Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2015, 08:10   #71
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
POPOŁUDNIA U BIN NASSURA CIĄG DALSZY

Aria słuchała Jabbara i czuła jak wzbiera w niej gniew. Nie dlatego, że obrażał ją czy oficjalnie odcinał się od znajomości z nimi i nie oferował pomocy. To było oczywiste i do przewidzenia. To, że bin Nassur nie zgłosił ich wynajęcia gildii zdumiało ją nieco, lecz pasowało do naiwnego kupca, który z pewnością oczekiwał, że wszyscy w gildii rozumują podobnie jak i on. Jednak postawa al-Awasaniego, który - w przeciwieństwie do bin Nassura - traktował ich z góry, jak pospolitych najmitów, a do tego strofował niczym małe dzieci sprawiła, że czarodziejka od razu stała się czujna. Miała już do czynienia z ludźmi tego pokroju - wyrachowanymi szlachcicami, którzy w białych rękawiczkach załatwiali niewygodne dla siebie sprawy nie dbając o los zleceniobiorców, a nierzadko również wypierając się znajomości z nimi gdy przychodziło do uiszczenia zapłaty. Różnica między postawą głowy Gildii, a innych mieszkańców Zakhary, których do tej pory spotykali była uderzająca.

- Błagam o wybaczenie, czcigodny Jabbarze. Nie byliśmy świadomi, że tak łatwo sparaliżować kroki, które nie są podejmowane - Aria przepraszająco skłoniła głowę, by kupiec nie zobaczył złych błysków w jej oczach. - Staraliśmy się działać praworządnie niczym mulucka milicja i ubolewam nad tym, że zawiedliśmy zaufanie szlachetnego bin Nassura, którego serce i sumienie są czyste niczym górski kryształ, w przeciwieństwie do serc wielu mieszkańców tego miasta, których do tej pory poznaliśmy.
Mężczyzna spojrzał na Arię i z uwagą słuchał jej słów. Dziewczynka widziała, że odpowiedź wyraźnie go zdziwiła, ale i w jakiś sposób zaimponowała.
- Wielu ludzi błądzi - odparł filozoficznie - Nie nasza to rzecz zaglądać im do sumień i wystawiać oceny. Bogowie mają nad wszystkim pieczę i to oni ważą ludzkie serca. Kapłani jednak zamiast tkwić w jałowych dyskusjach powinni kierować wiernych na właściwe ścieżki. Tego życzyłby sobie zarówno Wielki Kalif, jak i wszyscy bogowie. Nie przybyłem jednak tutaj, aby prowadzić dyskusje o moralności i sumieniach mieszkańców Muluk. Nasze stanowisko jest ci znane. Nikt nie oczekuje od ciebie żadnych wyjaśnień, tłumaczeń, czy przeprosin. Zrobiliście co uznaliście za słuszne. Drogi Przeznaczenia są niezbadane. Teraz do ciebie należy decyzja, dokąd się udacie. Stoisz na rozstaju dróg i musisz poprowadzić swoich towarzyszy - zakończył miałkim porównaniem kupiec.
Aria spojrzała Jabbarowi w oczy, rozczarowana tym, że kupiec był zbyt zadufany lub zwyczajnie zbyt głupi, by dostrzec wbijane w niego szpilki. Albo po prostu wcale go to nie obchodziło.
- Drogi przeznaczenia zaiste są niezbadane, lecz ufam, że nie zaprowadziło nas ono do Muluk byśmy stali się płatnymi mordercami na usługach człowieka bez honoru i gildii o mentalności sal’uków, których ściga - Aria wstała. Była przekonana, że nawet jeśli zgodziłaby się na zlecenie to “nieoficjalna” wypłata byłaby mniej niż pewna. - Jeśli szukasz “praworządnych” rozwiązań jestem pewna, że Jednooki Abdul dostarczy ci ich - za odpowiednią kwotę - znacznie szybciej i bez późniejszych problemów z organami władzy.
To powiedziawszy czarodziejka skierowała się do drzwi.
- Rozumiem, że to twoje ostatnie słowo? - zapytał spokojnym głosem Jabbar, nie wstając z miejsca.
- Nie czuję się władna odpowiadać za wszystkich towarzyszy, ale skoro oczekiwałeś mojej natychmiastowej decyzji - oto ona - Aria odwróciła się w stronę mężczyzny. - Zwracasz się do nas z braku innych opcji, a desperacja często prowadzi ludzi do… niegodnych kroków. Koniec końców - jak sam rzekłeś - jesteśmy tylko ajami, a stając się dodatkowo zabójcami nie bylibyśmy godni szacunku ni słowności ludzi honoru. Żegnaj i niech bogowie będą z tobą.
- Salam alejkum - odparł Jabbar i również ruszył na dół do sklepu.
