W zamyśleniu dobił do godziny 16, równo o której, z budynku szkoły wyszedł wysoki mężczyzna o ciemnych i nierównych włosach, w brązowej marynarce i poluzowanym krawacie. Wyglądał jak zmęczony nauczyciel, nie jak gliniarz.
- Marek Kamiński - rzucił krótko i zaprezentował Starzyńskiemu legitymacje. Ten szybko ją zlustorwał, kiwając przy tym głową. Śledczy wrzucił do ust papierosa i odpalił go od płomienia zapalniczki Zippo. Ot kurwa, wymięty bohater filmów noir!
- Pozwolisz, że tu cię wypytam? Nie lubię łazić i palić.
Wojtek ponownie kiwnął głową i westchnął ciężko. Ciekawe co mógł kurwa wiedzieć? Morderstwo taty Adama było dla niego szokiem takim samym, jak dla samej rodziny. Nie potrafił sobie wyobrazić co przechodzi rodzeństwo Huków.
- Śmiało. Postaram się pomóc jak mogę.
- Zakładam, że plotki się poniosły i wiesz, że pani Huk była widziana w okolicy oraz w swoim domu w czasie, gdy pan Jacek Huk był już martwy, czy może osobiście ją widziałeś?
- Nie, jak mógłbym ją widzieć? Między moim domem, a domem Adama jest spory dystans. Mimo wszystko. Kilka przystanków tramwajem w stronę Okęcia. Odkąd Adam wyjechał na studia nie bywałem w tamtej okolicy.
- Jasne - pokiwał głową. - A ogółem co sądzisz, sądziłeś o jego rodzinie? Jesteś podobno jego najlepszym przyjacielem, Adama to jest, pewnie często u nich bywałeś. Czy kiedykolwiek zauważałeś jakieś spięcia pomiędzy rodzicami, albo Adamem a jego siostrą, mówił ci coś o sytuacji rodzinnej? W jakimkolwiek okresie.
Wojtek przez chwile zastanawiał się, a raczej sięgał pamięcią wstecz. Próbował sobie przypomnień czy dostrzegł kiedykolwiek podobne zachowania o których mówił policjant.
- Cholera, nie potrafię sobie przypomnieć dokładnie, ale nie. Nie bywałem u niego w domu zbyt często, czasami wpadaliśmy po szkole, ale było to sporadyczne. Częściej Adam przychodził do mnie lub spędzaliśmy czas poza domem. Jego siostrę znam piąte przez dziesiąte, także nic nie mogę powiedzieć o niej, ale zdawali się być normalnym rodzeństwem. Adam nigdy nie narzekał na kłótnie z siostrą, a jest moim przyjacielem: mówił mi wiele, ale nie wykluczam, że coś zatajał. Co do jego taty: znałem i lubiłem go. Zapracowany, ale równy gość, który cenił sobie spokój. Dbał o nich, miał fajny samochód i zawsze chodził w dobrze skrojonym garniturze. Dawniej widziałem w nim jakiegoś agenta lub kogoś mocno poważanego. Nigdy nie zagłębiałem się w ich rodzinę.
- Rozumiem - mruknął strząsając popiół z papierosa. Zakasłał zasłaniając się silną dłonią, pełną śladów po ciężkiej, fizycznej pracy. - Adam brał jakieś narkotyki, widziałeś jak brał, słyszałeś, że brał?
Adam i narkotyki - ta myśl w formie pytania zastukała do jego głowy i zalała go falą kolejnych.. spekulacji. O ile pamiętał gimnazjum, nie miało to miejsca. Co innego w liceum, ale przecież wtedy ich drogi się rozeszły. Adam mógł robić co chciał, zwłaszcza na studiach.
- W czasie gdy widzieliśmy się dosyć często, czyli okres gimnazjum, nie. Nie wiem co robił w liceum, a tym bardziej podczas studiów. Mógł ćpać, chlał na bank, podrywał dziewczyny na lewo i prawo: miał do tego twarz i coś w sobie. Jednak nie, nic mi nie wiadomo, aby ćpał. - to powiedziawszy zamilkł wlepiając wzrok w policjanta. Oceniał go, był czujny.
- Dobrze - przytaknął policjant. Skrzywił się zbliżając się do końca papierosa. - Te pytanie wymaga subiektywnej odpowiedzi, ale to też czasem się przydaje… - ostrzegł zgniatając butem niedopałek. Podniósł wzrok na Wojtka pytając poważnie.
- Powiedziałby pan, że pan Jacek albo Adam Huk byli bardzo aktywni seksualnie?
Spojrzał na niego jak na kogoś, kto zadaje pytanie o czas jaki ma Królowa Angielska na linii poranna pobudka-śniadanie. Skąd to mógł kurwa wiedzieć? Nawet nie próbował tworzyć domysłów.
- Nie wiem. Z Adamem straciłem kontakt gdy wyjechał na studia, z czasów liceum też nie wiele pamiętam. Jeśli coś było na rzeczy, to była to jego sprawa. Co do jego zmarłego taty - nie wiem. Nie interesuje mnie to.
Detektyw westchnął ciężko. Najwyraźniej liczył na to, że najlepszy przyjaciel Adama jest nieco bliższy rodzinie.
- No cóż… szkoda - cmoknął ustami zawiedziony i spojrzał na drugą stronę ulicy, gdzie stał stary peugeot 206, z częściowo zdartą, czerwoną farbą. Oparł się rękoma o barierkę szkolną i zwiesił ciężko głowę.
- Przesrana sprawa proszę prawa, tak na marginesie - powiedział naprawdę zmęczonym głosem. - Oficjalnych pytań więcej nie mam, ale jeśli ma pan coś do powiedzenia na temat Adama, jego rodziców, siostry, czy sytuacji, to może się to przydać, nawet jeśli wydaje się panu, że to głupota.
Westchnął. Dlaczego ten policjant wydawał się mu zmęczonym i znudzonym śledczym, którego wysłano z kompletnie innego wydziału, aby zaczął węszyć?
- Raczej nie mam nic do dodania. Ta sprawa zaszokowała i mnie. Szczerze? Wolałbym, aby tą kurwę.. znaczy się matkę Adama znaleziono gdzieś martwą. Z siekierą w plecach albo czymś podobnym. Nie wiem co mogło jej odbić, aby zabić żywiciela rodziny i dobrego człowieka. A teraz pan wybaczy, ale śpieszę się do pracy. Jeśli coś się stanie, wiem, że do mnie zadzwonicie. Do widzenia i miłego dnia.
Na pożegnanie śledczy wręczył Wojtkowi swoją wizytówkę, na wypadek gdyby coś się stało, skinął mu głową na pożegnanie i ruszył do starego samochodu.

Odwrócił się w swoją stronę i szybkim marszem ruszył do miejsca pracy. Dziś piątek, środek lata. Przewidywał ludzi od zajebania. Wysupłał tylko komórkę z kieszeni i napisał szybkiego SMSa do siostry.
"Nawet nie próbuj niczego odpierdalać w domu. Żadnej imprezy i zjebanych ludzi, jasne? Jak masz ochotę najebać się i przebywać z "znajomymi", idź na miasto"
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 05-02-2015 o 15:35.
Gveir jest offline