Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2015, 17:04   #616
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Krasnolud trawił słowa Detlefa w trakcie drogi powrotnej, gdy zbliżali się już do jaskini odrzekł

– Fykasałeś się talentem do dofocenia Detlefie, a tlafiło ci się nie lada fysfanie na psetalcie, gdys nad nimi tseba panofać silną ręką. Takie jest moje sdanie na ten temat. Jednak nie moses dopuscać by nie fykonyfali tfoich poleceń podczas falki i musis ten temat podnieść. Bo to kpina, by ktoś inny fydafał loskasy po tfoich jak to miało miejsce lub nie stostofał się do nich. Musis nad nimi placofać jak nad doblym kamieniem, obciosać, ukstałtofać i naucyć, nie są sfycajni fojskofych reguł. – rzekł zgodnie z prawdą

Gdy weszli do jaskini wymienili tylko szybkie spojrzenie dezaprobaty, tak jak przeczuwali tak też się stało. Zirytowany głos Detlefa poniósł się po sali i nagle wszyscy nabrali jakby wigoru.
Tropiciel nie potrzebował ich, wiedział cóż miał czynić, miał ogrom pracy przed sobą. W gębie miał południową pustynie, język przyklejał się do podniebienia i spierzchnięte wargi doskwierały, musiał temu jakoś zaradzić.
Rozejrzał się po sali za małymi płaskimi kamyczkami, wybrał najbardziej odpowiednie, następnie oczyścił je jak mógł najlepiej. Rozdał całej drużynie i kazał je ssać, co zmniejszało pragnienie, a pobudzało wydzielanie śliny wszystko to miało na celu opóźnienie stan odwodnienia. Sam włożył swój do ust i wziął się do roboty.

Była to jedynie prowizorka, ale w tym stanie, warunkach, a przede wszystkim materiałów jakie były dostępne był z siebie całkiem zadowolony. Pochodnia za pochodnią tworzona była szybko i zręcznie, aż ich liczba nie osiągnęła magicznych dwóch dziesiątek.Nie prezentowały się one zbyt urodziwie jednak spełniały swą rolę.

Nie mając czasu na odsapnięcie przetarł jedynie pot z czoła i złożył je nieopodal rozpalonego do tego czasu ognia.

– dfie ciesiątki pochodni… – poinformował drużynę

W pewnym momencie podszedł do niego Thorin, podał mu butelkę z płynem do wypicia. Kyan wzruszył jedynie ramionami i wypił zawartość, ufał temu krasnoludowi nie raz nie dwa uratował mu życie swoimi umiejętnościami.

Wyciągnął sztylet i skierował się w stronę Detlefa, który samotnie pracował nad sadłem niedźwiedzia. Uśmiechnął się lekko tylko do dowódcy klęknął obok i rozpoczął równoległą pracę nad mięsiwem.
Najpierw szybkimi cięciami sztyletu pozbył się ponadgryzanych kawałków i odrzucił je na bok.

Przenosząc swoją uwagę na najważniejsze, czyli nienaruszone mięsiwo, wycinał nadające się do spożycia części.
Mając po pewnym czasie sporą górę mięsiwa, podzielił ja na 7 części, każda odpowiadała za 1 dzień ich wyżywienia dla całej drużyny. Następnie podzielił je na ilość osób w oddziale. Zawołał towarzyszy do pomocy by przenieśli owe nad ogień i upiekli. Pieczone mięsiwo puści wodę, soki, wysuszy się i utrzyma trwałość przez jakiś czas.

Kyan mocno już zmęczony tymi zajęciami, nie mógł sobie pozwolić na chwilę odpoczynku, pozostał jeszcze ubity wąż, którym musiał się zająć.
Bez ceregieli, rozpruł go po długości i wypatroszył bardzo dokładnie, następnie wraz z Thorinem przeszukali truchło i wycięli gruczoły jadowe jeżeli takowe się znajdowały. Obawiając się czy wąż nie wydziela na swą skórę jakiejś trucizny w celu ochronnym musiał ją także zdjąć. Następnie nadział resztę długiego mięsiwa na patyk i powiesił nad ogniem okręcając, to była ich dzisiejsza kolacja.

Zebrał całe odpadki i złożył je przy truchle niedźwiedzia, zdawał sobie sprawę że może to przyciągnąć wszystko co głodne w promieniu wielu mil.

Po posileniu się siadł mocarnie umęczony, posilił się i po prostu zasnął, nie miał już sił nawet myśleć logicznie. Sen przyszedł błyskawicznie jednak i równie szybko się zakończył gdy przyszła kolej jego warty.
Nie mógł siedzieć i rozglądać się bo usnąłby, dlatego chodził, spacerował i obserwował tunele.
Ciszę i chrapanie przerwał nagle dziwny dźwięk nadchodzący z północnych korytarzy, który kojarzył mu się jeno z kolejnym wężem. W okolicy pozostały skaveny, ork i chuj wie co jeszcze. Zapach padliny i krwi mógł ściągnąć tu wszystko z najgłębszych ostępów gór.

Podszedł do Detlefa żwawym krokiem, nachylił się nad nim, potrząsnął nim lekko i zasłonił mu usta wydając cichy syk by zachował spokój.

Gdy Detlef się obudził wskazał mu północy korytarz i położył palec na ustach.

– Coś tam jest psemyka w cieniu…Obuć leste o cichu… – szepnął

Następnie dobył kuszy i załadował ją, obserwując czujnie cały teren gotów w każdej chwili posłać bełt w ułamku sekundy...
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 05-02-2015 o 10:54.
PanDwarf jest offline