Aria szybko skręciła w stronę kantorka bin Nassura; na szczęscie Jabbar wyszedł ze sklepu nie zamieniwszy nawet słowa z właścicielem.
- Wybacz, szlachetny bin Nassurze; obawiam się, że rozmowa z szacownym al-Awasanim nie poszła po twojej myśli - rzekła czarodziejka, gdy została z kupcem sam na sam. - Żywię nadzieję, że przez moją porywczość, wynikającą z młodego wieku i nieobycie w muluckich zwyczajach nie będziesz miał problemów z radą gildii.
Na twarzy bin Nassura pojawił się uśmiech.
- To była propozycja gildii, nie moja. Cieszę się Ario, że odmówiłaś - bin Nassur po raz pierwszy zwrócił się do dziewczyny po imieniu. Czarodziejka odruchowo oddała uśmiech, zaskoczona ale i uradowana postawą przyjaciela szejka.
- Przykro mi, że tak się to wszystko skończyło. Myślałem, że uwolnicie miasto z tych przeklętych oszustów, ale gildia postanowiła, że wykorzysta wasze zdolności. Oponowałem, że powinniśmy działać w inny sposób, ale mój głos niewiele znaczy. Nikt mnie nie chciał słuchać. Jedyne, co mogę teraz dla was zrobić, to pomóc wam finansowo. Mam małe oszczędności i mogę wam wypłacić za waszą pracę i pomoc w zdemaskowaniu fałszywych monet, sto pięćdziesiąt dinarów. Niewiele, wiem, ale na pewno się wam przyda. Z pomocą langust będę musiał jakoś sobie poradzić z oszukanymi monetami. Dziękuję wam.
- Mangust - odruchowo poprawiła Aria, po czym zaczerwieniła się zawstydzona i skłoniła przed kupcem. - Twoją szlachetność i hojność, o bin Nassurze przewyższa tylko twoja mądrość - rzekła. - Jednak nie mogłabym wziąć tych pieniędzy z czystym sumieniem nie uprzedziwszy cię wpierw, że - mimo najszczerszych chęci - nasze działania względem oszustów mogą się wkrótce zakończyć. Będąc poszukiwanym przez policję nie możemy działać otwarcie i możliwe, że będziemy musieli wkrótce uchodzić na pustynię. Pomożemy na ile nam się uda, jednak nie mogę złożyć żadnych obietnic. Jeśli jednak chciałbyś przekazać szejkowi jakąś wiadomość, dostarczymy ją z najwyższą przyjemnością.
- Doskonale to rozumiem, o szlachetna Ario - odparł z nutką smutku w głosie kupiec - Nawet nie śmiałby was prosić, abyście dalej pomagali. Mógłbym, co prawda porozmawiać z kilkoma najbliższymi znajomymi kupcami i nawet zebrać razem z nimi jakąś większą sumę, aby opłacić wasze usługi. Jednak ani ja, ani nikt z moim znajomych nie mógłby zapewnić wam bezpieczeństwa. Musielibyście działać narażając się na ciągły konflikt z mulucką milicją, a o to nie mogę was prosić. Wyjazd z miasta na pewno jest rozsądnym wyjściem z tej przykrej sytuacji. A list oczywiście napiszę. Opiszę w nim, jak bardzo mi pomogliście i szejk na pewno przyjmie was z otwartymi rękoma. Pod jego skrzydłami będziecie bezpieczni, tego jestem pewien.
- Twe słowa leją miód na me serce, lecz nasze życie nie ma ceny. Nie kłopocz się więc zbieraniem dinarów wśród znajomych. Mogłoby to zaszkodzić twojej reputacji i stosunkom z Gildią, zwłaszcza że możemy nie mieć do zaoferowania więcej ponad już wykonane usługi. Doceniam jednak twój gest i z pokorą przyjmę ofiarowaną przez ciebie zapłatę, gdyż pieniądze te pomogą nam zachować bezpieczeństwo.
Wkrótce zjawię się znowu z wieściami - ja lub któryś z towarzyszących mi dziś chłopców, jeżeli nie uda mi się wymknąć. Przekażę także twe łaskawe słowa towarzyszom; z pewnością uraduje ich fakt, iż nadal spoglądasz na nas łaskawym okiem. Niech bogowie i Przeznaczenie zawsze będą po twojej stronie - czarodziejka skłoniła się ponownie i po krótkim pożegnaniu ruszyła do domu właściciela “Czarnego Lwa”, kurczowo ściskając sakwę z dinarami ukrytą w fałdach ubrania.

Po powrocie do kryjówki przekazała towarzyszom słowa bin Nassura oraz przedstawiciela Gildii. Skrupulatnie podzieliła złoto na siedem równych kupek po 21 dinarów, a pozostałe trzy odłożyła na poczet uregulowania rachunku u Amaniego, z którym nie zdążyli się rozliczyć za pobyt w seraju.
 
Sayane jest offline